Miesięczne archiwum: Grudzień 2018

Sypialnia : scandinavian boho style #czterykątyitaraspiąty

Nie mogłam się doczekać, aż wam pokażę sypialnię. To jedno z tych pomieszczeń, które ukończyliśmy najwcześniej, ale wciąż brakowało nam dodatków, żeby wnętrze dopełnić. Dalej jestem zdania, że jeszcze minie sporo czasu, aż sypialnia wypełni się wszelkimi detalami, ale już teraz mogę pokazać Wam efekty naszej pracy.

Po pierwsze: wygoda!

Głównym meblem jest oczywiście łóżko postawione w centralnej części pokoju. Wynajmowanie mieszkania przez kilka miesięcy utwierdziło mnie w przekonaniu, jak ma wyglądać. Przez 4 miesiące użytkowaliśmy łóżka z metalowym zagłówkiem. Koszmar. Za każdym razem, gdy chciałam poczytać książkę czy po prostu wygodnie usiąść pod kołdrą, musiałam ustawiać piramidę poduszek. Dlatego moim głównym celem było znalezienie łóżka z materiałowym, grubym zagłówkiem. 

Wybór padł na markę Comforteo. Jeśli zaglądacie do nas regularnie to pewnie kojarzycie wpis Mamy z metamorfozą mojego pokoju panieńskiego również w roli głównej z jednym z łóżek Comforteo.  Jeśli nie, to koniecznie wejdźcie tutaj KLIK i zobaczcie efekty sesji.

Dlaczego akurat to łóżko? 

Tak jak wspominałam, po pierwsze liczy się dla nas wygoda. Materiałowy zagłówek w 100% nam to gwarantuje. Oczywiście jest też kwestia materaca, ale pozwólcie, że ten rozległy temat będziemy poruszać innym razem.
Po drugie, ujęła mnie możliwość spersonalizowania łóżka totalnie pod nasze potrzeby i gust. Wybór padł na model Unity (klik) w rozmiarze 160cm x 200cm ze srebrnymi nóżkami. Po przejrzeniu kilku próbek materiału, ostatecznie zdecydowaliśmy się na Bergamo 91. Na zdjęciach poniżej możecie zobaczyć dokładnie jaki splot oraz odcień ma tkanina. Nam zależało, aby był to beż z lekką domieszką szarości.


Po trzecie, ogromny pojemnik na pościel. Wyobraźcie sobie, że na ten moment w mieszkaniu mamy tylko jedną szafę,a dzięki temu rozwiązaniu nie mamy problemu z przechowywaniem. Skrzynia jest podzielona na dwie części, dzięki temu np. w jednej możemy przechowywać tekstylia a w drugiej (tylnej) ubrania i akcesoria przeznaczone na inną porę roku.
Nie bez znaczenia jest także wygląd mebla. Bałam się, że spory zagłówek, materiałowe obicie, rozmiar łóżka, to wszystko sprawi, że na środku pokoju stanie nieproporcjonalny kolos. Całe szczęście były to tylko bezpodstawne obawy panikary. Łóżko wpasowało się idealnie, a my jesteśmy zachwyceni naszym wyborem.
I po piąte, składanie łóżka może być naprawdę błyskawiczne. Bartek złożył je samodzielnie w niespełna 1,5 h! Nie wiem, ile razy wycierał sobie pot z czoła i z jaką prędkością obracał się wokół własnej osi…Ale, gdy otrzymałam zdjęcia gotowego łóżka, myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit. Z jednej strony uderzyła mnie szybkość Bartka, a z drugiej widok łóżka, które było dokładnie takie, jakie sobie wyśniłam (i zamówiłam). Człowiek żyje na tym świecie prawie 30 lat, ale dalej nie dowierza, że wystarczy kilka kliknięć i do domu dociera idealny mebel. Wow!

Aby przybliżyć wam samą bryłę łóżka, zobaczcie jak ono wyglada w wersji bardziej saute. Łóżko nie jest„ciężkie”, idealnie wpasowuje się do wnętrza sypialni. No i tkanina- ładnie koresponduje z podłogą. O takim efekcie marzyłam!

Co zrobić ze starą szafą?

Projektując sypialnię mieliśmy na uwadze, że na jednej ze ścian stanie duża szafa, praktycznie pod sam sufit (a sufity mamy wysokie tj. 270 cm!), dlatego powstała tam wnęka, aby w miarę możliwości schować w niej mebel. Do dyspozycji mieliśmy starą szafę, pojemną, w kolorze naturalnego drewna, ale z koszmarnymi frontami w kolorze wenge. Początkowo nie chciałam jej widzieć w ogóle w naszym nowym M, następnie chodziła mi po głowie wymiana drzwi…aż wreszcie uznałam, że przemaluję fronty na biało. Chociaż sporo godzin spędziłam z farbą i wałkiem w ręce, to było warto. Wymieniłam jeszcze uchwyty na skórzane, aby nawiązywały do komody. A jak wam się podoba efekt końcowy?

Dodatki

Na pierwszy plan wchodzi oświetlenie. Lubię tworzyć nastrój, szczególnie w sypialni. Wiele razy opowiadałam wam, jak ważne są dla mnie lampy (nawet w logo Sisters About mamy lampę!), więc byłam bardzo podekscytowana ich wyborem. Na lampę sufitową wybrałam czarną lampę Eclat (pieszczotliwie nazywaną przeze mnie pająkiem) z dużymi żarówkami, które dają ciepłe światło. Zadbałam jeszcze o mniejsze punkty świetlne i sznur żarówek, który zawiesiłam na drewnianym wieszaku.

Aby było skandynawsko, ale też trochę boho zrobiłam makramowe piórka, a także upolowałam większą makramę, którą zawiesiłam na ścianie.

Co więcej? Poduszki, pledy – to wszystko tworzy klimat w naszej sypialni.

Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. To jest sypialnia, o której marzyłam. Neutralne barwy, drewno, makramy, a na środku najwygodniejsze łóżko świata. Czujemy się tu świetnie!
Dajcie znać jak wyglądają Wasze sypialnie. Wolicie stonowane kolory czy może odważnie decydujecie się na czerwień, granat czy fiolet w swoich wnętrzach? Jestem również ciekawa waszego zdania na temat naszej sypialni. HOT or NOT?

Podróżowanie w ciąży

Na pewno znacie powiedzenie „ciąża to nie choroba”. Wiele w tym prawdy, jeśli nasza ciążą faktycznie przebiega bezproblemowo i zdrowo. Jednak nie zgodzę się z opinią, że w ciąży można robić wszystko to, co do tej pory. Zawsze z tyłu głowy powinna nam przyświecać myśl, że pod sercem nosimy małą istotę, kompletnie zależną od nas. Sporo emocji wywołuje u przyszłych mam podróżowanie. No właśnie, jak to jest? 

Czy można latać samolotem w ciąży?

Zacznijmy od najcięższego kalibru, czyli latania samolotem. Nie jestem wielkim podróżnikiem, ale kilka razy do roku zdarza mi się wsiąść na pokład. Uwielbiam latać, bardzo podoba mi się atmosfera na lotnisku oraz ten dreszczyk emocji, który chowa się za każdą podróżą.

Będąc na początku drugiego trymestru, postanowiliśmy polecieć na kilka dni do Aten. Gdy w Polsce rozpoczynała się jesień na całego, nam zamarzyło się słońce. Moja ciąża przebiegała prawidłowo, więc wiedziałam, że teoretycznie nie powinno być żadnych problemów. Umówmy się też, że jestem przyzwyczajona do 2-4 godzinnych lotów, ale z pewnością nie zdecydowałabym się na dłuższy lot, np. do Stanów. Nie wiem jak „normalnie” zniosłabym taki długi lot, a tu dochodzi jeszcze kwestia ciąży.

O czym warto pamiętać przed wejściem na pokład

Dwa dni przed wylotem, udałam się do mojego lekarza, aby potwierdzić, że mogę lecieć. Ciąża to specyficzny stan i czasem wystarczy kilka godzin a sytuacja zmienia się diametralnie. Doktor dał zielone światło. Z uwagi na to, że brzuszek jeszcze nie był widoczny, nie wzięłam żadnego zaświadczenia od lekarza. Ale pamiętajcie, że warto mieć taki dokument, bo niektóre linie lotnicze go wymagają. Przed wylotem, należy także sprawdzić przewoźnika, bo każde linie lotnicze mają własne obostrzenia. Czasami latanie samolotem jest możliwe wyłącznie do 32 tygodnia, nawet jeśli mamy ważne zaświadczenie od doktora.

Chociaż nasza podróż przebiegła gładko, warto pamiętać o ubezpieczeniu. Niedawno przytrafiła mi się przykra sytuacja (całe szczęście byłam na miejscu, a nie w podróży) i trafiłam na kilka dni do szpitala. W takich przypadkach sprawdza się też posiadanie numeru telefonu bezpośrednio do naszego lekarza prowadzącego. Szybka konsultacja telefoniczna nie tylko może nam pomóc w kryzysowych momentach, ale także podnieść na duchu, bo w końcu kontaktujemy się z osobą, której powierzamy ciąże.

W ciąży nie wolno dźwigać ciężkich rzeczy, a walizka bezapelacyjnie się do nich zalicza. Przyznam się, że mi było trudno, bo podróżowałam z małą walizeczką (bagaż podręczny), ale i tak Bartek pilnował mnie, abym nic nie podnosiła. Gdy podróżujecie w pojedynkę, nie krępujcie się i proście o pomoc napotkanych ludzi.

Ciążowe przywileje

Podejrzewam, że łatwiej jest, gdy brzuszek jest już ładnie zarysowany, ale nawet jeśli nie widać, że jesteście w ciąży-nie bójcie się o tym informować. Podczas stania w kolejce do odprawy, podchodziłam do obsługi i powiadamiałam o swoim stanie. Zawsze pytano mnie, który to tydzień, a następnie przepuszczano bez kolejki.

Sprawdza się to też na miejscu. Stojąc w ogromnej kolejce, aby zwiedzić Akropol podeszłam do okienka grzecznie prosząc Pana, który właśnie miał kupić bilety, czy mogę wejść przed nim z uwagi na mój stan. Nigdy nie usłyszałam słowa sprzeciwu, a umówmy się, że czasami kilkunastominutowe stanie w słońcu potrafi być męczące, nie tylko na finiszu ciąży.

Podróżowanie na co dzień

Nie trzeba wybierać dalekich destynacji, aby mówić o podróżowaniu. Wybranie się na wycieczkę w góry albo do rodziny też warto zaplanować. Przede wszystkim, musimy pamiętać o wygodzie. Jestem wielką zwolenniczką obcasów, ale wiem, że jeśli w planie mam długą jazdę samochodem bądź spacer to stawiam na wygodne buty. Również pamiętajmy o stroju. Począwszy od wygodnej bielizny (nie wiem dlaczego, ale w ciąży wszystko bardziej uwiera…) a na kurtce kończąc. Zważając na zimno, które jest za oknem, staram się ubierać na cebulkę. Obowiązkowo zarzucam także szal, który w podróży może posłużyć też jako poduszka pod plecy. I torebka, najlepiej na długim pasku, abym mogła ją przerzucić przez ramię, co dostarcza dodatkowego komfortu.

Detale

Jeśli czeka mnie dłuższe wyjście z domu, staram się zadbać o siebie szczególnie. Wiadomo, kobiety w ciąży są bardziej wrażliwe, więc aby uniknąć krokodylich łez zerkając przypadkiem w swoje odbicie w witrynie sklepowej, mam swoje patenty. Po pierwsze, nie zakładam „byle czego” tylko chcę czuć się dobrze w ciuchach, które mam na sobie. Po drugie, makijaż. Mówcie co chcecie, ale róż czy rozświetlacz potrafi zdziałać cuda. Dlatego nie zapominam o tych kosmetykach również w wersji „na wynos” do torebki. Po trzecie, pielęgnacja. Dobry krem do rąk czy balsam do ust też zawsze mam przy sobie.  I ostatnie: przekąska i coś do picia. Gdy jadę autem, najczęściej jest to kubek termiczny z gorącą herbatą, który dodatkowo rozgrzewa, gdy za oknem robi się coraz chłodniej.

Jakie są wasze doświadczenia w ciąży? Aktywnie podróżujecie czy wolicie zostawać w domu? Może macie jakieś sprawdzone triki na przyjemniejszą podróż? 

Wymarzona łazienka w stylu skandynawskim #czterykątyitaraspiąty

Mogę spokojnie przyznać, że najbardziej wyczekiwanym przez was pomieszczeniem w projekcie MISJA:Cztery kąty i taras piąty jest łazienka. Wciąż zadawaliście pytania, jak idą prace, jak wygląda nasza łazienka i czy w ogóle mam zamiar ją pokazać. Wiem, że musieliście długo czekać, ale uwierzcie, że wykończenie i przeprowadzka nieco się wydłużyły, a to bezpośrednio rzutuje na publikację wpisu. Teraz nadeszła pora odkryć karty!

Od początku trzymałam się założenia, że pomieszczenie to ma być utrzymane w klimacie skandynawskim . Jednak, zależało mi na tym, aby łazienka była ocieplona dodatkami. „Zimne”, zabudowane pokoje kąpielowe podobają mi się na zdjęciach, ale nasza łazienka miała też spełniać inne zadania.

Cechy idealnej łazienki

Rozmiar ma znaczenie

Oprócz tego, że miała być po prostu ładna i cieszyć oko, zależało nam, aby była względnie duża. Co to dla nas oznacza? Ma się zmieścić wanna oraz pralka. Musi się  też znaleźć miejsce do przechowywania łazienkowych przydasiów. Dużym ułatwieniem był dla nas fakt, że mogliśmy zaprojektować swoje cztery kąty od podstaw. My decydowaliśmy jaki metraż będzie miała łazienka, gdzie znajdą się wszelakie podłączenia etc. Zrealizowaliśmy nasz plan w 100%. Mamy wannę, którą możemy wypełnić ciepłą wodą z mnóstwem piany. Na środku stoi sporych rozmiarów szafka (80 cm) z dwiema szufladami. Obok pralka oraz kosz na brudną bieliznę.

Oaza relaksu

Łazienka to dla nas oaza relaksu, dlatego zadbałam o dodatki. Przede wszystkim bambusowy blat, który ociepla wnętrze. W niedalekiej przyszłości, również pralka zostanie obudowana bambusem, żeby zachować harmonię. Z tego samego tworzywa udało się nam dobrać regał, który nie tylko ładnie wygląda, ale również jest miejscem do przechowywania dodatkowych ręczników, papieru toaletowego czy kosmetyków. Jeśli mówimy o relaksie to nie możemy zapomnieć o świecach. Po dwóch stronach wanny mamy murki, na których stawiamy nie tylko płyn do kąpieli, ale także świeczki. Zadbałam także o przyjemny zapach, który wydziela się z dyfuzora postawionego na regale.

Łazienkowe zachcianki

Idealna łazienka to też spełnienie swoich prywatnych zachcianek. I tu szczególnie należy wyróżnić trzy: marokańską podłogę, nablatową umywalkę oraz okrągłe lustro. Zachwycam się wszelkimi mozaikami i uważam, że jeśli wybierzemy właściwą kolorystykę oraz wzór to nie ma szans, aby taka podłoga nam się szybko znudziła. Ja postawiłam na zachowawczy miks kolorów: biel, czerń i szarość. Uważam, że dzięki temu łazienka zyskała niebanalny charakter, a ja totalnie przepadłam i zakochałam się w niej po uszy.
Na umywalkę nablatową zdecydowaliśmy się bardzo szybko. Miała być okrągła, średniej wielkości, tak aby po bokach zostało miejsce na mydelniczkę czy szczoteczki do zębów. Efekt dopełniło lustro Cerchio Z od mcjdesign z funkcją podświetlania. To taki skandynawski must have, którego nie mogło zabraknąć w naszej łazience.

Biżuteria łazienkowa

Przy projektowaniu łazienki zwróciliśmy uwagę na detale. Spore oczekiwania mieliśmy wobec biżuterii łazienkowej. Jak może pamiętacie, wybór padł na markę Deante i serię Hiacynt (więcej pisałam o tym tutaj KLIK). Klasyczna forma wymieszana z nowoczesnością spodobała nam się od razu, a jak baterie sprawdzają się w praktyce? Przede wszystkim są po prostu wygodne w użytkowaniu. Dodatkowo,  wielkim plusem jest system eco-click, dzięki któremu zmniejsza się zużycie wody nawet do 30%. Wystarczy podnieść uchwyt do momentu lekkiego oporu, który informuje użytkownika, że przepływ wody osiągnął 50% maksymalnego wypływu. Podniesienie uchwytu wyżej (usłyszymy kliknięcie) sprawi, że woda popłynie maksymalnym strumieniem. Na komentarz zasługuje również (na pierwszy rzut oka niepozorna) słuchawka natryskowa. Drobnych rozmiarów, prostokątna. Bałam się, że przez jej lekkość będzie skutkować brakiem stabilności,a tu niespodzianka. Idealnie trzyma się uchwytu, nie wypada i jest bardzo poręczna, lekka.

A dlaczego nie…?

Nie zdecydowaliśmy się na dwie umywalki? Mieszkając z rodzicami, w jednej z łazienek były dwie umywalki. I wiecie, że nie przypominam sobie ani jednej sytuacji, gdzie obie były używane jednocześnie? Dlatego nie widziałam sensu, aby na siłę upychać dwie miski. W sytuacji kryzysowej możemy spokojnie umyć zęby w jednej umywalce 🙂

Nie mamy suszarki? Początkowo chciałam dwa sprzęty: pralkę oraz suszarkę, ale musiałyby stać w jednej kolumnie, a ten układ nie bardzo mi odpowiadał. Natomiast do opcji 2w1 byłam nieprzekonana. Wiele osób odradzało ten rodzaj sprzętu argumentując, że ubrania nie są dobrze wysuszone albo po prostu się niszczą. Być może w przyszłości zdecydujemy się na pralko-suszarkę, bo sterta mokrych, dziecięcych ubranek nas przerośnie, ale na ten moment musimy sobie poradzić z samą pralką.

Nie mamy uchwytu na papier? Daleka jestem od wiercenia w kaflach, bo często powstałe dziury są „na zawsze”. A po drugie, u nas kilka rolek papieru znalazło miejsce na murku, nad geberitem, a reszta zapasów schowała się w koszu, w regale.

Jestem ciekawa, co sądzicie o naszej łazience. Może nurtują was jakieś pytania z serii „A dlaczego nie…?, o których zapomniałam wspomnieć? Na koniec, kilka informacji : co i gdzie można kupić 🙂 

lustro: mcjdesign ( model: Cerchio Z)
baterie: dealte (seria: hiacynt)
szafka pod umywalkę: Ikea (model Godmorgon)
regał: Ikea (model Ragrung)
wanna: Riho (model Julia)
umywalka: Ikea (model Tornviken)
zapach z dyfuzorem: Homla
płytki podłogowe: Codicer 95 Jaan 25×25 cm
organizer na płatki kosmetyczne: Jysk
kosz na brudną bieliznę: Jysk