Podróż do Izraela, czyli jak zdążyliśmy uciec przed koronawirusem.

Gdy jeszcze miesiąc temu był spokój

Miesiąc temu wróciliśmy z Izraela. Gdy pomyślę, jak wyglądało nasze życie cztery tygodnie temu, nie mogą uwierzyć w to, co widzę teraz. Czekając na wylot do Tel Awiwu, docierały do nas pojedyncze informacje o zagrożeniu, które niesie koronawirus. Od samego początku brałam „na poważnie” newsy, które przedzierały się wśród wielu artykułów w Internecie. Obserwując też to, co się działo np. we Włoszech, zaopatrzyłam się wcześniej w rękawiczki oraz maseczki, tak na wszelki wypadek. Okazało się, ze to był doskonały ruch, bo po 3 tygodniach ta sama maseczka, którą kupiłam za niespełna 20 pln, kosztowała od 150 pln wzwyż!

Czy było widać panikę w Izraelu?

Paniki nie było. Na lotnisku w Tel Awiwie mijaliśmy kilka osób, które miały maseczki (my również je założyliśmy). Podczas odprawy pytano nas np. czy ostatnio byliśmy w Chinach. Natomiast nie było w tym nic nadzwyczajnego. W czasie, gdy my byliśmy w Izraelu odnotowano tam jedynie kilka pierwszych przypadków zarażenia koronawirusem. Jednak mieliśmy sporo szczęścia, bo po tygodniu od naszego powrotu do kraju, zamknięte zostały miejsca odwiedzane przez turystów, a w kolejnym tygodniu każdy, kto przylatywał do Izraela musiał odbyć dwutygodniową kwarantannę. Dość słaby pomysł na rozpoczęcie urlopu, prawda?

Jechać czy nie jechać…

My nie mieliśmy takich dylematów. Monitorowaliśmy sytuację, jednak było na tyle wcześnie, że nie planowaliśmy odwołania wyjazdu. Poza tym, lecieliśmy bez Klary, tylko z przyjaciółmi. Lot z małym dzieckiem byłby sporym obciążeniem (np. w kwestii utrudnionego powrotu do domu, koczowania na lotnisku etc). Izrael marzył nam się od dawna i cieszę się, że dosłownie w ostatnim momencie mogliśmy zwiedzić Tel Awiw oraz Jerozolimę, zanim cały świat się zatrzymał.

Jeszcze kiedyś będziemy podróżować

Pewnie teraz wielu z was zastanawia się, co będzie dalej z podróżowaniem. Granice zamknięte, samoloty nie latają, hotele, restauracje pogrążają się w wielkim kryzysie. Wierzę, że jest to etap przejściowy i za kilka miesięcy sytuacja wróci do normy. A wtedy polecam wam z całego serca odwiedzenie Izraela…

Na co warto się przygotować?

Jest drogo. Cholernie drogo. O ile za dużą pizzę na 4 osoby jeszcze można przełknąć 140 pln, to kupiony kebab za prawie 75 pln w przydrożnej knajpce (bardzo niskich lotów) przyprawia o niemałe palpitacje serca. Jeżeli nie mamy gotówki to pamiętajcie, żeby mieć fizyczną kartę bankomatową. Dlaczego? Nie ma płatności telefonem! U nas powszechne jest, że zbliżamy telefon do terminala i raz-dwa płacimy. Tutaj ta opcja odpada. Jak już jesteśmy w temacie gotówki i telefonu…Internet w Izraelu to zło. Za samo podłączenie się do sieci nalicza nam się pokaźny rachunek. I chociaż korzystaliśmy tylko w wi-fi, to wystarczyło kilka minut po wylądowaniu w Izraelu, żeby nabić nam niezły rachunek telefoniczny.

Wypożyczyliśmy samochód…

Będąc jeszcze w Polsce, zabukowaliśmy samochód, którym przemieszczaliśmy się w Izraelu. Wynajem samochodu opłacał nam się bardziej niż taksówki czy transport publiczny. Przede wszystkim potrzebowaliśmy auta na trasę lotnisko-hotel i hotel -lotnisko, ale też zaplanowaliśmy podróż do Jerozolimy. Miało być całkiem tanio…gdyby nie dwie sytuacje, które nas spotkały. Po pierwsze: mandat. Zaparkowaliśmy w niewłaściwym miejscu, co wcale nie było trudne. Ogólnie parkowanie to ciężki temat. Jak już znajdziemy odpowiednie miejsce, to trzeba za parkowanie zapłacić w aplikacji, co jest trudne, gdy nie mamy dostępu do internetu…Po drugie, benzyna. W umowie mieliśmy zapisane, że nie musimy zatankować samochodu oddając go do wypożyczalni. Mieli nam doliczyć różnicę w baku do rachunku. I tak też zrobili…tyle, ze my zużyliśmy 1/4 baku, a nam policzyli za zatankowanie całego zbiornika 🙂

Izrael to architektoniczna sprzeczność

Stare, popisane budynki usadowione nieopodal świetnie zaprojektowanych, nowoczesnych domów. To standard, jeśli przemierzamy ulice Tel Awiwu. Niska zabudowa żyje tu w sprzeczności z wielkimi biurowcami, a wszystko to dopełnione zostało szeroko rozumianym street art’em. Izrael zadziwia na każdym kroku. Mnie niewątpliwie ujęła publiczna toaleta z piękną mozaiką na podłodze 🙂

A czy wam udało się gdzieś pojechać na początku roku? Co z waszymi wakacyjnymi planami? Sytuacja na świecie jest bardzo skomplikowana i trudno określić, kiedy nastąpi otwarcie granic i swobodny przepływ osób. My prócz Izraela planów nie mieliśmy. Zwykle spontanicznie podchodzimy do wyjazdów i bukujemy loty miesiąc wcześniej. Teraz jednak nawet ciężko zaplanować coś „w głowie”, bo nie wiemy, kiedy wszystko wróci na stare tory…

 

 

 

 

Jedna myśl nt. „Podróż do Izraela, czyli jak zdążyliśmy uciec przed koronawirusem.

  1. Aleksandra K.

    Muszę przyznać, że mieliście naprawdę wiele szczęścia. Nikt by nie przewidział takiej pandemii, ale dobrze, że jesteście bezpieczni. Ja niestety nie pojechałam w tym roku na wakacje przez wirusa ; (

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.