Jak stworzyć prawdziwą pizzerię w domowym zaciszu?

 

Od zawsze w naszym domu była pizza

Uwielbiamy włoskie jedzenie. Pamiętam, jak na pierwszą randkę Bartek zaprosił mnie właśnie do włoskiej restauracji. Myślę, że ta miłość do Italii była jednym z tych czynników, który nas zbliżył. Temperament, kuchnia, muzyka. Dwa lata temu, w prezencie urodzinowym dałam Bartkowi  domowy piec do pizzy (Optima Electra Pizza Express Napoli). Może niektórzy z was go pamiętają, bo ukazał się wpis na blogu, gdzie opisywałam właśnie ten piec. Dla przypomnienia: post znajdziecie pod tym linkiem. Jego poręczna forma pozwalała również na zabieranie go do domku na wsi czy znajomych. Jednak od pewnego czasu chcieliśmy czegoś więcej…

Zrobiliśmy to!

Po zeszłorocznej wizycie w Neapolu doskonale wiedzieliśmy jak ma wyglądać i smakować pizza neapolitańska. Stołowaliśmy się w najlepszych pizzeriach (Gino Sorbillo oraz L’Antica Pizzeria da Michele), co dało nam wizję tego, co chcemy zobaczyć na talerzu po powrocie do Polski.  Bartek od razu zaczął mówić o nowym piecu, a ja? A ja byłam trochę oporna…Jeden piec już stał, na drugi w zasadzie nie mamy miejsca. No bo kto to widział, żeby mieć wielki piec do wypieku profesjonalnej pizzy w mieszkaniu na Śląsku?

Dałam się przekonać

Bartek z taką pasją wizualizował mi pyszne wypieki rodem z Neapolu, że się ugięłam. W końcu ludzie kupują sterty ubrań, wędki, konsole do gier, setki torebek i znajdują na to miejsce. Więc i my znaleźliśmy miejsce dla naszego nowego pieca. Jest to wersja limitowana pieca EffeUno, którego temperatura pracy sięga 500 stopni. Dzięki tak wysokiej temperaturze pizza wypieka się w około minutę, a na jej brzegach pojawia się charakterystyczny „gepard”. Spód i brzegi są świetnie wypieczone, ranty puszyste jak w Neapolu – o takiej pizzy marzyliśmy.

Miłość w czasie zarazy

Funkcjonowanie w czasie całkowitej izolacji od rodziny i przyjaciół nie należy do łatwych. Nawet, jeśli czas umila nam nowy piec i pyszne pizze, to i tak czegoś nam brakowało. Dlatego postanowiliśmy upiec pizze i zamienić się na jeden dzień w dostawców, żeby uszczęśliwić naszych bliskich i przyjaciół. Zadanie nie należało do prostych, biorąc pod uwagę, że nigdy nie wypiekaliśmy takiej ilości placków (ponad 20 sztuk!!!), a do tego pod nogami wałęsała się nam roczna Klara.

Przystosowanie kuchni na domową pizzerię

Nasza kuchnia nie jest ogromna, ale doskonale się sprawdza w codziennym użytkowaniu. Inaczej jest, gdy w planach mamy pieczenie ponad 20 pizz. Wobec tego, musieliśmy nieco przearanżować nasze kulinarne królestwo. Najpierw postawiliśmy piec na blacie, w takim miejscu, aby swobodnie wkładać i wyciągać z niego pizzę, a także, żeby było łatwe podpięcie do gniazdka. Następnie, nasz stół jadalniany przysunęliśmy do blatu kuchennego i poustawialiśmy na nim wszystkie potrzebne rzeczy tj. akcesoria do wypieku pizzy, składniki. Nie mogliśmy zapomnieć też o kartonowych pudełkach na pizzę i opisaniu ich, aby bez pomyłki trafiły do właściwych osób. Dzień wcześniej Bartek przygotował ciasto na pizzę z dobrych kilku kilogramów włoskiej mąki 00.

Pizzaiolo i jego pomocnik

Ściemniać nie będę…Główną postacią całej akcji jest Bartek, który pełnił funkcję pizzaiolo. On wyrabiał ciasto, obracał nim tak, żeby powstały fenomenalne placki na pizzę. Następnie nakładał składniki i wrzucał pizzę do pieca. Ja imałam się różnych ról. Przede wszystkim byłam odpowiedzialna za aranżację i utrzymanie porządku w naszej kuchni, składałam także pudełka na pizzę i je opisywałam. Do tego relacjonowałam całą akcję w mediach społecznościowych, abyście na bieżąco mogli zaglądać do nas i podpatrywać jak to wygląda. 

Do startu… gotowi… START!

Rozgrzaliśmy piec, zrobiliśmy sos z włoskich pomidorów pelati  i rozpoczęliśmy pieczenie. Na szczęście poszło sprawniej niż myśleliśmy – pieczenie pizzy w zaledwie 60 sekund zwiększa wydajność i w 30 minut upiekliśmy około 12 sztuk. Gdy pizze były już upieczone przyszła pora na dowóz. W pierwszym rzucie brałam udział ja i dowoziłam pizzę do Bytomia, Tarnowskich Gór i Piekar Śląskich. W tym czasie Bartek zajmował się Klarą i przygotowywał ostatnie placki, które miały wjechać do pieca. W drugiej rundzie, to Bartek wsiadł do samochodu i odwiedził Mikołów, Katowice i okolice. Emocje, które towarzyszy nam tego dnia są nie do opisania. Cieszymy się, że chociaż na chwilę mogliśmy zobaczyć się z bliskimi, pomachać im przez okno i zostawić pizzę na wycieraczce. Wieczorem, zmęczeni, ale szczęśliwi usiedliśmy przy stole zjeść ostatnie dwie gorące pizze przy lampce wina. To był dobry dzień!

UWAGA!!!

Na instagramie ukazała się ankieta, w której tłumnie wzięliście udział. Na pytanie, czy chcielibyście poznać przepis na naszą pizzę, aż 99% odpowiedziało: TAAAK! Dlatego pizzaiolo Bartolini z przyjemnością przygotuje dla was nie tylko sam przepis, ale również instrukcje krok po kroku (np. jak wyrabiać ciasto). Bądźcie czujni! 🙂

 

3 myśli nt. „Jak stworzyć prawdziwą pizzerię w domowym zaciszu?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.