Miesięczne archiwum: Marzec 2016

Nie samymi zającami żyje człowiek [PRZEPIS NA POŻYWNE ŚNIADANIE]

Wiem, że myślicie już o kolorowych jajkach, czekoladowych zającach, mazurkach i innych pysznościach. A ja mam dla Was coś zupełnie innego, co być może „odciąży” Was po świątecznym objadaniu. Może nie byłabym taka mądra, gdyby nie fakt, że mieszkam z dietetykiem, który każdego dnia dba, abym zjadła coś pożywnego. Kim jest ten Pan? Oczywiście moim mężem (dietetyk-szczepanski.pl KLIK) 🙂 
A dziś mam dla Was prosty przepis na owsiane babeczki.
Potrzebujemy: 2 banany, 100g płatków owsianych, 100g miodu, łyżeczkę kakao. Banany ugniatamy, aby powstała jednolita masa, dodajemy płatki, kakao, miód. Wszystko razem mieszamy i wykładamy formę (np. do muffinów) formując tak, aby pośrodku zostało nam miejsce do wypełnienia. Pieczemy około 10-12 minut (175 stopni). Na sam koniec „wlewamy” jogurt naturalny i ozdabiamy ulubionymi owocami ( np. borówkami).
A do tego koktajl 🙂
Żółty ( ananas, pomarańcza, banan, woda)

Zielony (mleko sojowe, jarmuż, kiwi, banan) 

Włoska przygoda

Dobrze wiecie, że uwielbiam podróże. Również te kilkudniowe, spontaniczne sprawiają mi wiele radości. Tym razem padło na Italię, a dokładnie na Mediolan oraz Bergamo. W jednym i drugim mieście byliśmy kilka lat temu, więc spokojnie zrezygnowaliśmy z aktywnego zwiedzania na rzecz spokojnych spacerów. Miałam wrażenie, że naszym jedynym celem było jedzenie. Po śniadaniu szukaliśmy dobrej kawy i ciasta, w międzyczasie jedliśmy kawałek pizzy jednocześnie poszukując miejsca na pyszny obiad. Po obiedzie coś słodkiego, mała przekąska w postaci panini bądź kawałka pizzy i szukanie restauracji, w której można zjeść dobry makaron. Pech chciał, że gdzieś po drodze znalazła się cukiernia, w której trzeba coś kupić na wynos. Głupia, nie wzięłam tabletek na trawienie a tak by się przydały, no! 🙂

Nie wyobrażam sobie wyprowadzki gdzieś daleko, poza granice Polski. Jednak, gdybym musiała wybierać, to Italia byłaby krajem, gdzie ewentualnie mogłabym się zaklimatyzować 🙂 Uwielbiam włoski sposób bycia, pyszne jedzenie, architekturę i lekkość, którą można poczuć na każdym kroku ( chyba, że właśnie zjedliśmy miskę makaronu lub pizzę z kiełbasą i frytkami…). 

Gdzie nocowaliśmy? W małych kwaterach/mieszkaniach. Dużym zaskoczeniem był dla nas Mediolan i miejsce, w którym się zatrzymaliśmy. Było to dwupokojowe mieszkanie, gdzie gospodarzami był Antonio oraz jego dziewczyna-Elisa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że oprócz nich było jeszcze trzech małych domowników. Drago, Morigi, Sexy Micia- czyli trzy urocze koty. Jestem przyzwyczajona do spania z kotem w łóżku, więc nie było wyboru-kociaki spały z nami! 

Selfie z Mężem w Mediolanie / Widoku podczas lotu / Mój ulubiony przysmak Nutella&go / Morigi, która jest przykładem, że nie tylko polskie koty uwielbiają kartony 😀
Włoskie lody / Podczas wizyt na lotnisku zawsze wracam obładowana gazetami, tym razem było podobnie / Zwykła beza obok której w Polsce przechodzę obojętnie, a we Włoszech moje kubki smakowe szaleją. / Pizza, chyba nie muszę więcej komentować:-)
Makaron zawsze na plus 🙂 / Torta della nonna z orzeszkami pinii. / Dworzec kolejowy w Mediolanie / I moje marzenie- Vespa! Tylko, który kolor wybrać ?:-) 

Znów lecę! [ kilka słów o podróżach, czyli co, gdzie i za ile]

Chociaż dla jednych jest to katorga, to ja wprost uwielbiam się pakować.Bez znaczenia czy planuję wyjazd na kilka dni czy mam zamiar podbijać Afrykę. Chociaż marzy mi się kredens do kuchni czy nowa szafka TV do salonu nie umiem sobie odmówić podróży. To moja słabość! Nie kręcą mnie weekendowe wypady w góry, chociaż wiem, że Polska skrywa piękne miejsca. Wolę zabukować bilety i polecieć samolotem na drugi koniec Europy. A gdzie lecę tym razem? Do Mediolanu! Chociaż miałam okazję juz tam być, to i tak nie mogę się doczekać włoskich deserów, pysznego makaronu i klimatycznych miejsc. Przy okazji tej wycieczki mam dla Was kilka wskazówek jak zorganizować kilkudniowy wypad. I uwaga! To wcale nie musi być kosztowne 🙂 

Pamiętacie wpisy pt. Ubierz się w klimacie swojego wnętrza? Nic nie da się ukryć 🙂 Moje mieszkanie jest w skandynawskim klimacie, gdzie nominuje biel, czerń, szarości oraz elementy w stylu urban jungle. Jeżeli zajrzycie do mojej walizki zobaczycie pewne podobieństwo 🙂 I tu pierwsza ważna rada-zabierajcie ze sobą rzeczy w podobnym stylu, w zbliżonej kolorystyce. Wybierając się gdzieś na kilka dni, zawsze korzystam z bagażu podręcznego, co jest dodatkową oszczędnością. Pakuję dosłownie kilka ciuchów, w tym chociaż jedną sukienkę, która zajmuje mało miejsca a tworzy cały strój. Przyda się też gruby szal, który pozwoli nam się ogrzać np. na lotnisku. Dodatkowo, wygodna torebka, którą możemy przerzuć przez ramię i koniecznie na zamek-w czasie podróży wciąż się przemieszczamy, więc warto utrudnić życie potencjalnym kieszonkowcom 🙂 Zawsze pakuję też naszyjniki, które potrafią całkiem zmienić nasz strój 🙂
Bazą jest dla mnie skórzana, czarna kurtka. Jest ciepła i pasuje do wielu strojów. Jeśli chodzi o buty-zabieram dwie pary (no chyba, że lecę na dłużej to oczywiście więcej:D). Jedne-koniecznie na obcasie, ale też bardziej sportowe np. wygodne trampki. Do walizki wrzucam parasol, bo nigdy nie wiadomo jaką pogodę zastaniemy na miejscu. 

No dobrze, walizkę mamy spakowaną, ale jak w ogóle zabrać się za planowanie podróży? Najpierw szukamy lotu. Moim rekordem było kupienie biletów również do Włoch za 39 PLN w dwie strony! Można? Pewnie, że można 🙂 Swoje poszukiwania rozpoczynam na stronach tanich przewoźników Wizz-air lub Ryanair. Często jest tak, że w dwie strony lecę różnymi liniami. Jeżeli bilety mamy kupione warto poszukać noclegu. Nigdy nie wybieram się „w ciemno” i nie szukam pokoju na miejscu. Uważam, że to strata czasu. A przecież po przylocie można zostawić walizki i wybrać się od razu na dobrą kawę. Tanie pokoje znajdziecie na airbnb.pl lub booking.com. Często wybieramy z mężem pokój w mieszkaniu, w którym mieszka również właściciel. Tak było m.in. podczas naszego wypadu do Rzymu. Pokój był blisko centrum, a właściciel mieszkania każdego dnia robił nam śniadanie 🙂

Podróżne umilacze, to coś bez czego się nie ruszam. U mnie sprawdza się książka i chociaż zajmuje sporo miejsca, to nie umiem przekonać się do e-book’ów. Od pewnego czasu numerem jeden jest dla mnie Camila Lackberg. Czyta szóstą część serii jej autorstwa i wciąż mi mało. Jeśli lubicie skandynawskie kryminały-polecam! Totalnym must have jest tablet. Zwykle nie biorę laptopa ze sobą, więc jest on doskonałym zastępnikiem. Dodatkowo, pozwala na słuchanie muzyki czy oglądanie filmów. Będąc w Maroko i czekając długie godziny na swój lot czas szybciej mijał, gdy oglądaliśmy wciągający kryminał. Kolejnym umilaczem są fiszki, czyli małe karteczki ze słówkami w języku obcym i ich tłumaczeniem. Zawsze staram się je mieć w torebce, ale podczas lotu doskonale się sprawdzają. 

A na sam koniec niezbędnik urodowy. Zwykle zabieram mało kosmetyków, bo szkoda mi miejsca w walizce 🙂 Jednak nie zapominam o ulubionych cieniach czy kolorowych szminkach, które w podróży sprawiają, że zaledwie jedno pociągnięcie po naszych ustach sprawia, że wyglądamy świeżo.  Płyny, kremy, podkłady przekładam do specjalnych pudełeczek i butelek. Nie zapominam też o rolce do ubrań, którą również możecie znaleźć w wersji mini ( np. w H&M). W torebce mam też żele i chusteczki antybakteryjne. Nie tylko są przydatne w podróży, ale także, gdy chcemy zjeść coś na mieście 🙂 
Sami widzicie, że organizacja podróży nie musi być czasochłonna. Co więcej, całego wyjazdu nie musicie planować kilka miesięcy wstecz. Wystarczą 2-3 tygodnie, aby zabukować bilety i noclegi. A wy, gdzie lubicie wyjeżdżać? Podróżujecie po Polsce czy wybieracie odległe zakątki Europy czy Świata? Sami organizujecie podróż czy korzystacie z ofert biur podróży? Jestem ciekawa Waszych opinii. Buziaki, Marcelina 🙂

Łazienka w wersji mini.

Jak postanowiliśmy zamieszkać w mieszkaniu babci mojego Bartosza skakałam ze szczęścia widząc wielką kuchnię. Wiedziałam, ze na środku stanie duża wyspa, bo przecież jest tyle miejsca. Mój nastrój pogarszał się, gdy rzucałam okiem na łazienkę. Dlaczego? Zacznijmy od początku. Mieszkając z rodzicami mogłam korzystać z dwóch łazienek. Pierwsza, ta mniejsza, była wyposażona w prysznic. Natomiast ta druga była moim domowym SPA. Ogromna, narożna wanna, dwie umywalki, bidet i fotel, na który mogłam beztrosko rozrzucać ubrania, gdy brałam kąpiel. A teraz moja łazienka ma (prawie!) 4m2. Mikro, mini, mała-określam ją na różne sposoby. 
W rezultacie znaleźliśmy wannę z najwęższymi brzegami, udało się umieścić umywalkę z szafką i nawet regał. O bidecie mogłam zapomnieć, a pojęcie „zakorkowanej łazienki” stało się bardziej namacalne. Chociaż miałam szalony pomysł burzenia ścian i powiększania mojej łazienki, to w rezultacie ją zaakceptowałam 🙂 Basenu raczej tu nie urządzę, ale widzę też dobre strony. Np. okno, które w warunkach mieszkaniowych jest bardzo rzadko spotykane:-) A jakie są Wasze łazienki? Buziaki, Marcelina

Melamina-nowa miłość

Kolorowe misy RICE chodziły mi po głowie od pewnego czasu. Pastelowe-cieszyłyby oko, a ponadto są bardzo funkcjonalne ze względu na pokrywki. Teraz szczęśliwie zadomowiły się w mojej kuchni, a ja umieszczam w nich same dobroci 🙂 Jeszcze niedawno sceptycznie podchodziłam do melaminy, a tu proszę  🙂 Macie melaminę w swoich domach? 🙂 Ściskam, Ewelina