Włoskie wakacje – RELACJA [Bari. Alberobello. Polignano a mare]

Mamy jedną, niezawodną zasadę: nie wiesz, gdzie jechać-jedź do Włoch. Dlaczego? Bo wystarczy zabukować bilet i poświęcić niecałe dwie godziny na lot. Nie martwisz się o bagaż, bo na pokład wchodzisz ze swoją podręczną walizką. Masz świadomość, że przez te kilka dni zawsze dobrze zjesz.  Można tak wymieniać bez końca! Jaki rejon Włoch wybraliśmy tym razem? Puglia!
LOTNISKO
Uwielbiam atmosferę na lotnisku. Lubię obserwować ludzi, lekko podenerwowanych, zagubionych, ale i ciekawych swoich przygód. Lubię też zwracać uwagę na różnice np. podczas kontroli. W Katowicach na lotnisku od razu przydałyby nam się stopery do uszu. A to za sprawą energicznej, włoskiej rodziny, która uparcie kłóciła się z przedstawicielką tanich linii lotniczych. Ich walizka była dosłownie o 2 cm wyższa niż respektowany rozmiar na pokładzie samolotu. Oni wymachiwali rękami, przekrzykiwali się i uporczywie argumentowali swoje racje, gdy jednocześnie obok babeczka  cichym głosem tłumaczyła w języku angielskim, że nie rozumie po włosku. A przy tym towarzyszyła jej wielka purpura, która jak kurtyna przysłoniła jej twarz. Głupia sytuacja, walka o te dwa centymetry a wywołała tyle negatywnych emocji.
Wszystko wyjaśniło się w drodze powrotnej. Usilnie upychałam wszystko do walizki, aby nie było dodatkowych toreb, niepotrzebnych nieporozumień. Bo jeśli 2 centymetry wywołały taką burdę, to co się stanie z dodatkową torebką. Jakie było moje wielkie zdziwienie, gdy nikt nie był zainteresowany moim paszportem i tylko przelotnie zerknął na mój elektroniczny bilet. Dopiero przed samym wejściem na pokład łaskawie zeskanowali kod z mojego biletu. Nie było problemu, gdy testując obsługę lotniska obwiesiłam się torebką, aparatem, i kolejną torbą. Zero reakcji. Nie wspominając już o tym, że gdy nam sprawdzali bagaż to kobieta przed monitorem nawet na niego nie spojrzała, bo była rozbawiona konwersacją z kolegą obok. Nie to co w Polsce. Płyny, leki, elektronika. Wszystko ma być wyciągnięte, zweryfikowane. Taka różnica w kontroli… I człowiek przestaje się dziwić włoskiej rodzince, która przyzwyczajona do włoskiej lekkości miała problem z 2 centymetrami.

 

BARI 
Docelowo polecieliśmy do Bari-nadmorskiej miejscowości. Klasycznie zatrzymaliśmy się w mieszkaniu w centrum miasta. Korzystamy z serwisu airbnb, co ostatnim razem skończyło się na wynajęciu jednego pokoju, gdzie w drugim mieszkała para Włochów z ich 3 kotami. Nie powiem, było całkiem fajnie jeść ciepłe rogaliki w gronie tubylców 🙂 Tym razem mieszkanie mieliśmy do dyspozycji tylko dla siebie. Z wyjątkiem jednej nocy, gdy przyjechała dziewczyna z Irlandii, której nawet nie miałam okazji poznać.
Bari to miejsce, gdzie można odpocząć. Jest plaża i morze, ale gdy do tej kombinacji dochodzi moja osoba, to niestety relaks przybiera inną formę. Tak jak pierwszego dnia, gdy spędziliśmy ponad godzinę na plaży, a ja uporczywie wymuszałam na mężu, aby się zebrać i pozwiedzać okoliczne miejscowości. Więc zapamiętajcie, gdy przyjdzie Wam szalony pomysł spędzenia wakacji w moim towarzystwie, to nie potrzebne Wam będą stroje kąpielowe, dmuchane materace czy karimaty. Wystarczą wygodne buty i rozgrzane kolana, bo chodzenia będzie sporo (zapytajcie mojego Męża, ten to zabiera wyłącznie adidasy na podróż, bo uznaje że sandały niepotrzebnie miejsce zajmują).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Żeby nie było, że na tych wakacjach totalnie odpłynęłam i pasję do wnętrz upchałam głęboko w schowku w samolocie. Na dowód mam dla Was kilka zdjęć z wystawy, która miała miejsce w centrum Bari, na starym mieście. Wystawa przedstawia dzieła artystów z regionu Puglia. Najbardziej spodobały mi się drewniane torebki, nie wiem na ile byłyby praktyczne, ale wyglądały naprawdę świetnie.
Kolejny przejaw dizajnu napotkałam na ulicy. Na głównym deptaku siedział Pan, który robił doniczki z kamienia, które idealnie komponowały się z np. kaktusami. Nie przeszkadzał mi przenikliwy wzrok artysty i bezpardonowo zrobiłam mu zdjęcie. Szkoda, że miałam tylko bagaż podręczny wypchany na 120%, w przeciwnym razie kupiłabym takie cudo.

 

POLIGNANO A MARE
Kolejnym przystankiem  była miejscowość Polignano a mare. Cel był jeden – zobaczyć te cudowne widoki! A z czym jeszcze kojarzone jest miasteczko? Z wybitnym, włoskim piosenkarzem Domenico Modugno ( kojarzycie piosenkę „Nel blu dipinto di blu”? To właśnie on ją śpiewał!).  Z Polignano mieliśmy plan, aby przemieścić się do innego miasta-Alberobello, gdzie znajduje się największe skupisko białych domków tzw. trulli. Ale to nie było takie proste! Nikt nie wiedział jak dojechać do tej miejscowości, a stacja kolejowa była tak mała, że nie było nawet okienka z przemiłą panią, która mogłaby pomóc. Chodziłam więc od knajpki do knajpki, nie ominęłam nawet szwaczki czy rybaka i nic. Po przejściach dodarliśmy do informacji turystycznej, która była ukryta w bocznej uliczce i mało kto o niej wiedział. Okazało się, że najpierw pociągiem musimy jechać do miejscowości Monopoli, a dopiero później złapać autobus, który jeździć 4 razy dziennie. Gdy tylko dojechaliśmy do Monopoli, zauważyliśmy jeden samotny autobus przepełniony młodzieżą wracającą ze szkoły. Niechętnie zajęliśmy miejsca i pochmurnie spojrzeliśmy na zegarki, które wskazały ponad godzinne oczekiwanie na odjazd. Jakie było zdziwienie jak kierowca wrzucił pierwszy bieg i odjechał 50 minut przed planowanym odjazdem( kolejny kurs miał być za prawie 4 godziny…).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ALBEROBELLO
Kierowca musiał być bardzo niecierpliwy, bo niedość, że odpalił autobus prawie godzinę wcześniej to jechał jak szalony przemierzając mniejsze i większe wsie. W tym pędzie jechaliśmy blisko 60 minut. Towarzyszyło nam ciągłe trąbienie, które mogło sygnalizować tylko jedno „Kury, koty, konie, krowy, ludzie- z drogi, bo jadę!”.
Gdy wreszcie dotarliśmy do Alberobello naszym oczom ukazały się białe domki, tzw. trulli. Pamiętam ich zdjęcia w przewodniku. Zawsze chciałam je zobaczyć, to był taki mój włoski „must have”. Sami zobaczcie jak świetnie wyglądają na zdjęciach.

 

 

 

 

 

Czas ochłonąć i wrócić do rzeczywistości. Szykuje się sporo zmian na Sisters About, no i finał metamorfozy salonu 🙂 Ściskam, Marcelina

8 myśli nt. „Włoskie wakacje – RELACJA [Bari. Alberobello. Polignano a mare]

Odpowiedz na „Dorota na przedmieściachAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.