Archiwa tagu: rodzę w 2019

Już wiem, dlaczego kobiety decydują się na kolejne dziecko | Recenzja wózka NUNA MIXX2

Gdy pierwszy raz wybrałyśmy się na spacer, to nie sądziłam, że może być aż tak fajnie. Zwykle myślałam, że kobiety, które przemierzają godzinami osiedlowymi trasami albo zapuszczają się w bardziej zielone tereny, robią to wyłącznie ze względu na dziecko. Świeże powietrze czy zmiana otoczenia-to wszystko dla małego brzdąca w wózku.

A prawda jest całkiem inna. Nie przeczę, że świeże powietrze nie jest dobre dla naszych pociech, jednak to inny bodziec jest odpowiedzialny na spacer z wózkiem. A więc o co chodzi?

Weź to poczuj!

Obawiam się, że tylko matki są w stanie to pojąć, bo ja wcześniej nie ogarniałam tematu. Wszystko się zmieniło, gdy umieściłam ręce na rączce wózka i zaczęłam spacerować między uliczkami dużego miasta. Chociaż moje kroki były dość nieporadne, bo wówczas minęło zaledwie 10 dni od cesarskiego cięcia, to dostałam przypływu energii. Co chwilę spoglądałam na Klarę, która smacznie sobie pochrapywała zanurzona w gondoli wózka. Nieśmiało do niej mówiłam, podpytywałam czy nie jest jej za gorąco, tak jakbym była pewna, że mi odpowie „Mama, jest super! Jedźmy dalej!”.

To nie mija

Jeśli myślicie, że po pierwszym spacerze ta ogromna euforia mija-jesteście w błędzie. To się pogłębia. Spacery zaczynają sprawiać coraz większą frajdę, a gdy za oknem dopisuje pogoda to już w ogóle ogarnia nas szaleństwo. Ale nie myślcie sobie, że lekki deszcz może odstraszyć młodą (nie wiekiem, a stażem:)) matkę. Zawsze znajdzie się dobry powód, żeby chociaż na 3 kwadranse wybyć z domu. Świeże mleko czy jajka to już konkretny powód, ale można udać się też do paczkomatu i odebrać przesyłkę z ubrankami dla dziecka. Matka zawsze znajdzie powód, żeby spakować dziecko i wybyć dumnie z domu. Zresztą, komu jak komu, ale takie przejście po osiedlu to doskonała okazja, aby na chwilę oderwać się od sterty prania, które czeka w domu czy butelek i smoczków walających się po kanapie. I jak tak sobie pomyśle, że ten czas minie, a Klara zacznie chodzić, biegać i wariować koło nogi…to od razu myślę o rodzeństwie dla małej. No bo jak? Mam sobie odpuścić takie przyjemne spacery z wózkiem? Nieee!

Wybór jest prosty

Przyszłe mamy są bombardowane ilością wózków i dodatków do nich. Mimo wszystko, wybór jest prosty. Jest prosty pod warunkiem, że wiemy czego chcemy. Ja wiedziałam, chociaż nie ukrywam, że nie była to wiedza nabyta natychmiast z chwilą zobaczenia na teście ciążowym dwóch kresek. Wizja wózka idealnego dla mnie (i mojego dziecka) dojrzewała miesiącami, aż wreszcie byłam pewna, że to TEN.

W jakim wózku jeździ Klara?

Wybór padł na wózek 2w1 NUNA MIXX2 w kolorze Caviar. Szukaliśmy funkcjonalnego wózka, który będzie z łatwością prowadzić się po mieście, ale też po bardziej wymagającej nawierzchni. Jeśli szukacie wózka dla siebie to przygotowałam małą, informacyjną ściągę na temat modelu NUNA MIXX2 🙂

  • zwrotny – można go prowadzić jedną ręką;
  • stelaż szybko się składa, a do transportu można jednym ruchem wyciągnąć koła, dzięki czemu oszczędzamy miejsce w bagażniku;
  • ma tylny hamulec nożny, który pomaga podczas np. wkładania dziecka do samochodu (wózek „nie ucieka”);
  • gondolę można złożyć na płasko;
  • gondolę montuje się na „click” do stelaża, tak samo fotelik samochodowy. Dzięki adapterom dołączonym do zestawu wpięcie fotelika również jest banalnie proste;
  • dream drop – do gondoli przymocowana jest przeciwsłoneczna owiewka;
  • w komplecie dołączona jest też folia przeciwdeszczowa;
  • poszczególne elementy ( np. pokrowiec na materac czy gondolę) można prać;
  • wózek wyposażony jest w „ukrytą” kieszeń, w której można schować klucze czy telefon podczas spaceru;

To tylko jedne z cech, które opisują wózek NUNA MIXX. Nam sprawdza się świetnie. Co ważne, nie potrzebuję pomocy podczas samotnych wyjazdów. Samodzielnie spakuję wózek do samochodu, co oznacza, że jest zarówno lekki jak i prosty w obsłudze 🙂 

MOJE ciążowe perypetie. PRAWDA czy FAŁSZ?

Każda kobieta, która była bądź jest w ciąży pewnie spotyka się z wieloma radami, przekonaniami, komentarzami. Najtrudniej w tym wszystkim odnajdują się pierworódki, które z uwagi na brak doświadczenia, łykają wszystkie informacje jak małe pelikany.

Dzisiaj chciałabym się odnieść do tych zabawnych, mrocznych, a czasem kompletnie nieistotnych informacji, które dotarły do mnie będąc w ciąży. Każda z nas jest inna, więc także inaczej reaguje na stan jakim jest ciąża. To, że jedne punkty znalazły odniesienie do mnie, a drugie nie, wcale nie oznacza, że u was nie będzie odwrotnie. Najważniejsze jednak, żeby skupić się na sobie i wyrobić własną opinię. Stres czy nastawienie się w 100% na coś nie jest dobre…

1. Najgorszy pierwszy trymestr

I tak, i nie. W pierwszym trymestrze byłam bardzo zmęczona. Ciągle chciało mi się spać, nie zawsze dopisywał mi apetyt. Cieszyłam się, że praca, którą wykonuje daje mi możliwość pracowania z domu i nie oczekuje ode mnie np. stania przez 8h. Ale czy to był najgorszy czas? Sporym konkurentem jest trzeci trymestr, który spędziłam na znacznie zwolnionych obrotach. Zagrożenie porodem przedwczesnym było na tyle realne, że nie mogłam sobie pozwolić na szaleństwa, nawet jeśli czułam się lepiej. Zdecydowanie numerem jeden był dla mnie środek ciąży. Mogłam czynnie działać, podróżować, spacerować, dopisywał mi apetyt. Brzuszek był bardzo słabo widoczny, więc drugi trymestr przechodziłam w swoich starych ciuchach.

2. Przytyjesz najwięcej na sam koniec

FAŁSZ! Najmniej przytyłam w ostatnich miesiącach. Chociaż moja aktywność fizyczna praktycznie spadła wtedy do zera, to również nie rzucałam się na jedzenie. Zgaga skutecznie odpędzała mnie od talerza. Nie miałam problemu również z zatrzymaniem wody w organizmie, także końcówka ciąży wcale mi się nie kojarzy z olbrzymim przeciążeniem. Zdradzę Wam jednak, że największy przyrost wagi (aż 3 kg w ciągu miesiąca!) zanotowałam w grudniu, czyli pod koniec drugiego trymestru.

3. Kup spodnie o dwa rozmiary większe

FAŁSZ! Prawdą jest, że nie zamierzałam od samego początku inwestować w ciążową garderobę. Mam dużo ciuchów typu oversize w szafie, a podoba mi się także jak brzuszek jest wyeksponowany. Jednak moim must have były ciążowe spodnie. Nie zaprzestałam wyznawać zasadę: getry/leginsy to nie spodnie, więc musiałam znaleźć coś co będzie dobrze leżeć. A wymagania miałam spore, bo najbardziej zależało mi na białych i czarnych egzemplarzach. Problem w tym, że rozmiarówka czasami jest naprawdę różna. Gdy zamówiłam pierwsze spodnie w rozmiarze 36 ( normalnie taki noszę) obawiałam się, że mogą być za małe. A tu zonk! Kurier dostarczył mi paczkę z wielkimi gaciami, przynajmniej o dwa rozmiary za duże. Wiele osób mówiło mi, żebym je zostawiła, bo SERIO przydadzą się na końcówkę ciąży. Ale stwierdziłam, że prędzej zaprzestanę wychodzenia z domu, niż założę tak wielkie spodnie. I dobrze zrobiłam, bo kompletnie by mi się nie przydały. Fasony są różne i niestety nie liczcie, że uda Wam się trafić za pierwszym razem. U mnie stanęło na innym kroju czarnych spodni, które już w rozmiarze 36 były odpowiednie, a białe wyrwałam nawet w rozmiarze 34 i też nosiłam je do samego końca. Wszystkie pochodzą z H&M, gdzie z doświadczenia mam wrażenie, że ubrania są ciut większe niż w innych sklepach.

4. Nie idź na L4 zbyt wcześnie, bo nie wytrzymasz w domu

FAŁSZ! Wytrzymałam i to z wielką przyjemnością. Na palcach jednej ręki mogę policzyć kryzysowe dni, kiedy faktycznie mnie nosiło. Ale bierzcie pod uwagę, że prócz książek, filmów i spotkań, mam również bloga, który zabiera mi całkiem sporo czasu. Robienie zdjęć, dyskusje z Mamą, pisanie tekstów, nadzorowanie mediów społecznościowych, odpisywanie na wasze wiadomości-to wszystko zabiera wiele godzin. U mnie sprawę skomplikowało także oszczędzanie się w ostatnim trymestrze, bo nie mogłam pójść sobie na dwugodzinny spacer, ale dałam radę i mało tego-cieszę się z tego czasu, że mogłam chociaż trochę zwolnić 🙂

5. Podróże samolotem są niebezpieczne dla dziecka w brzuszku

FAŁSZ! Oczywiście zależy w jakiej kondycji zdrowotnej jesteście, ale ja będąc w drugim trymestrze poleciałam do Aten i miałam na to pełną zgodę lekarza. Mało tego, takie wyjazdy często są rekomendowane. To czas, gdzie możemy wypocząć, zmienić otoczenie i przygotować się do nowej roli oraz obowiązków, czyli bycia mamą. Dlatego, jeśli marzy Wam się podróż samolotem w ciąży to zapytajcie swojego lekarza ( najlepiej kilka dni przed wylotem udać się jeszcze na wizytę kontrolną, aby mieć 100% pewność) i spełniajcie marzenia!

6. Będzie chłopak (bo dziewczynka skradłaby Ci urodę)!

FAŁSZ! Ileż razy się nasłuchałam, że będziemy mieli chłopca. Niektórzy to nawet szli w zaparte i negowali oświadczenie lekarza o płci. No bo jak? Każda przyszła mama, która nosi w sobie dziewczynkę musi być popuchnięta, z wypryskami na twarzy i rozlanym brzuchem. Nie wierzcie w te zabobony!

7. Tylko patrzeć, jak ogarnie Cię wyprawkowe szaleństwo!

FAŁSZ! Moje wyprawkowe szaleństwo rozpoczęło się na ostatniej prostej przed porodem. Niech potwierdzeniem będzie dla was informacja, że wózek dotarł do nas, gdy byłam w 37 tc. A wcześniej? Jakoś nie miałam zapału, aby robić wielkie zakupy dla małej. Śmiałam się, że jak trafię na porodówkę to z laptopem, bo będę zamawiać ubranka i inne akcesoria. W rezultacie, środki do pielęgnacji, podstawowe ciuszki na pierwsze 2-3 miesiące, czy łóżeczko ogarnęliśmy po 30 tygodniu, i to tylko dlatego, że przedwczesny poród był bardzo realny. Gdyby nie to…myslę, że spokojnie składałabym zamówienia w przerwie między skurczami 😉

8. Ciąża to nie choroba!

I tak, i nie. Może ciąża to nie choroba, ale też stanem błogosławionym bym jej nie nazwała. Przed zajściem w ciąże sama myślałam, że to takie proste. Kobiecie rośnie brzuch, musi trochę zwolnić, ale nic więcej. A ja? zaliczyłam kilka wizyt w szpitalu podczas jej trwania. Pierwsza, to złapanie kolki nerkowej. Za drugim razem, konieczność podania sterydów na szybkie rozwinięcie się płuc u dziecka w 30 tc. A ostatni raz…gdy dopadły mnie regularne skurcze (co 2,5 min!) a które po kilku godzinach okazały się fiaskiem, ale i tak swoje musiałam w szpitalu odleżeć.

9. Pod koniec ciąży każda kobieta potrzebuje mnóstwa poduszek-inaczej nie zaśnie z wielkim brzuchem

FAŁSZ! U mnie się to w ogóle nie sprawdziło. Nie potrzebowałam nawet tak popularnej poduszki między nogami. Jedynie, gdy zgaga nie dawała za wygraną, to sięgałam po wyższą poduszkę. Normalnie śpię nisko, dlatego już takie podwyższenie było dla mnie odstępstwem od normy,

10. Masz kota? W ciąży powinnaś go usunąć z domu.

FAŁSZ! A to wszystko przez toksoplazmozę, która jest bardzo szkodliwa w ciąży. Rozmawiałam na ten temat już na początku ciąży z moim lekarzem. Stwierdził, że nie ma się czym przejmować, bo w większości toksoplazmozę możemy złapać przez kontakt z nieumytym, nieświeżym mięsem. Robiłam kilka razy badania i jestem „czysta”. Jednak dużą wagę przywiązywałam do przyrządzania jedzenia w kuchni.

11. Jak możesz jeść sushi w ciąży?

PRAWDA! Mogę i nawet jadłam bardzo często. Oczywiście trzymałam się zasady, że kobiety w ciąży nie powinny jeść surowej ryby, więc zawsze wybierałam te z pieczoną. Jednak za każdym razem, gdy wrzucałam na instastories zdjęcie, gdy jem sushi otrzymywałam od Was pełno wiadomości w stylu: chyba nie jest surowej ryby? wiesz, że kobiety w ciąży nie mogą jeść surowej ryby? etc. Dziękuję za waszą troskę 🙂

12. Końcówka ciąży dłuży się najbardziej!

FAŁSZ! Początek ciąży był dla mnie uciążliwy… Zaczęłam skrupulatnie zerkać do aplikacji, która odliczała tydzień za tygodniem…7,9,10,11…i tak w nieskończoność. A czym bliżej rozwiązania, tym czas szybciej mi mijał. Dwa miesiące przed porodem to już totalny sprint. Może dlatego, że zaczęłam interesować się wyprawką, przygotowywać wpisy na bloga…Wcale mi się nie dłużyło. Wręcz przeciwnie, w myślach mówiłam sobie: Klara, jeszcze poczekaj tydzień, a ja zrobię sobie paznokcie, pojadę na przegląd samochodu itp. Dwa tygodnie przed porodem trochę się to zmieniło, bo nagle każdy się dopytywał: czy to już, czy Klara jest już na świecie. I wtedy chciałam już urodzić, a poza tym dobijałam do 40 tc, więc ogarniał mnie stres czy wszystko z małą jest ok.

13. Dostaniesz skurczy, pojedziesz do szpitala i urodzisz

FAŁSZ! Skurcze się pojawiły, pojechałam do szpitala, powiedzieli, że rodzę…i Klara jednak uznała, że to nie ten dzień. Przesiedziałam w szpitalu tydzień…i wróciłam do domu, bo księżniczce jednak bardziej podobało się w moim brzuchu.

14. Każda kobieta w ciąży ma zachcianki!

FAŁSZ! Ale może dlatego, że ja całe życie mam zachcianki. W nocy jeść nie lubię, więc ominęły nas akcje: kochanie, jedź mi po kebaba. Nie miałam ochoty na ogórki kiszone z czekoladą etc. Jedyne to, co zauważyłam, to zapałałam miłością do masła. Wcześniej nie smakowała mi kanapka z masłem…a w ciąży uwielbiałam zjeść kromkę posmarowaną grubą warstwą masła. Ciekawe jak to będzie teraz 🙂

15. Hormony w ciąży to nie przelewki…

PRAWDA! Nigdy nie sądziłam, że kobieta w ciąży potrafi się rozpłakać bez powodu. Na własnym przykładzie przekonałam się, że jest to możliwe. Nie było to jakoś nagminne zachowanie, ale kilka razy zdarzyło mi się wybuchnąć wielkim płaczem i wtulić w Bartka, który z wielkim zrozumieniem głaskał mnie po głowie, chociaż kompletnie nie rozumiał o co mi chodzi. Oczywiście kilka godzin później sami się z tego nabijaliśmy, ale w danym momencie był to dla mnie koniec świata. I jeśli myślicie, że zawsze chodziło o jakieś wzniosłe, życiowe tematy, to muszę was rozczarować. Raz zdenerwowałam się, bo ochroniarz na osiedlu wyraził niepochlebną opinię na temat polityka, którego lubię i cenię…Chociaż powstrzymałam łzy, to „ulało mi się”. gdy przekroczyłam próg domu 🙂

16. Będziesz tęsknić za ciążowym brzuszkiem!

FAŁSZ! Oj nie będę. Ciąża to nie był dla mnie czas, do którego mogłabym wracać nostalgicznie. Pomijam fakt szpitalnych epizodów, ale dla mnie ciąża to jednak ograniczenie. Być może są kobiety, które do ostatnich dni korzystają z życia na maksa, biegają, chodzą na zakupy etc. Jednak ja czułam, że nie mam takiej sprawności i po prostu jestem słabsza niż przed ciążą. Dodatkowo, uwielbiam modę, a w ciąży strojenie się absolutnie nie wchodziło w grę. Kupiłam raptem kilka rzeczy, dbałam o siebie etc, ale nie mogę tego porównać do modowego szaleństwa przed ciążą.

17. Spuchniesz!

FAŁSZ! Wiem, że wiele kobiet ma z tym problemy, jednak udało mi się uniknąć popuchniętych nóg, stóp, dłoni etc. Straszono mnie, że moje stopy tak spuchną, że nie będę w stanie ich włożyć do żadnych butów. Może latem jest trochę inaczej, ale ja do samego końca nie zauważyłam żadnej opuchlizny.

Ciekawa jestem waszych historii. Czy miałyście podobnie? A może całkowicie inaczej przechodziłyście ciążę? Każda z nas jest inna, więc i każda przechodzi przez ten stan inaczej. Dajcie znać jak było u Was :)))

Wyprawkowe MUST HAVE

Skompletowanie wyprawki nie należy do prostych rzeczy. Tym bardziej, jeśli oczekujemy pierwszego dziecka i kompletnie nie wiemy, co będzie nam potrzebne, a co okaże się totalnie zbyteczne. Przeprowadziłam liczne wywiady z bardziej doświadczonymi koleżankami i wybrałam swoje wyprawkowe must have. Dajcie koniecznie znać, co Wam się sprawdziło!

Łóżeczko- dostawka

Klara ma przygotowane miejsce w pokoju dziecięcym (jeśli nie widzieliście- TUTAJ możecie przeczytać cały wpis KLIK) . Ładne białe łóżeczko czeka na nią wraz z innymi dodatkami, ale nie ukrywajmy-przez pierwsze miesiące będzie spała z nami w sypialni. Nie uśmiechało nam się przenosić łóżeczka ani spać z małą w naszym łóżku. Dlatego zdecydowaliśmy się na łóżeczko-dostawkę Chicco Next2Me Magic. Można je maksymalnie przysunąć do łóżka, co jest komfortowe, jeśli wstajemy w nocy na karmienie. Dodatkowo, łóżeczko ma zwijany bok, więc jest swego rodzaju przedłużeniem naszego łóżka. Dostawka pełni także funkcję kołyski. Łóżeczko wyposażone jest w 4 obrotowe kółeczka z hamulcami. Do tego, świetnie wygląda (jest dostępne w czterech kolorach).
Nasz egzemplarz, póki co, przystawiliśmy przy szafie, ale jak urodzi się Klara to dostawkę przeniesiemy na drugą stronę łóżka.  Nie będzie wówczas kolidować z otwieraniem szafy, co będzie  wygodniejsze dla Bartka wychodzącego do pracy 🙂

Łóżeczko, leżaczek i krzesełko do karmienia w jednym

Początkowo nie byłam pewna, że jest to potrzebny gadżet w naszym domu. Ale później uznałam, że przecież ani łóżeczka z pokoju dziecięcego ani dostawki (chociaż jest na kółkach) nie będziemy ruszać. Gotując obiad, pracując przy komputerze czy sprzątając warto mieć dziecko przy sobie. Mama mi opowiadała, że w tym celu myła po każdym spacerze kółka z wózka, żeby mnie wozić po mieszkaniu. Obecnie możemy pozwolić sobie na większą wygodę.My wybraliśmy model Chicco Baby Hug 4 w 1 w kolorze szarym. Dodatkowo, łóżeczko wyposażone jest w elektroniczny panel z zabawkami, który pobudza ciekawość dziecka.  Gdy Klara będzie już siedzieć, to łóżeczko zmieni swoje zastosowanie na krzesełko do karmienia, a w późniejszym okresie jako po prostu krzesełko. Wszystko to za sprawą regulowanej wysokości oraz pozycji leżaczka.

Laktator elektryczny

Mam zamiar karmić piersią, ale będą sytuacje, gdy np. będę chciała wyjsć na kilka godzin z domu, a Klara zostanie pod opieką taty. Co wtedy? Odciągam swoje mleko i zostawiam zapas w domu. Na początku myślałam, że ręczny laktator załatwi sprawę, ale wiele dziewczyn powiedziało mi od razu, że to zbyteczny wydatek. Lepiej od razu zainwestować w porządny sprzęt.
Zdecydowałam się na markę LOVI i laktator elektryczny Ekspert. Zgrabny, do tego można go przechowywać w ładnym etui i zabierać ze sobą w podróż. W zestawie znalazłam jeszcze wkładki laktacyjne w 3 kolorach. Mega! 🙂 Jestem pewna, że się sprawdzi!

Fotelik

Z fotelikiem mieliśmy niezłe przeboje. Całość wyprawki finalnie skompletowaliśmy jakieś tydzień temu…więc praktycznie na ostatni moment. Ale wiadomo…fotelik jest priorytetowy, bo potrzebujemy go już podczas wyjścia ze szpitala. Więc gdy od swojego lekarza usłyszałam, że niestety grozi mi przedwczesny poród ( a to był 28 tydzień ciąży!) to wiedziałam, że żartów nie ma. Muszę spakować torbę i kupić fotelik. Posprawdzaliśmy na szybko opinię i złożyliśmy zamówienie. Po kilku dniach fotelik dotarł. Był całkiem dobry, miał dobre opinie…ale ja wiedziałam, że to nie to…

Dlatego w ciągu kolejnych dwóch tygodni zamówiliśmy kuriera, żeby fotelik wrócił do sklepu. Finalnie znowu zostaliśmy bez sprzętu, ale w międzyczasie znalazłam fotelik idealny. Dosłownie. Jest to Avionaut Pixelnajlżejszy fotelik na rynku. Waży całe 2,5 kg! Oprócz bezpieczeństwa, waga fotelika była dla mnie priorytetowa. Przez pierwsze miesiące fotelik pełni funkcję nosidełka, więc bardzo istotne jest, żeb y był w miarę lekki. Oprócz tego, fotelik jest wyposażony w system mocowania fotelików na siedzeniu w samochodzie ISO-fix , I-size (lepsza ochrona szyi i głowy podczas przemieszczania się tyłem do kierunku jazdy). Mamy też bazę IQ, która m.in. jest wyposażona w funkcję dźwiękową, która informuje nas czy fotelik został poprawnie wpięty. No i na sam koniec…fotelik jest po prostu ładny 🙂 A wygląd też wpływa w pewien sposób na użytkowanie sprzętu, prawda? 🙂

Kokon, rożek i organizer z tej samej rodziny

Sami chyba zdążyliście zauważyć, że chociaż czekamy na dziewczynkę, to większość rzeczy mamy w kolorystyce unisex. Nawet wśród ubranek przeważa biel, szarość, beż. Ale czasem decyduję się na typowo dziewczęce motywy. Tak było m.in. w kwestii kompletu od Tiny Star. Zdecydowałam się na szary, bambusowy kokon z motywem origami oraz wykończeniem bawełnianym o strukturze wafelkowej.  Do tego dobrałam rożek oraz organizer do łóżeczka, ale już z domieszką różu. Cały komplet nie jest krzykliwy, a jedynie ładnie nawiązuje do kocyka czy poduszek w kolorze różowym.

Jestem ciekawa, co dla was było ważne podczas kompletowania wyprawki? Trzymaliście się kolorystyki zgodnej z płcią, czy pozwalaliście sobie na szaleństwo? Nie ukrywam, że u nas istotny był aspekt ponownego wykorzystania rzeczy…przy drugim dziecku. A tu nigdy nie wiemy, czy trafi się ponownie dziewczynka, czy może przyjdzie pora na chłopczyka 🙂