Dziś czuję się jak mały intruz. Rodzice są nad morzem, ale to nie przeszkadza mi w zakradaniu się do ich domu. A powody mam spore! Po pierwsze, na ten czas w domu urzędują dziadkowie, więc można wpaść z wizytą. Po drugie, mam możliwość zrobienia sesji na bloga (co właśnie uczyniłam). A po trzecie– wykończyłam młynek do kawy. Ostatnio był niebywale często używany, że padł. A to za prawą kaw Frannys. Słyszeliście o nich? To kawy smakowe, które można zakupić w dwóch wersjach: zmielonej lub w ziarnach. Testowałam dwa smaki: bananową i kruche ciasteczka. Pięknie pachną i smakują jednocześnie…no i jeszcze jedno paskudnie uzależniają. To nie żart. Zresztą, chyba to że zjawiam się u rodziców, aby zmielić kilka ziaren musi o czymś świadczyć…Ściskam! Marcelina
Jak zwykle pięknie 🙂 Pozdrawiam
Jak dobrze, że a kawy nie pijam, nie ma mnie co uzależniać i nic nie psuję:-)))))
Piękne kadry:-)
Pozdrawiam:-)
Muszę konieczne spróbować tej kawy:) sernikowa przemawia do mnie w szczególny sposób;)
Kota nie ma Myszka harcuje:)
Kubasek cudny!!!No właśnie kota nie ma….;-) Śliczne kadry!Pozdrawiam:-*
Firmy z kawką nie znam – ale lubię ciekawe kawy 🙂 muszę ją wypróbować z moim ukochanym…
Genialny ten świecznik 🙂
Pozdrawiam ciepło 🙂
piękny świecznik, skąd?