Archiwa tagu: nowy dom

Jak wyglądać będą nasze łazienki? Koniec tajemnicy!

Budowa domu to bardzo złożony proces. Najpierw obserwujemy jak stawiane są ściany, pojawia się konstrukcja dachu, okna. Ale myślę, że najwięcej emocji wywołuje aranżacja gołych ścian. I o ile wybieranie koloru ścian może nie wywołuje wielkich emocji, to już urządzanie łazienek i owszem. Jak to wyglądało u nas? Na jakie materiały się zdecydowaliśmy? W jakim stylu będą nasze łazienki?

Od początku

Zacznijmy od tego, że budując dom w zabudowie bliźniaczej zdecydowaliśmy, że chcemy mieć dwie łazienki. Jedna na dole, a druga na piętrze. Dolna łazienka ma mniejszy metraż, dlatego znalazło się w niej miejsce na prysznic, ubikację oraz umywalkę. Natomiast główna łazienka pozwoliła nam na wstawienie wanny, umywalki, bidetu oraz ubikacji.
Jak wspominałam w poprzednim wpisie, ważna jest dla mnie oszczędność czasu, więc zakupy zrobiłam tak jak planowałam – przez internet. A dla ułatwienia wam poszukiwań – we wpisie podlinkowałam wszystkie artykuły:)

Styl „włoski”

Uśmiecham się na myśl o stylu, który będzie widoczny w naszym domu. Nazywam go „włoskim”, chociaż będzie też dużo skandynawskich wpływów. Nie da się ukryć, że podróżując po Italii przesiąknęłam w znacznie mierze ich designem. Dlatego postanowiłam wdrożyć pewne jego elementy także do naszego domu. Już teraz mogę wam zdradzić, że np. parapety w całym domu są z naturalnego marmuru. A jak sytuacja przedstawia się w obu łazienkach? Zapewniam was, że i tutaj znajdziecie motyw marmuru oraz terazzo, czyli powszechnie znane lastrico.

Unifikacja

To, co na pewno zauważycie to swego rodzaju unifikacja danych wzorów czy wykorzystanych przedmiotów. Chciałam, aby stylistyka domu miała wspólny mianownik, a pomieszczenia łączyły się poprzez powtarzanie danego elementu. Doskonałym przykładem są tu płytki wykorzystane w gościnnej łazience, bowiem te same znajdą swoje miejsce w spiżarni (znajdującej się na przeciwko łazienki) oraz w pralni. Dodatkowo w dwóch łazienkach zastosowaliśmy np. tę samą serię baterii czy ceramiki.

Gościnna łazienka

Dolną łazienkę postanowiłam nazwać gościnną, bo jeśli będą nas odwiedzać znajomi, to wygodniej im będzie korzystać z pomieszczenia obok salonu niż wdrapywać się na piętro. Motyw przewodni tego pomieszczenia to właśnie terazzo – wzór, który uwielbiam. Podobają mi się różne jego kombinacje kolorystyczne, jednak u siebie wolałam zastosować bardziej zachowawcze barwy czyli odcienie szarości i beżu. Oprócz samej podłogi, te same kafle będą na jednej ze ścian, ale to wam zdradzę później 🙂 Biżuterią tej łazienki będą baterie marki Omnires w odcieniu szczotkowanego złota.Jestem nimi zachwycona! Mają przepiękny odcień, są świetnie wykonane i jestem pewna, że staną sięozdobą łazienki. Dodatkowo dobrałam akcesoria tej samej marki typu haczyk na ręcznik czy uchwyt. Co do ceramiki, urzekła mnie prostota marki IÖ, dlatego całość wybraliśmy tej marki. Umywalka będzie nablatowa, okrągła, a nad nią zawiśnie owalne lustro.

Poniżej znajdziecie linki do wszystkich produktów z powyższego zestawienia:

1. Lustro marki Elita Sharon
2. Drzwi prysznicowe IÖ Larso
3. Baterie umywalkowe Omnires Y
4. Haczyk na ręcznik Omnires
5. Bateria prysznicowa Omnires Y
6. Okrągła umywalka nablatowa IÖ  Hopi
7. Uchwyt na ręcznik Omnires 
8. Płytki Cersanit Hika Terazzo
9. Miska WC IÖ Froya

Łazienka rodzinna

Wspomniany wcześniej motyw marmuru właśnie pojawi się w tej łazience. Długo zastanawiałam się nad wieloletnim rozwiązaniem, takim które nie znudzi się, nie opatrzy za rok czy dwa. Padło na marmur, a dokładnie na serię od marki Tubądzin „Pietrasanta”. W swojej ofercie Tubądzin oferuje przeróżne wariacje dotyczące tej serii. Możemy wybraćpłytki z połyskiem lub matowe, o różnej grubości, a także w wielu rozmiarach. My zdecydowaliśmy się na połysk i wymiar 60×120 cm.

Jako rodzina zdecydowanie preferujemy kąpiel w wannie, dlatego jej wybór był dla nas także szalenie istotny. Marzyła nam się wanna wolnostojąca, ale rozmiar naszej łazienki szybko zweryfikował nasze plany. Chociaż sama łazienka mała nie jest to nie ma możliwości ustawienia wanny na samym środku. Toteż uznaliśmy że kupowanie wanny wolnostojącej i stawianie jej blisko jednej z krawędzi mija się z celem. Rozwiązaniem okazała się wanna przyścienna, która wygląda z jednej strony jak wolnostojąca, jednak znika nam problem z przestrzenią czy też możliwością umycia okolic wokół wanny.

Zgodnie z zasadą unifikacji, ta sama seria baterii Omnires znalazła zastosowanie w górnej łazience. Z poszukiwań zostało mi znalezienie ładnej, drewnianej szafki pod umywalkę, najlepiej w stylu retro.

A tu lista artykułów z łazienki „marble”:

1. Bidet IÖ Froya
2. Bateria wannowa Omnires Y
3. Haczyk na ręcznik Omnires 
4. Płytki Tubądzin seria Pietrasanta
5. Umywalka nablatowa IÖ Fosa
6. Lustro Elita 166831
7. Szczotka WC Omnires Modern Project
8. Miska WC IÖ Froya
9. Bateria umywalkowa Omnires Y
10. Wanna przyścienna IÖ Sula 2.0

Jestem ciekawa jak podobają wam się moje propozycje na aranżację łazienek. Zdaję sobie sprawę, że to póki co forma inspiracji, ale już niebawem pokażę wam efekty naszej pracy 🙂 Bądźcie czujni!

Wpis powstał we współpracy z portalem Domni.pl

Zaczynamy nowy etap – kupiliśmy dom!

Szczerze mówiąc nie przypuszczałam, że po niespełna 5 latach będziemy w ręce trzymać nowy akt notarialny i to na nasz dom. Zaczęło się niewinnie. 1,5 roku temu zaczęliśmy się rozglądać za domem. Mieliśmy swoje wymagania i marzenia, aż tu nagle znaleźliśmy ogłoszenie, z „tym” domem. Decyzja była szybka, nie było sensu szukać dalej. Byliśmy pewni na 100%. Nie wiem, czy pamiętacie, ale gdy urządzaliśmy nasze mieszkanie to projekt nazywał się”Cztery kąty i taras piąty”. Jak następny raz zajrzycie na bloga, to dowiecie się jaka nazwa została przypisana do projektu naszego nowego domu! 🙂 

Lokalizacja – czyli jak nie uciec zbyt daleko

Co zrobić, jeśli chcemy zmienić lokum, ale nie mamy zamiaru opuszczać okolicy, w której się zadomowiliśmy? Ewidentnie liczyć na szczęście, a na naszym przykładzie mogę was zapewnić, że warto podążać za marzeniami. Gdy 5 lat temu przeprowadzaliśmy się do Mysłowic byłam kompletnie zagubiona. Nie znałam tego miasta, całe żyje mieszkałam w Bytomiu, bardzo krótko w Katowicach, a tu? Mysłowice? Totalnie nie znałam tej miejscowości i jedyne skojarzenie jakie przywoływało to miejsce to zespół, w którego liderem był swego czasu Artur Rojek. Sytuacja diametralnie zmieniła się po tych kilku latach. Wręcz sobie nie wyobrażam mieszkać w innym mieście. Sama lokalizacja to 2 min drogi od naszego obecnego miejsca zamieszkania. Wyobraźcie sobie jak przyjemna będzie przeprowadzka! Śmieję się, że nawet „Biedronki” zmieniać nie będę musiała. Kilka minut samochodem do centrum Katowic, więc nie ma problemu, aby wyskoczyć na miasto albo zamówić jedzenie na telefon – najlepsze sushi czy kuchnia indyjska na Śląsku – to wszystko w zasięgu ręki. A na co dzień – spokój. Zielone tereny, świetne miejsca do spacerowania.

Jaki ON będzie

Zdecydowaliśmy się na dom z zabudowie bliźniaczej. Nie ukrywam, że perspektywa domu na odludziu od zawsze mnie przerażała. Nie jestem człowiekiem, który ucieka na wieś i z okna jedyne co widzi to łąki, lasy, może jakiś dom w oddali. Lubię być blisko ludzi, dlatego idea mieszkania w bloku bardzo mi odpowiada. Doceniam, gdy wychodzę z mieszkania i wpadam na sąsiadów. Czasem potrafię „zgubić” się na pół godziny wynosząc śmieci. Żeby nie było, mam doświadczenie mieszkania zarówno w mieszkaniu jak i w domu jednorodzinnym z rodzicami, dlatego doskonale zdaję sobie sprawę, że kompletna cisza w domu jest dla mnie nie do zaakceptowania. Bliźniak był doskonałym kompromisem. Niebawem przestawię wam więcej szczegółów, ale już teraz mogę wam zdradzić, że nasz dom składa się z parteru i piętra, ma płaski dach i utrzymany jest w nowoczesnym stylu. Na dole mamy do dyspozycji kuchnię połączoną z jadalnią i salonem, łazienkę, spiżarnię. Schody prowadzą nas na górę, gdzie znajdziemy 4 sypialnie, w tym jedną połączona z garderobą, drugą łazienkę i pralnię. Dodatkowo, w bryle znajduje się garaż i zewnętrzne pomieszczenie „domek”, w którym pewnie powstanie warsztat.

Deweloper – dla jednych zło, dla drugich wybawienie

Nie jest tajemnicą, że nie każdy oddaje budowę swojego domu pod pieczę dewelopera. Patrząc na nasze doświadczenia, pewnie wiele osób za nic w świecie nie zdecydowało by się na takie rozwiązanie. My jednak wiemy, że budowa domu na własną rękę nie jest dla nas. Szukanie materiałów, doglądanie każdego etapu, przeprawa z fachowcami – nie mamy na to ani czasu, ani chęci. Wyszliśmy z założenia, że za drugim razem powinno nam się bardziej poszczęścić i nie będziemy zmagać się z takimi opóźnieniami w realizacji jak to miało miejsce tutaj, gdzie mieszkamy obecnie. Udało się, bo inwestycja póki co jest kończona wcześniej niż zakładaliśmy.

Czy w ogóle można myśleć teraz o kredycie?

Jesteśmy doskonałym przykładem, że można myśleć o kredycie. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że sytuacja jest dynamiczna i co będzie za kilka miesięcy nikt nie wie. Przede wszystkim należy sobie dokładnie wszystko przeliczyć i nie brać kredytu pod korek. My nie przekraczamy nigdy 40% swojej zdolności kredytowej, a to i tak nie oznacza, że celujemy właśnie w te 40%. Trzeba też pomyśleć o dużym wzroście rat, co ostatnimi czasy jest normą. Branie dużego kredytu bez zaplecza finansowego nigdy nie jest bezpieczne, ale w tych czasach wręcz powinno być zabronione. Kolejnym punktem w temacie kredytów jest także sama zdolność kredytowa. Banki otrzymują mniej zapytań, niż to miało miejsce kilka miesięcy temu nie tylko z uwagi na zachowawczość kredytobiorców, ale też dlatego, że po wstępnej kalkulacji wychodzi, że zdolność jest po prostu za niska. Wiele ludzi zastanawia się czy lepiej wynajmować mieszkanie czy jednak zaryzykować i wziąć kredyt. Nie jestem analitykiem finansowym, każda sytuacja też jest inna, więc nie podpowiem wam, co będzie dla was lepsze. Niemniej, nie wykreślałabym kredytów ze swoich planów na najbliższe miesiące. Zastanówcie się jak wyglądają wasze finanse, oceńcie zaplecze finansowe, przeanalizujcie jak będą wyglądać wasze oszczędności po wpłacie wkładu własnego w perspektywie np. roku. Ważne jest, aby ocenić także ryzyko zawodowe, ale to pewnie doskonale wiecie ze względu na okres pandemii, który bardzo wpłynął na niektóre profesje. Nie zachęcam was, ale nie klasyfikowałabym kredytów jako kategoryczne NIE.

Kiedy przeprowadzka?

Chociaż łezka mi się w oku kręci na samą myśl i wiem, że nostalgicznie będę wspominać mieszkanie, w którym żyjemy teraz, to zaczynam czuć podekscytowanie zbliżającą się przeprowadzką. W waszych głowach pewnie rozbrzmiewa pytanie: kiedy? Myślę, że pierwszy kwartał przyszłego roku właśnie będzie okresem naszej przeprowadzki. Wiem, że ten okres minie błyskawicznie, toteż zabieram się za poszukiwanie materiałów, mebli i dodatków – czas ucieka 🙂

Czy nasze nowe mieszkanie będzie nudne?

Projekt „MISJA: Cztery kąty i taras piąty” trwa i ma się całkiem dobrze. Opóźnienie ze strony dewelopera nie zniechęca nas do działania. Montujemy listwy, wstawiamy drzwi wewnętrzne i zaczynamy meblować. Baaardzo chcemy już być „na swoim”, ale jeszcze musimy wykrzesać z siebie odrobinę cierpliwości.

Dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć klimat naszego mieszkania. W niektórych sprawach jestem okropnie przewidywalna i nawet, jeśli sama liczyłam na pewną dozę szaleństwa, to i tak ostatecznie skończyło się na zachowawczych ruchach. Natomiast, są pewne kąty i meble, które pewnie Was zaskoczą (biorąc pod uwagę moją nudną naturę:D). No to zaczynamy!

Biała kuchnia. Znowu biała kuchnia. Wiem, pisałam o moich szalonych planach z szarym kolorem w roli głównej. Ba, były nawet nieśmiałe myśli o czerni, ale skończyło się jak zawsze.

Postawiłam na nowoczesność. Gładkie, matowe fronty, z zabudowaną lodówką, tak aby kuchnia tworzyła spójną bryłę i dobrze komponowała się z otwartym salonem oraz jadalnią ( a nawet gabinetem). Aby ocieplić klimat kuchni, wybrałam drewniane blaty. O tym, czy była to racjonalna decyzja pewnie podzielę się z Wami po kilku miesiącach użytkowania. Czy obawiam się, że blaty nie wytrzymają temperamentnego gotowania? Obawiam się. Ale marzyłam od zawsze o drewnie na blacie, więc nie mogłam inaczej. Sami rozumiecie…

Biel w kuchni ma mnóstwo zwolenników, ale także przeciwników. Są osoby, które mają odruch wymiotny na widok białej kuchni. I wcale się nie dziwię, bo to nic odkrywczego. Ale umówmy się: klasyka to klasyka.
Żeby przełamać anielski klimat  mam zamiar pójść w totalne przeciwieństwo. Czerń. Na pierwszy ogień idzie czarna wyspa, która nie tylko pozwoli na przygotowanie posiłków, będzie dodatkowym miejscem do przechowywania, ale także daje możliwość zjedzenia szybkiego śniadania.
Stół w jadalni ma być względnie duży ( czyli pomieści więcej niż 4 osoby). A przy stole? Mix krzeseł ( formy, kolory), a nawet marzy mi się ława.
Obowiązkowym meblem ma być kredens w ciemnym kolorze. Z ust totalnej przeciwniczki ciemnych mebli może to brzmieć dziwnie, ale naprawdę mam ochotę na kontrast i przełamanie bieli.

Uwielbiam, gdy rano budzą mnie promienie słońca, które wpadają przez okno. Ale umówmy się-nie podoba mi się, gdy sąsiad widzi mnie rozespaną, z cebulą na głowie i w rozciągniętej koszulce. Mieszkanie jest tak usytuowane, że okna z sypialni, gabinetu i pokoju dodatkowego wychodzą centralnie na sąsiadów. Na domiar złego, ta odległość jest serio mała, więc inwigilacja sąsiedzka aka big brother staje się niesamowicie realna. Dlatego szukając funkcjonalnych, ale też ładnych rozwiązań postawiliśmy na drewniane żaluzje.

Nie ukrywam, miałam obawy. Bałam się wymiarowania oraz samodzielnego montażu. I wiecie co? Całkiem niepotrzebnie. Dziewczyny z naszedomowepielesze.pl dokładnie wytłumaczyły, jaki rodzaj montażu będzie w naszym przypadku najlepszy i poradziły, co i jak zmierzyć.
Wybraliśmy żaluzje pod kolor okien. Świetnie wyglądają i już teraz wiem, że spokojnie dodadzą intymności. A jak z montażem? Tutaj pytanie do Bartka, ale z tego co mówił, raz-dwa i żaluzje były gotowe 🙂
Uważam, że to była jedna z najlepszych decyzji. Na początku myślałam, że wystarczą same zasłony oraz firany, ale nie. Nic z tych rzeczy. Nie mam ochoty, aby być ciągle podglądana. Resztę okien mamy z widokiem na pole. Zero sąsiadków, jedynie myszy polne… Ale nie wykluczam, że może i tam z czasem zdecydujemy się na te żaluzje.

O gabinecie już Wam pisałam. Jest to wydzielony kąt ( wcale nie taki mały), otwarty na jadalnię, salon i kuchnię. W przyszłości jest plan, aby wydzielić tu osobny, dodatkowy pokój, ale na ten moment, będzie to przede wszystkim moje królestwo. Tak moje, że musiałam zaszaleć z różową farbą. Dobrze widzicie i czytacie. Jedną ze ścian pomalowałam na kolor pudrowego różu. To chyba największe ścienne szaleństwo, które do tej pory miało miejsce w moim dorosłym życiu ( nie liczę ostrej, amarantowej ściany w moim pokoju, w domu rodziców z czasów licealno-studenckich). Pewnie zastanawiacie się dlaczego akurat róż? To był impuls. Zamówiłam testery kolorów i z czystej ciekawości wybrałam pudrowy róż. Jak nim pomalowałam kawałek ściany, to wiedziałam, że muszę go gdzieś wykorzystać. Nie chciałam katować Bartka różem w sypialni, więc uznałam, że doskonałym miejscem będzie ściana w kąciku biurowym.

Dobrze, już wiecie, że są drewniane, białe żaluzje, różowa ściana, ale co jeszcze? Marzy mi się duże biurko z białym blatem oraz kozłami w kolorze naturalnego drewna. Nad biurkiem zawieszony będzie złoty, druciany organizer od naszedomowepielesze.pl. Obok jakaś biała szafka z szufladami oraz drewniany regał-drabinka również od naszedomowepielesze.pl. Organizer oraz drabinkę zamówiłam razem z żaluzjami i jestem oczarowana. Nie mogę się doczekać, aż mój home office nabierze kształtów ( a w zasadzie mebli) i będę mogła z wielką przyjemnością pisać właśnie tam posty na bloga.

Mówcie mi: TAPECIARA. 20 lat temu w każdym domu była tapeta. Wszystko ociekało tapetą. Nikt nie malował ścian, tylko śmigał do sklepu i wybierał świecące papiery i kleił je na ścianach. Dlatego obiecałam sobie, że nigdy u siebie tego nie zrobię…Ale moda się zmieniła, tapety zyskały nowy wymiar… I zaryzykowałam. W pokoju dodatkowym, na jednej ze ścian położyliśmy (tzn. Bartek i nasz przyjaciel Piotrek :D) tapetę o bardzo nachalnym wzorze. Bałam się, że coś może nie wyjść, że wzór będzie zbyt intensywny, tym bardziej, że tapetę kupiłam w styczniu, wtedy gdy nasze mieszkanie to był jeden, wielki openspace, ledwo zadaszony. Ale udało się. Tapeta idealnie pasuje do podłogi oraz szarych ścian. 

O łazience już kiedyś było. Po krótce, na podłodze położyliśmy marokańską mozaikę, a na ścianie duże, białe kafle. Jeśli nie pamiętacie, to zajrzyjcie do wpisu o biżuterii łazienkowej (KLIK). A co z resztą? Szafka pod umywalkę jest w kolorze delikatnej szarości. Jest pojemna, co było dodatkowym argumentem, aby ją kupić ( 80 cm). Na umywalce położymy bambusowy blat i misę-umywalkę. Oprócz głównego oświetlenia, punktem świetlnym będzie…lustro. Marzyło mi się od zawsze okrągłe, duże lustro. Takie rodem ze skandynawskich katalogów wnętrzarskich. Ale gdy zobaczyłam w sklepie MCJ (klik) podświetlane lustro, to wiedziałam, że muszę je mieć. Wybrałam model CERCHIO (tutaj możecie je zobaczyć KLIK). Czekam, aż tylko deweloper zadba o podłączenie mediów, a wówczas porobię zdjęcia i pokażę Wam całokształt naszych prac 🙂

Jak widzicie, nie zdradzam Wam wszystkich tajemnic. Na to, jak wyglądać będzie salon czy sypialnia musicie trochę poczekać. Jedno jest pewne: łóżko na które się zdecydowaliśmy jest petardą. Oprócz wyglądu, jest też niesamowicie wygodne. Wystarczy na nie spojrzeć, a człowiek już odpoczywa 🙂 Ale o tym niebawem…

Dajcie znać co sądzicie o naszym mieszkaniu. Co Wam sie podoba? A może do pewnych rozwiązań nie jesteście przekonani? Czekam na Wasze komentarze 🙂