Archiwum autora: Sisters About

Dlaczego dopiero teraz pokazuję wam sypialnię?

Nie lubię aranżować przestrzeni w biegu, bez zastanowienia, bez przekonania. Nie rozumiem także, gdy ktoś na siłę stara się zapełnić nową przestrzeń meblami i bibelotami nie czując jednocześnie klimatu całości. Myślę, że to droga na skróty, gdy decydujemy się na urządzenie wnętrza kalkując jeden do jednego zdjęcie, które znaleźliśmy w magazynie lub akceptujemy projekt, który przedstawia wyłącznie wizję projektanta. Tylko po co? Przecież to my będziemy żyć w tym domu, otaczać się meblami i wpatrywać w daną kolorystykę. Zdecydowanie lepiej poczekać na swoją wizję, przekonać się do swoich marzeń, a także na spokojnie znaleźć, to co nas prawdziwie kręci.

Zacznij od szaf

Ten przydługawy wstęp miał na celu wytłumaczenie się, dlaczego dopiero po kilku miesiącach od przeprowadzki do naszego domu pokazuję wam sypialnię połączoną z garderobą. Nie było ani szybko, ani łatwo, ale jest!

Może was to zdziwi, ale jeszcze przed przeprowadzką część garderobiana była już gotowa. Doskonale wiedziałam czego potrzebujemy. Jest to system szaf PAX z IKEA (wybraliśmy te wyższe i głębsze). 2,5 metra szaf po jednej stronie i drugie tyle na przeciwko. Nasze fronty to FLISBERGET i są w kolorze jasnego beżu, ale w niektórym świetle ukazują się jako jasnoszare. I tu mała wskazówka dla wszystkich, którzy planują przeprowadzkę: przeniesienie ubrań do nowych szaf minumum dwa tygodnie przed finalną przeprowadzką umili wam życie. To takie miękkie lądowanie w trakcie całego przeprowadzkowego chaosu. Warto zostawić sobie mini walizkę z ubraniami na kilka dni, a resztę wywieźć, rozplanować i ułożyć w nowej szafie. Podczas przeprowadzki czeka was taki ogrom pracy, więc to, co można zrobić wcześniej…lepiej zrobić wcześniej.

Plecionka wiedeńska we włoskim wnętrzu

Nie jest tajemnicą, że pierwsze tygodnie spaliśmy na materacu. Łóżko nie było naszym priorytetem, a mi zależało, aby znaleźć to wymarzone. Dlatego jak już znalazłam to musiałam poczekać, aż pojawi się dostępność na stronie, a kolejno czekać na wysyłkę. Pojawiły się też małe perturbacje, ponieważ stelaż na materac należało zamówić osobno i też go zamówiłam, jednak finalnie okazało się, że jest nieodpowiedni i musiałam kupować nowy.
A czego szukałam? Plecionki wiedeńskiej, motywu który uwielbiam i który wprowadziłam także do naszej jadalni w postaci krzeseł. Nowe łóżko (znajdziecie na Westwing) usadowiło się wygodnie w naszej sypialni pomiędzy komodą a biurkiem/konsolą, którą wzięliśmy ze starego mieszkania. Od razu wiedziałam, że jest to rozwiązanie tymczasowe, na przeczekanie, aż nie zaznam olśnienia.

Ma być przytulnie z domieszką retro klimatu

W głowie miałam jeden cel: ma być przytulnie i „po włosku”. Najpierw pojawiły się stoliki nocne. Są to meble po renowacji, które wyszukałam na instagramie u „meble_od_nowa„. Łatwo nie było, bo już jedne przeszły mi obok nosa, ale za drugim razem się udało. Na obu stolikach nocnych stoją lampki, które znajdziecie obecnie w ZARA HOME.
Będąc ostatnio we Włoszech kupiliśmy także limitowany wydruk przedstawiający miasteczko Riva del Garda (gdzie właśnie byliśmy). Dokupiłam złotą ramę i tak obraz zawisł nad naszym łóżkiem. Poduszki, które widzicie na zdjęciu powyżej są z Jysk (obecna kolekcja), a narzuta i pościel IKEA (niestety niedostępne już).
Kolejnym obrazem w sypialni jest szkic upolowany przez Mamę na bytomskim targu staroci oprawiony w starą czarno-złotą ramę.

Kolor, którego nawet ja się nie spodziewałam

Co do reszty mebli-zaszalałam z kolorem. Tym razem wprowadziłam do naszego wnętrza ciemnozieloną szafkę i biurko w tym samym kolorze. Obie rzeczy są z IKEA to seria LOMMARP. Szafka wygląda świetnie, bo pomimo tego, że nie jest małym, zgrabnym meblem, to ma lekką formę. Dolna część jest zamykana na drzwiczki, a górna składa się z przeszkleń nie tylko od frontu, ale także po bokach. To doskonałe miejsce do wyeksponowania ważnych dla nas bibelotów, ale także na schowanie biurowych rzeczy w dolnej części szafki.

Biurko urzekło mnie swoją formą już jakiś czas temu, gdy kupowaliśmy identyczne, ale dla Klary. Jedyna różnica to kolor. Jest wygodne do pracy i świetnie komponuje się w sypialnianą przestrzeń, jednocześnie nie przytłaczając jej. Ma szufladkę pod blatem, gdzie z powodzeniem mogę schować komputer, notatnik, przybory po pisania. Z uwagi na obrotowe krzesło (wzięliśmy także z poprzedniego mieszkania;jest z IKEA, ale aktualnie nie widzę go na stronie w tej kolorystyce) i troskę o naszą drewnianą podłogę, położyliśmy specjalną matę w obrębie biurka. Nie razi po oczach, nie zawija się tak jak to mają w zwyczaju dywany i jest łatwa w utrzymaniu czystości. Co więcej, pozwala na obrotowe szaleństwa 🙂

Myślę, że wyczerpałam temat naszej sypialni połączonej z garderobą. Starałam się podpowiedzieć, gdzie dokładnie znajdziecie dane meble/bibeloty, natomiast jeśli coś mi umknęło, a was zainteresowało to śmiało piszcie w komentarzach 🙂

 

Magiczny pokój czterolatki

Pokój Klary był pomieszczeniem, które najwcześniej ukończyliśmy. Zależało mi na tym, aby Klara od razu poczuła się tu swobodnie, a sam pokój był nie tylko pomieszczeniem do zabawy, ale też swego rodzaju oazą, gdzie zazna spokoju. Jednak brakowało tu jednego elementu. Jakiego?

Brakujący element

Brakowało tylko jednego: tapety. Lubię urządzać wnętrza etapami. Nie sztuką jest od razu kupić wszystkie rzeczy, a po kilku miesiącach żałować zakupu, zmieniać czy wyrzucać. A co do ścian to byłam pewna tylko jednego: białej bazy. Przed wprowadzeniem się zależało mi na tapecie bardzo, później uważałam, że białe ściany idealnie komponują się z meblami oraz sporą ilością zabawek Klary. Finalnie jednak zaczęło mi czegoś brakować. Sama Klara zagadywała, że chciałaby albo kolorowe ściany albo tapetę. Podjęłyśmy decyzję: będzie tapeta. Zostało nam jeszcze wybranie wzoru. Miałam swoją wizję w głowie, ale nie chciałam narzucać jej całkowicie, dlatego też wybrałam kilka wzorów i ostateczne zdanie w temacie wyboru należało do Klary. Padło na wzór „Magiczny las” od Boras Tapeter Newbie 7474. Nie mogło być inaczej: Klarka wybrała niebieską kolorystykę, bo to jej ulubiony kolor!

Przy okazji mam też dla was 5% rabatu w sklepie Tapetujemy.pl na hasło: sistersabout5 (ważny do końca sierpnia).

Idealny finał

Po fakcie już wiem, że tapeta jest dopełnieniem i bez niej pokój nie byłby dopieszczony w 100%. Sam pokój Klary balansuje w oparciu o naturalne barwy. Bardzo pomaga tu drewniana podłoga, która tylko potwierdza ideę. Zależało mi na tym, aby było przytulnie, ze smakiem, ale żeby przede wszystkim pomieścić zabawki, których Klara ma całe mnóstwo. Świetnie sprawdzają się tu drewniane komody (to Ikea Ivar), które przywędrowały do nowego domu z poprzedniego mieszkania. Nie wiem czy kojarzycie, ale wcześnie były one złączone i tworzyły szafę w pokoju dziecięcym. Przydatna jest też szafa (Novelies Alpin), która wpasowała się do wnęki idealnie i sprawia wrażenie robionej na wymiar,a  wcale tak nie było 🙂 Ma dokładnie 149 cm szerokości. Jedyne co musiałam zmienić to uchwyty, bo te dołączone do paczki w ogóle mi się nie podobały. Nowe znalazłam w Zara Home.

Zrezygnowaliśmy z małego stolika, który wydaje mi się, że jest czymś zbyt dziecinnym dla czterolatki. Klara otrzymała pełnowymiarowe biurko, ozdobione małą szufladką, gdzie może przechowywać swoje skarby. Łóżko także przywędrowało z poprzedniego mieszkania, ale pewnie niebawem będziemy jednak je wymieniać. To drewno, pomalowane na biało z pojemnymi szufladami, ale zamontowana barierka, która chroni dziecko przed upadkiem dość irytuje właścicielkę pokoju… To chyba wystarczający znak, żeby dokonać zmian, a łóżko przechować w garażu, aż młodsza siostra podrośnie.
Obok łóżka stoi rattanowy stolik nocny (Zara Home), na którym prócz małej lampki Klara przechowuje książki, które aktualnie chce czytać przed snem. Na środku pokoju jest dywan (Zara Home). To też był strzał w dziesiątkę, bo dziecku zdecydowanie wygodniej bawić się na miękki podłożu.

Koniecznie dajcie znać, jak podoba wam się efekt końcowy 🙂

Wpis powstał w ramach współpracy z Tapetujemy.pl

Tak wyglądają nasze łazienki!

Wreszcie mogę wam w całości zaprezentować nasze łazienki.  Wiem, że musieliście długo czekać, ale zależało mi, aby pokazać wam jak najwięcej. Dalej czekamy na drzwi prysznicowe, ale powiedzmy sobie szczerze- dajemy radę doskonale bez nich. Tym bardziej, że nikt w tej rodzinie prysznicowy nie jest i kąpiemy się w wannie 😀 

Górna łazienka

Tak jak zapowiadałam w poprzednim wpisie dotyczącym łazienek – w górnym pomieszczeniu dominuje motyw marmuru. Początkowo chcieliśmy, aby kafle ( postawiliśmy na serię Pietrasanta od Tubądzin) sięgały do połowy ściany, ale finalnie uznaliśmy, że ciągniemy je pod sam sufit.  Kafle są sporych rozmiarów, w połysku dlatego, aby przełamać ich elegancki klimat postawiliśmy na drewno. Długo szukałam szafki pod umywalkę. Chciałam znaleźć niebanalny mebel i chyba się udało 🙂 Na początku byłam sceptyczna z uwagi na brak szuflad. Obawiałam się, że półka nie będzie funkcjonalna, ale bardzo się myliłam. To co ułatwia nam codzienność to brak bibelotów na blacie umywalki. Prócz dozownika na mydło niczego innego tu nie zobaczycie. Szczoteczki po każdym użyciu lądują w szafce. Jak udaje się trzymać taki reżim? Za szafką mamy zamontowane gniazdko, do którego podpięta jest ładowarka na szczoteczki. Nie tylko nie mamy problemu z ich ładowaniem, ale także nie zaburzają kompozycji na blacie. Dodatkowe gniazdka (jak to obok lustra) służy nam w momencie, gdy wyciągamy np. suszarkę, ale nie jest blokowane przez elektryczne szczoteczki. To wielka wygoda!

Kolejną polecajką są złote baterie marki Omnires. Faktycznie wybrałam je z uwagi na wygląd i trochę bałam się tego, jak będą się sprawdzać w praktyce. Są pokryte szczotkowanym złotem i okazuje się, że praktycznie nie widać na nich zacieków. Srebrne, błyszczące wymagały ciągłego polerowania, a tu takie miłe zaskoczenie. 

Mieszkamy tu ponad dwa miesiące, więc pokuszę się o małą recenzję. Bałam się błyszczących kafli szczególnie na podłodze, ale okazują się bardzo praktyczne. Nie muszę biegać ze szmatą. Wystarczy regularne mycie podłogi i wszystko wygląda prawidłowo. Podobnie z kaflami ściennymi w okolicach umywalki czy wanny – aby utrzymać czystość używam magicznej ścierki z Vileda, którą wystarczy zamoczyć w ciepłej wodzie. Idealnie nadaje się do szklanych powierzchni, więc do przecierania takich płytek tym bardziej. Sięgam do płytek, które mieliśmy w łazience w dawnym mieszkaniu. Białe, w połysku – i to był koszmar! Każda kropla była widoczna! A tu takie miłe zaskoczenie 🙂

Peany na część bidetu to już codzienność. Mieszkając z rodzicami przywykłam do takiego rozwiązania, więc było mi trudno się rozstać z tego typu wygodą na dobrych kilka lat. Całe szczęście w nowym domu znalazło się miejsce dla bidetu. I tu od razu zaznaczę, że dla mnie nie istnieją pośrednie rozwiązania typu bidetta, czyli bateria bidetowa mocowana w sąsiedztwie miski toaletowej. Nie przemawia to do mnie, tak samo jak innowacyjne miski z funkcjami mycia i rozpylania przyjemnych zapachów 🙂

Doceniam fakt, że łazienka służy nam do brania kąpieli ( a wanna przyścienna, którą mamy jest idealna!) lub porannej toalety. Pralka i suszarka stoją spokojnie w osobnym pomieszczeniu. Cieszę się, że rozkład domu pozwolił na takie rozwiązanie. A jeśli i wy stoicie przed wyborem projektu – zawalczcie o pralnię, to rozwiązanie jest nie tylko miłe dla oka, ale i ułatwia codzienne życie.

Dolna łazienka

Przejdźmy teraz do dolnej łazienki. Tu koncepcja była w 100% moja. Chciałam przemycić motyw lastryko, dobrać niebanalne, postarzała, małe kafelki i finalnie mogę potwierdzić, że mi się udało. Ta łazienka o każdej porze dnia i nocy wygląda perfekcyjnie. Biorąc pod uwagę, że to łazienka mieszcząca się na dole i to z niej będą korzystać goście, to wiedziałam, że musi być na maxa praktyczna. Płytki myję regularnie…ale za każdym razem dziwię się jakim cudem te płytki tak maskują każde zabrudzenie, pył czy kurz. 

Miałam jeszcze jedno wyzwanie – aranżacja łazienki musiała pasować do reszty domu, gdyż wychodząc z niej wpadamy praktycznie od razu do salonu. Powtórzyłam też motyw podłogi lastryko w spiżarce, która znajduje się naprzeciwko łazienki. 

W temacie akcentów i dodatków to w tej łazience znowu mamy baterie Omnires w szczotkowanym złocie oraz drewnianą szafkę pod umywalkę. Lustro o nieregularnym kształcie w czarnej ramie nawiązywać będzie do drzwi kabiny prysznicowej, które także będą w czarnej ramie. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale w obu łazienkach gniazdka oraz przełączniki są ceramiczne w klimacie retro. Istotny był też dla nas wybór drzwi i klamek – klasyczne białe skrzydła i złote klamki nie drażnią, a wręcz dobrze korespondują z wnętrzem łazienek jak i całego domu.

Jeśli jesteście ciekawi dokładnie skąd jest dana rzecz to zachęcam was do zerknięcia do naszego poprzedniego wpisu, poświęconego łazienkom w nowym domu. Oczywiście, czekamy także na wasze zapytania w komentarzach – postaramy się pomóc i rozwiać wszystkie wątpliwości 🙂 

Wpis powstał w ramach współpracy z marką domni.pl

6 pomysłów na TAK i 6 na NIE w temacie aranżacji wnętrz

Zanim rozpoczęliśmy wykańczanie domu, odbyliśmy wiele rozmów  na temat materiałów czy produktów, które chcielibyśmy zastosować u nas. Musieliśmy przekalkulować, które rozwiązania mieszczą się w naszym budżecie, na co możemy sobie pozwolić. Nie będę ukrywać – poprzednie mieszkanie wykańczaliśmy bardzo budżetowo, ale też z tyłu głowy mieliśmy myśl, że nie jest to nasze docelowe lokum. Dlatego tym razem podeszliśmy do tematu bardzo poważnie i staraliśmy się spełnić nasze marzenia, a także zadbać o jakość materiałów. Poniżej znajdziecie rozpiskę rozwiązań, o których marzyliśmy i które okazały się strzałem w 10. Od siebie dodałam też kilka pomysłów, które kompletnie nie wpisują się w naszą estetykę i na które byśmy się nie zdecydowali. I tu komunikat do Was po drugiej stronie ekranu – to moja subiektywna opinia. To, że w waszym domu coś się pojawia z listy nie jest niczym złym! Najważniejsze, aby wam się podobało i żebyście się czuli dobrze w swoich czterech ścianach. Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale zróbmy dzisiaj wyjątek 🙂

Rozwiązania, które okazały się strzałem w 10!

Drewniana podłoga

Od zawsze drewniany parkiet był moim marzeniem. Wiedziałam, że wymaga specjalnego traktowania i nie zawsze jest prosty w utrzymaniu. Natomiast chodzenie bosymi stopami po drewnie – coś pięknego! Dlatego zaryzykowaliśmy i parkiet położony został w większości domu. Jedynie w łazienkach, kuchni, spiżarni, pralni i w wiatrołapie jest podłoga z płytek, w pozostałej części domu mamy drewnianą podłogę (nawet schody). A początki nie były łatwe! Musieliśmy walczyć z usunięciem wilgoci w domu przed położeniem podłogi. Wjechały osuszacze, które zbierały wodę zalegającą w ścianach. Gdy podłoga została wreszcie położona, pojawiło się ryzyko, że i tak za wcześnie i podłoże nie było wystarczająco dobrze przygotowane. Stres był ogromny, bo mieliśmy przed oczami wizję ściągania całości i kładzenia na nowo. Nie muszę chyba dodawać jak bardzo opóźniłaby się nasza przeprowadzka i uszczuplił nasz budżet, prawda? Całe szczęście finalnie wszystko skończyło się dobrze. Z podłogą żyjemy w symbiozie, nie dostarczamy jej jedynie kłopotu w postaci np. piasku, dlatego każdy gość poproszony jest zawsze o ściągnięcie obuwia. Tańce w szpilkach w naszym salonie też niestety nie wchodzą w grę 😀 Pomimo przeciwności losu i trudu dnia codziennego – nie zamieniłabym tej podłogi na nic innego. Każdego dnia patrząc na nią zachwycam się bezgranicznie.

Skórzana sofa

Kiedyś nie mogłam patrzeć na skórzane sofy. Odrzucało mnie od razu. Sytuacja zmieniła się, gdy na poprzednim mieszkaniu nasz materiałowy narożnik w bardzo krótkim czasie zamienił się w nieestetyczny mebel. Kilka razy był czyszczony profesjonalnym sprzętem, zabezpieczany specjalnymi preparatami, ale to i tak nic nie dało. Dlatego tym razem szukaliśmy sofy skórzanej. Łatwo nie było, bo wiele egzemplarzy wyglądało po prostu tandetnie. A to forma nie ta, a tu skóra słabej jakości. Całe szczęście udało nam się znaleźć sofę w kolorze koniakowej skóry, która wygląda cudownie i idealnie wpisuje się w klimat naszego domu. No i największy plus –  żadne plamy nam już nie straszne!

Łazienka z motywem marmuru

Na początku nie byłam przekonana do tego pomysłu. Dojrzewał on we mnie powoli i z każdą podróżą do Włoch przekonywałam się, że marmur jak i sam jego motyw to dobre rozwiązanie. Klasyczne, które będzie dobrze wyglądać latami. Zdziwiłam się, że utrzymanie takich płytek dodatkowo w połysku nie będzie żadnym problemem. Łazienka zawsze wygląda czysto, a obrzydliwe zacieki widoczne na białych płytkach w poprzednim mieszkaniu poszły totalnie w niepamięć. Nie wiem czy to zasługa samego motywu czy jakości płytek, ale efekt finalny bardzo mnie pozytywnie zaskoczył.

 

Ceramiczny zlew w kuchni

Znowu wrócę do poprzedniego mieszkania, ale tym razem w temacie zlewu. Poprzednio mieliśmy jednokomorowy, biały zlew (nie pamiętam już z jakiego tworzywa), który po każdym dniu wymagał niezłego szorowania z marnym efektem końcowym. Prócz tego, jego mały gabaryt kompletnie nie sprawdzał się przy naszym codziennym gotowaniu. Dlatego wybór padł tym razem na zlew ceramiczny, dwukomorowy, z dodatkowym pojemnikiem na ścierki czy płyn oraz ociekaczem. Jest ogromny, bo liczy prawie 90 cm! Jakość mojego przebywania w kuchni przebiła skalę. Gotuje mi się świetnie i bardzo wygodnie. I wreszcie nie muszę tracić czasu na zbędne szorowanie zlewu, bo wystarczy przetrzeć szmatką i nie ma śladu po sosie pomidorowym.

Blat z konglomeratu kwarcowego

W tym przypadku zrezygnowałam z drewna. Nie podobają mi się też rozwiązania drewnopodobne, które zwykle nie wyglądają dobrze. Znowu wkroczył motyw marmuru, który pięknie koresponduje z delikatną szarością frontów kuchennych. A sam konglomerat kwarcowy to jakaś magia! Polecam każdemu!

Klasyczne drzwi wewnętrzne 

W swoim pierwszym mieszkaniu zastałam drzwi z szybkami, w okleinie drewnopodobnej. Koszmar. Później, chociaż drzwi były białe to nadal miały szyby. Ich forma pasowała do bardziej nowoczesnego charakteru mieszkania, ale i tak daleko im było do ideału. W domu wreszcie zawalczyłam o wymarzone, klasyczne, białe drzwi. Dobrałam do nich złote klamki i w temacie drzwi mogę spokojnie napisać, że osiągnęłam spełnienie 🙂

Pomysły, którym mówię kategoryczne „nie”

Listwy oświetleniowe sufitowe

Niezmiennie numer jeden. Pamiętam, gdy jeździłam do Krakowa, gdzie na ASP robiłam kurs projektowania wnętrz i jedne z zajęć zaczęły się grymasem na twarzy prowadzącego. Powiedział on wtedy, że niestety musi nas nauczyć projektowania sufitu właśnie pod takie rozwiązania, bo dalej są klienci, którym zamarzy się ledowe oświetlenie w okolicach karnisza. Minęło kilka lat, a faktycznie dalej napotykam się na takie wizje, o matko, nierzadko z możliwością wyboru koloru ledów w zależności chyba od nastroju gospodarza 🙂

Drewnopodobne płytki

Najczęściej spotykane w łazienkach, ale także w salonach. Do mnie kompletnie nie przemawiają, choć często są bardzo poprawnie urządzone.

Urozmaicenie ściany za TV 

Rozpocznę od wyjątku, którym jest dobrze wykonana sztukateria. Jeśli jest dobrze dobrana i pasuje do aranżacji całej przestrzeni to może wyglądać przepięknie. Mam jednak problem z betonem, malowaniem ściany w różne, wielokolorowe geometryczne przecięcia czy lamele, które mam wrażenie ostatnio zalewają polskie wnętrza. A ja widzę wyłącznie zbierający się na nich kurz…Zdecydowanie jestem nudziarą i stawiam na białą ( lub pochodną białego) ścianę za telewizorem. Nic nas wtedy nie rozprasza, a nasz wzrok skupia się wyłącznie na ekranie.

Meble w zabudowie na dotyk

Mogłabym głosić peany na cześć uchwytów po ich braku w poprzedniej zabudowanie kuchennej czy szafie w przedpokoju. O ile jeszcze fronty kuchenne miały żłobienia, za które można chwycić to szafy w przedpokoju były na klik. A ten klik powodował ciągle zapalcowaną, brudną, ciężką do mycia powierzchnię. Nigdy więcej!

Kolorowe naklejki ścienne w pokoju dzieci

Jest to napewno bardzo szybkie rozwiązanie na to, aby w pokoju dziecka coś się zadziało. Dodatkowo, pewnie i uchmieć dziecka pojawi się na jego ustach, gdy z dnia na dzień zobaczy pojawiające się postacie z ulubionych na ścianach w swoim pokoju…Ale to coś, na co nie umiem patrzeć. Jest to dla mnie nieestetyczne, nijakie. Jest tyle pomysłów na zaaranżowanie ścian w pokoju dziecięcym, a pstrokate naklejki powinny być tym ostatnim. Pomalowana lamperia, drewniana boazeria, efektowna tapeta na jednej ze ścian – to wszystko sprawi, że pokój naszego dziecka będzie miły dla oka. Biorąc pod uwagę ilość kolorowych zabawek nie zdecydowałabym się na wywołanie dodatkowych bodźców kolorowymi naklejkami, oj nie!

Drewniane żaluzje wewnętrzne

Żaluzje zostawiłam na koniec, bo ładnie wyglądają i często sprawdzają się pod względem funkcjonalnym. Problem mam jednak z nimi taki, że zbiera się na nich ogrom kurzu, nierzadko wilgoci, a nawet pleśni jeśli mamy do czynienia z wilgotnym pomieszczeniem ( a przy oknach o to nie trudno). Może to znowu moje kiepskie doświadczenia z przeszłości, ale w domu nie zdecydowaliśmy się na rolety wewnętrzne.

Uff, to chyba na tyle. Jestem bardzo ciekawa waszych opinii. Czy coś się pokrywa? Czy jesteśmy zbieżni w niektórych aspektach? A może kompletnie się nie zgadzasz z jakimś punktem? Daj znać koniecznie w komentarzu. Jestem ciekawa Twojej opinii 🙂

 

ABC naszej kuchni, czyli co, skąd i dlaczego.

Poznajmy się z moją kuchnią!

Kuchnia to pomieszczenie, z którego jestem chyba najbardziej dumna. Ilość szczegółów, które musieliśmy wybrać była zatrważająca, ale finalnie udało się! Cenimy sobie przestrzeń, dlatego zdecydowaliśmy się na zabudowę w kształcie litery L. Nie ma wiszących szafek, jest tylko słupek, w którym mieści się piekarnik,a obok miejsce znalazła wolnostojąca lodówka. Efekt, który widzicie na zdjęciach nie jest jeszcze w 100% finalny, bowiem brakuje drewnianych, otwartych półek, które zostaną zawieszone na niezagospodarowanej ścianie, gdzie stoi m.in. ekspres do kawy.

Trudno mi określić styl kuchni, ale niewątpliwie dostrzegalne są tu elementy retro czy klasyki. Zależało mi na tym, aby kuchnia była na lata, nie opatrzyła się. A z drugiej strony nie chciałam za bardzo zabrnąć w retro klimat, dlatego wprowadziłam do pomieszczenia również bardziej nowoczesne detale.

Sama kuchnia otwarta jest na jadalnię oraz salon, więc wiedziałam, że wszystkie szaleństwa, które mam w głowie muszą współgrać z resztą domu. Tak też uczyniłam w kwestii koloru samym frontów. Białe kuchnie podobają mi się bardzo, ale czułam, że potrzebuję szarości. Finalnie wybrałam kolor ze wzornika NSC 2002-Y50R. Zabawne jest to, że wahałam się początkowo między dwoma- jeden bardziej szary a drugi wpadający w beż. Dostałam nawet próbki frontów, które kładłam u nas w domu i sprawdzałam w różnym świetle jak dany kolor się zachowuje. A później? Nagle w ostatni dzień zmieniłam decyzję wybierając kolor, którego nie widziałam na żywo, ale czułam widząc tylko wzornik, że to będzie to. Oczywiście mogłam poczekać na wybarwienie próbki, ale liczył się czas, a wykonanie próbki to znowu dobrych kilka dni opóźnienia.

Jak wybrałam firmę, która stworzyła to miejsce?

Każdy ma swoje kryteria, ale dzisiaj podzielę się swoimi, które się sprawdziły idealnie. Na rynku jest mnóstwo firm, które wykonują kuchnie na zamówienie, więc nie było łatwo. Postanowiłam zapytać was o zdanie na instagramie, gdzie w odpowiedzi otrzymałam kilkadziesiąt poleceń ze Śląska i okolic. Kolejnym krokiem było sprawdzenie strony internetowej strony oraz ich konta w mediach społecznościowych. Jeśli strona pamiętała czasy komunizmu w Polsce to odpadała od razu. Kolejno sprawdzałam realizacje, projekty. Chociaż wiele kuchni nie było tym czego szukam, to łatwo było ocenić czy dana firma faktycznie wie co robi i się na tym zna. Gdy pierwszy przesiew został zrobiony, postanowiłam napisać do 5-6 firm, które według mnie wybijały się na tle reszty. W krótkim mejlu opisałam wymiary kuchni, przesłałam swoje inspiracje i poprosiłam o kosztorys. I teraz was zdziwię- nie cena mnie przekonała do wyboru firmy, a podejście. Pierwsza odpowiedź przyszła od Eweliny z firmy A&K (Chrzanów). Kilka szybkich pytań dodatkowych z jej strony, wstępna wycena, wstępny projekt i zaproszenie na spotkanie, a to wszystko oplecione profesjonalnym podejściem i dobrą energią. Już wtedy wiedziałam, że jestem w dobrych rękach i nie chcę tego zmieniać 🙂

Dopowiem jeszcze, że Ewelina nie miała ze mną lekko. Zależało nam na realizacji szybciej niż zakładaliśmy. Początkowo liczyliśmy się z opóźnieniami dewelopera czy innych podwykonawców, a finalnie okazało się, że wszystko będzie gotowe wcześniej, więc przeprowadzić się możemy także prędzej. Udało się zabukować wcześniejszy termin, ale to wiązało się z podejmowaniem kluczowych decyzji drogą internetową. Przebywaliśmy wtedy na wakacjach w Dominikanie, więc Ewelina cierpliwie musiała czekać na nasze decyzje i zadowalać się prowizorycznymi wizjami, uwzględniając jeszcze różnicę czasu. Uchwyty do frontów zamawiałam po swojej stronie, ale od razu z przesyłką do Chrzanowa, bo dzień po naszym powrocie z wakacji kuchnia była montowana. Sami widzicie, lekko z nami nie ma 😀

Dobre rozwiązania to jest klucz!

Przez 5 lat mieliśmy kuchnię w mieszkaniu, która daleka była od idealnej. Oczywiście na tamte warunki sprawdzała się super, ale teraz dokładnie widziałam co chcę zmienić, czego muszę uniknąć. Pierwszym punktem była spora ilość szuflad. Dla mnie to niesamowita wygoda, więc zależało mi na tym, aby w nowym domu ten warunek był spełniony. Udało się! Nawet w jednej otwieranej szafce zrobiliśmy ukryte szuflady, gdzie znalazło się miejsce na pojemniki na mąkę, cukier, etc. Po drugie, kosz cargo na przyprawy. U nas bardzo dużo się gotuje, więc porządek w przyprawach to podstawa, a niestety brakowało tego wcześniej. Kluczowym punktem był zlew. Jednokomorowy odpadał od razu. Natomiast jak zobaczyłam ceramiczny, dwukomorowy, z dodatkowym ociekaczem i miejscem na płyn/gąbki to zakochałam się od pierwszego wejrzenia!Ostatni punkt, o którym chciałabym wspomnieć to połączenie blatu oraz parapetu.W kuchni mamy bardzo długie okno i nie widział mi się tam osobny parapet.  O wiele ładniej i funkcjonalnie jest mieć blat, który przechodzi w ekran,a następnie parapet.

 

A skąd to mam?

Pewnie nie uda mi się odpowiedzieć na wszystkie wasze zapytania, ale postaram się szczegółowo podejść do tematu. Odnośnie kuchni to już wiecie, gdzie zamawialiśmy. Same uchwyty to sklep Hvyt. Gałki znajdziecie pod tym linkiem, a odnośnik do uchwytów tu (u nas w opcji 128 mm). Blat to konglomerat kwarcowy o nazwie White Swan, zamówiony w Cava Stone (Dankowice). Płytki podłogowe to dwa wzory: białe Equipe Octagon blanco mate 20x20cm połączone z Equipe Octagon Taco Negro Mate 4,6×4,6 cm.
Zlew ceramiczny modułowy, o którym wspominałam wcześniej to marka Villeroy&Boch. Również bateria jest tej samej marki. Płyta i piekarnik to marka Siemens. Płytę wybieraliśmy pod kątem możliwości montażu równo z blatem. Dodatkowo ma cztery palniki, które można połączyć w dwa duże.
W temacie oświetlenia: mamy 5 lamp punktowych na suficie, a dokładnie to są te lampy. Dodatkowo, po dwóch stronach blatu mieszczą się dwa kinkiety w kolorze starego złota. Śmieję się, że mam dowody na to, że blog Sisters About inspiruje, bo taki sam kinkiet ma moja mama w kuchni, obok lodówki. Jest to kinkiet o nazwie Copenhagen i znajdziecie go w tym sklepie.
Ważnym punktem są też gniazdka i włączniki. Nasze są ceramiczne i pochodzą ze sklepu mitronik.com . Mają spory wybór. My prócz włączników czy gniazdek potrzebowaliśmy takie do rolet i znalazły się bez problemu. To na co trzeba uważać to montaż, bo zbyt duży nacisk i może dojść do pęknięcia. U nas tak się stało w przypadku jednej z ramek.
Lodówki i czajnika nie trzeba przedstawiać jakoś szczególnie 🙂 To marka SMEG, która idealnie odnajduje się w retro dizajnie. Lodówka marzyła mi się od wielu, wielu lat. Wygląda pięknie, jej wnętrze także jest ładne i funkcjonalne. Jedyne na co musicie zwrócić uwagę to miejsce. Lodówki tego typu potrzebują więcej przestrzeni, aby się otworzyć z uwagi na masywne drzwi. 

Pierwsze wrażenia

Wow, wow, wow! To są moje wrażenia po dwóch tygodniach mieszkania tutaj i korzystania z kuchni. Tak jak mówiłam- u nas sporo się gotuje i ta kuchnia doskonale się sprawdza. Dodam tylko, że szafki które widzicie to nie jest jedyna opcja na przechowywanie, którą mamy. W naszym domu znalazło się miejsce na spiżarkę, gdzie przechowujemy na regałach wszystkie produkty typu makarony, mąki, puszki, przetwory etc. To także miejsce, gdzie tych produktów zmieści się bardzo dużo i mogliśmy stworzyć mini zapasy, aby co chwilę nie jeździć do sklepu po produkty z dłuższą datą przydatności. Także w spiżarni znalazł swoje miejsce piec do pizzy, który do małych nie należy. W przypadku wypieku wjeżdża do kuchni na mobilnej wyspie.
Na specjalną pochwałę zasługuje także blat. Marzył mi się marmur, ale totalnie nie widziałam go w kuchni, z uwagi na jego wadliwe właściwości (np. jest nasiąkliwy). Do teraz pamietam jak wylałam kawę na desce z marmuru i pozostał zaciek, dlatego odrzuciłam tę propozycję. W domu mamy parapety z prawdziwego marmuru, jednak w kuchni postawiliśmy na konglomerat kwarcowy z motywem marmuru.

Mam nadzieję, że ten wpis to odpowiedź na większość waszych pytań. Jeśli o czymś zapomniałam – pytajcie śmiało 🙂

Kuchnia IKEA – Czy warto? Ocena po prawie 10 latach użytkowania

Prawie 10 lat temu zamarzyła mi się nowa kuchnia. Miałam w głowie dokładny projekt. Wiedziałam o jakich frontach marzę, jakie mają być blaty i dodatki. Przez niemalże dekadę wiele się zmieniło, ale baza pozostała taka sama. Jak sprawuje się kuchnia po takim czasie? Czy czegoś żałuję? Czy warto było zakupić zabudowę w IKEA? Zaraz Wam wszystko opiszę!

Co to za kuchnia?

Moja kuchnia jeszcze jest ze starego systemu FAKTUM. Kilka lat temu został on wyparty na rzecz systemu METOD. Fronty, które u mnie widzicie to seria STAT. Niestety również już niedostępna, ale jeśli podoba wam się ten rodzaj frontów, to zerknijcie na serię STENSUND. Przypomina ona bardzo moje fronty, a dostępna jest aż w 3 kolorach: białym, beżowym i jasnozielonym. Żeby było prościej, podlinkuję wam odnośnik do strony, gdzie znajdziecie całą serię.

Metamorfozy na przestrzeni lat

Chociaż zmieliliśmy zabudowę kuchni to na przestrzeni lat jej wygląd bardzo się zmienił. Początkowo płytki nad blatem były w kolorze głębokiego beżu. Dopiero kilka lat temu zdecydowałam się je przemalować (sama!). Ponadto, oprócz stylu, koloru dodatków to zmianie uległy np. gałki, uchwyty, kran czy sprzęt AGD (to najnowsza zmiana). Pierwotnie sprzęt, który był wcześniej pamięta jeszcze zabudowę starej kuchni w kolorze drewna. Był sprawny, dlatego uznałam, że szkoda się go pozbywać. Poczekałam kilka lat i wreszcie wymieniłam okap, piec i płytę na taki w stylu retro. Bardzo podoba mi się efekt końcowy!

Jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądała moja kuchnia jeszcze kilka lat temu, to zajrzyjcie tutaj (przy okazji poznacie kilka trików jak dobrze zaprojektować kuchnię).

Jak sprawuje się kuchnia IKEA? Czy warto ją kupić?

Kuchnia IKEA mylnie określana jest jako kuchnia na wymiar. Fakt faktem, możemy zestawiać dane komponenty ze sobą, tak aby tworzyły spójną zabudowę, jednak nie jest to kuchnia na wymiar. Co to oznacza w praktyce? Nie dla każdego wnętrza to rozwiązanie będzie odpowiednie.
Jeśli jednak wasze pomieszczenie pozwala wam na kuchnię IKEA to moim zdaniem WARTO. W swojej ofercie IKEA ma sporą ofertę różnorodnych frontów w wielu modnych kolorach. Nie zagwarantuję wam jakość obecnie, bo być może przez lata wiele się zmieniło, ale ja ze swojej kuchni jestem zadowolona. Przy zakupie otrzymujecie 25 lat gwarancji i słyszałam od wielu osób, że faktycznie jest to respektowane.


Jak wyglądają reklamacje?

Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w zakresie reklamacji, jednak przez okres tych prawie 10 lat musiałam jednokrotnie zareklamować kuchnię. Chodziło o jedne z drzwiczek (narożne, „łamane” drzwiczki). W moim przypadku reklamacja została uwzględniona szybko, również sama naprawa przebiegła bezproblemowo.

Czy jest coś, co bym zmieniła?

Jak widzicie, moja kuchnia przeszła wiele zmian i pewnie jeszcze wiele przed nią. Aktualnie stawiam na złote dodatki, wprowadzam stanowczo styl retro. Czy jest zatem coś, co bym zmieniła? Gdybym miała projektować kuchnię raz jeszcze to pewnie zdecydowałabym się na lodówkę w zabudowie. Chciałabym też nieco zmienić układ samej kuchni jak np. usadowić zlew pod oknem.

Jestem ciekawa jakie wy macie doświadczenia z kuchniami IKEA? Jak wam się sprawują? Czy drugi raz również zdecydowalibyście się na takie rozwiązanie? Ściskam! Ewelina

 

Podróżowanie z dzieckiem samolotem + Gdzie lecimy za dwa tygodnie?!

W dzisiejszych czasach podróżowanie z dzieckiem stało się bardzo popularne. W samolotach często możemy zobaczyć dzieci w różnym wieku, nierzadko nawet noworodki. Czy taka podróż to przysłowiowa bułka z masłem? Jak się do niej przygotować? Mam dla was kilka pomysłów!

Nasze podróżowanie samolotem

Zaczęliśmy z przytupem. Klara miała wówczas 4,5 miesiąca, kiedy pierwszy raz leciała samolotem. Sam lot był raczej krótki, ale nie obyło się bez przygód. Zacznijmy od tego, że nie zarezerwowaliśmy miejsc obok siebie i w rezultacie Bartek siedział z przodu samolotu, a ja z Klarą w jego drugiej części. Nie było to jednak problemem. Torbę z jedzeniem i innymi potrzebnymi rzeczami miałam pod siedzeniem, a Klara spędziła cały lot u mnie na kolanach. Sytuacja skomplikowała się wtedy, gdy pół h przed wyznaczonym czasem lądowania pilot poinformował nas, że zamiast w Neapolu, lądujemy w Bari. Bari znajduje się po przeciwnej stronie Włoch, ale żeby lepiej wam zobrazować spójrzcie na grafikę poniżej.

Dodam jeszcze, że w Bari wylądowaliśmy krótko przed północą, a przed nami była jeszcze wizja podróży do miasta docelowego. Linie lotnicze podstawiły autokary, który miały zawieść wszystkich pasażerów do Neapolu, ale my zdecydowaliśmy, że wypożyczymy samochód na lotnisku i sami odbędziemy tą drogę. Nie był to zły pomysł, gdyż przez kolejne dni wykorzystywaliśmy samochód do mniejszych wycieczek po okolicy.

Klara tuż przed swoim pierwszym lotem na lotnisku

Później kilka razy w roku podróżowaliśmy z Klarą samolotem, ale dalej nie przekraczaliśmy max 5 godzin lotu, więc te dystanse były względnie bliskie.

Co nam się sprawdza podczas podróży? Co zabieramy ze sobą?

Z reguły podróżujemy z bagażem podręcznym. Oznacza to, że każdy z nas (łącznie z Klarą) ma do dyspozycji własną walizkę kabinową i małą torebkę/plecak. Wszystko zabieramy ze sobą na pokład. Dodatkowo, lecąc pierwszy raz samolotem kupiliśmy składany wózek (Easywalker Buggy XS), który jeszcze do niedana nam służył. Rozmiar wózka ma znaczenie, bo ten model możemy spokojnie wziąć ze sobą na pokład samolotu. To wygodna opcja szczególnie jeśli latamy tylko z bagażem podręcznym i nie chcemy tracić czasu oczekując na bagaż nadany.

Wrócę jeszcze do samej walizki dla Klary, bowiem wybraliśmy dla niej model w formie jeździka. Walizka łatwo się prowadzi, więc Klara sama daje radę, może na niej usiąść lub też możemy ją na niej ciągnąć.

Co do samolotu?

Zawsze zabieram coś do jedzenia. Oprócz klasycznych herbatników, musów, to staram się mieć zawsze ugotowany makaron. Nie wiem czy znacie ten patent, ale sprawdza się zawsze. A przepis jest prosty: gotujecie makaron, dodajecie kilka kropli oliwy z oliwek i zamykacie w plastikowym pudełku. Klara, gdy jest głodna zawsze sięga po taki makaron 🙂 Oczywiście mam też ze sobą zawsze komplet ubrań na zmianę dla dziecka, bo zawsze jest ryzyko wylania soku czy tez innych przygód.

W kwestii umilacza czasu sprawdzają się książeczki, kolorowanki (szczególnie te wodne). Zabieramy ze sobą też „przybornik” do rysowania, który możecie kupić w IKEA. Ma miejsce do przechowywania kredek, czystych kartek, kolorowanek a także podkładkę, która umożliwia rysowanie w każdych warunkach.Zawsze mamy też kilka ulubionych figurek-zabawek , bo Klara uwielbia bawić się odgrywając scenki. Często leci z nami także lalka, czyli dzidziuś, którym opiekuje się Klara 😀 Do tej pory, z uwagi na krótkie dystanse nie korzystaliśmy z bajek. Klara jest dzieckiem, które lubi latać, lubi atmosferę lotniska i lubi zasypiać na fotelu po pewnym czasie od startu 😀

Tym razem musimy się bardziej przygotować, bo lecimy…

Za dwa tygodnie znowu wsiądziemy do samolotu, natomiast spędzimy w nim znacznie więcej godzin. Co będzie naszą destynacją? Dominikana! A co za tym idzie? 11 h w samolocie i zmiana strefy czasowej. Całe szczęście nasz lot zaczyna się popołudniu, ale tak czy siak musimy wymyślić więcej rozrywek. Już nie obejdzie się bez bajek, więc pobierzemy je na tablet, a żeby wygodnie Klarze się ich słuchało (a tym samym unikniemy przeszkadzania innym współpasażerom) dostanie słuchawki nauszne. Dodatkowo stawiam na gry typu: Dobble – zajmują mało miejsca, a dużo czasu. Dla większej wygody zabieramy ze sobą także Jetkids od Stokke, czyli walizkę/jeździk z opcją łóżka, która rozkłada się i jest przedłużeniem fotela. Wygodna opcja dla dzieci podczas długich lotów. Czy zabieramy coś jeszcze? Pozytywne nastawienie! 🙂

Jak wyglądać będą nasze łazienki? Koniec tajemnicy!

Budowa domu to bardzo złożony proces. Najpierw obserwujemy jak stawiane są ściany, pojawia się konstrukcja dachu, okna. Ale myślę, że najwięcej emocji wywołuje aranżacja gołych ścian. I o ile wybieranie koloru ścian może nie wywołuje wielkich emocji, to już urządzanie łazienek i owszem. Jak to wyglądało u nas? Na jakie materiały się zdecydowaliśmy? W jakim stylu będą nasze łazienki?

Od początku

Zacznijmy od tego, że budując dom w zabudowie bliźniaczej zdecydowaliśmy, że chcemy mieć dwie łazienki. Jedna na dole, a druga na piętrze. Dolna łazienka ma mniejszy metraż, dlatego znalazło się w niej miejsce na prysznic, ubikację oraz umywalkę. Natomiast główna łazienka pozwoliła nam na wstawienie wanny, umywalki, bidetu oraz ubikacji.
Jak wspominałam w poprzednim wpisie, ważna jest dla mnie oszczędność czasu, więc zakupy zrobiłam tak jak planowałam – przez internet. A dla ułatwienia wam poszukiwań – we wpisie podlinkowałam wszystkie artykuły:)

Styl „włoski”

Uśmiecham się na myśl o stylu, który będzie widoczny w naszym domu. Nazywam go „włoskim”, chociaż będzie też dużo skandynawskich wpływów. Nie da się ukryć, że podróżując po Italii przesiąknęłam w znacznie mierze ich designem. Dlatego postanowiłam wdrożyć pewne jego elementy także do naszego domu. Już teraz mogę wam zdradzić, że np. parapety w całym domu są z naturalnego marmuru. A jak sytuacja przedstawia się w obu łazienkach? Zapewniam was, że i tutaj znajdziecie motyw marmuru oraz terazzo, czyli powszechnie znane lastrico.

Unifikacja

To, co na pewno zauważycie to swego rodzaju unifikacja danych wzorów czy wykorzystanych przedmiotów. Chciałam, aby stylistyka domu miała wspólny mianownik, a pomieszczenia łączyły się poprzez powtarzanie danego elementu. Doskonałym przykładem są tu płytki wykorzystane w gościnnej łazience, bowiem te same znajdą swoje miejsce w spiżarni (znajdującej się na przeciwko łazienki) oraz w pralni. Dodatkowo w dwóch łazienkach zastosowaliśmy np. tę samą serię baterii czy ceramiki.

Gościnna łazienka

Dolną łazienkę postanowiłam nazwać gościnną, bo jeśli będą nas odwiedzać znajomi, to wygodniej im będzie korzystać z pomieszczenia obok salonu niż wdrapywać się na piętro. Motyw przewodni tego pomieszczenia to właśnie terazzo – wzór, który uwielbiam. Podobają mi się różne jego kombinacje kolorystyczne, jednak u siebie wolałam zastosować bardziej zachowawcze barwy czyli odcienie szarości i beżu. Oprócz samej podłogi, te same kafle będą na jednej ze ścian, ale to wam zdradzę później 🙂 Biżuterią tej łazienki będą baterie marki Omnires w odcieniu szczotkowanego złota.Jestem nimi zachwycona! Mają przepiękny odcień, są świetnie wykonane i jestem pewna, że staną sięozdobą łazienki. Dodatkowo dobrałam akcesoria tej samej marki typu haczyk na ręcznik czy uchwyt. Co do ceramiki, urzekła mnie prostota marki IÖ, dlatego całość wybraliśmy tej marki. Umywalka będzie nablatowa, okrągła, a nad nią zawiśnie owalne lustro.

Poniżej znajdziecie linki do wszystkich produktów z powyższego zestawienia:

1. Lustro marki Elita Sharon
2. Drzwi prysznicowe IÖ Larso
3. Baterie umywalkowe Omnires Y
4. Haczyk na ręcznik Omnires
5. Bateria prysznicowa Omnires Y
6. Okrągła umywalka nablatowa IÖ  Hopi
7. Uchwyt na ręcznik Omnires 
8. Płytki Cersanit Hika Terazzo
9. Miska WC IÖ Froya

Łazienka rodzinna

Wspomniany wcześniej motyw marmuru właśnie pojawi się w tej łazience. Długo zastanawiałam się nad wieloletnim rozwiązaniem, takim które nie znudzi się, nie opatrzy za rok czy dwa. Padło na marmur, a dokładnie na serię od marki Tubądzin „Pietrasanta”. W swojej ofercie Tubądzin oferuje przeróżne wariacje dotyczące tej serii. Możemy wybraćpłytki z połyskiem lub matowe, o różnej grubości, a także w wielu rozmiarach. My zdecydowaliśmy się na połysk i wymiar 60×120 cm.

Jako rodzina zdecydowanie preferujemy kąpiel w wannie, dlatego jej wybór był dla nas także szalenie istotny. Marzyła nam się wanna wolnostojąca, ale rozmiar naszej łazienki szybko zweryfikował nasze plany. Chociaż sama łazienka mała nie jest to nie ma możliwości ustawienia wanny na samym środku. Toteż uznaliśmy że kupowanie wanny wolnostojącej i stawianie jej blisko jednej z krawędzi mija się z celem. Rozwiązaniem okazała się wanna przyścienna, która wygląda z jednej strony jak wolnostojąca, jednak znika nam problem z przestrzenią czy też możliwością umycia okolic wokół wanny.

Zgodnie z zasadą unifikacji, ta sama seria baterii Omnires znalazła zastosowanie w górnej łazience. Z poszukiwań zostało mi znalezienie ładnej, drewnianej szafki pod umywalkę, najlepiej w stylu retro.

A tu lista artykułów z łazienki „marble”:

1. Bidet IÖ Froya
2. Bateria wannowa Omnires Y
3. Haczyk na ręcznik Omnires 
4. Płytki Tubądzin seria Pietrasanta
5. Umywalka nablatowa IÖ Fosa
6. Lustro Elita 166831
7. Szczotka WC Omnires Modern Project
8. Miska WC IÖ Froya
9. Bateria umywalkowa Omnires Y
10. Wanna przyścienna IÖ Sula 2.0

Jestem ciekawa jak podobają wam się moje propozycje na aranżację łazienek. Zdaję sobie sprawę, że to póki co forma inspiracji, ale już niebawem pokażę wam efekty naszej pracy 🙂 Bądźcie czujni!

Wpis powstał we współpracy z portalem Domni.pl

Oszczędność czasu podczas urządzania domu

Zakupy przez Internet

Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu dosłownie wędrowałam od jednego do drugiego marketu budowlanego. Przeglądając ofertę, szukając inspiracji, kalkulując ceny. Istny koszmar, który trwał tygodniami zanim wybrało się coś sensownego. Nasz dom urządzam w całkowicie inny sposób – przez Internet. Niezaprzeczalnie jest to niesamowita oszczędność czasu, ale także elastyczność. Zasiadam przed ekran komputera, kiedy tylko chcę, bez względu na godziny zamknięcia danego sklepu. W tym samym czasie mam możliwość porównywania produktów, ich cen, a także zestawiania ich z inspiracjami. 

Gdzie szukać inspiracji

Wiecie pewnie doskonale, że jestem człowiekiem papieru. Oznacza to, że prócz terminarza online zawsze noszę przy sobie poręczny kalendarz. Robiąc notatki także najczęściej używam ołówka i kartki papieru. Do niedawna za jedyne słuszne źródło inspiracji uważałam magazyny wnętrzarskie. Ta idea była we mnie mocno ugruntowana, bo już z dzieciństwa pamiętam piętrzące się stosami kolorowe gazety wnętrzarskie, które od zawsze zbierała moja mama. Czy to oznacza, że w ogóle nie kupuję magazynów? Oczywiście, że nie, lecz pełnią one rolę bardziej relaksu przy kawie niż sposobu na poszukiwanie inspiracji.

Niezaprzeczalnie największą bazą inspiracji jest Internet, ale co to właściwie znaczy? Gdzie dokładnie szukać natchnienia? Dobrą bazą będą oczywiście blogi, gdzie najczęściej znajdziemy fotografie z różnych perspektyw, z opisem, a także opinią na dany temat. Dla tych, którzy są ewidentnie wzrokowcami świetnie sprawdzi się Instagram, ze swoją opcją dodawania postów do ulubionych. Na podobnej zasadzie działa Pinterest, gdzie możemy gromadzić potężne zbiory inspiracji. 

Moje odkrycie

Jednak chciałabym zwrócić uwagę na świetną hybrydę: sklep i portal w jednym. Dzięki temu, szukając danych produktów, możemy znaleźć ich odzwierciedlenie na realnych fotografiach, pięknie zaprojektowanych wnętrz. Moim odkryciem jest strona https://domni.pl/. Jak to działa? Możemy przejść od razu do działu np. Galeria wnętrz albo Magazyn, gdzie od razu znajdziecie nie tylko garść istotnych informacji, ale także odpowiedzi na wszelakie pytania, a dodatkowo wasz wzrok przykuję przepiękne fotografie wnętrz. Druga opcja, to dział Sklep, gdzie za pomocą wielu opcji, a także dobrze zastosowanych filtrów, jesteście w stanie znaleźć dokładną bazę produktów, którymi jesteście zainteresowani. Jeśli juz odnajdziecie wymarzony produkt, to możecie zobaczyć go jak prezentuje się we wnętrzu. Sama strona jest bardzo intuicyjna, więc nie ma problemu w poruszaniem się, a wybieranie produktów jest znacznie przyjemniejsze.

Na co zwracać uwagę przy wyborze sklepu internetowego 

Z wyborem sklepu internetowego jest bardzo podobnie jak w przypadku sklepu stacjonarnego. Na co zwracamy uwagę? Na bogatość oferty, dostępność, sposób wyeksponowania produktów, poziom uprzejmości obsługi sklepu etc. A jak to wygląda w przypadku sklepów internetowych? Dla mnie kluczowym wskaźnikiem jest przejrzystość strony. Jeśli mam urządzać swój dom online, to muszę czuć się pewnie na stronie internetowej. Zależy mi na tym, aby nagłówki były czytelne, aby poruszanie się po stronie było intuicyjne. Dodatkowo, jako klient chcę być od razu poinformowana o dostępności danego artykułu oraz czasie dostawy. Cieszę się, że to wszystko znalazłam na portalu Domni. Dodatkowo było dla mnie ważne, aby sama dostawa była darmowa. Bardzo nie lubię, gdy sklepy uzależniają koszty dostawy od ilości zamawianego materiału. Niestety częstą praktyką jest wzrost cen wraz ze wzrostem ilości artykułów w koszyku. Całe szczęście tutaj udało mi się tego uniknąć.

Prawa zamawiającego – odstąpienie od umowy, reklamacja

To co pewnie zniechęca pewną grupę osób przed zakupami w internecie to ryzyko, że coś pójdzie nie tak, a nasze prawa, jako zamawiającego nie zostaną uwzględnione albo już z góry zostajemy poinformowani o ich braku. Dla mnie czymś naturalnym jest, że gdy urządzamy dom nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Wymarzona wanna w rezultacie może okazać się zbyt duża albo wybrane płytki jednak w naszej łazience nie prezentują się dobrze w naturalnym świetle. Toteż czytajmy, sprawdzajmy przed zakupem jakie są nasze prawa. W Domni jest możliwość zwrotu produktu do 14 dni od jego otrzymania, bez podania przyczyny. Oczywiście reklamacje także są możliwe i chociaż okres gwarancyjny określany jest przez samego producenta, to już sam proces reklamacji jest banalnie prosty i w praktyce oznacza wysłanie wiadomości email do Domni. Sami widzicie, jeśli zweryfikujemy pewnie informacje  na samym początku, to możemy być spokojni, że nasze zakupy zakończą się trumfem, nawet w przypadku np. zwrotów.

Dodatkowe profity  – projekt łazienki

A teraz mam dla was coś ekstra. Znacie ten moment, gdy w głowie macie jakąś wizję wnętrza, a przechodząc do ich realizacji, czyli robienia zakupów nagle nastaje pustka? Nie jesteście przekonani co do efektu finalnego, macie problem z dobraniem odpowiednich baterii, ułożenia płytek? Mam dla Was rozwiązanie. Domni oferuje wykonanie takiego projektu, a jego realizacja następuje już po 5 dniach od momentu zaksięgowania opłaty (kwota 500 zł). Aby zamówić taki projekt wystarczy kliknąć Zamów projekt na dolnym pasku strony i uzupełnić krok po kroku potrzebne informacje. 

Sami widzicie, że wykończenie domu lub remont mieszkania nie muszą oznaczać wielogodzinnych spacerów po marketach budowlanych. Od tej pory możecie w dowolnym momencie dnia poszukać inspiracji, znaleźć produkty, a nawet zamówić projekt łazienki. Kilka kliknięć, a pod waszym domem znajdzie się kurier 🙂 A wy na spokojnie możecie zaplanować wolny weekend bez marnowania czasu.

Wpis powstał we współpracy z Domni.pl

Remont łazienki – finalny wygląd

Łazienkowe szaleństwo

Blisko 20 lat temu, gdy wykańczaliśmy nasz dom moim celem były aranżacje ponadczasowe. W dużej mierze mi się to udało, jednak pozwoliłam sobie na małe szaleństwo. Pierwsza łazienka, u góry, była utrzymana w jasnych kolorach. Beże przeplatają się z bielą i teraz wystarczy zmienić dodatki, a i tak wygląda bardzo dobrze. Problem pojawił się z wcześniej wspomnianym szaleństwem, które zostało odzwierciedlone w dolnej łazience, tzn. gościnnej. Kolorem przewodnim była pastelowa zieleń w towarzystwie kolorowych dekorów. Chociaż sama aż tak krytycznie nie podchodziłam do tego pomieszczenia, to niestety był widoczny ząb czasu. Decyzja zapadła -remontujemy dolną łazienkę.


Czas na remont!

Kto podjął się remontu łazienki mieszkając w tym samym czasie doskonale wie, że to jeden z najgorszych koszmarów lokatorów. U nas nie było aż tak tragicznie, bo do dyspozycji mieliśmy jeszcze górną łazienkę, ale i tak skuwanie kafli i wszechobecny kurz nie napawał optymizmem. Całe szczęście mamy to już za sobą, a remontu górnej łazienki póki co nie przewidujemy, więc możemy spać spokojnie.

Jasna wizja

Miałam konkretną wizję jak ma wyglądać nowa łazienka. To nie jest wielkie pomieszczenie, ale znalazło się miejsce na kabinę prysznicową, muszlę klozetową oraz umywalkę wraz z szafką. Uznaliśmy także, że nie będziemy zabudowywać się kaflami od góry do dołu, lecz wyznaczymy przestrzeń, gdzie te kafle mają zostać położone. Oczywiście obszar kabiny prysznicowej to to miejsce w całości wykafelkowane. Wybrałam białe, klasyczne, prostokątne kafelki – potocznie nazywane cegiełką. Aby dodać dynamiki, na podłodze pojawił się biało-czarny wzór. Całość dopełniły naturalne dodatki, czarne akcenty i złote, okrągłe lustro. Na uwagę zasługuje moim zdaniem złoty drążek, który nie tylko wypełnia ten kąt, ale pełni funkcję np. wieszaka na koszyk z papierem toaletowym.

 

Czy teraz moja łazienka jest szalona? Zdecydowanie nie, ale po wcześniejszych doświadczeniach bardzo potrzebowałam tego spokoju i harmonii.  Dajcie znać jak u was wyglądają łazienki i w jakim kierunku aranżacji podążacie. A może wielki remont dopiero przed Wami?