Archiwa tagu: Ikea

Czy nasze nowe mieszkanie będzie nudne?

Projekt „MISJA: Cztery kąty i taras piąty” trwa i ma się całkiem dobrze. Opóźnienie ze strony dewelopera nie zniechęca nas do działania. Montujemy listwy, wstawiamy drzwi wewnętrzne i zaczynamy meblować. Baaardzo chcemy już być „na swoim”, ale jeszcze musimy wykrzesać z siebie odrobinę cierpliwości.

Dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć klimat naszego mieszkania. W niektórych sprawach jestem okropnie przewidywalna i nawet, jeśli sama liczyłam na pewną dozę szaleństwa, to i tak ostatecznie skończyło się na zachowawczych ruchach. Natomiast, są pewne kąty i meble, które pewnie Was zaskoczą (biorąc pod uwagę moją nudną naturę:D). No to zaczynamy!

Biała kuchnia. Znowu biała kuchnia. Wiem, pisałam o moich szalonych planach z szarym kolorem w roli głównej. Ba, były nawet nieśmiałe myśli o czerni, ale skończyło się jak zawsze.

Postawiłam na nowoczesność. Gładkie, matowe fronty, z zabudowaną lodówką, tak aby kuchnia tworzyła spójną bryłę i dobrze komponowała się z otwartym salonem oraz jadalnią ( a nawet gabinetem). Aby ocieplić klimat kuchni, wybrałam drewniane blaty. O tym, czy była to racjonalna decyzja pewnie podzielę się z Wami po kilku miesiącach użytkowania. Czy obawiam się, że blaty nie wytrzymają temperamentnego gotowania? Obawiam się. Ale marzyłam od zawsze o drewnie na blacie, więc nie mogłam inaczej. Sami rozumiecie…

Biel w kuchni ma mnóstwo zwolenników, ale także przeciwników. Są osoby, które mają odruch wymiotny na widok białej kuchni. I wcale się nie dziwię, bo to nic odkrywczego. Ale umówmy się: klasyka to klasyka.
Żeby przełamać anielski klimat  mam zamiar pójść w totalne przeciwieństwo. Czerń. Na pierwszy ogień idzie czarna wyspa, która nie tylko pozwoli na przygotowanie posiłków, będzie dodatkowym miejscem do przechowywania, ale także daje możliwość zjedzenia szybkiego śniadania.
Stół w jadalni ma być względnie duży ( czyli pomieści więcej niż 4 osoby). A przy stole? Mix krzeseł ( formy, kolory), a nawet marzy mi się ława.
Obowiązkowym meblem ma być kredens w ciemnym kolorze. Z ust totalnej przeciwniczki ciemnych mebli może to brzmieć dziwnie, ale naprawdę mam ochotę na kontrast i przełamanie bieli.

Uwielbiam, gdy rano budzą mnie promienie słońca, które wpadają przez okno. Ale umówmy się-nie podoba mi się, gdy sąsiad widzi mnie rozespaną, z cebulą na głowie i w rozciągniętej koszulce. Mieszkanie jest tak usytuowane, że okna z sypialni, gabinetu i pokoju dodatkowego wychodzą centralnie na sąsiadów. Na domiar złego, ta odległość jest serio mała, więc inwigilacja sąsiedzka aka big brother staje się niesamowicie realna. Dlatego szukając funkcjonalnych, ale też ładnych rozwiązań postawiliśmy na drewniane żaluzje.

Nie ukrywam, miałam obawy. Bałam się wymiarowania oraz samodzielnego montażu. I wiecie co? Całkiem niepotrzebnie. Dziewczyny z naszedomowepielesze.pl dokładnie wytłumaczyły, jaki rodzaj montażu będzie w naszym przypadku najlepszy i poradziły, co i jak zmierzyć.
Wybraliśmy żaluzje pod kolor okien. Świetnie wyglądają i już teraz wiem, że spokojnie dodadzą intymności. A jak z montażem? Tutaj pytanie do Bartka, ale z tego co mówił, raz-dwa i żaluzje były gotowe 🙂
Uważam, że to była jedna z najlepszych decyzji. Na początku myślałam, że wystarczą same zasłony oraz firany, ale nie. Nic z tych rzeczy. Nie mam ochoty, aby być ciągle podglądana. Resztę okien mamy z widokiem na pole. Zero sąsiadków, jedynie myszy polne… Ale nie wykluczam, że może i tam z czasem zdecydujemy się na te żaluzje.

O gabinecie już Wam pisałam. Jest to wydzielony kąt ( wcale nie taki mały), otwarty na jadalnię, salon i kuchnię. W przyszłości jest plan, aby wydzielić tu osobny, dodatkowy pokój, ale na ten moment, będzie to przede wszystkim moje królestwo. Tak moje, że musiałam zaszaleć z różową farbą. Dobrze widzicie i czytacie. Jedną ze ścian pomalowałam na kolor pudrowego różu. To chyba największe ścienne szaleństwo, które do tej pory miało miejsce w moim dorosłym życiu ( nie liczę ostrej, amarantowej ściany w moim pokoju, w domu rodziców z czasów licealno-studenckich). Pewnie zastanawiacie się dlaczego akurat róż? To był impuls. Zamówiłam testery kolorów i z czystej ciekawości wybrałam pudrowy róż. Jak nim pomalowałam kawałek ściany, to wiedziałam, że muszę go gdzieś wykorzystać. Nie chciałam katować Bartka różem w sypialni, więc uznałam, że doskonałym miejscem będzie ściana w kąciku biurowym.

Dobrze, już wiecie, że są drewniane, białe żaluzje, różowa ściana, ale co jeszcze? Marzy mi się duże biurko z białym blatem oraz kozłami w kolorze naturalnego drewna. Nad biurkiem zawieszony będzie złoty, druciany organizer od naszedomowepielesze.pl. Obok jakaś biała szafka z szufladami oraz drewniany regał-drabinka również od naszedomowepielesze.pl. Organizer oraz drabinkę zamówiłam razem z żaluzjami i jestem oczarowana. Nie mogę się doczekać, aż mój home office nabierze kształtów ( a w zasadzie mebli) i będę mogła z wielką przyjemnością pisać właśnie tam posty na bloga.

Mówcie mi: TAPECIARA. 20 lat temu w każdym domu była tapeta. Wszystko ociekało tapetą. Nikt nie malował ścian, tylko śmigał do sklepu i wybierał świecące papiery i kleił je na ścianach. Dlatego obiecałam sobie, że nigdy u siebie tego nie zrobię…Ale moda się zmieniła, tapety zyskały nowy wymiar… I zaryzykowałam. W pokoju dodatkowym, na jednej ze ścian położyliśmy (tzn. Bartek i nasz przyjaciel Piotrek :D) tapetę o bardzo nachalnym wzorze. Bałam się, że coś może nie wyjść, że wzór będzie zbyt intensywny, tym bardziej, że tapetę kupiłam w styczniu, wtedy gdy nasze mieszkanie to był jeden, wielki openspace, ledwo zadaszony. Ale udało się. Tapeta idealnie pasuje do podłogi oraz szarych ścian. 

O łazience już kiedyś było. Po krótce, na podłodze położyliśmy marokańską mozaikę, a na ścianie duże, białe kafle. Jeśli nie pamiętacie, to zajrzyjcie do wpisu o biżuterii łazienkowej (KLIK). A co z resztą? Szafka pod umywalkę jest w kolorze delikatnej szarości. Jest pojemna, co było dodatkowym argumentem, aby ją kupić ( 80 cm). Na umywalce położymy bambusowy blat i misę-umywalkę. Oprócz głównego oświetlenia, punktem świetlnym będzie…lustro. Marzyło mi się od zawsze okrągłe, duże lustro. Takie rodem ze skandynawskich katalogów wnętrzarskich. Ale gdy zobaczyłam w sklepie MCJ (klik) podświetlane lustro, to wiedziałam, że muszę je mieć. Wybrałam model CERCHIO (tutaj możecie je zobaczyć KLIK). Czekam, aż tylko deweloper zadba o podłączenie mediów, a wówczas porobię zdjęcia i pokażę Wam całokształt naszych prac 🙂

Jak widzicie, nie zdradzam Wam wszystkich tajemnic. Na to, jak wyglądać będzie salon czy sypialnia musicie trochę poczekać. Jedno jest pewne: łóżko na które się zdecydowaliśmy jest petardą. Oprócz wyglądu, jest też niesamowicie wygodne. Wystarczy na nie spojrzeć, a człowiek już odpoczywa 🙂 Ale o tym niebawem…

Dajcie znać co sądzicie o naszym mieszkaniu. Co Wam sie podoba? A może do pewnych rozwiązań nie jesteście przekonani? Czekam na Wasze komentarze 🙂 

PROJEKT KUCHNIA: Takiej kuchni się nie spodziewacie!

Wybór kuchni to najtrudniejsza decyzja podczas aranżacji nowego lokum. W trakcie naszego projektu „MISJA:Cztery kąty i taras piąty” również spadło na nas mnóstwo dylematów i znaków zapytania. Od czego zatem zacząć? Najpierw musimy zastanowić się, gdzie zakupimy meble. W grę wchodzi zaprzyjaźniony (mniej bądź bardziej) stolarz lub sieciówka. Kolejnym problemem jest model, kolor, styl kuchni. Aż wreszcie, sam projekt, czyli decyzja odnośnie rozmieszczenia sprzętu AGD, jego zabudowa (bądź jej brak), wielkości szafek, ilości szuflad etc. Nie wspominając już o dodatkach, które dopieszczą całość aranżacji.

Dlaczego wybrałam kuchnię IKEA?

Na samym początku pragnę uspokoić wszystkich sceptyków postów sponsorowanych – ten wpis !!! NIE JEST WPISEM SPONSOROWANYM !!! : ) No właśnie, nie wiem dlaczego, ale jest grupa ludzi (i to całkiem spora), która nie toleruje postów napisanych we współpracy z daną marką. To trochę krzywdzące, ponieważ wszystko to, co pokazujemy Wam na blogu bądź w mediach społecznościowych ZAWSZE jest zgodne z nami, z naszym poczuciem stylu czy przekonaniami. Ale mniejsza z tym. Mam nadzieję, że Ci lekko wzburzeni zostali uspokojeni, a reszta głowi się nad pytaniem „No, dlaczego znów ta IKEA?”.

Scandinavian Love Song

IKEA jest sprawdzona i mam do niej zaufanie, jak niektórzy do pana Zdziśka- Stolarza, przyjaciela rodziny. Podoba mi się, to że gwarancja obejmuje 25 lat. Podoba mi się, że jeśli coś się wydarzy, to sama reklamacja jest rozpatrywana szybko i korzystnie (przynajmniej tak było w moim przypadku). Podoba mi się design, kolorystyka, fukcjonalność, wiele możliwości przechowywania. I terminowości. Proces jest banalnie prosty: przychodzę do IKEA z gotowym projektem, kupuję, umawiam się na dostawę i montaż. Montaż kuchni zwykle trwa 1 pełny dzień (przy większych kuchniach – dwa dni). A jak to jest, gdy montuje nam przyjaciel Zdzisiu? Zdzisiu umówi się, że zrobi robotę w 2-3 dni, a przeciągnie się mu do tygodnia. Nie daj Boże, jeśli samochód się mu zepsuje albo skrzynkę z narzędziami zgubi, a wówczas montaż przesunie się o tydzień, dwa. Życzę każdemu poczciwego i sumiennego Zdziśka, ale uwierzcie mi, że swoje słyszałam i swoje widziałam.

A! Zapomniałabym! Właśnie zaczęła się wielka, kuchenna promocja IKEA. Do 31.07.2018 możecie skorzystać z rat 24×0% lub otrzymać bon na kwotę 100 pln za każde wydane 1000 pln. To zawsze oznacza intensywny czas dla mnie, bo wzmaga się Wasze zapotrzebowanie i prosicie o wykonanie takich projektów dla Was 🙂 I wcale się nie dziwię, bo promocja jest warta uwagi i sama z niej skorzystałam. Cieszę się, że mój projekt był gotowy wcześniej, kuchnię udało mi się kupić w drugi dzień promocji i teraz mogę na spokojnie zasiąść do Waszych projektów 🙂

Kobieta zmienną jest!

Biel. Chociaż szary był tu głównym konkurentem i praktycznie do ostatniej chwili ważyły się losy mojej kuchni…to postawiłam na biel. I może kolor nie był dla Was zaskoczeniem, ale nawiązanie do nowoczesnego stylu pewnie już tak. Wcześniej mogliście zauważyć moje zamiłowanie do żłobień, przeszkleń, szprosów.  Podobały mi się klasyczne rozwiązania, a teraz? Gładkie, białe, matowe fronty. Wybór padł na kuchnię VOXTORP. Jeszcze trochę za wcześnie, aby pokazywać Wam projekt, ale zdradzę Wam kilka szczegółów i trochę wytłumaczę się z tej bieli.

interiorbarndoorshq.com

Kuchnia tworzy openspace wraz z salonem, jadalnią oraz gabinetem. Postanowiłam, że będzie „tłem” dla całości aranżacji. Bazą, która powinna pomóc w całościowym odbiorze wnętrza, a nie wprowadzać do niego chaos. Dlatego biel.  Aby trochę poskromić nowoczesne fronty, wybrałam drewniane blaty, które dodadzą ciepła. Kuchnia nie należy do dużych, więc istotne było rozmieszczenie szafek, ale spokojnie znalazło się miejsce do przechowywania. Postawiłam na wysokie, górne szafki. Wysokie tj. 100 cm. Nie boję się, że osiągnę efekt przesadnie zabudowanej bryły, bo sufity mamy wysokie (270 cm), więc zostanie przestrzeń między szafkami a pułapem. W kuchni nie zabraknie także otwartych półek. Jak będzie w całości wyglądać wnętrze? Niebawem Wam pokażę!

Nowości.

Postanowiłam skorzystać z rozwiązań, których nigdy wcześniej nie wybrałam albo takich, które uważałam, że są zbędne. Znowu mogłabym posiłkować się maksymą „Kobieta zmienną jest„, ale sami widzicie wieje nudą…ale nie nudą wnętrzarską, bo tu same zmiany!

Torah Residence; designed by Hecker Guthrie.

–  Zabudowana lodówka – chyba zaliczam się do największych sceptyków zabudowanych lodówek. Dalej utrzymuję, że coraz częściej możemy znaleźć bardzo ładne lodówki w sklepach i trochę żal, że mamy zakrywać ten przepiękny design. Czasem kuchnia wymaga konkretnych akcentów i tu doskonale sprawdza się np. czarna lodówka. Więc co się stało, że jednak skusiłam się na zabudowaną lodówkę? Fakt, że kuchnia będzie w nowoczesnym klimacie, a po drugie – że nie jest zbyt duża i nie chciałam dodatkowo „dzielić” przestrzeni. Podoba mi się też opcja dodatkowego miejsca nad lodówką, gdzie możemy przechowywać zapasy makaronów, puszek z pomidorami i innych (nie tylko włoskich) specjałów 🙂

Płyta indukcyjna – wiecie, że nagrzewa się do 50% szybciej i zużywa przy tym 40% mniej energii? Pewnie nie potraktowałabym tych informacji aż tak serio, gdyby nie to, że przez ostatnie miesiące miałam okazję praktycznie każdego dnia korzystać z płyty indukcyjnej. I co? I nie wyobrażam sobie innego rozwiązania. Panel dotykowy jest kolejny plus. W prosty sposób załączamy płytę oraz regulujemy temperaturę. Jest też blokada rodzicielska, a więc dodatkowe bezpieczeństwo dla dzieci.

Zabudowany okap – kolejny punkt, gdzie zawsze, bez zastanowienia wybierałam zwykły okap, który przede wszystkim bardziej wizualnie mi odpowiadał.  A tu proszę… ponownie nowoczesność mojej kuchni przemówiła za zabudową. Co więcej, chciałam być konsekwentna. Jeśli jedna ze ścian ma być przysłonięta wysokimi szafkami, z zabudowaną lodówką-okap też musi być zabudowany.

Kran z wyciąganym, ręcznym prysznicem– kiedyś uważałam, że to bezużyteczny bajer…a teraz traktuję to jako przydatny gadżet. Od razu zaznaczam – nie jest to coś bez czego życie w kuchni jest utrudnione albo gorzej – niemożliwe. Generalnie korzystamy ze zmywarki, ale są takie rzeczy, których niestety do zmywarki nie włożymy. Np. ogromne talerze do pizzy, które trzeba umyć ręcznie, wówczas taki wyciągany prysznic sprawdza się perfekcyjnie.

Drewniane blaty– uśmiecham się jak to piszę sama do siebie i chyba muszę stwierdzić, że lubię ryzyko. Ciągłe gotowanie, pieczenie…pewnie nie przedłużą żywotności drewna. Obawiam się, że wręcz przeciwnie – drastycznie ją skrócą. Ale ja na prawdę marzyłam o drewnianych blatach. Z zazdrością przeciągałam ręką po drewnie w kuchni rodziców, więc cóż. Blaty zawsze można wymienić. Marzenia należy spełniać. Więc drewniane blaty kupione 🙂

Ceramiczny zlew – napiszę Wam szczerze…mam złe doświadczenia z metalowym zlewem. Osad z herbaty czy kawy baaaardzo ciężko schodził, a błyskawicznie się tworzył. Miałam wrażenie, że moje życie toczy się wokół czyszczenia zlewu. Ceramicznego zlewu obawiałam się…z uwagi na swój temperament do zrzucania szklanek. Pęknięcie, ubicie…Jednak patrząc na zlew moich rodziców, mam nadzieję, że mój (pomimo temperamentnej właścicielki) da radę.

Ollie & Seb’s House

Myślę, że wystarczy tych szczegółów, bo i tak baaardzo dużo Wam zdradziłam. Bądźcie pewni, że niebawem pokażę Wam kuchnię w całości i jeszcze dokładniej napiszę o swoich wyborach i rozwiązaniach, które ułatwiają gotowanie i przesiadywanie w kuchni. Ale będzie również o sprzętach i gadżetach bez których życie w kuchni nie toczyłoby się w tak radosnym i smacznym tempie 🙂

POJEDYNEK POKOLEŃ -KUCHNIA-

Pewnie każdy z nas ma w głowie wymarzony projekt kuchni. Jedni śnią o przestronnej, drudzy o drewnianej, a inni o minimalistycznej. Gusta się zmieniają, potrzebujemy zmian, więc i nasza wymarzona kuchnia często schodzi na drugi plan, a jej miejsce zajmuje coś totalnie odmiennego. Często też mamy ochotę zachować bazę, ale zmienilibyśmy dodatki, kolory.

Dziś chciałybyśmy pokazać Wam, co podoba nam się w naszych kuchniach, czy spełniają nasze oczekiwania, co zmienimy, gdy przyjdzie nam projektować nową zabudowę. Przeanalizujemy też kwestię funkcjonalności, a także sprzątania. Mamy te same kuchnie, ale na pierwszy rzut zupełnie się różnią. Czy wybór kuchni ma związek z naszym wiekiem? Rozpoczynamy nową serię! Pojedynek pokoleń, a na pierwszy rzut idzie: kuchnia!

Miejscem, które kocham najbardziej w moim domu jest kuchnia. Od zawsze uważałam, że jest to serce domu. Ale jak moje kuchnie wyglądały na przestrzeni lat? W naszym pierwszym mieszkaniu kuchnia była raczej nieustawna i daleko jej było od szeroko rozumianej funkcjonalności. Szafek było mało, więc notorycznie zmagaliśmy się z problemem przechowywania garnków, naczyń czy innych pomocy kuchennych.  A jak wyglądała? Była czarno-brązowa, ale kto żył w tamtych czasach ten wie, że wyboru nie było. Moja Mama wystała się w kolejkach, aby ją zdobyć…

Gdy przeprowadziliśmy się do domu, mogłam wreszcie zadecydować o wymarzonej zabudowie. Jaka miała być? Biała! Więc dlaczego finalnie kuchnia w kolorze olchy pojawiła się u nas? Podczas zakupu zmieniłam zdanie. Mąż wraz z moją Mamą przekonywali mnie, że biel nie będzie dobrym rozwiązaniem. Argumentowali, że biały to kolor nijaki, a poza tym biel w kuchni? Przecież  tak nie da się gotować! Dodatkowo, wtedy królowały kuchnie drewniane i kolorowe…No i wybrałam olchę 🙂 Sam układ nie był zły, ale szybko przekonałam się, że lodówka w zabudowie nie była dobrym rozwiązaniem. Była wąska, niepojemna.

Z biegiem lat zaczęłam znowu marzyć o białej kuchni. W prasie, na blogach zaczęły królować białe zabudowy, więc tym razem byłam nieugięta. Chcę białą i koniec! Aktualnie, swoją kuchnię IKEA użytkuję ponad 3 lata. Po tym czasie mogę śmiało stwierdzić, że kuchnia wygląda jak nowa. Nie mam problemu z jej czyszczeniem. Obawy miałam co do blatów drewnianych, ale ten kto mnie zna, ten wie, że bardzo o nie dbam i pilnuję, aby żaden gorący garnek nie wylądował bezpośrednio na blacie 🙂 Nauczona poprzednimi błędami, zdecydowałam się też na lodówkę wolnostojącą.

Co bym zmieniła? Zapewne sam układ kuchni, który nie jest najgorszy, ale zawsze marzył mi się zlew pod oknem. Ponadto, ilość szafek górnych przeszklonych również bym zwiększyła. To dodaje lekkości kuchni.

Bez czego nie wyobrażam sobie mojej kuchni? Po pierwsze, bez zlewu dwukomorowego. Fakt faktem, mam zmywarkę, ale nie używam jej codziennie. Dlatego, ważne jest dla mnie, aby zlew był podzielony na dwie części. Po drugie, kącik z mobilnym barkiem. To tam przygotowuje posiłki. Po trzecie, stół. Wiele osób dziwi się, że uparłam się na mniejszy stół w kuchni, chociaż nieopodal jest duży stół jadalniany. Ale to właśnie przy stole w kuchni rozpoczynam swój dzień. Tu piję kawę, czytam gazetę.I po czwarte, bez mojej elektrycznej płyty, ponieważ mam porównanie z gazową, która tworzyła na meblach tłusty osad.

Nie mam takiego doświadczenia jak Mama, bo kuchnia, którą widzicie jest moją pierwszą. Podczas urządzania mieszkania nie byłam od razu przekonana do bieli. W głowie miałam cały czas stereotyp, że biel w kuchni oznacza albo ciągle sprzątanie albo brud. Początkowo zastanawiałam się nad zwykłą, drewnianą. Ale siła obrazu była tak wielka, że przeglądając inspiracje wnętrzarskie finalnie zdecydowałam się na biel.

Jak na warunki w bloku kuchnię mam dużą. Z tego powodu postanowiłam spełnić moje marzenie o wyspie. Był to strzał w dziesiątkę, bo dzięki temu mogę wygodnie zjeść posiłek, ale także go swobodnie przygotować, z uwagi na szeroki blat.To też dodatkowe miejsce, gdzie przechowuję produkty typu makarony, ryż, opiekacze etc.

Cieszę się, że daliśmy radę zabudować również piec. Jedna, narożna szafka jest trochę dłuższa, ale dzięki temu piec nie razi po oczach.

Co lubię jeszcze w mojej kuchni? Lubię białe kafle, które często były wyśmiewane…bo jak utrzymać czystość, gdy ma się białe kafle nad piecem? Moi drodzy, nie mam z tym żadnego problemu. A jeśli nawet sos pomidorowy wyląduje na tej białej tafli, wystarczy przetrzeć mokrą ścierką i plamy znikają 🙂 Podoba mi się sam układ zabudowy, funkcjonalność szafek a także szerokie 3 szuflady, które bardzo ułatwiają mi życie. Cieszę się też, że nie zdecydowałam się na szafkę z koszem typu cargo. Zwykłe półki są bardziej pojemne. Oczywiście, wymagają większej gimnastyki, jeśli chcę coś wyciągnąć z samego końca, ale coś za coś 🙂

Co bym zmieniła? Po pierwsze, zmieniłabym wysokość szafek górnych. Zdecydowałabym się na zabudowę pod sam sufit. I ładniej to wygląda i można zyskać dodatkowe miejsce do przechowywania. Po drugie, zmieniłabym zlew. Ten, który mam obecnie – srebrny – rysuje się i bardzo brudzi. Wystarczy wylać niedopitą herbatę, a już zostaje osad, który zwalczam wybielaczem. Gorzej jest z rysami, których nie da się pozbyć. Bałam się zlewu, który ma Mama – biały, ceramiczny – ale teraz właśnie chyba taki bym wybrała. Po trzecie, blaty. Obawiałam się drewnianych, bo w naszej kuchni sporo się gotuje, piecze. Teraz chyba bym zaryzykowała i wybrała drewniane.  Po czwarte, nie jestem zadowolona z lodówki. Sama w sobie jest ładna, pojemna, ale jednak dostrzegam na niej rysy, a także drobne wgniecenia. Skąd się wzięły? Pojęcia nie mam, przecież nie celuję w nią jajkami 🙂

Jak widzicie, trochę więcej „ale” mam do swojej kuchni niż Mama. Myślę, że wynika to z tego, że jest to moja pierwsza kuchnia i często nie przemyślałam czegoś, albo po prostu się obawiałam. Czy moja druga kuchnia znowu byłaby biała? Ciężko powiedzieć… bardzo podoba mi się teraz szara i jeśli wnętrze, w którym miałaby stanąć zabudowa byłoby przestronne, to chyba właśnie na ten kolor bym postawiła. Jednak spokojnie mogę obalić mit, że białe kuchnie wymagają ciągłego sprzątania. Wiadomo, szafki myję regularnie, bo np. są zachlapane, ale nie jest to coś co spędza mi sen z powiek 🙂

Jesteśmy ciekawe jak wyglądają Wasze kuchnie! Czy macie już wymarzoną zabudowę, a może wciąż o niej śnicie? Na co zwracacie uwagę? Co dla Was jest Ważne? Jakie błędy do tej pory popełniliście, a może chcecie podzielić się sprawdzonymi radami w zakresie kuchni? Czekamy na Wasze opinie!

Klasyczna biel w towarzystwie czerni. Inspiracje

Ciągle mówimy o pastelach, zapominając totalnie o klasyce. Oczywiście mięte i inne pastelowe kolorki kochamy bezgranicznie, ale to nie znaczy, że nie lubujemy się również w bieli i czerni. Szczególnie biel powinna być naszą bazą.
U mnie w domu powiało zdecydowanie klasyką na podłodze w kuchni i przedpokoju. Mam tam czarno-białą szachownicę. W sumie mój salon jest również utrzymany w takiej tonacji, gdzie dodatkiem jest naturalne drewno.
Same widzicie, chyba nie jest możliwe zdecydowanie na konkretną kolorystykę 🙂 A u Was w domach co przeważa? Wiosenne barwy czy klasyczna biel z domieszką czerni? 

Poniżej wybrałyśmy dla Was dodatki biało-czarne 🙂
Gotowi na weekendowe zakupy?:)
1. Waga kuchenna KLIK
2. Filiżanka KLIK
3. Dywanik KLIK
4. Kosz na pieczywo KLIK
5. Gałka w biało-czarne paski KLIK
6. Białe naczynie z miarką KLIK
7. Dzbanuszek ceramiczny KLIK
8. Poduszka KLIK

9. Ceramiczne deski Znajdziesz je tu
10. Kosz na butelki KLIK
11. Kosz na pranie KLIK
12. Pieczątki do ciastek KLIK
13. Talerz Ib Laursen KLIK
14. Chlebak KLIK
15. Patera KLIK
16. Taboret KLIK
17. Druciane tacki KLIK
18. Miska z dziobkiem KLIK
19. Szklanki KLIK
20. Przesiewacz do mąki KLIK
21. Pojemnik na sól KLIK
22. Ręcznik kuchenny KLIK
23. Cudowne pudełka Agnetha.Home KLIK
24. Deska do krojenia KLIK
25. Podkładka KLIK

Oświetlenie w kuchni. Lampa RANARP – nowość

Witajcie kochani w poniedziałkowy poranek!
Dzisiaj trochę inspiracji prosto z mojej kuchni. W roli głównej wystąpi lampa, która jest nowością w Ikei. Mowa o wiszącej lampie RANARP. Dostępna w dwóch rozmiarach. Ja mam mniejszą,która wisi nad stołem w kuchni. Nie tylko klosz jest bardzo efektowny, ale również kabel, biało-czarny, przypominający ten od żelazka:) 
Dokładny opis lampy znajdziecie tu

Pozdrawiam!
Ewelina 🙂

Wiosenne porządki w szafie. Przeorganizuj się!

Kalendarzowa wiosna zbliża się wielkimi krokami. Dlatego
warto odgruzować swój dom, aby poczuć się lekko na duchu. W zeszłym tygodniu i
ja wzięłam się za większe porządki. Musiałam przeorganizować szafy i zrobić
miejsce na odkurzacz. Do tej pory miał on swoje miejsce w kuchni, ale już
niebawem jego miejsce zajmie upragniona zmywarka.

 Dzisiaj chciałabym Was zachęcić do wiosennych porządków w szafach i dać Wam
kilka wskazówek.
Odgruzowanie
Przygotuj duże worki, do których będziesz wrzucać niepotrzebne  rzeczy. Pamiętaj, że worki muszą być
podzielone na dwie grupy : rzeczy zniszczone, które nie nadają się do użytku i
te, które możesz oddać rodzinie, znajomym, potrzebującym. 
Chyba zaliczam się, do tej nielicznej grupy osób, które z chomikami nie mają
nic wspólnego i bez problemu pozbywają się rzeczy, w których nie chodzą. Jeśli
jednak wy macie z tym problem, to spróbujcie tych sposobów:

a) przeanalizuj swoją szafę i jeśli w danej
rzeczy nie chodziłaś 1-2 lata to na pewno już w niej nie wyjdziesz.
b)zawieś wieszaki w jednym kierunku, jeśli
zdecydujesz się założyć sukienkę czy spodnie, obróć główkę wieszaka w drugą
stronę, to znak, że to ubranie jest Ci potrzebne nadal.
c)użyj wstążek i przywiąż je na wieszak
bądź do metki. Za każdym razem, gdy ubierzesz daną rzecz ściągnij z niej
kolorową wstążkę.
Zaplanuj swoją szafę
Wykorzystuj każdą przestrzeń. Jeśli masz szafę głęboką, to składaj ubrania na
3-4 razy, tak aby można było ułożyć je w dwóch rzędach. Do tyłu dawaj rzeczy, w
których chodzisz rzadziej bądź są przeznaczone na inną porę roku. W tej sam
sposób zapełniaj półki. Na te najwyższe układaj ubrania, których nie zakładasz
codziennie. 
Korzystaj z niekonwencjonalnych sposobów składania. Nie wszystkie ręczniki
muszą być składane w kosteczkę, możesz je zwinąć, co pozwoli ci zapełnić nawet
najmniejsza lukę w szafie.

Meble 

Moja szafa PAX z Ikei wraz z komodą
Przy wyborze mebli nie patrz wyłącznie na ich wygląd, tylko staraj się zwrócić
uwagę na ich funkcjonalność. Jeżeli masz małe mieszkanie „idź w górę”, czyli
kupuj szafy pod sam sufit. Ja skorzystałam z szafy PAX IKEA, która sięga mi pod
sam sufit, jest także głęboka. Zrezygnowałam z przeróżnych koszy, które były w
ofercie. Nasłuchałam się dużo złego na ich temat od znajomych. Jedynym
szaleństwem był wieszak na spodnie. Początkowo obawiałam się, że się nie
sprawdzi, ale myliłam się. Na górnym drążku mam zawieszone koszule, marynarki,
sukienki, a pod tym zamontowaliśmy drążek na spodnie. Spokojnie można zawiesić
dwie pary spodni na jednych haczyku.
Wieszak na spodnie IKEA
Natomiast, jeśli wasza szafa modelką nie
jest i do sufitu sporo jej brakuje-nic straconego! Na samą górę szafy daj
ozdobne kartony, w których możesz umieścić szale, czapki, stroje kąpielowe,
ubrania treningowe etc.
Ikea

Ikea
Świetnym rozwiązaniem są też komody, w
których możesz przechowywać bieliznę, szale, czapki. Do tego posłużą ci
przegrody bądź pudełka.
Mój sposób na organizację szuflady. Przegrody, pudełka są niezbędne!

Problem z butami
Nie wiem jak Wy, ale dla mnie wielkim problemem były kartony z butami, które
zajmowały prawie całą szafę w przedpokoju. Wreszcie zdecydowałam się na szafkę
na buty
. Ich zaletą jest to, że są wąskie, co się sprawdza np. gdy mamy wąski
przedpokój i nie chcemy go pomniejszać dodatkową szafą. Ponadto, możemy pozbyć
się raz na zawsze kartonów i zatroszczyć się o każda parę szpilek. W Ikei jest
kilka takich szafek. Ja zdecydowałam się na taką, która ma 3 podwójne szuflady,
więc najwięcej butów jest w stanie pomieścić.

Ikea
I problem z torebkami
Uwielbiam torebki i nie mam w zwyczaju pozbywać się ich po dwóch sezonach,
dlatego nazbierała mi się całkiem spora kolekcja. Większość trzymam w
wiklinowej skrzyni, jednak mam też  kilka
droższych torebek bądź tzw. sztywnych, które mogą się zniszczyć podczas
przechowywania „na kupie”. Dlatego przeznaczyłam dla nich jedną, najwyższą
półkę w szafie
. Teraz mam pewność, że nie stanie się im żadna krzywda.
***

Na koniec pozwolę sobie Was uspokoić. Jeszcze rok temu nie wiedziałam co  to jest porządek w szafie. Mama załamywała
ręce a ja uparcie wyznawałam zasadę, że chaos w szafie ma sens. Zapomniałam o
tym sensie zaraz po przeprowadzce. Nagle wszystko muszę mieć równo ułożone, ba,
notorycznie składam ubrania w szafie mojego męża, który jest właśnie na etapie
„sensownego chaosu”. Także, Drogie Matki, jeśli załamujecie ręce nad swoimi
córkami nie obawiajcie się, są duże szanse, że to przejdzie. Nieporządek to
przeważnie chwilowy wirus, który z czasem przemija 🙂

Metamorfoza kuchni. Skandynawska biel

Witajcie kochani! Wspominałam Wam już, że moja mama marzy o białej kuchni. W zeszłym tygodniu marzenie się spełniło, a moi rodzice są w posiadaniu ślicznej, nowej kuchni. Wczoraj byłam porobić zdjęcia, więc dziś możecie już podziwiać efekty na blogu. Serdecznie Was zapraszam do oglądania:)
Oto ona! Kuchnia Stat by IKEA 

A jak było wcześniej?
Jeżeli podoba Wam się ta kuchnia, to zajrzycie na tablica.pl