Archiwa tagu: różowa ściana

Domowe biuro #czterykątyitaraspiąty

Od dwóch tygodni mieszkamy w Mysłowicach. Bez żalu przeprowadziliśmy się z naszego wynajmowanego mieszkania w Katowicach, w którym zatrzymaliśmy się 4 miesiące. Tutaj przeczytacie więcej o naszym katowickim epizodzie KLIK.

Przeprowadzka

A jak jest teraz? Spokojnie! Chociaż mieszkamy na obrzeżach miasta, to do centrum Katowic mamy 10 minut. To dla nas fantastyczne rozwiązanie. Na codzień otulamy się spokojem, z dala od zgiełku miasta, a jednak jeśli chcemy wyskoczyć do ulubionej knajpki czy spotkać się ze znajomymi-nie ma problemu, wskakujemy do samochodu i za kilka minut jesteśmy na miejscu. Dobre jest też to, że w Mysłowicach nie jesteśmy „odcięci” od świata i nawet bez samochodu zrobimy zakupy w pobliskim markecie, pójdziemy do kościoła, czy w przyszłości zaprowadzimy dziecko do przedszkola czy szkoły.

Od teraz będę was sukcesywnie bombardować kadrami z nowego mieszkania. Powoli kompletujemy meble i dopieszczamy nasze cztery kąty dodatkami. Chociaż jeszcze poszukujemy stołu do jadalni oraz krzeseł, to kącik gabinetowy jest praktycznie skończony. Jak wygląda? I dlaczego w ogóle powstał?

Gdzie znalazło się miejsce na gabinet?

Cztery kąty i taras piąty to 75metrowe mieszkanie w nowym budownictwie. Oprócz sypialni, pokoju dziecka oraz łazienki, resztę mieszkania zajmuje open space. Otwarta przestrzeń została podzielona na strefy: przedpokój, kuchnię, salon, jadalnię oraz kącik gabinetowy. Chociaż sam gabinet znajduje się we wnęce, postanowiłam wyróżnić go również kolorem. I tak, jedna ze ścian została pomalowana na kolor pudrowego różu. Oprócz tego, głównym meblem jest duże biurko (150 cm), wsparte na funkcjonalnej szafce oraz na tzw. koźle. Dzięki temu, oprócz miejsca na dokumenty, znalazło się także miejsce na drukarkę. Obok stanął regał-drabinka od naszedomowepielesze (klik). A dodatki? Pudełeczka, skrzynki, świeczki, organizery – wszystko to jest w kolorze białym, czarnym, złotym, srebrnym oraz drewnie. Pewnie zastanawiacie się, jak można połączyć srebro ze złotem? Osobiście uwielbiam tę kombinację. Dlatego druciany organizer (klik) nad biurkiem również jest w kolorze złotym.

Z problemów z którymi musieliśmy się zmierzyć to okna które są z dwóch stron kącika gabinetowego. Wychodzą one na taras, i jeszcze pracując przy biurku to za sobą mam pola i nikt nie będzie mnie podglądać…ale z lewej strony mamy sąsiadów. Nie chciałam robić tam firan, bo uważam, że i tak by się nie sprawdziły, dlatego postawiłam na drewniane, białe żaluzje (klik)  Strzał w 10! Nie dość, że ładnie wyglądają, to nie muszę martwić się o prywatność.

Po co to wszystko?

Pewnie zastanawiacie się po co w ogóle ten kącik gabinetowy? Już tłumaczę. Dla mnie biurko to bardzo ważny element. Praca zawodowa umożliwia mi częstą pracę z domu, dlatego perspektywa spędzenia 8h na kanapie z komputerem nie wygląda dla mnie dobrze. Lubię mieć swoją przestrzeń biurową, a nie leżeć wygięta na kanapie. Poza tym, blog. Bądź co bądź, ale pisanie wpisów, obrabianie zdjęć czy odpisywanie na wasze wiadomości również zabiera sporo czasu. Oczywiście, czasem biorę komputer do łóżka i pracuję spod koca, ale na dłuższą metę taka aktywność nie jest zbyt efektywna.

Zawsze marzył mi się taki gabinet. Z dużym biurkiem, miejscem do przechowywania, ładnie zaaranżowaną przestrzenią. Kąt jest na tyle szeroki, że planuję jeszcze go z czasem zmodernizować i postawić obok coś w stylu leżanki. To dobry pomysł, jeśli podczas długiej pracy przy biurku chcemy sobie zrobić chwilę przerwy i zrelaksować. Wszystko przed nami. Nowy dom to nieskończona ilość włożonej pracy ( i pieniędzy:)), ale już teraz nasze cztery kąty wyglądają dokładnie tak, jak sobie wymarzyliśmy.

Czy nasze nowe mieszkanie będzie nudne?

Projekt „MISJA: Cztery kąty i taras piąty” trwa i ma się całkiem dobrze. Opóźnienie ze strony dewelopera nie zniechęca nas do działania. Montujemy listwy, wstawiamy drzwi wewnętrzne i zaczynamy meblować. Baaardzo chcemy już być „na swoim”, ale jeszcze musimy wykrzesać z siebie odrobinę cierpliwości.

Dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć klimat naszego mieszkania. W niektórych sprawach jestem okropnie przewidywalna i nawet, jeśli sama liczyłam na pewną dozę szaleństwa, to i tak ostatecznie skończyło się na zachowawczych ruchach. Natomiast, są pewne kąty i meble, które pewnie Was zaskoczą (biorąc pod uwagę moją nudną naturę:D). No to zaczynamy!

Biała kuchnia. Znowu biała kuchnia. Wiem, pisałam o moich szalonych planach z szarym kolorem w roli głównej. Ba, były nawet nieśmiałe myśli o czerni, ale skończyło się jak zawsze.

Postawiłam na nowoczesność. Gładkie, matowe fronty, z zabudowaną lodówką, tak aby kuchnia tworzyła spójną bryłę i dobrze komponowała się z otwartym salonem oraz jadalnią ( a nawet gabinetem). Aby ocieplić klimat kuchni, wybrałam drewniane blaty. O tym, czy była to racjonalna decyzja pewnie podzielę się z Wami po kilku miesiącach użytkowania. Czy obawiam się, że blaty nie wytrzymają temperamentnego gotowania? Obawiam się. Ale marzyłam od zawsze o drewnie na blacie, więc nie mogłam inaczej. Sami rozumiecie…

Biel w kuchni ma mnóstwo zwolenników, ale także przeciwników. Są osoby, które mają odruch wymiotny na widok białej kuchni. I wcale się nie dziwię, bo to nic odkrywczego. Ale umówmy się: klasyka to klasyka.
Żeby przełamać anielski klimat  mam zamiar pójść w totalne przeciwieństwo. Czerń. Na pierwszy ogień idzie czarna wyspa, która nie tylko pozwoli na przygotowanie posiłków, będzie dodatkowym miejscem do przechowywania, ale także daje możliwość zjedzenia szybkiego śniadania.
Stół w jadalni ma być względnie duży ( czyli pomieści więcej niż 4 osoby). A przy stole? Mix krzeseł ( formy, kolory), a nawet marzy mi się ława.
Obowiązkowym meblem ma być kredens w ciemnym kolorze. Z ust totalnej przeciwniczki ciemnych mebli może to brzmieć dziwnie, ale naprawdę mam ochotę na kontrast i przełamanie bieli.

Uwielbiam, gdy rano budzą mnie promienie słońca, które wpadają przez okno. Ale umówmy się-nie podoba mi się, gdy sąsiad widzi mnie rozespaną, z cebulą na głowie i w rozciągniętej koszulce. Mieszkanie jest tak usytuowane, że okna z sypialni, gabinetu i pokoju dodatkowego wychodzą centralnie na sąsiadów. Na domiar złego, ta odległość jest serio mała, więc inwigilacja sąsiedzka aka big brother staje się niesamowicie realna. Dlatego szukając funkcjonalnych, ale też ładnych rozwiązań postawiliśmy na drewniane żaluzje.

Nie ukrywam, miałam obawy. Bałam się wymiarowania oraz samodzielnego montażu. I wiecie co? Całkiem niepotrzebnie. Dziewczyny z naszedomowepielesze.pl dokładnie wytłumaczyły, jaki rodzaj montażu będzie w naszym przypadku najlepszy i poradziły, co i jak zmierzyć.
Wybraliśmy żaluzje pod kolor okien. Świetnie wyglądają i już teraz wiem, że spokojnie dodadzą intymności. A jak z montażem? Tutaj pytanie do Bartka, ale z tego co mówił, raz-dwa i żaluzje były gotowe 🙂
Uważam, że to była jedna z najlepszych decyzji. Na początku myślałam, że wystarczą same zasłony oraz firany, ale nie. Nic z tych rzeczy. Nie mam ochoty, aby być ciągle podglądana. Resztę okien mamy z widokiem na pole. Zero sąsiadków, jedynie myszy polne… Ale nie wykluczam, że może i tam z czasem zdecydujemy się na te żaluzje.

O gabinecie już Wam pisałam. Jest to wydzielony kąt ( wcale nie taki mały), otwarty na jadalnię, salon i kuchnię. W przyszłości jest plan, aby wydzielić tu osobny, dodatkowy pokój, ale na ten moment, będzie to przede wszystkim moje królestwo. Tak moje, że musiałam zaszaleć z różową farbą. Dobrze widzicie i czytacie. Jedną ze ścian pomalowałam na kolor pudrowego różu. To chyba największe ścienne szaleństwo, które do tej pory miało miejsce w moim dorosłym życiu ( nie liczę ostrej, amarantowej ściany w moim pokoju, w domu rodziców z czasów licealno-studenckich). Pewnie zastanawiacie się dlaczego akurat róż? To był impuls. Zamówiłam testery kolorów i z czystej ciekawości wybrałam pudrowy róż. Jak nim pomalowałam kawałek ściany, to wiedziałam, że muszę go gdzieś wykorzystać. Nie chciałam katować Bartka różem w sypialni, więc uznałam, że doskonałym miejscem będzie ściana w kąciku biurowym.

Dobrze, już wiecie, że są drewniane, białe żaluzje, różowa ściana, ale co jeszcze? Marzy mi się duże biurko z białym blatem oraz kozłami w kolorze naturalnego drewna. Nad biurkiem zawieszony będzie złoty, druciany organizer od naszedomowepielesze.pl. Obok jakaś biała szafka z szufladami oraz drewniany regał-drabinka również od naszedomowepielesze.pl. Organizer oraz drabinkę zamówiłam razem z żaluzjami i jestem oczarowana. Nie mogę się doczekać, aż mój home office nabierze kształtów ( a w zasadzie mebli) i będę mogła z wielką przyjemnością pisać właśnie tam posty na bloga.

Mówcie mi: TAPECIARA. 20 lat temu w każdym domu była tapeta. Wszystko ociekało tapetą. Nikt nie malował ścian, tylko śmigał do sklepu i wybierał świecące papiery i kleił je na ścianach. Dlatego obiecałam sobie, że nigdy u siebie tego nie zrobię…Ale moda się zmieniła, tapety zyskały nowy wymiar… I zaryzykowałam. W pokoju dodatkowym, na jednej ze ścian położyliśmy (tzn. Bartek i nasz przyjaciel Piotrek :D) tapetę o bardzo nachalnym wzorze. Bałam się, że coś może nie wyjść, że wzór będzie zbyt intensywny, tym bardziej, że tapetę kupiłam w styczniu, wtedy gdy nasze mieszkanie to był jeden, wielki openspace, ledwo zadaszony. Ale udało się. Tapeta idealnie pasuje do podłogi oraz szarych ścian. 

O łazience już kiedyś było. Po krótce, na podłodze położyliśmy marokańską mozaikę, a na ścianie duże, białe kafle. Jeśli nie pamiętacie, to zajrzyjcie do wpisu o biżuterii łazienkowej (KLIK). A co z resztą? Szafka pod umywalkę jest w kolorze delikatnej szarości. Jest pojemna, co było dodatkowym argumentem, aby ją kupić ( 80 cm). Na umywalce położymy bambusowy blat i misę-umywalkę. Oprócz głównego oświetlenia, punktem świetlnym będzie…lustro. Marzyło mi się od zawsze okrągłe, duże lustro. Takie rodem ze skandynawskich katalogów wnętrzarskich. Ale gdy zobaczyłam w sklepie MCJ (klik) podświetlane lustro, to wiedziałam, że muszę je mieć. Wybrałam model CERCHIO (tutaj możecie je zobaczyć KLIK). Czekam, aż tylko deweloper zadba o podłączenie mediów, a wówczas porobię zdjęcia i pokażę Wam całokształt naszych prac 🙂

Jak widzicie, nie zdradzam Wam wszystkich tajemnic. Na to, jak wyglądać będzie salon czy sypialnia musicie trochę poczekać. Jedno jest pewne: łóżko na które się zdecydowaliśmy jest petardą. Oprócz wyglądu, jest też niesamowicie wygodne. Wystarczy na nie spojrzeć, a człowiek już odpoczywa 🙂 Ale o tym niebawem…

Dajcie znać co sądzicie o naszym mieszkaniu. Co Wam sie podoba? A może do pewnych rozwiązań nie jesteście przekonani? Czekam na Wasze komentarze 🙂