Wszystkie wpisy kategorii: MISJA:Cztery kąty i taras piąty

Totalna metamorfoza przedpokoju (before&after)

Pora zakasać rękawy!

Było nijako. Denerwowałam się tym bardziej, że od razu po wejściu do domu wpadałam do tego bardzo nijakiego pomieszczenia. Mało kto wie, że nasz przedpokój wciąż czekał na wykończenie. Przez ponad rok pokazywałam wam nasze mieszkanie, ale zawsze to pomieszczenie omijałam szerokim łukiem. Fakt faktem, że sporo czasu zajęło, aż doczekaliśmy się  np. wymiany drzwi wejściowych na docelowe przez dewelopera. Uznałam, że bez sensu jest inwestować czas i pieniądze, skoro podczas wymiany drzwi i tak będzie trzeba jeszcze raz przemalować ścianę. W nowym roku postanowiłam, że nie ma wymówek. Drzwi są, więc możemy działać!

Jak było, a w zasadzie czego nie było

Nasz przedpokój był pusty. Biel na ścianie, grafitowe drzwi i ciągnąca się po suficie rura, którą na samym początku również przemalowałam na biało. Jedynym wow była ławeczka, którą kupiłam grubo przed wprowadzeniem się. Nie miałam dla niej konkretnego przeznaczenia, ale tak mi się spodobała, że wiedziałam, że znajdę dla niej miejsce. Co jeszcze można było znaleźć w naszym przedpokoju? Oprócz odkurzacza w kącie, na niechlubną uwagę zasługuje rozdzielnia, która fakt faktem została zabudowana białymi drzwiczkami, ale nadal nie wyglądała dobrze.

Metamorfoza totalna

Lubię tapety i często umieszczam je w projektach. W swoich czterech ścianach jestem jednak bardziej zachowawcza i jedynie w pokoju dziecięcym pokusiłam się o wytapetowanie jednej ze ścian. Nie byłabym jednak sobą, gdybym z ciekawości nie przeglądała wzorów tapet… I jak tylko zobaczyłam motyw małpy, wiedziałam, że nic mnie nie zatrzyma. Kolorystyka, wzór, motyw – wszystko to pasowało do mojej wizji. Wyhaczyłam ją w sklepie tapetuj.pl. Znajdziecie ją pod nazwą: Superfresco Easy (dawniej Graham&Brown).

Co jeszcze?

Oprócz tapety, postanowiłam nadać charakteru wnętrzu poprzez przemalowanie rurki na czarno. Kierując się zasadą, że jeśli czegoś nie możemy ukryć, to warto to wyeksponować, sięgnęłam za pędzel i raz-dwa zmieniłam wygląd rury. Dobrałam też nowe wieszaki. Od zawsze marzyły mi się drewniane koła, chaotycznie rozmieszczone na ścianie. Niestety, jestem bardzo zawiedziona sposobem montażu – jego wynikiem jest niestabilne przymocowanie do ściany szczególnie największego wieszaka… Kosztowały niemało, wykonane są dobrze, ale sposób montażu jest fatalny. Strzałem w dziesiątkę okazało się zakrycie rozdzielni. Wykorzystałam do tego plakat autorstwa Magdaleny Pankiewicz „Lato”, który oprawiłam w ogromną ramę (70 cm x 100 cm). Idealnie wpasował się kolorystycznie do naszego małpiego gaju na ścianie obok i co najważniejsze – zakrył to, co miał zakryć 🙂

To jeszcze nie koniec!

Różnicę pomiędzy tym, jak było i jak jest, widać gołym okiem. Najbardziej rzuca się w oczy tapeta, która nadała charakter i wyróżnia to wnętrze spośród innych. Podoba mi się też to, że genialnie nawiązuje do łazienki. A to ważne, bo bezpośrednio z przedpokoju trafiamy właśnie do łazienki i widzimy biało-czarną podłogę. Ale to jeszcze nie jest koniec. Póki co, nie mamy tu mebli, które pełniłyby funkcję przechowywania. Szafa na wymiar, w której znalazłyby miejsce okrycia wierzchnie, obuwie, a także np. odkurzacz. Tego bardzo nam brakuje, ale już praktycznie lada dzień się to zmieni 🙂

Dla ciekawskich, takich jak ja

Tapety wróciły do łask kilka lat temu. Zachwycają wzorami, barwami. Czasami trudno się zdecydować. Nie mam zamiaru wam tego ułatwiać, ale przybliżę wam kilka motywów, które skradły mi serce (prawie tak samo jak małpy:)). To co? Gotowi? W komentarzach dajcie znać, który wzór podoba wam się najbardziej. A może macie w głowie swoje wizje? Koniecznie się tym podzielcie! Naturalnie jestem także ciekawa, jak podoba się wam metamorfoza naszego przedpokoju.

Moje TOP 8 wzorów, które znajdziecie w sklepie tapetuj.pl:

Kolumna lewa: tapeta 1, tapeta 2, tapeta 3, tapeta 4

Kolumna prawa: tapeta 5, tapeta 6, tapeta 7, tapeta 8

Jak kolor wpływa na Twoje życie – czyli co oznacza CLASSIC BLUE i dlaczego warto postawić na niego w 2020 roku.

Zawsze mu ulegam 

Jeśli kiedykolwiek wpadniecie na mnie podczas zakupów w galerii, to oprócz szybkiego kroku, dojrzycie również znudzony grymas twarzy. Doskonale wiem, w czym czuję się dobrze i są to niezmiennie odcienie szarości, bieli, beże…oraz wszelkie odmiany niebieskiego. Kolejna bluzka w kolorze nieba doprowadza mnie do szału, ale już po chwili ściągam ją z wieszaka i zmierzam do kasy. Mój ukochany jeans również zajmuje sporą część szafy. Powiem wam więcej! Jeśli idę na ważne spotkanie, to odruchowo zakładam właśnie niebieską koszulę, a gdy mam gorszy dzień – krzątam się po domu w pasiastej, biało-niebieskiej bluzie. W tym kolorze coś jest. Przyciąga mnie do siebie i teraz wiem, że to nie tylko moje zdanie.

Dlaczego akurat Classic Blue? 

Jak wyczytałam w czeluściach internetu, kolor niebieski symbolizuje pewność siebie, spokój, pragnienie stabilizacji. To wiele wyjaśnia, dlaczego tak bardzo lubię wszelkie odcienie niebieskiego na sobie. Co więcej, nie tylko ja zwróciłam na niego uwagę. Bowiem, kolorem roku 2020 według Pantone został właśnie classic blue. Nie ma przypadków! Jestem pewna, że świat wnętrzarski (i nie tylko) zostanie zdominowany niebieskim kolorem.

Kubki (cztery wzory do wyboru) – Kolekcja Altom Design

Świeczniki czarno-złote / Komplet 3 wazonów (ze złotą wstawką) – Kolekcja Altom Design

Wprowadź niebieski do swojego domu 

Moje wnętrza są dość zachowawcze. Lubię otaczać się subtelną, jasną bazą i wprowadzać sporadycznie mocniejsze akcenty. Tym razem postawiłam na klasyczny niebieski. Nie wyobrażam sobie, żeby tego koloru zabrakło w moim wnętrzu. I chociaż na pomalowanie ściany, póki co, się nie piszę, to z przyjemnością zaopatrzyłam się w akcesoria z domieszką niebieskiego.

Poduszki (wzór 1,wzór 2, wzór 3,wzór 4, wzór 5,) – Kolekcja Altom Design

Rozpocznij dzień…spokojnie

Lubię rozpocząć dzień leniwie. Niestraszny mi dźwięk porannego budzika, jednak jestem spokojniejsza, gdy wiem, że nie muszę w biegu jeść śniadania, wylewając na siebie ciepłą kawę i zakładając pośpiesznie dwie, zupełnie różne skarpety. Zdecydowanie cenię bardziej nieśpieszne robienie kawy w luźno zawiązanym, białym szlafroku. Odpisywanie na mejle, planowanie kolejnego dnia, przerabianie zdjęć – to wszystko idzie mi zdecydowanie szybciej, gdy wokoło leżą poduszki, a ja mogę zakryć zimne stopy pościelą.

Zainspiruj się

Celebrowanie chwil, nawet tych skoncentrowanych na pracy, nie musi być miałkie. Mi pomaga wypicie ulubionego koktajlu w nowym szkle czy popijanie kawy w ładnym kubku. Dobrze, jeżeli gdzieś w tle słychać muzykę. Jeśli i was zaintrygował classic blue, to dajcie się ponieść chwili. Ten kolor działa cuda.  Nieważne czy wpleciecie go w swój świat mody czy dizajnu. Wygląda dobrze w zestawieniu z ulubioną marynarką, szpilkami, biżuterią. Odnajdzie się równie doskonale w domowych pieleszach. Zresztą, sami zobaczcie na zdjęciach, gdzie wykorzystałam produkty marki Altom Design.

Kieliszki z niebieską nóżką / Podkładka pod talerz (biała, przecierana) – Kolekcja Altom Design

Metamorfoza salonu: galeria ścienna 

Z taką żoną musisz być wciąż gotowy

Początki były trudne. Nowe mieszkanie, urządzanie własnych czterech kątów. Pogoń za fachowcami, zdobywanie wymarzonych mebli i dodatków. Życie w ciągłym biegu. Myślę, że każdy pomyślałby sobie, że to się kiedyś skończy. W końcu przecież się wprowadzimy, mieszkanie będzie w pełni umeblowane i jedyne czego można się spodziewać, to malowanie ścian za 3-4 lata.

Dom przystosowany do zmian

Nie kryłam się ze swoimi planami i otwarcie mówiłam, że lubię zmiany, metamorfozy. Nie minął rok, a ja już przytaszczyłam do domu wiadro z  nowym kolorem na ścianę w gabinecie. Wystarczyło, że mąż pojechał na weekend motocyklem, a ja szalałam z pędzlem i farbą. Powiedzmy, że taki układ można zaakceptować, bo zmiany dzieją się wtedy, gdy go nie ma i nie angażują go w żadne remontowe aktywności. Idylla nie trwała jednak długo…i zaczęłam angażować męża w moje pomysły.

Co tym razem?

Zamarzyła mi się galeria. Galeria plakatów w salonie. Wiedziałam, że aby ją stworzyć nie wystarczy jedynie wybrać obrazki i przybić ramki do ściany. Musiałam zrobić małe przemeblowanie. W pierwotnej wersji, do ściany dosunięte były wysokie regały. Nie mogłam się ich kompletnie pozbyć, bo książek mamy całe mnóstwo, a kolekcja wciąż się rozrasta. Porozmawiałam z Bartkiem, pomysł mu się od razu spodobał, więc jak tylko dostałam zielone światło, to pojechałam po nowe meble.

Szybko, szybciej

Przebierałam tak nogami, że sobotni poranek spędzaliśmy na składaniu mebli i tworzeniu galerii plakatów na ścianie (plakaty znalazłam na stronie Desenio). Efekt rewelacyjny! Wysokie regały na środku naszego openspace zabierały trochę przestrzeni, a teraz salon zyskał na lekkości. Nowa galeria z plakatami zdecydowanie rozweseliła przestrzeń. Poniżej znajdziecie całą rozpiskę plakatów wraz z podlinkowaniem. Jestem pewna, że nie tylko ja marzyłam o nowej galerii i taka ściągawka będzie dla was bardzo pomocna.

1. Eyes On You

2.The Arc de Triomphe

3. Abstract figures No2

4. Swan Chair

5. Bold Brush No2

6. Abstract Line Art NO3

7. Ciao Bella 

Mam dla was kod zniżkowy SISTERSABOUT na 25% na plakaty* w Desenio, ważny do północy 13.02. 

Zaobserwujcie @desenio po więcej plakatowych inspiracji!

*Z wyłączeniem ramek i plakatów z kategorii Handpicked/Collaborations/ Personalizowane

Post powstał we współpracy z Desenio.

Kolumny PYLON AUDIO w salonie – pierwsze wrażenie

My kobiety już tak mamy – chociaż odganiamy stereotypy, uciekamy przed społecznymi ramami, to finalnie i tak się w nich zamykamy. O czym mowa? O pieczy nad domem, rzecz jasna! My, kobiety, urządzamy wnętrza, dobieramy dodatki, skrupulatnie zastanawiamy się nad nową zastawą obiadową. A gdy przychodzi do elektroniki to wszem i wobec ogłaszamy: ma być niewidoczna albo ma jej nie być w ogóle. Telewizor traktujemy jak zło konieczne. Nie dość, że pochłania w całości uwagę naszego faceta podczas meczu, to jeszcze kiepsko prezentuje się na ścianie. Przecież ładniej wygląda powierzchnia, gdzie gwóźdź obok gwoździa podtrzymuje wielkie obrazy czy najmodniejsze grafiki. Nie wspominając o monumentalnych kolumnach i innym sprzęcie, który może zagościć w domach.

Dziewczyny! Czas na przełom!

Koniec z tym! Dobry design idzie w parze z jakością i mówię wam to z pełnym przekonaniem, bo od kilku tygodni w naszym salonie pojawił się nowy sprzęt. Białe, w matowym wykończeniu kolumny marki Pylon Audio. Jestem w nich zakochana! Wpasowały się idealnie do wnętrza naszego salonu. Nie drażnią swoją obecnością, a wręcz przeciwnie-dopełniają salon.

Nasz wybór

Wybierając dany model kolumn kierowaliśmy się wieloma aspektami – odczuciami dźwiękowymi, historią marki, jakością wykonania, recenzjami specjalistów i oczywiście wyglądem. Prawdę mówiąc to wstępna selekcja opierała się na wyglądzie – kolumny muszą harmonizować z całym wnętrzem. Z uwagi na sporą otwartą przestrzeń (ponad 40 m2) w skład której wchodzi salon, kuchnia, jadalnia oraz kącik biurowy nie mogliśmy zastosować mniejszych kolumn. Finalnie zdecydowaliśmy się na model Sapphire 31 z rodzimej firmy Pylon Audio. Do wyboru była cała gama kolorystyczna, ale my zachowawczo zdecydowaliśmy się na biały, matowy lakier. W kontraście z czarnymi głośnikami wygląda to rewelacyjnie!

O naszych wrażeniach z użytkowania i odsłuchu napiszemy w kolejnym wpisie 🙂

6 powodów, dla których wybraliśmy Pylon Audio

JAKOŚĆ

bardzo dobra jakość w stosunku do ceny (warto zauważyć, że ten zestaw cieszy się świetną opinią wśród audiofilów i jest zestawiany w porównaniach z dużo droższymi zestawami konkurencji) – wynika to z zastosowania dobrych komponentów wpływających na dźwięk i przykładania uwagi do detali.  Firma skupia się na użytkownikach ceniących wykonanie premium – i takie wykonanie otrzymaliśmy.

DOBRY DESIGN

Obecnie klient wymaga więcej. Oprócz dobrej jakości, istotne jest, aby kolumny spełniały funkcję także  „mebla”, który idealnie wpasuje się do wnętrza. Pylon Audio w swojej ofercie ma kilka zestawów, z których każdy wybierze coś odpowiedniego (i pięknego) dla siebie.

MADE IN POLAND

To dodatkowy smaczek-lubimy jak coś nie tylko jest projektowane, ale także produkowane w Polsce.

PERSONALIZACJA

Wyobraźcie sobie, że inżynierowie Pylon Audio wykonają dla was kolumny w dowolnym kolorze z palety RAL (super!)

AKCESORIA

W komplecie możecie dobrać maskownice, nóżki czy inne akcesoria pasujące do kolumn.

RENOMA PRODUKTÓW PYLON AUDIO W ŚWIECIE Hi-Fi

Dużo czasu poświęciliśmy na zapoznanie się z dostępną ofertą na rynku, i bardzo dobre recenzje specjalistów skłoniły nas do bliższego przyjrzenia się serii Sapphire – po odsłuchach w salonie audio te kolumny przekonały nas do siebie w 100%.

A jak to wygląda u Was? Jest dla Was ważny wygląd sprzętu? Może właśnie szukacie nowych kolumn? Na co zwracacie uwagę podczas zakupu? Koniecznie dajcie też znać, jak wam się podoba nasz nowy zestaw 🙂

 

Decyzyjność a urządzanie wnętrz

 

Do teraz nie mogę wyjść z podziwu jak udało nam się szybko ogarnąć i urządzić nasz nowy dom.   Pewnie kojarzycie jak nieśmiało zaczęłam Wam opowiadać o planowanym projekcie „MISJA: Cztery kąty i taras piąty”.

Prawdą jest, że decydując się na zakup mieszkania nie traciliśmy czasu na jeżdżenie po nowych inwestycjach. Jasno określiliśmy swój cel: zależało nam na mieszkaniu w stanie deweloperskim, przestrzennym, na strzeżonym osiedlu, nie w centrum miasta, ale w bliskiej odległości do centrum Katowic, aby szybko dotrzeć do pracy, kina czy ulubionego centrum handlowego. Chcieliśmy duży taras, ładny widok z okna i spokój. Zwiedziliśmy jedno osiedle, przejrzeliśmy plan inwestycji i podjęliśmy decyzję, że właśnie tutaj chcemy mieszkać. Ktoś może nam zarzucić, że zawsze można szukać dłużej i może akurat znajdziemy coś lepszego. Ale po co? Skoro już na samym początku określiliśmy swoje wymagania, a serce do TEGO miejsca zabiło od razu. Szkoda czasu na wertowanie ofert, zastanawianie się miesiącami, a nawet latami nad słusznością naszych planów. Cieszę się, że pod tym względem jesteśmy zgrani z Bartkiem w 100%. Dzięki temu łatwiej nam się żyje i możemy się cieszyć tym, co mamy.

Urządzenie wnętrza-czy warto robić to latami?

Z wyborem mieszkania było raz-dwa, ale co się działo na etapie urządzania nowego lokum? Z Bartkiem utrzymaliśmy tą samą prędkość. Wybór drzwi? Nie ma problemu. Jakie płytki do łazienki? Na drugi dzień decyzja. Podłoga? Panele wybrane zanim podpisaliśmy umowę z deweloperem. Nie mam cierpliwości, aby czekać miesiącami aż trafię na wymarzony mebel. Przypomina mi się sytuacja z wyborem sofy. Bartek chciał, aby był to narożnik, rozkładany, wygodny. Ważne, aby nie kosztował zbyt wiele, bo w naszym domu często przebywają małe dzieci oraz na stałe zameldowany jest kot. Znalazłam jeden egzemplarz, który najbardziej spełniał nasze oczekiwania. Początkowo myślałam o innym kolorze, wpadającym w szarość, a nie w beż, ale uznałam, że to nie ma większego znaczenia. Mieliśmy do wyboru – cieszyć się nowym meblem i wygodnie spędzać wolny czas, albo szukać w nieskończoność sofy idealnej. I uwaga, wiecie co się okazało po kilku miesiącach? Że to był strzał w 10! Narożnik jest mega funkcjonalny, dodatkowo ma pojemnik na pościel, a jego kolor narzucił nową wizję na projekt naszego salonu, gdzie efekt końcowy uważam, że jest bardzo dobry. Udało nam się stworzyć przytulną przestrzeń, w której uwielbiamy przebywać.

Bardzo spontanicznie podeszliśmy także do zakupu telewizora. Wybierając się na obiad, Bartek wpadł na pomysł, że wejdziemy i pooglądamy telewizory. Z wyjazdu wróciliśmy nie tylko z pełnymi brzuchami, ale także nowym TV. Wystarczyło wejść do sklepu, rozejrzeć się, zweryfikować parametry oraz kwestię wizualną, szybkie sprawdzenie ceny w innych sklepach…I uznaliśmy, że nie ma na co czekać, bo właśnie znaleźliśmy TEN telewizor.

Zwariowałabym doszczętnie, gdyby Bartek miał inne podejście do życia. Może przeciwieństwa się przyciągają, ale nas zdecydowanie bardziej scalają podobieństwa. Co nie zmienia faktu, że potrafimy wzajemnie się zaskakiwać w tej naszej „prędkości”. Nie tak dawno oznajmiłam Bartkowi, że jadę kupić meble, a dokładnie to, to i to. Więc logiczne było dla mnie, że następnego dnia wybieram się do sklepu i dokonuję zakupu ( czym Bartek był nieeeeźle zaskoczony). Ale on działa podobnie. Rozglądaliśmy się za nowym samochodem, aż pewnego dnia Bartek dzwoni i mówi: Wiesz, znalazłem TEN samochód, kupuję! Pod wieczór już podjechał nowym wozem…

Detale – jakże istotny aspekt wnętrza

Meble to jedno, ale dodatki czasem robią całą robotę. Najczęściej zamawiam rzeczy przez internet, bo nie mam ochoty spędzać wielu godzin, a tym bardziej dni czy tygodni przemierzając sklepowe alejki. Wrzucam rzeczy do koszyka, robię szybką weryfikację czego potrzebuję, a co jednak z koszyka wylatuje i proszę-zakupy gotowe. Chociaż najgorszy etap wtedy mam przed sobą. Oczekiwanie na kuriera. Nieważne, że danej rzeczy nie potrzebuję „na dziś”, ja chcę otrzymać paczkę i basta. Czy wspominałam już, że jestem TROCHĘ niecierpliwa?

Korzystając z okazji, chcę Wam pokazać pewne nowości w naszym mieszkaniu. Nie jest to wielka metamorfoza, ale właśnie te znaczące detale, które odmieniają (lub dopełniają) wnętrze. Na pierwszy rzut –oświetlenie, które zastosowaliśmy na otwartej przestrzeni (salon, jadalnia, kuchnia i gabinet). Jego wyboru dokonaliśmy w bardzo prosty i przyjemny sposób. Znowu postawiłam na markę Britop i ich produkty. To sporo ułatwiło, bo pozwoliło dobrać lampy, które mają wspólny mianownik. Zawsze dokonując wyboru oświetlenia dążę do tego, aby każda lampa nie była ” z innej parafii”, bo jeśli tak, to przestrzeń będzie się za bardzo dzielić, a nie w tym rzecz. 

Lampy, które wykorzystałam:
Kuchnia: Marjolaine Wood lampa sufitowa Britop (KLIK)
Gabinet: Lampa sufitowa Tender Chic/Kresz Britop (nowość)
Jadalnia: Lampa stołowa Tasse 160 Britop (KLIK) – postawiona na komodzie; kinkiet Montix Britop (nowość)
Salon: Lampa podłogowa Ennie Britop  (KLIK), lampa sufitowa Coop Britop (nowość)

Jeśli dokładnie nas śledzicie, to są szanse, że zauważyliście jeszcze jedną, istotną zmianę. Mianowicie wreszcie wymieniliśmy firany i dołożyliśmy zasłony. Tutaj decyzja też była szybka, bo sklep dekorujonline.pl znam nie od dziś i wiedziałam, że mogę zaufać im w ciemno. Tym razem nawet nie zamówiłam próbek materiału, bo dobrze wiedziałam, czego chcę. Firany miały być białe,proste, delikatne, a zasłony w kolorze jasnej szarości. Całe wnętrze nabrało klimatu, ale nie zostało zbędnie przyciemnione.

Dokładnie wybrałam takie rodzaje tkanin:
Firany: Voil 128 (klik)
Zasłony: DIM 111 (klik)

UWAGA: Zasłony przyszły tak zapakowane, że nie wymagały użycia żelazka ( to tak dla tych, którzy unikają tego narzędzia jak ja 😀 )

Nie przedłużając, zapraszam Was na openspace tour. Całkiem sporo zdjęć z różnych kątów naszej otwartej przestrzeni. Dajcie znać, jak podoba Wam się całość 🙂 I koniecznie podzielcie się refleksjami, czy podejmujecie szybko decyzje i w jakim zakresie. Znam osoby, które potrafią zastanawiać się w nieskończoność czy wypić białą czy czarną kawę, ale znam też takich, którzy podejmują decyzję z prędkością pocisku. Do jakiej grupy wy się zaliczacie?

 

 

 

 

Pokój dziecięcy-noworodek i czterolatek razem. Jak to pogodziliśmy?

Pokój dziecięcy to nasza nowość w projekcie „MISJA: Cztery kąty i taras piąty”. Długo zwlekaliśmy z jego urządzeniem. Dopiero zbliżający się termin porodu przyśpieszył nasze działania. Jeżeli jednak spodziewacie się słodkiego, różowego pokoiku dla maleńkiej Klarci-czeka Was spore zaskoczenie.

Tu nie będzie różowego królestwa

Gdy urodzi się Klara to będzie dzielić swój pokój…ze starszym bratem Adasiem. To czteroletni syn Bartka, który przyjeżdża do nas na weekendy, wakacje etc. Jasne było dla nas, że Adaś musi mieć swoje miejsce w naszym domu. To przede wszystkim dlatego zdecydowaliśmy, że pokój będzie w neutralnych barwach, aby zarówno jedno jak i drugie dziecko czuło się w nim dobrze. Zresztą, powoli odchodzi się od schematu: róż dla dziewczynek, niebieski dla chłopaka, a inne kolory odsunięte na bok.

Wszystkie ściany w pokoju dziecięcym są pomalowane na szaro, prócz jednej. Chcieliśmy ożywić wnętrze, więc postawiliśmy na tapetę – małe trójkąty w kilku kolorach (chociaż dalej utrzymaliśmy naturalną kolorystykę). Podłoga-jak w reszcie mieszkania. Jasne panele, które tworzą dobrą bazę do mebli i dodatków. Kolory, które przeważają to biel, szary, beż i naturalne drewno.

Kącik Klary

Wiadome jest, że przez pierwsze miesiące Klara będzie spała z nami w łóżeczku-dostawce. Będzie to wygoda dla nas, bo nie dość, że będziemy spokojniejsi podczas snu, to nie będę musiała chodzić do drugiego pokoju na karmienie. Natomiast chciałam i tak wygospodarować już miejsce dla naszej córki w pokoju dziecięcym.  Zdecydowaliśmy się na proste, białe łóżeczko, nad którym zawiesiliśmy wieszaki i drewniane dodatki. Nie będziemy mieć specjalnej komody z funkcją przewijania, dlatego sam przewijak będzie w postaci nakładki na łóżeczko. Obok czeka spakowana torba do szpitala, więc jeśli Klara zechce pojawić się na świecie niespodziewanie-jesteśmy gotowi 🙂

Łóżeczko to jedna sprawa, ale wygoda naszego dziecka podczas snu to priorytet. Długo zastanawialiśmy się jaki materac będzie idealny. Przeprowadzałam wywiady wśród bardziej doświadczonych koleżanek, aż wreszcie podjęłam decyzję. Wybrałam markę FikiMiki i materac lateksowo-piankowo-kokosowy Prestige Line.Jest on dwustronny, o wysokości 8,5 cm i składa się z trzech niezależnych warstw (trójwarstwowy pokrowiec, pianka lateksowa, włókna kokosowe). Konstrukcja pokrowca umożliwia swobodną cyrkulację powietrza i poprawia komfort snu. Chroni wkład materaca przed zabrudzeniami, stałymi zanieczyszczeniami oraz uszkodzeniami. Więcej o samym produkcie przeczytacie na stronie producenta (klik), a jeśli szukacie materaca dla swojej pociechy  to z pewnością wybierzecie coś w sklepie Frutti di mamma KLIK. Obowiązkowo też zaopatrzyłam się w kilka sztuk białych, bawełnianych prześcieradeł na gumce marki Malooni (klik).

Kącik Adasia

Głównym elementem w strefie Adasia jest łóżko. To popularny model Hemnes, który znajdziecie w IKEA. Postawiliśmy na kolor szary, który ładnie odbija na tle gładkiej, popielatej ściany. Dlaczego akurat ten model? Łóżko miało być większe, aby „rosło” wraz z Adasiem. To też dodatkowy komfort przy zasypianiu, gdy Bartek czyta Adasiowi bajki i tuli go do snu. Poza tym, łóżko jest rozkładane, więc Adaś zyskuje możliwość zaproszenia kolegów na „nocowanie”. No i oczywiście trzy, wielkie szuflady, gdzie dziecko przechowuje swoje skarby. To idealne wykorzystanie miejsca w pokoju dziecięcym.

Oprócz łóżka, Adaś ma do swojej dyspozycji stoliczek i dwa krzesełka, gdzie często rysuje czy gra w planszówki. W kwestii dodatków wybrałam dekoracje ścienne tj. mapa świata z drewnianymi wieszakami oraz girlandę ścienną. Prócz tego poduszkę w motywem lwa oraz przemiły kocyk z wełny czesankowej od Loops KLIK.

Przechowywanie

Początkowo miałam pomysł, aby wstawić do pokoju dużą szafę, pod sam sufit. Jednak Mama zwróciła mi uwagę, że przecież szafy nie wstawiam dożywotnio i póki dzieci są małe, a my nie potrzebujemy wiele miejsca do przechowywania, mogę wybrać coś zupełnie innego. Dlatego postawiłam na szalony pomysł…połączenia dwóch komód z IKEA oraz zamontowanie do nich nóżek. Obawiałam się reakcji Bartka, bo to na jego głowie było złączenie komód i przyczepienie zupełnie innych nóżek…Ale okazało się, że to dla niego nic trudnego i raz-dwa uporał się z zadaniem. A sama „szafa” nie dość, że wygląda lekko, to jeszcze jest naprawdę pojemna. Na górze dodatkowo można postawić kosze.

Obok szafy zawiesiliśmy dziecięcą, drewnianą półkę. To świetne miejsce do wyeksponowania ulubionych książek dla dzieci, maskotek, a także innych bibelotów. Półka była wykonana na specjalne zamówienie u Design of wood (KLIK). Dodatkowo półkę zdobią ręcznie wykonane gałeczki do szuflad. U nas są to sarenki 🙂 A to nie jest jedyny taki motyw, bo na półeczce postawiłam lampkę-sarenkę (klik) , która będzie idealna przy małym dziecku.

Doskonale sprawdzają nam się też przeróżne kosze do przechowywania. Są sporych rozmiarów, więc mogą pomieścić całkiem sporo zabawek 🙂

A w ramach podsumowania, mam dla Was zestawienie większości produktów, które pojawiły się w tym wpisie. Mam nadzieję, że okaże się ono pomocne dla Was w poszukiwaniu skarbów 🙂 A jeśli coś mi umknęło-śmiało pytajcie 🙂

Materace Fiki Miki – Frutti di Mamma KLIK
Komplet prześcieradeł bawełnianych – Frutti di Mamma KLIK
Szafa – komody IVAR z IKEA KLIK
Nóżki do szafy -BÅTSFJORD KLIK
Drewniana, wisząca półka – Design of wood KLIK
Ledowa lampka sarenka – Frutti di Mamma KLIK
Szare, duże kosze na zabawki – JYSK KLIK
Zasłony – BIRTINE IKEA KLIK
Koc z wełny czesankowej – Loops KLIK
Drewniane, białe żaluzje – Nasze domowe pielesze KLIK
Stoliczek z krzesełkami -LÄTT IKEA KLIK
Drewniane wieszaki nosorożce – H&M home KLIK
Plakat – mapa – H&M home KLIK
Girlanda – Stay wild child – H&M home KLIK
Pościel w czaple – Maamut KLIK
Pościel w paski – JYSK KLIK
Poduszka z motywem lwa – H&M home KLIK
Zabawka pluszak małpa – IKEA KLIK
Miętowy króliczek-pozytywka – Frutti di Mamma KLIK
Gryzak miś – KLIK
Dywanik – JYSK KLIK 

Farba na ścianach – DULUX kolor Odporny popielaty
Tapeta – tapetuj.pl KLIK
Podłoga – Krono Original Dąb Aspen
Drzwi – Porta (seria Verte)

Otwarta przestrzeń. Zoom na jadalnię.

Projektując nasze #czterykątyitaraspiąty zależało nam na zachowaniu jak największej przestrzeni. Marzył nam się dzienny openspace z otwartą kuchnią, salonem, jadalnią a także kącikiem do pracy. Dzięki temu, uzyskaliśmy otwartą przestrzeń o łącznej powierzchni około 45 m2Zobaczcie, jak udało nam się ją zaaranżować.

Podział na strefy
Kącik biurowy

Niestety, przy tak dużej powierzchni nie jest łatwo zaplanować jej aranżację. Wszystko musi do siebie pasować, a jednocześnie warto podzielić przestrzeń na wyraźne strefy. Najłatwiej było chyba z kącikiem gabinetowym. Tam też pozwoliłam sobie na większe szaleństwo i jedną ze ścian pomalowałam na różowo. To też jest najjaśniejsze miejsce w mieszkaniu z uwagi na układ okien. Dlatego zdecydowałam, że jedno, podwójne okno w gabinecie nie będzie klasycznie przystrojone firanką czy zasłoną. Wykorzystałam drewniane, białe żaluzje( od naszedomowepielesze.pl), które trochę „zabudowały” kącik gabinetowy, ale też skutecznie odgrodziły nas od sąsiadków. Bowiem, okna z tej strony (tak samo jak w sypialni czy pokoju dziecięcym) wychodzą bezpośrednio na sąsiadujący budynek.

Kuchnia

Kuchnię wybrałam białą, w nowoczesnym stylu, przełamaną drewnianymi blatami. Miało być w miarę minimalistycznie. Tak aby kuchnia była jak dobre tło i nie wybijała się na pierwszy plan. Więcej o naszej kuchni przeczytacie w tym wpisie KLIK.

Strefa wypoczynku- salon

Salon miał spełniać przede wszystkim funkcję wypoczynkową. Głównym meblem jest  sofa. Wybranie jej nie należało do prostych. Miał być narożnik, rozkładany i to najlepiej w jasnym kolorze.Nie chcieliśmy także wydawać na niego fortuny, bo z dziećmi nigdy nic nie wiadomo…i może się zdarzyć, że za 3 lata będziemy zmuszeni kanapę wymienić. Całe szczęście, udało się znaleźć wymarzony mebel. Dodatkowo, taki który ma pojemnik na pościel, więc mamy dodatkowe miejsce do przechowywania. W salonie znalazła się też szafka pod TV, która nawiązuje do frontów kuchennych. Są też regały, fotel, wąski stolik kawowy. Charakteru dodaje lampa na drewnianych nogach Ennie od Britop klik oraz duża grafika przedstawiająca mapę Paryża od Maptu.pl klik.

Jadalnia

No i najważniejsze-jadalnia. Miejsce wspólnych posiłków, spotkań z przyjaciółmi czy chociażby kąt, gdzie możemy z Bartkiem razem popracować ramię w ramię. Kilka miesięcy czekaliśmy na tę chwilę, żeby razem usiąść przy dużym stole. Najpierw mieliśmy do dyspozycji mały stół w wynajmowanym mieszkaniu. Był to jeden z największych minusów, bo nie mieliśmy możliwości, aby zaprosić znajomych i ze spokojem zjeść posiłek. Potem przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania i sami rozumiecie- krok po kroku wykańczaliśmy mieszkanie, dokupując kolejne meble.

Duński design

Od dawna miałam w głowie wymarzony kąt jadalniany. Wiedziałam, że chcę, aby stół był duży, a przy nim krzesła oraz drewniana ławka. Chciałam nieco przełamać klasyczny model stołu otoczonego krzesłami. Lubię też aranżację wnętrz na zasadzie kontrastu, więc dobrałam białe krzesła do czarnego stołu z drewnianym blatem. Meble do jadalni znalazłam w sklepie Jysk. Od kilku sezonów Jysk kusi swoimi nowymi kolekcjami. Rozpływam się nad ich designem, i to nie tylko w kwestii mebli, ale również dodatków. Bawełniane podkładki (dostępne są również bieżniki) są świetnie wykonane, a do tego wazony, skandynawskie miseczki. Wszystkie produkty, które upolowałam w Jysk zebrałam i podlinkowałam. Mam nadzieję, że takie zestawienie będzie dla Was pomocne podczas szukania swoich skarbów.

1. Stół GADESKOV klik / 2. Podkładki BEKKEBLOM klik / 3. Roślina  sztuczna EJNER klik / 4. Misa LAUKE klik / 5. Wazon HAMPUS klik / 6. Kosz HEINI klik / 7. Poduszka KUGLEASK klik / 8. Świecznik GERMUND klik / 9. Pled LINNEA klik / 10. Miseczka FRIDOLIN klik / 11. Serwetki LERSSON klik / 12. Latarnia DITLIV klik / 13. Taca FRITS klik / 14. Szklana bugelka KLAUDI klik / 15. Krzesło LANGDAL klik / 16. Ławka KALBY klik / 17. Pudełka  SOFUS klik

SPOSÓB NA DOBRY SEN

Każdy ma swoje patenty na dobry sen. Dziś opowiem Wam o moich, typowo wnętrzarskich. U mnie sprawdzają się idealnie. Jesteście ciekawi?

Nie chodzi tylko o łóżko

Sen, spokojna noc, sypialnia – z tymi wszystkimi słowami kojarzy się wam pewnie łóżko. I sporo w tym prawdy. W sypialni zajmuje centralne miejsce. Obłożone poduszkami, przytulnym kocem zachęca, aby się położyć i odpocząć po ciężkim dniu. Niedawno wspominałam Wam o naszym wyborze – łóżku Unity marki Comforteo (KLIK). Materiałowy zagłówek i dobra jakość tkaniny zadecydowała o tym, że właśnie ten rodzaj łóżka wybraliśmy.

Ale to nie wszystko. Nasz sen zależy przede wszystkim od materaca. Czym ja się kierowałam przy jego wyborze? Przede wszystkim troską o mój kręgosłup. Godziny spędzane przy biurku nie są obojętne dla mojego zdrowia, dlatego ważne było dla mnie, aby materac dopasowywał się do mojego ciała. Wybór padł na model Oscar (KLIK). Jest on wyposażony w aż 7 pół twardości, dzięki czemu zapewnia maksymalny komfort dla naszej głowy, barków, lędźwi, miednicy, ud, łydek i stóp. Jest to materac sprężynowy ALE każda ze sprężyn jest umieszczona w osobnej kieszonce, a wiec pracuje niezależnie od pozostałych. Dodatkowo, materac jest antyalergiczny i antygrzybiczny. Jego pokrowiec jest solidnie wykonany, ozdobiony przeszyciami, i co najważniejsze: można go prać!

Dlaczego dopiero teraz Wam o tym piszę? Bo sam korpus łóżka łatwo ocenić, ale z materacem potrzeba czasu i sprawdzenia czy ma on faktycznie dobry wpływ na nasze zdrowie. Póki co, nasz model użytkujemy 4 miesiące, więc jest to czas, po którym możemy wydać wiarygodną opinię. My jesteśmy bardzo zadowoleni. Materac się nie odkształca, jest w idealnym stanie, a dodatkowo dba o nasz kręgosłup. 

Będąc w temacie materaca, wspomnę Wam tylko, że Mama wybrała inny model, dostosowany do jej potrzeb. Łóżko jest w moim pokoju panieńskim (KLIK) i korzystamy z niego „weekendowo”, gdy przyjeżdżamy do rodziców. Jest to też dodatkowa sypialnia, jeśli do moich rodziców zjeżdżają się goście. Wybór padł na materac Ernesto (KLIK). Również model o właściwościach ortopedycznych, ale dodatkowo została w nim zastosowana technologia taśm 3D. Taśmy poprawiają wentylację, dzięki czemu nie gromadzą się w nim alergeny, a także to idealny model dla osób cierpiących na nadmierną potliwość. Co niewątpliwie jest dodatkowych atutem, jeśli mówimy o sypialni dla gości i poczucia komfortu osób, które na nim śpią.

Intymność

Sypialnia to miejsce szczególne w mieszkaniu. Nie mam ochoty leżąc w łóżku spoglądać na okna sąsiadów. A niestety u nas jest to bardzo realna wizja, bo od strony sypialni okna wychodzą bezpośrednio na kolejny budynek. Dlatego było dla nas jasne, że musimy się odgrodzić. Z pomocą przyszły nam drewniane, białe żaluzje od Nasze Domowe Pielesze (klik) . Dzięki nim zrezygnowałam totalnie z firan w tym pokoju, a jedynie pozostawiłam zasłony, które pełnią funkcję dekoracyjną. To też genialny patent, gdy chcemy beztrosko poleżeć w łóżku i odseparować się od promieni słonecznych, które potrafią wybudzić nas  z najgłębszego snu.

Oświetlenie

Intensywne oświetlenie to ostatnia rzecz, o której marzymy w sypialni. Dlatego zastosowaliśmy ściemniacz  światła w oświetleniu sufitowym. Nawet jeśli szykujemy sobie ubrania przed snem to nie musimy mrużyć oczu przez intensywne światło. Kolejnym must have były lampy po obu stronach łóżka. Wieczorami często czytamy, rozmawiamy a nawet pracujemy. Dlatego istotne było, żeby każdy z nas miał świetlną władzę i nie angażował drugiej osoby do zgaszenia światła. Dla urozmaicenia, wybrałam lampę stołową oraz podłogową z serii Muriel. Hitem jest dla mnie dbałość o szczegóły, a mam tu na myśli nawet kabel oraz wtyczkę, które idealnie korespondują z resztą lampy. Boczne lampy też świetnie nawiązują do górnego oświetlenia i lampy Eclat.

Minimalizm przestrzenny

Raczej zaliczam się do grupy ludzi, którzy cenią sobie minimalizm. Nie ukrywajmy- łatwiej utrzymać porządek, jeśli nie jesteśmy przytłoczeni bibelotami. Ale w sypialni dbam o minimalizm szczególnie. Jako dziecko przesadnie dbałam o porządek. Największą histerię urządzałam, gdy Tata gasił światło, a ja nie zdążyłam poukładać swoich figurek z jajka niespodzianki równo na półce lub jeśli jakiś klocek lego niewdzięcznie leżał pod biurkiem. Z wiekiem pasja do sprzątania minęła bezpowrotnie i teraz cenię sobie długofalowe rozwiązania. Dlatego, aby nie urządzać dzikiego sprzątania przed snem, robię tak, że nie mam czego sprzątać. Większość skarbów mamy pochowanych w wielkiej szafie bądź komodzie. I uwaga: na ten moment to jedyne nasze meble do przechowywania. Pewnie zastanawiacie się, gdzie trzymamy dodatkowe koce, ciuchy na inną porę roku, walizki czy chociaż matę do ćwiczeń? Już zdradzę Wam nasz sekret: skrzynia pod łóżkiem. Ogromna, która pomieści wszystko. Na potrzeby wpisu „lekko” ją odciążyłam, żeby zachować odrobinę prywatności, ale uwierzcie, że skrzynia ta ratuje nam życie.

Otoczenie

Nie zasnęłabym, gdyby w naszej sypialni ściany pomalowane były na czerwono, a z sufitu zwisała ciężka, kryształowa lampa. Lubię neutralne barwy. W naszej sypialni przeważa kolor szary, beżowy i biały. Do tego drewniane dodatki, skórzane uchwyty, bawełniane zasłony. Zależało mi, aby stworzyć klimat skandynawskiego hygge z domieszką boho. Do tego rośliny, zapachowa świeca i…zdjęcia. Kilka naszych zdjęć w dużym formacie to nasza pamiątka z podróży do Paryża. Ramki położyłam na półce…trochę w pośpiechu, dlatego już pierwszej nocy jedna z nich spadła mi na głowę. I dobrze, że na głowie się skoczyło, a nie dostałam w nos ( co mogłoby się skończyć jego plastyką) lub w łuk brwiowy. Mam nauczkę. Do ramek trzeba podchodzić spokojnie, przemyśleć sprawę i dokładnie je ułożyć, w przeciwnym razie idea spokojnego snu runie jak domek z kart : )

Jestem ciekawa na co zwracacie uwagę w sypialni? Podchodzicie do tego pomieszczenia wyjątkowo? Może macie swoje patenty na dobry sen? Koniecznie się z nimi podzielcie!

Wszystko, co chcecie wiedzieć o naszej kuchni. Sukcesy i porażki projektowania.

Postanowiłam was zaprosić ponownie do naszej kuchni. W ostatnim czasie trochę się tutaj zmieniło. Pół roku temu pojawiły się meble, ale umówmy się-ten wszechobecny minimalizm był trochę przytłaczający. Od momentu, kiedy tutaj zamieszkaliśmy na stałe ( niespełna 3 miesiące temu), kuchnia ożyła, ale dopiero teraz nabrała „tego” klimatu. Te kilka miesięcy, to też dobry czas na zrobienie rachunku sumienia. Co zmieniłabym w kuchni? Czy jej projekt dzisiaj wyglądałby inaczej? Czego żałuję? A bez czego nie wyobrażam sobie funkcjonowania?

Zabudowa

Od samego początku miałam jeden, konkretny plan. Kuchnia ma być otwarta na salon oraz jadalnię, tak aby tworzyć tzw. dzienny openspace. Dlatego fronty szafek miały być gładkie, minimalistyczne, białe, żeby współgrać z całą resztą mieszkania. Zależało mi także na maksymalnej zabudowie, żeby wykorzystać każde miejsce. Udało się. Mam taką kuchnię, jaką sobie wymarzyłam ( seria Voxtorp w macie -IKEA). Cieszę się, że nie pokusiłam się np. o czarną zabudowę, która mi się szalenie podoba. Podoba, ale na zdjęciu lub u kogoś, ale w swoim domu…myślę, że po tygodniu już miałabym jej dość i czułabym się „za ciężko”.
Wysokość szafek również była perfekcyjnie przemyślana. Chociaż bez stołka nie jestem w stanie wdrapać się i sięgnąć do najwyższej półki, to uzyskana przestrzeń i tak jest nieoceniona. Uwierzycie, że niektóre półki dalej mam puste? W niektórych szafkach mam też więcej półek (np. tam, gdzie trzymam kubki, filiżanki), co daje dodatkową oszczędność miejsca.

Drewniane blaty

Bałam się ich okropnie. Od zawsze mi się marzyły, ale perspektywa biegania ze szmatą i podkładkami była dla mnie PRZERAŻAJĄCA. Dlaczego więc zdecydowałam się na drewno? Uznałam, że jeśli coś pójdzie nie tak, to z pokorą wymienię je na zwykłe blaty. Świat się nie zawali, ewentualnie zamiast nowych butów i torebki będę mieć…nowe blaty. A tu niespodzianka! Przy naszym codziennym gotowaniu, częstym pieczeniu – z blatami nie dzieje się nic. Dlatego, jeśli i wy stoicie przed takim wyborem – warto zaryzykować! Uprzedzając pytania- wybraliśmy blaty KARLBY (IKEA).

Zabudowana lodówka

Nigdy nie przepadałam za kuchniami z zabudowanymi lodówkami. Uważałam, ze teraz lodówki są tak ładne, że nie warto ich zakrywać. Poza tym, zabudowana lodówka oznaczała dla mnie mniejszą pojemność. W naszym przypadku, podczas robienia projektu, wolnostojąca lodówka nie prezentowała się dobrze. Decyzja zapadła-wolnostojącego sprzętu nie będzie. Fakt faktem, lodówka jest węższa, ale jej środek został tak rozplanowany, że (o dziwo!) problemów z miejscem nie mamy. Praktyczny okazał się podwieszany uchwyt na butelki, dzięki któremu mleko, sok czy woda nie zajmują miejsca na drzwiach. Co więcej, sprzęt został zabudowany na jednej wysokości z resztą szafek wiszących, zatem nagle dostaliśmy w gratisie dodatkową szafkę nad lodówką, która pełni rolę spiżarki.

Sprzęt IKEA

Często pytacie, czy warto kupować sprzęt w sklepie IKEA. Do tej pory nie miałam zdania, bo sama miałam zawsze sprzęt kupowany indywidualnie. Tym razem było inaczej. Piekarnik i zmywarkę już mieliśmy, a resztę sprzętu z uwagi na wygodę postanowiliśmy zakupić w IKEA. Przy jednym transporcie, cała kuchnia trafiła do naszego mieszkania. Lodówkę opisałam wam w większości powyżej. Jesteśmy z niej bardzo zadowoleni.To model TINAD.  Okap (UTDRAG) oraz płyta indykcyjna- również sprawują się rewelacyjnie. Co do samej płyty (model SMAKLIG) , podoba nam się układ palników (a także ich połączenie), panel dotykowy (suwakowy), a także możliwość ustawienia czasu grzania danej części płyty. Pewnie dopiero za 2-3 lata będę mogła wam powiedzieć dokładnie, jak sprawują się sprzęty, ale na ten moment jesteśmy zadowoleni.

Szuflady – towar deficytowy

To chyba najsłabsze ogniwo naszej kuchni. Mamy tylko 3 szuflady o szerokości 40 cm. Dramatu nie ma, bo się przyzwyczailiśmy, ale teraz myślę, że inaczej podeszlibyśmy do tematu. Ilość szuflad pozostałaby bez zmian, ale postaralibyśmy się o szerokość 60 cm. W tym celu, projektując ścianki w naszym mieszkaniu – kuchenną wydłużylibyśmy o jakieś 20 cm.

Bateria oraz zlew – hit czy kit?

Jednokomorowy zlew (model HALLVIKEN – IKEA)  z dodatkowym miejscem np. na płyn u nas się sprawdził. Dobraliśmy do niego plastikowy durszlak (klik), który ułatwia nam życie. Prawdą jednak jest, że na co dzień używamy zmywarki. Zlew służy nam wyłącznie, aby coś umyć na szybko. Nie wyobrażam sobie, gdybyśmy mieli zmywać po obiedzie w jednokomorowych zlewie. Byłoby to uciążliwe. Ale jeśli, tak jak my, macie w zanadrzu również zmywarkę- polecamy!
Totalnym hitem jest bateria (ALMAREN-IKEA) z wysuwanym wylotem wody. Szczerze? Myślałam, że to niepotrzebny gadżet, ale za namową Bartka wybraliśmy tę opcję i wam również ją polecam.

Wisząca, otwarta półka

Nie chciałam zabudowy szafek wiszących na dwóch ścianach. Uważam, że zabrakłoby wtedy lekkości. Początkowo myślałam o półkach, później o fajnym plakacie. A skończyło się na jednej półce. Dzięki czemu, mogę wyeksponować kilka przydatnych rzeczy, typu: młynki do soli i pieprzu, puszki z herbatą czy cukrem itp. Jest funkcjonalnie i ładnie, czyli tak jak lubię najbadziej.

Sprzęt SMEG

Nie lubię mieć „przeładowanych” blatów. Im mniej rzeczy, tym wygodniejsze gotowanie…i sprzątanie. Ale są rzeczy bez których sobie kuchni nie wyobrażam. Jest to czajnik, a od całkiem niedawna mikser planetarny. U nas prym wiedzie marka SMEG. Jestem oczarowana ich dizajnem, a już totalnie przepadłam, gdy Mama kupiła sobie toster tej marki.
Często pytacie czy sprzęt się sprawdza, czy ozdobne, srebrne litery nie odpadają etc. U nas nic takiego się nie dzieje. A umówmy się- czajnik jest używany mnóstwo razy w ciągu dnia i pomimo wysokiej temperatury, każda z liter jest na swoim miejscu.
Czajnik z regulacją temperatury w kolorze miętowym ( znajdziecie go tutaj KLIK) to komfort przy parzeniu herbat, gdzie nie jest wymagana maksymalna temperatura. Dodatkowym atutem jest dźwięk podczas załączania sprzętu, a także informacja dźwiękowa, gdy nasza woda osiągnęła wymaganą temperaturę.
Mikser planetarny, dla urozmaicenia wybrałam kolor błękitny KLIK, to spełnienie marzeń. Zawsze lubiłam pieczenie, ale teraz jest ona dziesięć razy wygodniejsze. Nie muszę męczyć się z ręcznymi mikserami, wystarczy, że wrzucę odpowiednie składniki i nacisnę funkcje START. Podstawowa wersja miksera składa się z misy (o pojemności prawie 5 l), osłony na misę, haka, mieszadła oraz rózgi. Fantastyczne jest to, że możemy dokupić dodatkowe akcesoria np. maszynkę do makaronu czy mielenia, mocowaną od frontu miksera.

Tło

Kuchnia to nie tylko szafki i sprzęt, ale także całe otoczenie. Podłoga, kafle, oświetlenie, meble towarzyszące- wszystko ma znaczenie. My zdecydowaliśmy się na panele  w całym mieszkaniu (prócz łazienki). Pomysł z kuchnią był ryzykowny, ale póki co się sprawdza i myślę, że do momentu, aż zmywarka nam się nie zepsuje i nie zaleje strefy kuchennej to wszystko będzie dobrze :). Kolor ścian jest taki jak w reszcie otwartej przestrzeni ( jadalnia, salon), czyli biały. Pomiędzy dolnymi a wiszącymi szafkami położyliśmy małe, białe płytki cegiełki. Są proste, bez zaokrąglonych brzegów, co nadaje bardziej nowoczesny charakter.
Co do oświetlenia, wybrałam niebanalną lampę Marjolaine marki Britop. Wybór padł na model czarny, z drewnianymi wstawkami (dąb) i czterema żarówkami. Czerń nawiązuje do sprzętu, a drewno do blatu. Do tego żarówki Edisona i całość wygląda świetnie.
Przy otwartej kuchni ważne są również meble sąsiadujące. Na jednej ze ścian pojawiła się szara komoda z przeszklonymi drzwiczkami (model HAVSTA-IKEA). Wystarczyło kilka dodatków i całość ładnie się komponuje.

Jestem ciekawa, jak podoba wam się nasza kuchnia? Co sądzicie o zastosowanych rozwiązaniach? A jak wyglądają wasze kuchnie? Czy po pewnym czasie byście coś zmienili? A może w tym momencie marzycie o nowej kuchni? Jak będzie ona wyglądać? 

 

Sypialnia : scandinavian boho style #czterykątyitaraspiąty

Nie mogłam się doczekać, aż wam pokażę sypialnię. To jedno z tych pomieszczeń, które ukończyliśmy najwcześniej, ale wciąż brakowało nam dodatków, żeby wnętrze dopełnić. Dalej jestem zdania, że jeszcze minie sporo czasu, aż sypialnia wypełni się wszelkimi detalami, ale już teraz mogę pokazać Wam efekty naszej pracy.

Po pierwsze: wygoda!

Głównym meblem jest oczywiście łóżko postawione w centralnej części pokoju. Wynajmowanie mieszkania przez kilka miesięcy utwierdziło mnie w przekonaniu, jak ma wyglądać. Przez 4 miesiące użytkowaliśmy łóżka z metalowym zagłówkiem. Koszmar. Za każdym razem, gdy chciałam poczytać książkę czy po prostu wygodnie usiąść pod kołdrą, musiałam ustawiać piramidę poduszek. Dlatego moim głównym celem było znalezienie łóżka z materiałowym, grubym zagłówkiem. 

Wybór padł na markę Comforteo. Jeśli zaglądacie do nas regularnie to pewnie kojarzycie wpis Mamy z metamorfozą mojego pokoju panieńskiego również w roli głównej z jednym z łóżek Comforteo.  Jeśli nie, to koniecznie wejdźcie tutaj KLIK i zobaczcie efekty sesji.

Dlaczego akurat to łóżko? 

Tak jak wspominałam, po pierwsze liczy się dla nas wygoda. Materiałowy zagłówek w 100% nam to gwarantuje. Oczywiście jest też kwestia materaca, ale pozwólcie, że ten rozległy temat będziemy poruszać innym razem.
Po drugie, ujęła mnie możliwość spersonalizowania łóżka totalnie pod nasze potrzeby i gust. Wybór padł na model Unity (klik) w rozmiarze 160cm x 200cm ze srebrnymi nóżkami. Po przejrzeniu kilku próbek materiału, ostatecznie zdecydowaliśmy się na Bergamo 91. Na zdjęciach poniżej możecie zobaczyć dokładnie jaki splot oraz odcień ma tkanina. Nam zależało, aby był to beż z lekką domieszką szarości.


Po trzecie, ogromny pojemnik na pościel. Wyobraźcie sobie, że na ten moment w mieszkaniu mamy tylko jedną szafę,a dzięki temu rozwiązaniu nie mamy problemu z przechowywaniem. Skrzynia jest podzielona na dwie części, dzięki temu np. w jednej możemy przechowywać tekstylia a w drugiej (tylnej) ubrania i akcesoria przeznaczone na inną porę roku.
Nie bez znaczenia jest także wygląd mebla. Bałam się, że spory zagłówek, materiałowe obicie, rozmiar łóżka, to wszystko sprawi, że na środku pokoju stanie nieproporcjonalny kolos. Całe szczęście były to tylko bezpodstawne obawy panikary. Łóżko wpasowało się idealnie, a my jesteśmy zachwyceni naszym wyborem.
I po piąte, składanie łóżka może być naprawdę błyskawiczne. Bartek złożył je samodzielnie w niespełna 1,5 h! Nie wiem, ile razy wycierał sobie pot z czoła i z jaką prędkością obracał się wokół własnej osi…Ale, gdy otrzymałam zdjęcia gotowego łóżka, myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit. Z jednej strony uderzyła mnie szybkość Bartka, a z drugiej widok łóżka, które było dokładnie takie, jakie sobie wyśniłam (i zamówiłam). Człowiek żyje na tym świecie prawie 30 lat, ale dalej nie dowierza, że wystarczy kilka kliknięć i do domu dociera idealny mebel. Wow!

Aby przybliżyć wam samą bryłę łóżka, zobaczcie jak ono wyglada w wersji bardziej saute. Łóżko nie jest„ciężkie”, idealnie wpasowuje się do wnętrza sypialni. No i tkanina- ładnie koresponduje z podłogą. O takim efekcie marzyłam!

Co zrobić ze starą szafą?

Projektując sypialnię mieliśmy na uwadze, że na jednej ze ścian stanie duża szafa, praktycznie pod sam sufit (a sufity mamy wysokie tj. 270 cm!), dlatego powstała tam wnęka, aby w miarę możliwości schować w niej mebel. Do dyspozycji mieliśmy starą szafę, pojemną, w kolorze naturalnego drewna, ale z koszmarnymi frontami w kolorze wenge. Początkowo nie chciałam jej widzieć w ogóle w naszym nowym M, następnie chodziła mi po głowie wymiana drzwi…aż wreszcie uznałam, że przemaluję fronty na biało. Chociaż sporo godzin spędziłam z farbą i wałkiem w ręce, to było warto. Wymieniłam jeszcze uchwyty na skórzane, aby nawiązywały do komody. A jak wam się podoba efekt końcowy?

Dodatki

Na pierwszy plan wchodzi oświetlenie. Lubię tworzyć nastrój, szczególnie w sypialni. Wiele razy opowiadałam wam, jak ważne są dla mnie lampy (nawet w logo Sisters About mamy lampę!), więc byłam bardzo podekscytowana ich wyborem. Na lampę sufitową wybrałam czarną lampę Eclat (pieszczotliwie nazywaną przeze mnie pająkiem) z dużymi żarówkami, które dają ciepłe światło. Zadbałam jeszcze o mniejsze punkty świetlne i sznur żarówek, który zawiesiłam na drewnianym wieszaku.

Aby było skandynawsko, ale też trochę boho zrobiłam makramowe piórka, a także upolowałam większą makramę, którą zawiesiłam na ścianie.

Co więcej? Poduszki, pledy – to wszystko tworzy klimat w naszej sypialni.

Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. To jest sypialnia, o której marzyłam. Neutralne barwy, drewno, makramy, a na środku najwygodniejsze łóżko świata. Czujemy się tu świetnie!
Dajcie znać jak wyglądają Wasze sypialnie. Wolicie stonowane kolory czy może odważnie decydujecie się na czerwień, granat czy fiolet w swoich wnętrzach? Jestem również ciekawa waszego zdania na temat naszej sypialni. HOT or NOT?