O krowie, za którą prawie się sprzedałam

Lubię targi staroci, bo zawsze można tam coś znaleźć (mniej bądź bardziej pożytecznego). Zresztą, same snucie się między stoiskami jest mega ekscytujące, bo może tuż za rogiem znajdziemy wyśniony wazon, albo druciany kosz. Ale postanowiłam, że w tym miesiącu na targu się nie pojawię. Odpocznę, poczytam, posprzątam, nadrobię zaległości i zrobię milion innych rzeczy (przecież sobota jest taaak długa). W domu jednak za długo wysiedzieć nie mogłam i postanowiłam załatwić sprawę na mieście. Wzięłam rower i pojechałam. Wracając przejeżdżałam w pobliżu targu staroci…wszyscy już się zbierali, ludzi była garstka. No i zostałam pokonana. W zasadzie nie było już nic ciekawego, wszyscy spakowani, aż do jednego stoiska, na których zobaczyłam krowę. Uściślając-białą kankę z nadrukiem krowy.
I od tej krowy zaczęły się problemy. Pytam się: Za ile ta kanka, ta z krową? Pani odpowiada – 15 zł. Okej. Dobra cena, bo kanka nie byle jaka. Więc sięgam do torebki i wyciągam plastikową kartę VISA z panoramą Rzymu na froncie. Acha, przecież tu nie zapłacę plastikiem. Wobec tego sięgam głębiej i głębiej..i zaczynam dokładnie liczyć. 10,50 zł- szału nie ma. Pytam się grzecznie czy może dyszka wystarczy? Pani spogląda i odpowiada: Ostatecznie za 12 zł. (…)
Miałam dwa wyjścia. Mogłam spokojnie odejść i zapomnieć o niebieskiej krowie bądź też przyznać się do stanu swoich drobnych. I grzecznie pokazałam kilka monet z miną małego dziecka, któremu zabrakło na loda. 
Nawet nie wiecie z jakim uśmiechem wróciłam do domu. Wróciłam nie sama, bo z kanką i krową w jednym. TYLE WYGRAĆ 🙂

A tu dla ciekawskich 🙂 Jak możecie zauważyć na zdjęciu powyżej jedna z szafek z lewej strony jest dłuższa niż pozostałe. To szafka, w której schowałam piecyk. Pamiętajcie, junkersy gazowe nie muszą być problemem 🙂

14 myśli nt. „O krowie, za którą prawie się sprzedałam

Odpowiedz na „Dessideria LifeAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.