Miesięczne archiwum: Luty 2017

Ciasto kokosowe – bez pieczenia! – przepis

Lubię spędzać czas w kuchni. Mogę jednocześnie nadrabiać zaległości w oglądaniu ulubionego serialu, a także coś ugotować lub upiec. Jeśli mam być szczera…wolę zrobić ciasto niżeli obiad. Słowo „wolę” chyba trochę jest na wyrost, bo po prostu lepiej wychodzi mi robienie czegoś słodkiego. Mam kilka dań, które bezbłędnie ugotuję, ale jakoś tego nie czuję. Zawsze wydaje mi się, że zupa jest przesolona, a wokoło wszyscy i tak ją doprawiają. Słabe te moje kubki smakowe, oj słabe.

Z ciastami jest jednak inny problem. Zazwyczaj wymagają sporej ilości…czasu. Gdy mam wolny dzień – spoko, ale gdy przyjmuję gości zaraz po pracy i muszę zrobić coś „na już”…wtedy są problemy. 

Sobie i wszystkim : zapracowanym/leniwym/mającym braki w kuchni czyt. brak piekarnika (niepotrzebne należy skreślić) przychodzę na ratunek!
Kokosowy przekładaniec! Raz, dwa i gotowy. UWAGA: użyłam blaszki o wymiarach 20 cm x 30 cm (jeśli macie większą – pamiętajcie, aby proporcjonalnie zwiększyć ilość składników).

Składniki:
– 255 g herbatników Petitki ( 3 paczki)
– 400 g serka mascarpone
– 200 g śmietany min. 30%
– 6 batonów Princessa biała kokosowa
– 1 łyżka cukru pudru
– 3-4 łyżki dżemu truskawkowego

Przygotowanie:
Śmietankę ubijamy na sztywno dodając cukier puder. Następnie dodajemy masę do serka mascarpone i miksujemy. Gotowy krem wkładamy do lodówki na około 30 minut.
Blachę wykładamy herbatnikami, które następnie smarujemy dżemem truskawkowym. Kolejno rozprowadzamy pierwszą warstwę kremu, którą przykrywamy ponownie herbatnikami. Na herbatniki znowu kładziemy kremową masę i posypujemy ją pokruszonymi batonami princessa (3 sztuki). Na wierzch kładziemy ostatnią warstwę herbatników, smarujemy ją kremem i finalnie posypujemy pozostałą częścią batonów ( 3 sztuki). Ciasto wkładamy do lodówki na kilka godzin. Przed podaniem można położyć na kawałki ciasta truskawki 🙂 SMACZNEGO!

 

 

Kobiece sprawy

Siedzę, leżę, obracam z boku na bok. Stos książek piętrzy się na stoliku nocnym. Nawet kilka czasopism się znalazło. Herbata, kawa, woda z cytryną, koktajl i tak kółko. Czytanie powoduje u mnie pragnienie. Może z nadmiaru wrażeń, bo większość to kryminały, które trzymają  w niepewności do ostatniej kartki. 

W mediach co jakiś czas organizowane są ogólnopolskie akcje, które zachęcają kobiety do wykonywania badań kontrolnych. Cytologia, badanie piersi…niby każda z nas wie, że powinna, ale nie zawsze umawia się na wizytę do lekarza. Prawdę mówiąc mogłabym spokojnie wyrzucić telewizor przez okno, a także odłączyć dostęp do Internetu. I tak nie uciekłabym od wizyty. U mnie od zawsze takim strażnikiem „kobiecych spraw” jest Mama. Trochę dziwacznie czułam się, gdy wspominałam koleżance kilka lat temu, że idę zbadać cycki. No bo po co? Potok pytań: wyczułaś guza? Źle się czujesz? Nie, taka rodzinna tradycja. Bardzo dobra tradycja. Oprócz jedzenia pączków w tłusty czwartek, święcenia jajek na Wielkanoc, chodzimy się regularnie badać. 

Niedawno znowu wypadła data wizyty kontrolnej. Bez większego stresu weszłam do gabinetu, wymieniłam kilka zabawnych zdań z doktorem i miłej atmosferze przystąpiliśmy do badania. Niestety, tym razem nie wyszłam tanecznym krokiem z kliniki. USG wykazało guza, biopsja tylko to potwierdziła. Decyzja: usuwamy. 

Oczywiście mogłabym narzekać całymi dniami. Nikt nie ma ochoty iść na zabieg, a potem leżeć w domu owinięty bandażem. Umówmy się – to nic fajnego (no dobra kilka plusów się znajdzie np. nadrobienie zaległości w czytaniu, ale nie przesadzajmy). Z drugiej strony, powinnam się cieszyć. Poszłam na badania kontrolne, wykryto guza, usuwamy i po problemie. Gdybym olała sprawę, to za kilka lat ( a może miesięcy?) mogłoby być już za późno…

No to jak dziewczyny u Was sprawy się mają? Wizyta umówiona? 🙂 Ściskam Was mocno!

 

Zielona pasta, czyli szybko i prosto w kuchni /przepis/

Nie lubię przesiadywać nad garnkami godzinami. Wolę szybkie dania, które można w prosty sposób przygotować, bez konieczności spędzania kilku godzin w kuchni. Myślę, że nie jestem jedyna, dlatego postanowiłam podzielić się z Wami banalnym (ale całkiem zdrowym) przepisem na zieloną pastę. Przepis pochodzi z książki „Razem w kuchni”, Zosi Cudny 🙂

Pasta idealnie pasuje do ciepłych tostów z serem…Pycha! Łapcie przepis:

Składniki:

– 1 ser mozzarella
– duża garść listków bazylii
– 1 pęczek świeżej pietruszki
– 2 łyżki oliwy z oliwek
– szczypta soli ( u mnie sól z dodatkiem parmezanu)
– szczypta pieprzu
– pół cebuli

Wszystkie składniki wrzucamy do blendera i miksujemy na gładką masę. Gotowe! 🙂

Oczywiście nie samym jedzeniem człowiek żyje, więc znalazłam dla Was w dziale Dom i wnętrze (OKAZJE.info) kilka kuchennych niezbędników (które także posłużyły mi w przygotowaniu pasty). Koniec z wymówkami, że nie możecie czegoś przygotować 🙂

1. miseczka  KLIK / 2. miarka KLIK / 3. drewniana deska  KLIK / 4. chlebak  KLIK / 5. dozownik do oliwy  KLIK / 6. dzbanek KLIK  / 7. miska KLIK  / 8. durszlak KLIK  / 9. nóż do ziół KLIK / 10. talerz KLIK  / 11. młynek  KLIK / 12. miarki  KLIK / 13. fartuch KLIK

Lubicie takie pasty do kanapek? Może macie swoje sprawdzone przepisy? Chętnie przygarnę 🙂 

Bajgiel i kawa

Bajgiel i kawa. Ale nie tylko, bo 3 SIOSTRY to także pyszne ciasta i babeczki. Wiecie, że uwielbiam piękne wnętrza, lecz jeśli dodatkowo mogę dobrze zjeść – to już petarda! Kasię (jedną z sióstr) poznałam na studiach, więc jak tylko dowiedziałam się, że otwiera rodzinny biznes, przebierałam  nogami, aż kawiarnia zostanie otwarta.

No i wreszcie jest! Świetne miejsce w centrum Katowic ( ul. Św. Stanisława 8), gdzie można wpaść z przyjaciółmi, na randkę, przed pracą albo zabrać pyszną kawę, bajgla czy ciacho do domu. Tak! Dziewczyny zadbały również o możliwość zabrania zamówienia na wynos.

Wnętrze-bajka! Beton, drewno i niebieskie akcenty. Wszystko świetnie dobrane! W pierwszej chwili, w oczy rzuca się wielka, druciana mapa świata, która zajmuje praktycznie całą ścianę. Wygląda imponująco! Jeśli nie macie pomysłu na zagospodarowanie ścian w Waszych domach, biurach etc., koniecznie sprawdźcie stronę >>> aleDRUCIAK. Industrialne sznury żarówek oraz krzesła i hokery pochodzą ze sklepu CustomFORM. Drewniane (jesion)  siedziska i półki to dzieło zaprzyjaźnionego  stolarza. A menu nad barem? To sprawka jednej z sióstr, która własnoręcznie wykonała litery. Efekt niesamowity!

Nie będę już dłużej zachwalać bajgli, które są wypiekane o świcie przez Siostry. Nie będę zachwalać pysznej kawy czy tart, babeczek albo ciast wegańskich. Po prostu, musicie tu przyjść i się przekonać! 🙂

Jestem ciekawa Jak Wam podoba się wnętrze „3 Sióstr” ? 🙂 A może w swoich miastach macie ulubione miejsca, gdzie można wypić dobrą kawę i zjeść coś pysznego? Z wielką przyjemnością odwiedzimy te miejsca, nawet na drugim końcu Polski 🙂

 

Coś dobrego i sycącego, czyli kolorowa sałatka z kurczakiem.

Ten, kto pracuje na etacie zrozumie  mój ból. A ból związany jest z jedzeniem. Ból jest jeszcze większy, jeśli lubimy jeść, a ja lubię bardzo. Niestety. 

Do pracy zawsze zabieram coś do jedzenia. Jeśli wstanę zbyt późno to wrzucam do torebki tylko kanapki i owoc. Czasem zabieram obiad, który zrobiłam dzień wcześniej albo smażę na patelki placek owsiany, który polewam jogurtem naturalnym. I wszystko byłoby ok, gdyby nie łatwa możliwość zamówienia jedzenia do biura bądź food truck’i, które tłumnie podjeżdżają pod biurowiec.

Współpracownicy przekrzykują się w zamówieniach, a ja wyciągam te moje kanapki… A prawda jest taka, że nie zawsze je wyciągam, tylko opróżniam swój portfel w pośpiechu, aby domówić jeszcze jednego bajgla z kurczakiem.

Postanowiłam z tym walczyć i zadbać o syty posiłek w porze obiadowej, który smakuje pysznie, ładnie wygląda i mogę wygodnie go spakować do plastikowego pojemnika. Dobre jest też to, że składniki typu kurczak mogę przygotować dzień wcześniej, a rano tylko wymieszać całość. Jaki przepis mam dla Was? Sycąca sałatka z kurczakiem, granatem i grzankami z sosem musztardowo-miodowym.

Sycąca sałatka z kurczakiem, granatem i grzankami z sosem musztardowo miodowym

Składniki ( dwie duże porcje):
– jedna, duża pierś z kurczaka
– mix sałat ( 60 g)
– 1 pomarańcza
– 1/3 owocu granatu
– paczka mozzarelli w kulkach
– grzanki
– 50 g orzechów włoskich

Sos ( wszystkie składniki mieszamy razem):
– 2 łyżki miodu
– 2 łyżki musztardy
– 1 łyżeczka oliwy extra vergine
– 1 łyżka soku z pomarańczy
– szczypta pieprzu

Przygotowanie:

Pierś w kurczaka obtaczamy w przyprawach (np. do kurczaka), grillujemy lub przysmażamy na patelni albo pieczemy w piekarniku ( do wyboru). Następnie obieramy owoc granatu oraz pomarańczę. W międzyczasie przygotowujemy grzanki ( kroimy chleb w kosteczkę, przyprawiamy ziołami prowansalskimi i wkładamy do piekarnika na kilka minut).

Gdy pierś z kurczaka jest już gotowa-kroimy ją na mniejsze kawałki. Następnie mix sałat mieszamy z kurczakiem, serkiem mozzarella, kawałkami pomarańczy, owocem granatu, orzechami włoskimi i grzankami. Na koniec całość polewamy sosem musztardowo-miodowym.

Co sądzicie o takich propozycjach? Zabieracie ze sobą jedzenie do pracy czy może korzystacie z gotowych rozwiązań? 

Biel i pastele. Moja kuchnia

Lepiej nie widzieć, nie przeglądać, nie szukać… Nie wiem czy też tak macie, ale ja każdego dnia ćwiczę silną wolę i opieram się pokusie. A ona czai się na każdym kroku. Spójrzcie sami, rano popijając kawę przeglądam od niechcenia ulubione konta na Instagramie i nagle dostrzegam albo piękny dzbanek, albo krzesło, albo kubek. Zawsze coś wpadnie mi w oko.

Wiecie jak się kończą takie historie? Spędzam kolejne cenne godziny na przeszukiwaniu wymarzonego bibelotu w sklepach internetowych lub też w pospiechu biorę kluczyki od samochodu i wybiegam na zakupy. Bo jak już coś sobie wypatrzę, to nie ma zmiłuj…

Też tak macie? Jeśli coś sobie upatrzycie to musicie to mieć? 🙂 Jestem ciekawa jak to u Was wygląda. Przy okazji mam dla Was zdjęcia kuchni. Kilka nowości się pojawiło… 🙂 Ściskam!

LAST MONTH

Cześć Kochani! Pewnie ze zdziwieniem spoglądacie na tytuł wpisu. LAST MONTH to nowy cykl, który co miesiąc będzie pojawiać się na blogu. Będzie to zbiór momentów, inspiracji, wnętrz, które z jakiegoś powodu nie znalazły się w osobnym wpisie, a także zdjęcia, które umieszczamy w mediach społecznościowych (ale mamy świadomość, że nie każdy nas skrupulatnie śledzi…).Ma być lekko, prawdziwie oraz inspirująco! 

Zaczynamy od zdjęcia plakatu, który zakupiła niedawno Mama. Miała do wyboru kilka opcji, ale po mini naradzie padło na ten optymistyczny egzemplarz. Tylko spójrzcie na dziewczynę i od razu uśmiech wróci do Was jak bumerang!

Ha! Przyłapany! Mój Mąż w kuchni rodziców zabiera się za zjedzenie jabłek zapiekanych w kruszonce.

Na górnych zdjęciach jeszcze widać oznaki świąt i zimowych wieczorów. Zapalone lampki, gałązki choinki…A na dwóch pozostałych: wiosna w pełni! Pastele znowu zaczynają grać pierwsze skrzypce.

Książkę „O kwiatach” dostała w prezencie Mama ( oczywiście ode mnie!). Pięknie ilustrowana. Zresztą, spójrzcie tylko na okładkę. Kolejny zwiastuj wiosny, jak nic!

Czy Wasze koty również tak mają? Mój zdecydowanie chce być najbliżej, nawet jeśli mam mnóstwo pracy, a jego obecność ( aż tak bliska) nie jest zbyt pożądana. Albo leży na biurku wśród papierów albo wyleguje się przy komputerze, gdzie co jakiś czas zagląda mi zza monitora.

Nie żartowałam! Róż zadomowił się w moim salonie. Najpierw była różowa poducha singielka, a teraz przybyły kolejne sztuki. Aż strach pomyśleć co będzie dalej…

Nie mogłabym o nim zapomnieć! Krem do rąk Yves Rocher. W pracy podkradłam go troszkę koleżance, która bardzo go zachwalała. Jest idealny! Pięknie pachnie, ładnie się rozprowadza i szybko wchłania, a do tego ma poręczne opakowanie 🙂 Dzięki Asiu za polecenie 🙂

Gdy coś jest betonowe albo miedziane to najczęściej ląduje ze mną przy kasie. Nie mogłam zrobić inaczej, jeśli trafiła mi się rzecz 2w1. Betonowe doniczki z miedzianym paskiem kupiłam w PEPCO. No powiedzcie sami: są świetne, prawda?

Na „Mamę ginekolog” wpadłam przypadkiem na instagramie. Lubiłam jej spontaniczne, przepełnione szczerością wpisy. Jak tylko dowiedziałam się, że napisała książkę-wrzuciłam do internetowego koszyka i niecierpliwie czekałam na dostawę. Umówmy się- nie jest to literatura wysokich lotów, ale jeśli szukacie czegoś lekkiego, przyjemnego, do poduszki-polecam! U mnie romans z książką trwał kilka godzin. Mąż spoglądał jak na szaloną, bo obracałam strony z prędkością światła i co chwilę śmiałam się pod nosem. A, i nie martwcie się, ta akcja książki to nie sala porodowa 🙂

Dałam plamę w tym roku. Na wyprzedażach udało mi się kupić zaledwie kilka rzeczy. W tym kubek i dozownik do łazienki w Home&You. Przypominają przemalowane słoiki. Wpadły mi w oko od razu.
No dobra, dałam plamę w kwestii rzeczy do domu. Ciuszków to nakupowałam całe mnóstwo. Temat butów to w ogóle powinnam przemilczeć….Jak u Was? Kupiliście więcej rzeczy do domu czy może „na siebie” ?

I na koniec lakiery do paznokci. Przez kilka(naście) miesięcy robiłam hybrydy, a w zasadzie mi robiono 🙂 Aktualnie moja kosmetyczka jest na urlopie macierzyńskim ( buziaki Aga!), więc radzić muszę sobie sama. A sprawa prosta nie jest, bo malować paznokci nie lubię. Jednak ten kto mnie widuje na codzień, ten wie, że z domu bez pomalowanych nie wyjdę. To jak umycie zębów czy założenie czystych skarpetek. No dobra, nawet skarpety mogę założyć lekko przybrudzone, ale paznokcie MUSZĄ być pomalowane. Co mnie tak denerwuje w tym malowaniu? To, że na drugi dzień już widać na płytce ubytki lakieru. Więc znowu jestem zmuszona do nałożenia nowej warstwy emalii. Bezsens.Na pomoc przyszła mi Sally Hansen i jej buteleczki. Teraz spokojnie lakier utrzymuje mi się tydzień! Uf! PS. Też tak macie??

 

Pastele

Cześć Kochani 🙂 Dziś zapraszam Was na kilka kadrów z salonu. Co z tego, że śnieg z nieba sypie jak szalony… u mnie zagościła wiosna. Pastelowe dodatki wzięły górę!

Korzystając z okazji, odpiszę Wam na kilka pytań, które zadajecie pod wpisami, na instagramie albo w wiadomościach prywatnych.

  1. Sofy. Kupiłam je w IKEA 3,5 roku temu. Chociaż mamy psa (małego, ale zawsze:-)) nic się z nimi nie dzieje. Pokrycia można spokojnie prać, co jest dodatkowych atutem. Znajdziecie je tutaj KLIK. I co ważne: nie są one rozkładane. Jednak w ofercie IKEA są niemal identyczne, ale rozkładane i ze schowkiem.
  2. Kredens, który możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej również jest z IKEA. Natomiast samodzielnie dodałam materiał, który przysłania dwie boczne szyby, Myślę, że z tego powodu nie kojarzycie go z asortymentu IKEA. A znajdziecie go tutaj KLIK.
  3. Plakaty. Ostatnio faktycznie zamówiłam duży plakat, ale pokazywałam Wam go jedynie na instagramie. Te, które widzicie na zdjęciach zwykle są albo „tworzone” przez Marcelinę (umówmy się, napisanie kilku słów i wydrukowanie na papierze technicznym nie jest niczym skomplikowanym) albo drukuję obrazy, które znajdę w Internecie.
  4.  Różnorodne lampy w większości pochodzą ze znanej szwedzkiej sieciówki, o której wspominałam wcześniej. Jedynie kinkiet obok białego kredensu pochodzi ze sklepu My Zorki. Więc jeśli szukacie wyjątkowej lampy w bardziej industrialnym klimacie to już wiecie, gdzie zaglądać 🙂

To na tyle. Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania-śmiało je zadawajcie. Ściskam Was mocno!