Archiwa tagu: kuchnia/kitchen

POJEDYNEK POKOLEŃ -KUCHNIA-

Pewnie każdy z nas ma w głowie wymarzony projekt kuchni. Jedni śnią o przestronnej, drudzy o drewnianej, a inni o minimalistycznej. Gusta się zmieniają, potrzebujemy zmian, więc i nasza wymarzona kuchnia często schodzi na drugi plan, a jej miejsce zajmuje coś totalnie odmiennego. Często też mamy ochotę zachować bazę, ale zmienilibyśmy dodatki, kolory.

Dziś chciałybyśmy pokazać Wam, co podoba nam się w naszych kuchniach, czy spełniają nasze oczekiwania, co zmienimy, gdy przyjdzie nam projektować nową zabudowę. Przeanalizujemy też kwestię funkcjonalności, a także sprzątania. Mamy te same kuchnie, ale na pierwszy rzut zupełnie się różnią. Czy wybór kuchni ma związek z naszym wiekiem? Rozpoczynamy nową serię! Pojedynek pokoleń, a na pierwszy rzut idzie: kuchnia!

Miejscem, które kocham najbardziej w moim domu jest kuchnia. Od zawsze uważałam, że jest to serce domu. Ale jak moje kuchnie wyglądały na przestrzeni lat? W naszym pierwszym mieszkaniu kuchnia była raczej nieustawna i daleko jej było od szeroko rozumianej funkcjonalności. Szafek było mało, więc notorycznie zmagaliśmy się z problemem przechowywania garnków, naczyń czy innych pomocy kuchennych.  A jak wyglądała? Była czarno-brązowa, ale kto żył w tamtych czasach ten wie, że wyboru nie było. Moja Mama wystała się w kolejkach, aby ją zdobyć…

Gdy przeprowadziliśmy się do domu, mogłam wreszcie zadecydować o wymarzonej zabudowie. Jaka miała być? Biała! Więc dlaczego finalnie kuchnia w kolorze olchy pojawiła się u nas? Podczas zakupu zmieniłam zdanie. Mąż wraz z moją Mamą przekonywali mnie, że biel nie będzie dobrym rozwiązaniem. Argumentowali, że biały to kolor nijaki, a poza tym biel w kuchni? Przecież  tak nie da się gotować! Dodatkowo, wtedy królowały kuchnie drewniane i kolorowe…No i wybrałam olchę 🙂 Sam układ nie był zły, ale szybko przekonałam się, że lodówka w zabudowie nie była dobrym rozwiązaniem. Była wąska, niepojemna.

Z biegiem lat zaczęłam znowu marzyć o białej kuchni. W prasie, na blogach zaczęły królować białe zabudowy, więc tym razem byłam nieugięta. Chcę białą i koniec! Aktualnie, swoją kuchnię IKEA użytkuję ponad 3 lata. Po tym czasie mogę śmiało stwierdzić, że kuchnia wygląda jak nowa. Nie mam problemu z jej czyszczeniem. Obawy miałam co do blatów drewnianych, ale ten kto mnie zna, ten wie, że bardzo o nie dbam i pilnuję, aby żaden gorący garnek nie wylądował bezpośrednio na blacie 🙂 Nauczona poprzednimi błędami, zdecydowałam się też na lodówkę wolnostojącą.

Co bym zmieniła? Zapewne sam układ kuchni, który nie jest najgorszy, ale zawsze marzył mi się zlew pod oknem. Ponadto, ilość szafek górnych przeszklonych również bym zwiększyła. To dodaje lekkości kuchni.

Bez czego nie wyobrażam sobie mojej kuchni? Po pierwsze, bez zlewu dwukomorowego. Fakt faktem, mam zmywarkę, ale nie używam jej codziennie. Dlatego, ważne jest dla mnie, aby zlew był podzielony na dwie części. Po drugie, kącik z mobilnym barkiem. To tam przygotowuje posiłki. Po trzecie, stół. Wiele osób dziwi się, że uparłam się na mniejszy stół w kuchni, chociaż nieopodal jest duży stół jadalniany. Ale to właśnie przy stole w kuchni rozpoczynam swój dzień. Tu piję kawę, czytam gazetę.I po czwarte, bez mojej elektrycznej płyty, ponieważ mam porównanie z gazową, która tworzyła na meblach tłusty osad.

Nie mam takiego doświadczenia jak Mama, bo kuchnia, którą widzicie jest moją pierwszą. Podczas urządzania mieszkania nie byłam od razu przekonana do bieli. W głowie miałam cały czas stereotyp, że biel w kuchni oznacza albo ciągle sprzątanie albo brud. Początkowo zastanawiałam się nad zwykłą, drewnianą. Ale siła obrazu była tak wielka, że przeglądając inspiracje wnętrzarskie finalnie zdecydowałam się na biel.

Jak na warunki w bloku kuchnię mam dużą. Z tego powodu postanowiłam spełnić moje marzenie o wyspie. Był to strzał w dziesiątkę, bo dzięki temu mogę wygodnie zjeść posiłek, ale także go swobodnie przygotować, z uwagi na szeroki blat.To też dodatkowe miejsce, gdzie przechowuję produkty typu makarony, ryż, opiekacze etc.

Cieszę się, że daliśmy radę zabudować również piec. Jedna, narożna szafka jest trochę dłuższa, ale dzięki temu piec nie razi po oczach.

Co lubię jeszcze w mojej kuchni? Lubię białe kafle, które często były wyśmiewane…bo jak utrzymać czystość, gdy ma się białe kafle nad piecem? Moi drodzy, nie mam z tym żadnego problemu. A jeśli nawet sos pomidorowy wyląduje na tej białej tafli, wystarczy przetrzeć mokrą ścierką i plamy znikają 🙂 Podoba mi się sam układ zabudowy, funkcjonalność szafek a także szerokie 3 szuflady, które bardzo ułatwiają mi życie. Cieszę się też, że nie zdecydowałam się na szafkę z koszem typu cargo. Zwykłe półki są bardziej pojemne. Oczywiście, wymagają większej gimnastyki, jeśli chcę coś wyciągnąć z samego końca, ale coś za coś 🙂

Co bym zmieniła? Po pierwsze, zmieniłabym wysokość szafek górnych. Zdecydowałabym się na zabudowę pod sam sufit. I ładniej to wygląda i można zyskać dodatkowe miejsce do przechowywania. Po drugie, zmieniłabym zlew. Ten, który mam obecnie – srebrny – rysuje się i bardzo brudzi. Wystarczy wylać niedopitą herbatę, a już zostaje osad, który zwalczam wybielaczem. Gorzej jest z rysami, których nie da się pozbyć. Bałam się zlewu, który ma Mama – biały, ceramiczny – ale teraz właśnie chyba taki bym wybrała. Po trzecie, blaty. Obawiałam się drewnianych, bo w naszej kuchni sporo się gotuje, piecze. Teraz chyba bym zaryzykowała i wybrała drewniane.  Po czwarte, nie jestem zadowolona z lodówki. Sama w sobie jest ładna, pojemna, ale jednak dostrzegam na niej rysy, a także drobne wgniecenia. Skąd się wzięły? Pojęcia nie mam, przecież nie celuję w nią jajkami 🙂

Jak widzicie, trochę więcej „ale” mam do swojej kuchni niż Mama. Myślę, że wynika to z tego, że jest to moja pierwsza kuchnia i często nie przemyślałam czegoś, albo po prostu się obawiałam. Czy moja druga kuchnia znowu byłaby biała? Ciężko powiedzieć… bardzo podoba mi się teraz szara i jeśli wnętrze, w którym miałaby stanąć zabudowa byłoby przestronne, to chyba właśnie na ten kolor bym postawiła. Jednak spokojnie mogę obalić mit, że białe kuchnie wymagają ciągłego sprzątania. Wiadomo, szafki myję regularnie, bo np. są zachlapane, ale nie jest to coś co spędza mi sen z powiek 🙂

Jesteśmy ciekawe jak wyglądają Wasze kuchnie! Czy macie już wymarzoną zabudowę, a może wciąż o niej śnicie? Na co zwracacie uwagę? Co dla Was jest Ważne? Jakie błędy do tej pory popełniliście, a może chcecie podzielić się sprawdzonymi radami w zakresie kuchni? Czekamy na Wasze opinie!

Zacznij marzyć, bo warto!

 

Mam wrażenie, że czym jesteśmy starsi tym rzadziej pozwalamy sobie na marzenia. Jako dziecko każdy z nas napewno marzył o nowej zabawce, o wakacjach z rodzicami, o czerwonym pasku na świadectwie. Jednak z  biegiem czasu lista marzeń się kurczy, aż wreszcie zaczyna za nas przemawiać gnuśny racjonalizm. Koncentrujemy się na rzeczach niezbędnych, jak najbardziej funkcjonalnych.

Chyba trochę odstaję od reszty, bo uwielbiam marzyć, wyobrażać sobie przed snem jak moje marzenie się spełnia. Zazwyczaj jest tak, że potrzebujemy miesięcy czy nawet lat, aby nasze pragnienie się spełniło. Tak było z moją ukochaną, białą kuchnią. Ileż ja spędziłam czasu opierając się o stary blat brązowej kuchni, gapiąc się w zdjęcia białych mebli w najnowszych czasopismach. Gdy wreszcie po kilku latach mogliśmy sobie pozwolić na nową kuchnię, to nie uwierzycie, ale przez pierwsze dni budziłam się w nocy i zaglądałam do mojej nowej, białej kuchni… 

Moim zdaniem w marzeniach najważniejsze jest to, aby cierpliwie czekać aż się spełnią. Nie możemy odpuszczać, zniechęcać się, wątpić. Oczywiście, nie jest tak, że marzenia spełniają się same. Należy im pomagać, dać coś od siebie. Jeśli chcemy kupić coś nowego to z reguły wiąże się to z oszczędzaniem, a nawet rezygnacją z innych rzeczy. Podobnie było z tosterem marki SMEG. Każdego ranka, gdy wyciągałam swój stary, lekko zużyty toster, aby zjeść ulubione, ciepłe pieczywo, w głowie miałam  tego miętuska. Mocno wierzyłam, że kiedyś stanie na moim blacie. I co? I jest! 🙂

A Wy kochani? Jak u Was z marzeniami i ich realizacją? Cierpliwie czekacie nawet kilka lat, aż się spełnią? Czy porzucacie swoje pragnienia, jeśli mija zbyt wiele czasu? Ściskam wiosennie!

KUCHNIA IKEA – JAKOŚĆ-DESIGN-REKLAMACJA-WYMIANA – Czy warto kupić kuchnię IKEA?

Dostajemy od Was całą masę wiadomości dotyczących kuchni. Pytania są przeróżne. Od tych ogólnych dotyczących marki, modelu po kwestię jakości, wykonania mebli aż po zagadnienia związane z reklamacją czy wymiany np. frontów. Dlatego poniżej znajdziecie kilka informacji odnośnie samego modelu, jakości wykonania, podejścia marki w zakresie reklamacji. Mam dla Was również rozwiązanie, co zrobić, gdy Wasza kuchnia została wycofana ze sklepu a Wam marzy się akurat wymiana frontów na przeszklone, aby wyeksponować ceramikę lub musicie zaopatrzyć się np. w nową listwę. 

KILKA CENNYCH INFORMACJI

Kuchnia, którą widzicie na zdjęciach to model STAT IKEA ( taka sama jak u mojej Mamy). Mam ją już ponad 3 lata. Nie oszczędzam jej, w kuchni czynnie się gotuje, sos ląduje na białych frontach, a blachy z ciastami wędrują po blatach. Fakt faktem drewniany blat mam wyłącznie na wyspie, ale wystarczy go pobieżnie potraktować papierem ściernym i zaolejować 1-2 do roku i to wszystko! Same fronty łatwo się przeciera i chociaż mój model cechuje się rowkami na szafkach to nie ma problemu z kurzem czy brudem, który zbiera się w zagłębieniach.

REKLAMACJA

Nie jest tajemnicą, że rok temu miałam przygodę z reklamacją frontu. Nie było to widoczne gołym okiem, ale faktycznie od wewnętrznej stronie, na drzwiczkach zauważyłam pęknięcie. Niby nic, ale nie chciałam doprowadzić do sytuacji, że pęknięcie pójdzie dalej. Zresztą dlaczego nie miałabym skorzystać z prawa do reklamacji?!
Po krótce, po telefonicznym zgłoszeniu reklamacji poinformowano mnie, że przyjedzie pracownik IKEA i zobaczy „szkodę”. Zgodnie z obietnicą, o umowionej wcześniej godzinie zjawił się Pan, który raz-dwa zrobił zdjęcia i spisał dokładne dane.
Następnie, również telefonicznie zostałam poinformowana o pozytywnym rozpatrzeniu mojej reklamacji. Od razu umówiłam się na wymianę frontów.
Pech chciał, że w trakcie wymiany doszło do uszkodzenia innego elementu. A że była to późna pora i zrobiło się ciemno nie zauważyłam tego, gdy pracownicy IKEA prezentowali wymieniony front. Spokojnie zadzwoniłam ponownie do IKEA i wytłumaczyłam całą sytuację. Że Panowie bardzo mili, rzeczywiście front wymienili, lecz przypadkowo co nieco się zepsuło. Ku mojemu zdziwieniu, został poproszona o zrobienie zdjęć, wysłanie ich mejlowo i to wystarczyło, aby reklamacja znowu została uznana i Panowie ( tym razem inna ekipa :)) wymienili kolejny front. Jak widzicie-nie ma problemu z uznaniem reklamacji, przynajmniej ja takowego nie miałam.

MEBLE WYCOFANE ZE SKLEPU

A co, jeśli nasza kuchnia została wycofana ze sklepu, a my chcemy dokupić jeden z elementów? Wpadłam w panikę, gdy musiałam wymienić listwę ( w końcu poległa podczas kolejnej awarii pralki i zalaniu kuchni…:P ), a na stronie żadnego śladu po kuchni STAT. Bez obaw, na stronie twojfaktum.pl możecie zamówić poprzez kuriera dowolną rzecz. Jedyne co może odstraszać to opłata za przesyłkę… 80 PLN do 30kg to nie jest strasznie dużo, ale jesli kupujemy element za np. 25 PLN to opłata nie brzmi już tak rewelacyjnie. Bądź co bądź, ważne że bez większych problemów możemy domówić coś do naszej kuchni, prawda? 🙂

CZY WARTO KUPIĆ KUCHNIĘ IKEA?

Czas na najważniejsze pytanie: CZY WARTO KUPIĆ KUCHNIĘ IKEA? Wiadomo, meble IKEA mają zarówno swoich przeciwników jak i zwolenników. Z mojego punktu widzenia: WARTO. Co za tym przemawia? Napewno ładny design, w miarę niska cena mebli, możliwość zaprojektowania pod wymiar, długa gwarancja i bezproblemowość w kwestii reklamacji. Niestety nie mogę wypowiedzieć się odnośnie sprzętu IKEA (np. piec), gdyż nie miałam z nimi styczności. Obiło mi się o uszy, że są dobrej jakości i nie ma z nimi problemów, jednak jesli sami macie doświadczenia w tym zakresie to chętnie poczytam o nich w komentarzach.

Jestem ciekawa Waszych opinii na temat kuchni IKEA. Macie takie w swoich domach? A może są one na Waszych listach marzeń? Koniecznie dacie znać 🙂

Lifting kuchni [ skandynawska lampa + miedziane dodatki ]

Jeśli zapytacie, jakie pomieszczenie lubię najbardziej w swoim mieszkaniu, to bez wahania powiem KUCHNIĘ! Uwielbiam ją za białe meble i szachownicę na podłodze. I tu nasuwa się pytanie…Bo jeśli ją tak lubię to dlaczego dopiero teraz zadbałam o najmniejszy szczegół? A mowa o lampie. 3 lata temu, krótko przed wprowadzeniem się, w pośpiechu kupiłam zwykłą, srebrną lampę. Nie zastanawiałam się czy idealnie wpasuje się do mojego wnętrza. Miało być szybko, pod ręką i tanio. A że nie od dziś wiadomo, że prowizorki zostają z nami na czas dłuższy niżeli byśmy sobie życzyli, to tak trwałyśmy razem: ja i moja zwykła lampa. Niestety historia powtarza się z każdym pomieszczeniem, ale wzięłam się wreszcie za oświetlenie w moim domu i zaczęłam poszukiwania.
Sprawa prosta nie była, bo w głowie miałam swój wymarzony model. Chciałam taką rodem ze skandynawskiej kuchni. Miała być też biała, o ładnym kształcie i nie za mała. Znalazłam! Moją wymarzoną! Upolowałam ją na stronie firmy Britop . Lampa Alvar dostępna jest w dwóch rozmiarach oraz różnych kolorach. U mnie kwestia wyboru była oczywista, bo od razu założyłam, że ma być biała 🙂
Gdy lampę już wybrałam, to pozostała kwestia męża. W głowie przewijały mi się hurtowo pytania: ale po co/ ale co zrobimy ze starą/ ale po co wydawać pieniądze/ ale czy my naprawdę potrzebujemy nowej lampy (…).I było wielkie zdziwienie, gdy mąż nieśmiało powiedział „fajna”, a gdy rozpakowywaliśmy karton stwierdził, że teraz to ta kuchnia będzie wyglądać,a jej poprzedniczkę wyniesie do piwnicy. To dobry znak i zielone światło do reszty moich planów, bo sami wiecie, jak już niwelować błędy przeszłości to trzeba iść za ciosem. Także wymiana reszty oświetlenia w naszych mieszkaniu pozostanie kwestią czasu…Mam nadzieję, że ta cała masa zdjęć naszej kuchni, gdzie w roli głównej występuje lampa Alvar Was ucieszy 🙂 Pobawiłam się też dodatkami i oprócz bieli, czerni i mięty wprowadziłam również miedź. Sami zobaczcie jak wyszło 🙂

Koniecznie dajcie znać jak podoba Wam się lampa. Zdradzę Wam, że za każdym razem, gdy wchodzę do kuchni uśmiecham się na jej widok. Bo nic tak nie cieszy jak wymarzony zakup 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Melamina-nowa miłość

Kolorowe misy RICE chodziły mi po głowie od pewnego czasu. Pastelowe-cieszyłyby oko, a ponadto są bardzo funkcjonalne ze względu na pokrywki. Teraz szczęśliwie zadomowiły się w mojej kuchni, a ja umieszczam w nich same dobroci 🙂 Jeszcze niedawno sceptycznie podchodziłam do melaminy, a tu proszę  🙂 Macie melaminę w swoich domach? 🙂 Ściskam, Ewelina

Kuchenne nowości

Witajcie po dłuższej przerwie 🙂 Uwierzcie, dzisiaj jest pierwszy dzień, gdy spokojnie mogę zająć się swoimi sprawami od ponad dwóch tygodni. Korzystając z okazji chciałam Wam pokazać moje kuchenne nowości, które do mnie zawitały. 
Na pierwszy rzut idą młynki, czarny i biały, które możecie znaleźć w sklepie skandynawskie.pl. Marzyłam o nich od dawna! Świetnie wyglądają, no i nie ukrywajmy-są bardzo przydatne w kuchennych perypetiach. 

Kolejną nowością są trzy pojemniki z drewnianym wieczkiem z Pepco. Idealnie pasują do nowej kolorystyki mojej kuchni 🙂
Następna zdobycz z Pepco. Szklany słój z tablicową etykietą. Miejsce na ciastka znalezione 🙂

Herbata Tafelfut-kolejna do kolekcji, to prezent od livebeautifully. Kokos + czekolada to najlepsze połączenie mojego męża. Zatem już wiecie, kto nałogowo po nią sięga… 🙂 

Recepta na kolorowy dzień

Ależ za oknem szaro i deszczowo…a już taka piękna wiosna się zaczynała. To nic, uparcie wariuję z pastelami w swoim domu. Wciąż mi mało…Ale z drugiej strony, jeśli człowiek nie musi wychodzić z domu w taką pogodę to i szarość za oknem nie straszy, prawda?
Oprócz kolorowej dawki pozytywnej energii w postaci dodatków, mam dla Was też kilka nowości. W tym pucharek, który służy mi jako cukiernica. Tydzień temu znowu uległam pokusie i wybrałam się na bytomski targ staroci. Znalazłam kilka perełek 🙂 Ściskam, Ewelina

Lifting kuchni. Moja biała kuchnia IKEA w obiektywie.

W poprzednim wpisie pokazałam Was mini metamorfozę mojego salonu. Wprowadziłam więcej zieleni, naturalnych barw. Również podobny zabieg zastosowałam w kuchni. Większość pastelowych dodatków schowałam do szafek, a na piedestał wystawiłam drewno, biel i miętę 🙂 W kuchni zrobiło się bardziej naturalnie. Jej poprzednie oblicze możecie zobaczyć TUTAJ (KLIK). Która wersja bardziej przypadła Wam do gustu? Ściskam, Marcelina.

Intensywnie pastelowo

Witajcie Kochani! Chociaż na dworze panuje mróz i spadł śnieg, to u mnie znajdziecie pastelowy szał. Powoli chowam świąteczne ozdoby, choinka również niebawem zniknie z naszego domu. Pastelowych akcentów pojawia się coraz więcej, a nowością jest kolor żółty. Coś czuję, że to właśnie żółć będzie numerem jeden w moich wnętrzach 🙂 Sami zobaczcie jak soczyście zrobiło się na zdjęciach.
Ale nie zapomniałam o klasycznej bieli, która zawsze sprawdza się w aranżacjach. Ten tydzień rozpoczął się bardzo pozytywnie, bo otrzymałyśmy paczki ze sklepu VANILLE MYNTE. To nowe miejsce w sieci prowadzone przez przesympatyczną Sylwię 🙂 Ceny produktów są baaardzo okazyjne, więc warto zajrzeć do sklepu 🙂 Dodatkowo, czeka na Was RABAT -15% na produkty marki Ib Laursen na hasło: Noworoczny
Póki co, na zdjęciach możecie zobaczyć dwa białe pojemniki ceramiczne, w których będę przechowywać kuchenne skarby. A także talerzyki oraz pojemnik na sól. 
Pojemniki ceramiczne Ib Laursen znajdziecie tutaj: KLIK

Talerze dostępne są tu: KLIK 

Pojemnik na sól znajdziecie tutaj: KLIK

Czy warto kupić kuchnię IKEA?

Urządzając nasze mieszkanie wiedziałam, że kuchnia będzie z Ikei. Chociaż docierały do mnie opinie, że nie warto/ że się psuje/ że za droga/ etc., postawiłam na swoim. Moją kuchnię mam ponad 2,5 roku. Jak ją oceniam?
Oprócz tego, że meble ładnie się prezentują, są także funkcjonalne. Kuchnię można samodzielnie zaprojektować, co było dla mnie wielkim plusem, ponieważ zależało mi na zabudowie pieca, który znajduje się w rogu pomieszczenia. Wystarczyło przedłużyć szafkę i zrezygnować z kąta prostego. Piec został sprytnie ukryty. 
A jak jest z jakością? W mojej kuchni gotuje się i piecze praktycznie każdego dnia, więc wyzwanie było spore. Po prawie 3 latach mogę spokojnie powiedzieć, że kuchnia zdała egzamin. Chociaż niedawno musiałam złożyć reklamację. Nie było to coś wielkiego, bo małe pęknięcie po wewnętrznej stronie frontu ze zmywarki. Reklamacja została rozpatrzona pozytywnie. Drzwiczki zostały wymienione…ale zobaczyłam, że nowy egzemplarz minimalnie różni się odcieniem z resztą szafek z tego rzędu. Postanowiłam skontaktować się z Ikeą raz jeszcze. Wystarczyło zrobić zdjęcie i druga reklamacja na wymianę reszty frontów została uznana. 
Mam nadzieję, że moja opinia pomoże Wam podjąć decyzję o zakupie kuchni w Ikei. Bo nawet jeśli coś się złego zdarzy, macie pewność, że bez większych problemów możecie liczyć na wymianę. Ale koniec już tego monologu. Zapraszam Was na mały room-tour po mojej kuchni. Koniecznie dajcie znać czy macie kuchnie z Ikea i jak Wam się ona sprawuje 🙂 Marcelina