Archiwa tagu: Mieszkanie Marceliny/Marcelina’s flat

3 FIT PRZEPISY ( deser, przekąska i drugie śniadanie)

Nie samymi wnętrzami człowiek żyje i jeść coś musi, prawda?:-) Dlatego przygotowałam na Was 3 FIT przepisy, które w prosty i szybki sposób możecie przygotować w domu. Nie jest tajemnicą, że ponad miesiąc temu wyrzuciłam ze swojego menu smakowite bezy, czekoladę, hamburgery, batony i innego typu „grzechy” i muszę sobie jakoś radzić 🙂 Mam nadzieję, że uda Wam się wypróbować chociaż jeden z przepisów. Dajcie znać, która pozycja spodobała Wam się najbardziej 🙂 
1. Panna Cotta
Potrzebujesz: duży jogurt naturalny, pół szklanki mleka roślinnego , 3 łyżeczki żelatyny , 3 miarki odżywki białkowej, (najlepiej smakowej-u mnie truskawkowa- możecie zamówić ją tutaj https://www.body4you.pl/) , 400 ml wody, ksylitol do smaku oraz ulubione owoce.
Przygotowanie: W garnku podgrzewamy wodę oraz żelatynę, następnie schładzamy masę. Do drugiego garnka dodajemy jogurt, mleko i delikatnie podgrzewamy. Stopniowo dodajemy masę z żelatyną i mieszamy, na koniec dosypujemy odżywkę białkowa oraz ksylitol. Schładzamy w lodowce przez kilka godzin. Przed podaniem dodajemy owoce, deser możemy posypać wiórkami kokosu.

 

2. Ciasteczka owsiane
Dla mnie numer jeden! Zabieram je ze sobą, gdy idę do pracy, na zakupy, gdziekolwiek! Są sycące i pyszne 🙂
Miksujemy szklankę płatków owsianych, słonecznik, pestki dyni, siemię lniane, rodzynki, żurawinę. Dodajemy 2 łyżki miodu oraz jedną łyżkę oleju kokosowego. Formujemy ciastka i pieczemy w piekarniku przez 10 minut ( 180 ‚C).
Jeśli zagapicie się i ciastka posiedzą w piekarniku trochę dłużej niżeli powinny-nic straconego. Wystarczy szczelnie zamknąć je w pudełku i dodać skórkę jabłka. Na drugi dzień będą miękkie 🙂
EDIT:  Jeśli masa się nie skleja wystarczy dodaj więcej miodu, tak aby swobodnie ulepić ciastka 🙂 Dodatkowo, jeśli używacie dużych płatków owsianych to możecie je wcześniej zblendować, aby ciastka były bardziej kruche:)

 

 

3. Placki owsiane z owocami
Notorycznie robię je na drugie śniadanie. Często zabieram je również do pracy. Są bardzo energetyczne!
Wystarczy wymieszać w misce 2 jajka, 3/4 szklanki płatków owsianych, łyżeczkę kakao, łyżkę mleka. Patelnię skrapiamy olejem kokosowym i wylewamy przygotowaną masę. Smażymy z dwóch stron kilka minut. Całość możemy polać jogurtem naturalnym i dodać ulubione owoce.

 

Nadrabiam zaległości [ Zoom na salon ]

Dawno nie pokazywałam Wam mojego mieszkania oraz nowości, które się w nim pojawiły. Kończę kurs projektowania na krakowskiej ASP, a w następny weekend składam projekt zaliczeniowy. Co to oznacza? Nic innego jak zbolała dłoń od ciągłych rysunków, zarwane noce. Dodatkowo  niechętnie wracam do domu po 8h pracy na etacie, bo to oznacza kolejne 10h spędzane nad projektem. Wczoraj jednak już nie wytrzymałam, wzięłam aparat do rąk i zrobiłam kilka zdjęć.  Póki co, mam dla Was kilka nowości w moim salonie. 
Obrus z IKEA napewno dobrze kojarzycie. Chociaż cieszy oko, to nie mogę sobie pozwolić, aby leżał tak swobodnie na stole za sprawą mojego Kocura. Nic tak świetnie na niego nie wpływa jak rozpędzanie się i wskakiwanie na stół. O co walczy? O najszybsze zrzucenie obrusu na ziemię. No dobra, ostatnio polubił również porywanie moich ołówków i kredek…

Kolejna nowość to marmurowa deska. Ciężka, masywna i jak na marmur przystało-lodowata! Skusiłam się też na czarny świecznik, który postawiłam na białej szafce (jamniku). Jak ja marzę, aby ją wreszcie wymienić, ajjj 🙂 

No i jeszcze urodzinowy prezent, którego Wam nie pokazywałam. Pokochałam Yankee Candle od pierwszego „węchu”. Ich zapach jest niesamowity, długo utrzymuje się w pomieszczeniu. No generalnie, cud i miód woskiem płynące. Oprócz świecy, dostałam również biały kominek, w którym palę woski. 

  Moja salonowa URBAN JUNGLE wzbogaciła się o poduchę z robalem – również część urodzinowego prezentu 🙂 

Mam nadzieję, że o wszystkich nowościach wspomniałam 🙂 Przynajmniej tych, które swoje miejsce znalazły w salonie. Ściskam, Marcelina.

Prawdziwy Prima Aprilis

Tyleż wrażeń ostatnio miałam. W czwartek moje urodziny zostały totalnie przysłonięte odejściem z pracy po prawie dwóch latach. No tak, w końcu urodziny ma się co roku, a pracę nie zmienia się każdego dnia, prawda? A że do nowej pracy wybieram się dopiero w poniedziałek, to wczorajszy dzień spędziłam w domu sprzątając, gotując i piorąc. Niestety to ostatnie kompletnie mi nie wyszło…
Ja wiem, że w Prima Aprilis to żarty się robi i ma być zabawnie. Natomiast nie podejrzewałam moją pralkę o takie poczucie humoru. Więc jak przy drugim praniu wywaliła mi wodą w twarz (i na pół kuchni) to myślałam, że dni jej się pomyliły, bo przecież Śmingus-dyngus był kilka dni temu. Ale jak przy kolejnym podejściu kompletnie odmówiła pracy, to już wiedziałam co się wydarzy. Każda sytuacja ma swoje dobre i złe strony. Mogłabym płakać i krzyczeć jednocześnie, że niespodziewany wydatek pojawił się właśnie teraz. Ale z drugiej strony, mogę skakać z radości, bo nowa pralka dla kobiety to jak nowa para szpilek. Nowe funkcje, nowe możliwości. Nowa praca, nowa pralka, co za kompletnie nowe otwarcie.Pamiętajcie, że trzeba patrzeć na świat przez różowe okulary 😀 
A tak serio, czekam aż polecicie mi godną uwagi pralkę. Jaka firma? Jaki model? Liczę na Was 🙂 Ściskam Was, Marcelina. 

A jeśli macie jeszcze chwilkę, to zapraszam Was na bloga Pani Woźnej, która wspomniała o naszym blogu. Warto zajrzeć 🙂 KLIK

Włoska przygoda

Dobrze wiecie, że uwielbiam podróże. Również te kilkudniowe, spontaniczne sprawiają mi wiele radości. Tym razem padło na Italię, a dokładnie na Mediolan oraz Bergamo. W jednym i drugim mieście byliśmy kilka lat temu, więc spokojnie zrezygnowaliśmy z aktywnego zwiedzania na rzecz spokojnych spacerów. Miałam wrażenie, że naszym jedynym celem było jedzenie. Po śniadaniu szukaliśmy dobrej kawy i ciasta, w międzyczasie jedliśmy kawałek pizzy jednocześnie poszukując miejsca na pyszny obiad. Po obiedzie coś słodkiego, mała przekąska w postaci panini bądź kawałka pizzy i szukanie restauracji, w której można zjeść dobry makaron. Pech chciał, że gdzieś po drodze znalazła się cukiernia, w której trzeba coś kupić na wynos. Głupia, nie wzięłam tabletek na trawienie a tak by się przydały, no! 🙂

Nie wyobrażam sobie wyprowadzki gdzieś daleko, poza granice Polski. Jednak, gdybym musiała wybierać, to Italia byłaby krajem, gdzie ewentualnie mogłabym się zaklimatyzować 🙂 Uwielbiam włoski sposób bycia, pyszne jedzenie, architekturę i lekkość, którą można poczuć na każdym kroku ( chyba, że właśnie zjedliśmy miskę makaronu lub pizzę z kiełbasą i frytkami…). 

Gdzie nocowaliśmy? W małych kwaterach/mieszkaniach. Dużym zaskoczeniem był dla nas Mediolan i miejsce, w którym się zatrzymaliśmy. Było to dwupokojowe mieszkanie, gdzie gospodarzami był Antonio oraz jego dziewczyna-Elisa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że oprócz nich było jeszcze trzech małych domowników. Drago, Morigi, Sexy Micia- czyli trzy urocze koty. Jestem przyzwyczajona do spania z kotem w łóżku, więc nie było wyboru-kociaki spały z nami! 

Selfie z Mężem w Mediolanie / Widoku podczas lotu / Mój ulubiony przysmak Nutella&go / Morigi, która jest przykładem, że nie tylko polskie koty uwielbiają kartony 😀
Włoskie lody / Podczas wizyt na lotnisku zawsze wracam obładowana gazetami, tym razem było podobnie / Zwykła beza obok której w Polsce przechodzę obojętnie, a we Włoszech moje kubki smakowe szaleją. / Pizza, chyba nie muszę więcej komentować:-)
Makaron zawsze na plus 🙂 / Torta della nonna z orzeszkami pinii. / Dworzec kolejowy w Mediolanie / I moje marzenie- Vespa! Tylko, który kolor wybrać ?:-) 

Znów lecę! [ kilka słów o podróżach, czyli co, gdzie i za ile]

Chociaż dla jednych jest to katorga, to ja wprost uwielbiam się pakować.Bez znaczenia czy planuję wyjazd na kilka dni czy mam zamiar podbijać Afrykę. Chociaż marzy mi się kredens do kuchni czy nowa szafka TV do salonu nie umiem sobie odmówić podróży. To moja słabość! Nie kręcą mnie weekendowe wypady w góry, chociaż wiem, że Polska skrywa piękne miejsca. Wolę zabukować bilety i polecieć samolotem na drugi koniec Europy. A gdzie lecę tym razem? Do Mediolanu! Chociaż miałam okazję juz tam być, to i tak nie mogę się doczekać włoskich deserów, pysznego makaronu i klimatycznych miejsc. Przy okazji tej wycieczki mam dla Was kilka wskazówek jak zorganizować kilkudniowy wypad. I uwaga! To wcale nie musi być kosztowne 🙂 

Pamiętacie wpisy pt. Ubierz się w klimacie swojego wnętrza? Nic nie da się ukryć 🙂 Moje mieszkanie jest w skandynawskim klimacie, gdzie nominuje biel, czerń, szarości oraz elementy w stylu urban jungle. Jeżeli zajrzycie do mojej walizki zobaczycie pewne podobieństwo 🙂 I tu pierwsza ważna rada-zabierajcie ze sobą rzeczy w podobnym stylu, w zbliżonej kolorystyce. Wybierając się gdzieś na kilka dni, zawsze korzystam z bagażu podręcznego, co jest dodatkową oszczędnością. Pakuję dosłownie kilka ciuchów, w tym chociaż jedną sukienkę, która zajmuje mało miejsca a tworzy cały strój. Przyda się też gruby szal, który pozwoli nam się ogrzać np. na lotnisku. Dodatkowo, wygodna torebka, którą możemy przerzuć przez ramię i koniecznie na zamek-w czasie podróży wciąż się przemieszczamy, więc warto utrudnić życie potencjalnym kieszonkowcom 🙂 Zawsze pakuję też naszyjniki, które potrafią całkiem zmienić nasz strój 🙂
Bazą jest dla mnie skórzana, czarna kurtka. Jest ciepła i pasuje do wielu strojów. Jeśli chodzi o buty-zabieram dwie pary (no chyba, że lecę na dłużej to oczywiście więcej:D). Jedne-koniecznie na obcasie, ale też bardziej sportowe np. wygodne trampki. Do walizki wrzucam parasol, bo nigdy nie wiadomo jaką pogodę zastaniemy na miejscu. 

No dobrze, walizkę mamy spakowaną, ale jak w ogóle zabrać się za planowanie podróży? Najpierw szukamy lotu. Moim rekordem było kupienie biletów również do Włoch za 39 PLN w dwie strony! Można? Pewnie, że można 🙂 Swoje poszukiwania rozpoczynam na stronach tanich przewoźników Wizz-air lub Ryanair. Często jest tak, że w dwie strony lecę różnymi liniami. Jeżeli bilety mamy kupione warto poszukać noclegu. Nigdy nie wybieram się „w ciemno” i nie szukam pokoju na miejscu. Uważam, że to strata czasu. A przecież po przylocie można zostawić walizki i wybrać się od razu na dobrą kawę. Tanie pokoje znajdziecie na airbnb.pl lub booking.com. Często wybieramy z mężem pokój w mieszkaniu, w którym mieszka również właściciel. Tak było m.in. podczas naszego wypadu do Rzymu. Pokój był blisko centrum, a właściciel mieszkania każdego dnia robił nam śniadanie 🙂

Podróżne umilacze, to coś bez czego się nie ruszam. U mnie sprawdza się książka i chociaż zajmuje sporo miejsca, to nie umiem przekonać się do e-book’ów. Od pewnego czasu numerem jeden jest dla mnie Camila Lackberg. Czyta szóstą część serii jej autorstwa i wciąż mi mało. Jeśli lubicie skandynawskie kryminały-polecam! Totalnym must have jest tablet. Zwykle nie biorę laptopa ze sobą, więc jest on doskonałym zastępnikiem. Dodatkowo, pozwala na słuchanie muzyki czy oglądanie filmów. Będąc w Maroko i czekając długie godziny na swój lot czas szybciej mijał, gdy oglądaliśmy wciągający kryminał. Kolejnym umilaczem są fiszki, czyli małe karteczki ze słówkami w języku obcym i ich tłumaczeniem. Zawsze staram się je mieć w torebce, ale podczas lotu doskonale się sprawdzają. 

A na sam koniec niezbędnik urodowy. Zwykle zabieram mało kosmetyków, bo szkoda mi miejsca w walizce 🙂 Jednak nie zapominam o ulubionych cieniach czy kolorowych szminkach, które w podróży sprawiają, że zaledwie jedno pociągnięcie po naszych ustach sprawia, że wyglądamy świeżo.  Płyny, kremy, podkłady przekładam do specjalnych pudełeczek i butelek. Nie zapominam też o rolce do ubrań, którą również możecie znaleźć w wersji mini ( np. w H&M). W torebce mam też żele i chusteczki antybakteryjne. Nie tylko są przydatne w podróży, ale także, gdy chcemy zjeść coś na mieście 🙂 
Sami widzicie, że organizacja podróży nie musi być czasochłonna. Co więcej, całego wyjazdu nie musicie planować kilka miesięcy wstecz. Wystarczą 2-3 tygodnie, aby zabukować bilety i noclegi. A wy, gdzie lubicie wyjeżdżać? Podróżujecie po Polsce czy wybieracie odległe zakątki Europy czy Świata? Sami organizujecie podróż czy korzystacie z ofert biur podróży? Jestem ciekawa Waszych opinii. Buziaki, Marcelina 🙂

Łazienka w wersji mini.

Jak postanowiliśmy zamieszkać w mieszkaniu babci mojego Bartosza skakałam ze szczęścia widząc wielką kuchnię. Wiedziałam, ze na środku stanie duża wyspa, bo przecież jest tyle miejsca. Mój nastrój pogarszał się, gdy rzucałam okiem na łazienkę. Dlaczego? Zacznijmy od początku. Mieszkając z rodzicami mogłam korzystać z dwóch łazienek. Pierwsza, ta mniejsza, była wyposażona w prysznic. Natomiast ta druga była moim domowym SPA. Ogromna, narożna wanna, dwie umywalki, bidet i fotel, na który mogłam beztrosko rozrzucać ubrania, gdy brałam kąpiel. A teraz moja łazienka ma (prawie!) 4m2. Mikro, mini, mała-określam ją na różne sposoby. 
W rezultacie znaleźliśmy wannę z najwęższymi brzegami, udało się umieścić umywalkę z szafką i nawet regał. O bidecie mogłam zapomnieć, a pojęcie „zakorkowanej łazienki” stało się bardziej namacalne. Chociaż miałam szalony pomysł burzenia ścian i powiększania mojej łazienki, to w rezultacie ją zaakceptowałam 🙂 Basenu raczej tu nie urządzę, ale widzę też dobre strony. Np. okno, które w warunkach mieszkaniowych jest bardzo rzadko spotykane:-) A jakie są Wasze łazienki? Buziaki, Marcelina

Kuchenne nowości

Witajcie po dłuższej przerwie 🙂 Uwierzcie, dzisiaj jest pierwszy dzień, gdy spokojnie mogę zająć się swoimi sprawami od ponad dwóch tygodni. Korzystając z okazji chciałam Wam pokazać moje kuchenne nowości, które do mnie zawitały. 
Na pierwszy rzut idą młynki, czarny i biały, które możecie znaleźć w sklepie skandynawskie.pl. Marzyłam o nich od dawna! Świetnie wyglądają, no i nie ukrywajmy-są bardzo przydatne w kuchennych perypetiach. 

Kolejną nowością są trzy pojemniki z drewnianym wieczkiem z Pepco. Idealnie pasują do nowej kolorystyki mojej kuchni 🙂
Następna zdobycz z Pepco. Szklany słój z tablicową etykietą. Miejsce na ciastka znalezione 🙂

Herbata Tafelfut-kolejna do kolekcji, to prezent od livebeautifully. Kokos + czekolada to najlepsze połączenie mojego męża. Zatem już wiecie, kto nałogowo po nią sięga… 🙂 

Lifting kuchni. Moja biała kuchnia IKEA w obiektywie.

W poprzednim wpisie pokazałam Was mini metamorfozę mojego salonu. Wprowadziłam więcej zieleni, naturalnych barw. Również podobny zabieg zastosowałam w kuchni. Większość pastelowych dodatków schowałam do szafek, a na piedestał wystawiłam drewno, biel i miętę 🙂 W kuchni zrobiło się bardziej naturalnie. Jej poprzednie oblicze możecie zobaczyć TUTAJ (KLIK). Która wersja bardziej przypadła Wam do gustu? Ściskam, Marcelina.

URBAN JUNGLE, czyli metamorfoza mojego salonu.

Od pewnego czasu chodziła mi po głowie metamorfoza salonu oraz kuchni. Chciałam skoncentrować się na bieli, czerni, drewnie, wprowadzić więcej roślin do wnętrza. Porzuciłam pastelowe dodatki na rzecz tych bardziej naturalnych, surowych. Dzisiaj mam dla Was zdjęcia mojego salonu, a niebawem pokażę Wam także nowe oblicze mojej kuchni. 

Zobaczcie jak dodatkami można odmienić wnętrze. Poduszki, świeże kwiaty, kilka bibelotów-to wystarczy, aby wnętrze prezentowało się inaczej. 

Nie ma dżungli bez zwierząt…prawda? U mnie tygrys bacznie obserwuje co się dzieje w domu 🙂

Dla porównania TUTAJ (klik) możecie podejrzeć jak wyglądał mój salon pół roku temu. Chociaż w głowie mam jeszcze kilka większych zmian, np. malowanie ścian czy wymiana komody, to cieszy mnie, że małym nakładem pracy możemy tyle zmienić. Dajcie znać czy Wam się podoba 🙂 Marcelina 

SHOPPING, czyli co i gdzie kupujemy [część pierwsza]

Często otrzymujemy od Was zapytania, gdzie daną rzecz kupiłyśmy. Staramy się wszystkim odpowiadać, ale faktycznie czasami coś nam może uciec 🙂 Dlatego postanowiłyśmy zebrać nasze zakupowe łupy w jednym miejscu. Wyszczególniłyśmy rzeczy, o które najczęściej pytacie. Na pierwszy rzut idzie moje mieszkanie, ale już niedługo Mama opowie Wam o swoich perełkach 🙂 No to co? Idziemy na zakupy ?:) Buziaki, Marcelina

PUFA Często zadajecie pytania o pufę, którą widzieliście kilka razem w salonie. Kupiłam ją w Biedronce. Jej wykonanie nie było perfekcyjne i niestety nie przetrwała próby czasu. Jednak szukając prezentu dla przyjaciółki znalazłam pufę idealną 🙂 Możecie ją znaleźć w przeróżnych kolorach i rozmiarach w sklepie MILLI HOME
SREBRNA LITERA to spontaniczny łup w Tk Maxx. A PLED marki Ib Laursen znalazłam w sklepie Vanille Mynte, gdzie czeka na Was rabat -15% na hasło NOWOROCZNY

PODUSZKA Długo szukałam poduszki z roślinnym motywem. Znalazłam ją wreszcie w sklepie H&M Home. Widziałam, że teraz można kupić kilka innych wzorów i na dodatek on-line! 🙂

TACA jest ze sklepu From Nord. Chociaż z tego co widzę miętowej nie ma na stanie, ale znajdziecie białą, równie ładną 🙂

WAZON znalazłam w Pepco. To niesamowite ile perełek można tam znaleźć. Dodatkowo, wszystko jest w dobrej cenie ( za wazon zapłaciłam 19.90 pln!). 
A MIEDZIANA DONICA to znalezisko na targu staroci, który odbywa się cyklicznie w moim mieście-Bytomiu. Kupiona za grosze! Aż żałuję, że nie kupiłam w większej ilości.

PLAKAT jest ze sklepu Wall Being . Pływaczka jest autorstwa Magdaleny Mankiewicz. Od razu wpadł mi w oko 🙂

  
INDUSTRIALNA LAMPA idealnie pasuje do mojego domowego biura. Możecie ją znaleźć w sklepie MyZorski.

ŚWIECZNIK Ostatnio wpada mi w oko wszystko, co ma związek z marmurem. Gdy zobaczyłam ten świecznik u DecorOlki wiedziałam, że musi być mój.

PÓŁKA PIĘTROWA, którą możecie znaleźć zarówno u mnie jak u Mamy jest ze sklepu Scandi Shop. To świetne miejsce, gdzie można wyeksponować ulubione kubki, puszki.