Myślę, że nie ma takiej osoby, której życie nie uległoby zmianie w ciągu ostatniego roku. Musieliśmy dostosować się do nowej rzeczywistości, zmienić nie tylko swoje plany, ale także przyzwyczajenia.
Nie mogę powiedzieć, że zamknęłam się w domu na cztery spusty i nie wychodzę nigdzie. Ale gdyby zliczyć dni, jeden po drugim, to pewnie byłabym w szoku jak dużo czasu spędziłam w czterech ścianach w porównaniu z poprzednimi latami. Zeznajomymi czy rodziną widujemy się, ale te spotkania są w mniejszym gronie i nie odbywają się tak często, jak kiedyś. Każdy stał się bardziej ostrożny i w przypadku nawet zwykłego przeziębienia nikt nie chce narażać drugiej osoby, więc wizyty są przekładane.
Sytuacja zmieniła się diametralnie, jeśli chodzi o wyjścia np. na koncerty, do kina czy teatru. Marzy mi się posłuchać muzyki na żywo, ale wiem, że te marzenia muszą jeszcze poczekać. Kino, teatr? Chociaż są momenty, gdy miejsca te są otwierane, to dziwnym trafem zawsze jestem spóźniona i nie dam rady załapać się na to „okienko normalności”. Wyobraźcie sobie, że Marcelina miała zaplanowane ostatnio wyjście do teatru. Pech chciał, że dwa dni przed spektaklem znowu zamknęli m.in.teatry. Ciężko cokolwiek planować w „tych czasach”.
Nie mam ochoty wyrzucać tutaj swoich frustracji czy smutków, bo każdego dnia dotykają nas obostrzenia i każdy musi sobie z tym radzić. Wiem, że kiedyś będzie jeszcze normalnie i musimy po prostu przeczekać ten fatalny czas, a teraz znaleźć nowy sposób na codzienność i spędzanie wolnego czasu. Dlatego postanowiłam, że mój dom będzie oazą nie tylko spokoju, ale i rozrywki. Wszelkie wydarzenia mniej lub bardziej kulturalne odbywają się teraz w centrum rodzinnego rozgardiaszu, czyli w salonie.
Dopiero teraz doceniam wachlarz kanałów telewizyjnych, które umożliwiają mi zobaczenie dobrego filmu, koncertu. Często uda mi się wysłuchać interesującego wywiadu, czy nawet przenieść się do słonecznej Hiszpanii oglądając program podróżniczy. Właśnie, nawet nie wiecie jak bardzo tęsknie za Wyspami Kanaryjskimi. Marzy mi się, aby swobodnie wsiąść na pokład samolotu i wylądować na ciepłej wyspie.
Przez pandemię mam wrażenie, że mój mąż stał się naczelnym krytykiem filmowym, a także komentatorem sportowym. Zawsze przyjemność sprawiało mu zobaczenie dobrego filmu lub emocjonującego meczu piłki nożnej, ale widzę, że teraz czerpie z tego jeszcze większą radość i pasję.
I jak już przy mężu jesteśmy, to warto porozmawiać o sprzęcie, który mamy w domu. Pewnie się domyślacie, że skoro uwielbiam aranżację wnętrz i zwracam uwagę na detale, to wybór np. telewizora nie należy do łatwych i jest bardzo przemyślany. Ma nie tylko być dobry w jakości przekazu, ale też wizualnie powinien wyglądać ładnie. I tak np.ponad rok temu udało nam się znaleźć telewizor Phillips z serii Performance, który dzięki swojej cienkiej, srebrnej ramce i minimalistycznej podstawie idealnie komponuje się z całym wnętrzem.
Podobne kryteria obraliśmy przy wyborze sprzętu nagłaśniającego. Jak widzicie, znowu postawiliśmy na urządzenie marki Phillips. Jeśli jeden produkt się sprawdził, to rodzi się swego rodzaju zaufanie i przywiązanie do marki. A jeśli ta marka to nie tylko jakość, ale też wygląd, to już mamy wszystko.
Elegancki soundbar z bezprzewodowym subwooferem (model Philips TAB8505) stanowią idealne połączenie technologii i stylu. Jakość dźwięku jest świetna, a prosta forma wizualnie zachwyca. Kolor srebrny ładnie koresponduje z telewizorem, a dodatkowo bezprzewodowy i kompaktowy subwoofer pozwala na swobodę aranżacji i dowolne przestawianie głośnika bez zbędnych kabli na widoku.
Jeżeli chodzi o możliwości tego sprzętu, to soundbar obsługuje format Dolby Atmos, który odpowiada za przestrzenne brzmienie z kinowym efektem. Dźwięk jest trójwymiarowy i realistyczny, a wszystkie dialogi – nawet te ciche – bardzo wyraźne. Dzięki temu wieczorne seanse filmowe są teraz jeszcze przyjemniejsze i pełniejsze wrażeń.
I jeszcze słówko o innej ciekawej funkcji. Soundbar jest wyposażony w Bluetooth i Wi-Fi, dzięki czemu można go używać jako niezależny głośnik do słuchania muzyki. Wystarczy dosłownie kilka kliknięć: włączam na telefonie Spotify czy YouTube, łączę się z soundbarem i puszczam ulubioną płytę, koncert lub podcast. Nie muszę już zabierać ze sobą telefonu, gdy przechodzę do innego pomieszczenia, bo dźwięk słychać bardzo wyraźnie na całym piętrze i nic mi nie umyka. Na podobnej zasadzie można też słuchać muzyki zapisanej w pamięci telefonu. Bardzo fajna i wygodna opcja, którą ostatnio testujemy.
Przyglądając się zdjęciom, sami zauważycie jak ładnie i nienachalnie wygląda wspomniany sprzęt. Cieszę się, że marki wychodzą na przeciw naszych oczekiwań i stawiają również na design. A jak jest u Was? Zwracacie uwagę na wygląd np. telewizora czy sprzętu nagłaśniającego? Staracie się za wszelką cenę połączyć design z jakością? Jestem ciekawa, jak podchodzicie do tematu:)