Mistrzem ZEN nigdy nie będę. Nie ma co ukrywać. Zawsze wszystko chcę na już, nie mam cierpliwości. Jeśli coś robię, to muszę widzieć efekt tej pracy i to najlepiej już po 5 sekundach. Dlatego wyzwaniem byłoby dla mnie uszycie sukienki czy zrobienie rzeźby z kamienia. Za cokolwiek się zabiorę to pracuję tak szybko, żeby jak najszybciej ukończyć to co zaczęłam.
Wszyscy się śmieją, bo nawet jem zbyt szybko a mój spacer do sklepu przypomina trucht. Pech chciał, że to nie moja jedyna przypadłość. Ja po prostu wszystkim bardzo się przejmuję i stresuję, a na dokładkę – denerwuję.
Przykładowo, stresuję się, gdy gdzieś jadę i mogę się spóźnić. Co tam, że i tak wyjechałam wcześniej, ale zawsze w korku mogę stać jeszcze dłużej. A wówczas się spóźnię, a przecież tego nie lubię…no i się stresuję. Zapytajcie się mojego Męża jak wygląda nasz wyjazd na lotnisko 🙂 To dopiero jest szał! Ale to nie koniec. Przejmuję się oczywiście moją rodziną. Zawsze chcę, aby było im jak najlepiej. Niestety, na wiele rzeczy nie mam bezpośredniego wpływu, więc co? Denerwuję się, bo chciałabym, ale gór sama nie przeniosę.
I mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Od bardzo trywialnych spraw po te bardziej poważne. A wiecie co jest najzabawniejsze? Że ja to wszystko wiem. Od pewnego czasu z lekką zazdrością spoglądam na te osoby, które do życia podchodzą z wiekszą swobodą i krok po kroku wprowadzam te zasady do mojej codzienności. Najgorzej to chyba mi wychodzi z jedzeniem… ale i nad tym popracuję!
Czasem warto złapać dystans, zwolnić na chwilę. Nie chodzi o to, aby odpuszczać, poddawać się. Trzeba robić swoje, ale „bez spiny” jakby to Marcelina powiedziała. A jeśli bez spiny to człowiek sie musi wyluzować…np. na hamaku. Hamak znalazł swoje miejsce w domu, wiec nawet deszczowa pogoda mi nie przeszkodzi. Będę siedzieć na nim, łapać oddech i z większym spokojem patrzeć na życie. Może wolniej chodzić mi się nie uda, ale przynajmniej będę się starać do problemów podchodzić na chłodno.
Zresztą te chodzenie to chyba dziedziczne. Mój zięć zawsze mówi o mojej córce : „Mamo, ale ona tak pędzi między tymi regałami, że ja jej dogoniń nie mogę. Ona biega po sklepach jak Mama!”. Spróbujcie sobie wyobrazić jak to komicznie wygląda, jeśli gdzieś razem z Marceliną się wybieramy. Dwie pędzące strzały. Komedia 🙂 Kto widział ten wie…
A jak u Was? Jesteście cierpliwi? Na chłodno analizujecie każdą sytuację? Czy może macie podobnie do mnie ? Jeśli tak, to życzę Wam spokoju.Zwolnijcie, bo szkoda zdrowia ( i urody:)). Życie jest na tyle piękne, że warto się czasem zatrzymać…