Miesięczne archiwum: Lipiec 2018

Domowe lody & sernik z czekoladą. PROSTO & SZYBKO.

Jestem niecierpliwa. Denerwuję się, gdy zamawiam coś przez internet. Najlepiej, żeby kurier miał swój prywatny odrzutowiec i dostarczył mi paczkę tego samego dnia. Nie lubię czekać. Jeśli coś wbiję sobie do głowy, to muszę to mieć. Nie ma zmiłuj!

Nie jest to cecha, którą lubię się chwalić. Podziwiam osoby, które potrafią każdego dnia zapisywać w kalendarzu swoje plany czy obowiązki. Ja wypełniam kalendarz w trybie turbo. Otwieram i zapisuję krótkimi zdaniami kilka kartek z rzędu, dzięki temu potrafię uzupełnić kalendarz na kolejny tydzień lub dwa. A co potem? Potem rzucam kalendarz do szuflady i zaglądam do niego za kolejne dwa miesiące. Nie mam cierpliwości, aby krok po kroku wywiązywać się z zadań, które sobie przydzieliłam. Wolę spontanicznie odhaczać sobie w głowie to co mam jeszcze do zrobienia.

Wyjątkiem są desery. Tu jestem bardzo dokładna i ze spokojem dodaję kolejne składniki, czekając na pyszne efekty swojej pracy. Lubię też urządzać sobie maratony, gdzie piekę kilka ciast pod rząd i wcale mi nie przeszkadza, że wyłączam piekarnik o 2 w nocy. Cierpliwie przekładam biszkopt kremem i przystrajam tort.

Ale znam Was doskonale i wiem, że nie zawsze macie tyle wewnętrznego spokoju, a także czasu, aby pół dnia spędzić w kuchni. Dlatego mam dla Was dwa proste przepisy. Pierwszy- domowe lody, o których smaku sami decydujecie. Oreo? Snickers? Twix? Proszę bardzo! My postawiliśmy na raffaello oraz snickersa. A drugi? To sernik z czekoladą. Banalnie prosty! Gotowi? Zaczynamy gotowanie!

DOMOWE LODY

Składniki:

-5 żółtek jaj
-250ml mleka 3,2%
-700ml śmietany 30%
-100g cukru
-batoniki, ciastka żeby uzyskać konkretny smak

1. Żółtka ucieramy z cukrem na kogel mogel.
2. Mleko i śmietanę powoli doprowadzamy do zagotowania, mieszając.
3. Trochę gorącego mleka ze śmietana mieszamy z utartymi żółtkami. I ostrożnie dolewamy do reszty mieszanki TAK ŻEBY ŻÓŁTKA SIĘ NIE ŚCIĘŁY!
4. Całość na bardzo lekkim ogniu podgrzewamy, aż zgęstnieje…ciagle mieszamy!
5. Studzimy. Wlewamy do pojemnika w którym będziemy mrozić. Tak otrzymujemy smak śmietankowy. Zanim włożymy lody do zamrażarki musza całkowicie wystygnąć i znowu musimy je dobrze zamieszać ,żeby nie było kryształków lodu. Jeśli chcecie smak twix, snickers, raffaello czy oreo to cząstki batoników wsypujemy do wciąż ciepłych lodów i mieszamy.


SERNIK Z CZEKOLADĄ

Składniki:

na spód:
250g pełnoziarnistych ciastek (owsiane)
50g masła
2 łyżki kakao

masa serowa:
800g twarogu śmietankowego
150ml śmietanki 30%
3 duże jajka
1 szklanka cukru (może być niepełna)
1 opakowanie budyniu waniliowego lub śmietankowego
garść posiekanej, gorzkiej czekolady

polewa:
dwie tabliczki gorzkiej czekolady
50ml śmietanki 30%

1. Ciastka kruszymy, dodajemy miękkie masło i kakao.Zaczynamy miksować do uzyskania kruszonki.
Formę wykładamy papierem. Wsypujemy kruszonkę i szklanką dokładnie ugniatamy dno formy. Formę wstawiamy do lodówki na czas przygotowania masy serowej.
2. W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 180stC.
3. Masa serowa: twaróg przetrzeć przez sito lub zmielić 2-krotnie. Twaróg, śmietankę, jajka, cukier, budyń miksujemy razem na gładką masę, wsypujemy czekoladowe kropelki i mieszamy.
Masę serową przelewamy na schłodzony spód ciasteczkowy.
4. Tortownice wstawiamy do piekarnika, pieczemy 10 minut, następnie zmniejszamy temperaturę do 130st i pieczemy jeszcze ok 45 minut, aż środek będzie ścięty.
5. Przygotowanie polewy: śmietanę wlewamy do garnka, dodajemy kostki czekolady i podgrzewamy na wolnym ogniu, aż uzyskamy jednolitą masę. Jak polewa ostygnie, polewamy ciasto i na koniec możemy posypać pokruszonymi ciasteczkami czy położyć ulubione owoce.


Dlaczego musiałam wynająć mieszkanie?

Plan był ambitny. Odebrać klucze i rozpocząć prace wykończeniowe. Staliśmy na głowie, bo wiedzieliśmy, że mieszkanie, w którym żyliśmy do tej pory, musimy opuścić najpóźniej z końcem czerwca (w planie był maj…).  Liczyliśmy każdy dzień. I nagle co? Ciach-pyk, wprowadzać możemy się dopiero z końcem września. Opóźnienie dewelopera – niby zdziwiona nie jestem, ale jednak miałam nadzieję, że nas to nie spotka i wprowadzimy się w miarę terminowo…

WYNAJMOWANIE MIESZKANIA „NA JUŻ”

Okazało się, że wynajęcie mieszkania praktycznie z dnia na dzień nie jest proste. Nie jest proste też z dwóch innych powodów. Mianowicie, w grę wchodził wynajem krótkoterminowy (max. 3 miesiące!) oraz lokator na gapę-kot. Uwierzcie mi, nikt nie chce wynająć mieszkania na parę miesięcy i to dodatkowo ze zwierzakiem.

Na nasze szczęściem okres, w którym potrzebowaliśmy mieszkania był bardzo trudnym czasem dla właścicieli. Studenci kończą rok akademicki i wracają pod koniec września/na początku października. Finalnie, udało nam się wstrzelić w lukę i wynająć mieszkanie.

CZYM KIEROWALIŚMY SIĘ PRZY WYBORZE MIESZKANIA?

Wybór mieliśmy bardzo zawężony przez kryteria opisane powyżej, jednak staraliśmy się mimo wszystko zaspokoić swoje potrzeby względem tymczasowego mieszkania. Po pierwsze – lokalizacja. Koniecznie Katowice i to najlepiej blisko centrum. Dzięki temu, do głównej, imprezowej ulicy Mariackiej mamy kilka minut pieszo, a spacer do pracy zajmuje mi około 15 minut. Zawsze marzyło mi się mieszkać tak blisko miejsca pracy. Przez te kilka miesięcy mogę się tym nacieszyć.

Po drugie, powierzchnia mieszkania. Nie zależało nam na wielkiem mieszkaniu. To, w którym teraz jesteśmy ma 40m2. Salon z otwartą kuchnią, sypialnia i przestronna łazienka. Dodatkowo, duży taras. To optymalny metraż, żeby swobodnie żyć, zaprosić znajomych czy odpocząć po pracy.

Po trzecie, kwestia wizualna. Mieszkania są przeróżne. Fakt faktem, na rynku jest coraz więcej dobrze urządzonych mieszkań,ale dalej często wyższa cena nie idzie w parze z ładnie wyposażonym mieszkaniem. Ciężko z dnia na dzień odnaleźć się w czerwonej kuchni czy fioletowej łazience, jeśli na codzień cenimy prostotę i wszelkie odcienie szarości.

Dodatkowym plusem (który dostaliśmy w gratisie od losu:)) było nowe budownictwo, mieszkanie na pierwszym piętrze z windą, miejscem parkingowym oraz garażem. Wiadomo, że korzystamy ze schodów, ale uwierzcie, że perspektywa wnoszenia i wynoszenia swoich walizek w ciagu niespełna 3 miesięcy po schodach (nawet na pierwsze piętro!) przyprawia o dreszcze.

WYNAJEM KRÓTKOTERMINOWY – CO SPAKOWAĆ

Od razu byłam pewna, że nie będę zabierać wszystkich swoich rzeczy. Niepotrzebne mi dodatkowe zastawy stołowe, zimowe kurtki czy biblioteka książek. Spakowałam wiosenno-letnie ubrania, ulubione torebki oraz obuwie. Z domowych rzeczy skupiłam się na ich funkcjonalności, dlatego praktycznie do zera wyeliminowałam dodatki. Co więc wzięłam?

Mojego kochanego SMEGa! Mówcie co chcecie, ale mi lepiej smakuje herbata z miętowego czajnika. Nie wspominając już o mikserze planetarnym, który był docelowo dedykowany do projektu Cztery kąty i taras piąty (więcej przeczytacie tutaj KLIK). Ale nie wytrzymałam i musiałam go przywlec do tymczasowego mieszkania. Ciasto na pizzę, słodkie wypieki czy domowe lody – to tylko niektóre pyszności, w których przygotowaniu pomaga mikser. Zastanawiam się, jak żyło mi się w erze przedSMEGowej. Taki mikser-pomocnik powinien być dodawany obowiązkowo do każdej kuchni. Zdecydowanie!

Jeśli jesteśmy przy gotowaniu to oczywiście musieliśmy zabrać specjalny piec do wypiekania pizzy. Jest stosunkowo mały i nie sprawia problemów podczas transportu, a do tego nie zajmuje wiele miejsca w kuchni. U nas pizza jest serwowana praktycznie dzień w dzień, a naszym tajnym przepisem podzielimy się z Wami na blogu, bo już wiele osób o to prosiło 🙂 Bez obaw – pojawi się!

Bez czego jeszcze nie wyobrażam sobie tych kilku miesięcy? Bez kosza piknikowego! Podczas ostatniej podróży do Paryża pokochałam pikniki (relację z Paryża przeczytacie tutaj KLIK). Dlatego chcę kontynuować ten zwyczaj również na miejscu, w Katowicach. Czekam tylko na odpowiednią temperaturę i brak deszczu i śmigam z koszem na zieloną trawkę.

Nie przedłużając, zapraszam Was na krótkie room tour po tymczasowym mieszkaniu. Jestem ciekawa, jak Wam się podoba. Dajcie znać, czy Wy również wynajmujecie lub wynajmowaliście mieszkanie. Co sądzicie o takim rozwiązaniu? Są osoby, które uważają, że zakup mieszkania na stałe nie jest dobrym pomysłem i lepiej być wolnym człowiekiem oraz wynajmować mieszkanie tam, gdzie akurat mieszkamy. Co o tym myślicie?

Rendez vous Paris. Poznajcie Paryż.

Przed wyjazdem do Paryża zderzałam się z wieloma opiniami, które często były nieprzychylne albo pozbawione jakichkolwiek emocji. Mimo wszystko, mój entuzjazm utrzymywał się na wysokim szczeblu i wcale nie chciał zmaleć. Od zawsze chciałam zobaczyć Paryż. Byłam ciekawa jakie jest społeczeństwo francuskie, co dobrego serwują na talerzach i czy wieża Eiffla robi wrażenie „na żywo”. Moja radość sięgnęła zenitu, gdy ostatniego marca, w swoje urodziny, otrzymałam w prezencie…podróż do Paryża!

Pakowanie

Ekscytacja dopadła mnie podczas pakowania. Paryż kojarzy mi się z dobrym ubiorem, starannym doborem dodatków, dlatego wiedziałam, że spakowanie walizki zajmie mi nieco więcej czasu niż zwykle. Na pomoc przyszły mi organizery – wodoodporne worki, dzięki którym w naszej walizce zapanuje porządek. Świetna sprawa! Wreszcie pozbyłam się tandetnych reklamówek, w którym przechowywałam bieliznę, buty, biżuterię etc. Totalnym hitem stał się dla mnie worek na brudną bieliznę z dodatkowym haczykiem, który umożliwia powieszenie go np. w hotelowej łazience. Nic się z niego nie wysypie, dzięki temu, że jest zapinany na zamek błyskawiczny. Worków nie sposób pomylić, bo każdy sygnowany jest skórzaną etykietą-obrazkiem do czego służy. Organizery znajdziecie na stronie pakownie.pl.

Walizka spakowana, a więc czas na Paryż!

Paryż przywitał nas upalną pogodą. Trochę obawiałam się wysokich temperatur w mieście, ale tutaj skwar nie był odczuwalny. Wręcz przeciwnie, piękna pogoda zachęcała, aby z miasta czerpać tyle ile się da.

Już pierwszego dnia przekonaliśmy się, że Paryż to nie tylko przepiękna architektura, ale również cudowni ludzie. Obawiałam się, że po zamachach terrorystycznych, które miały miejsce we Francji nie tak dawno, ludzie będą bardziej wycofani, ostrożni. Nic bardziej mylnego! Francuzi spędzają czas po swojemu. Parki czy ogrody są wypełnione rodzinami i grupkami znajomych. Ludzie biesiadują na kocach, zajadając się bagietką, świeżymi owocami, popijając wino. Uśmiech nie znika z ich twarzy. A my, zachęceni taką formą spędzenia wolnego czasu, wybraliśmy się na szybkie zakupy w poszukiwaniu dobrych serów, pieczywa, wina i innych dodatków, aby spokojnie rozłożyć się na trawie. Tak nam się spodobało, że piknikowaliśmy każdego dnia.

Ale pikniki to nie wszystko. Włóczenie się do późnych godzin nocnych po wąskich uliczkach, picie kawy w klimatycznych kawiarniach na rogu ulic czy kibicowanie Francji podczas meczu we włoskim barze – bezcenne. Uwielbiamy zwiedzać, ale jest to zwiedzanie „po naszemu” – czyli wtopienie się w emocje miasta, skosztowanie życia mieszkańców, bez pośpiechu za przewodnikiem z parasolką i bez stania w długich kolejkach. Oczywiście odwiedziliśmy ikony Paryża jak Notre Dame, Łuk Triumfalny czy Wieżę Eiffla – ale równie ciekawe były spacery wzdłuż Sekwany czy smakowanie madeleine siedząc na skraju fontanny. Jeśli nie macie dużo czasu to polecamy tzw. tourist bus – taki autobus bez dachu przewiezie Was po całym mieście ukazując ważne turystyczne miejsca, można wysiadać na przystankach i po zwiedzeniu atrakcji wsiadać do kolejnego busa. Busy te jeżdżą regularnie i pozwalają zaoszczędzić dużo czasu.

Jedz mało, a dobrze . Butelkę wina zabieraj wszędzie.

Już wiem, dlaczego Francuzki mają idealne figury. One celebrują jedzenie. Na ich talerzu znajdziemy małe porcje wysmakowanych potraw. Do tego, nie podjadają czekoladowych batonów, tylko trzymają w ręce pudełko ze świeżymi truskawkami, które kupiły na straganie nieopodal. Wniosek jest jeden-jeśli chcesz schudnąć to jedź do Paryża. Kultura jedzenia jest diametralnie inna w porównaniu np. do Włoch. We Włoszech ciągle się je. Pizzę zagryza się lodami, lody ciastkiem z kremem pistacjowym, a w międzyczasie robi się miejsce na pastę z sosem na bazie śmietany i oliwy.

Picie wina jest za to totalnie różne od „kultury” picia alkoholu w Polsce. We Francji pije się wszędzie, od południa do późnej nocy. Do obiadu zamawiamy obowiązkowo karafkę wina. W torbie piknikowej zawsze znajdzie się miejsce na butelkę wina. Popołudnie nad Sekwaną? Również w towarzystwie wina. I o dziwo, nikt się nie zatacza, nie robi awantur, po nikim nie widać, że kilka minut wcześniej spożywał alkohol. Jest tu po prostu inaczej niż o tej samej porze w nadbałtyckim kurorcie…

Architektura przez wielkie „A”

Gdziekolwiek się nie zatrzymamy, tam możemy zobaczyć piękną, francuską kamienicę. Cieszą oko na każdym kroku. Nawet metro zachwyca. W Paryżu stacje są wykafelkowane małymi, białymi a’la cegiełkami. Nawet nie chcę myśleć ile zajęło położenie kafelek na takiej powierzchni, ale efekt jest fantastyczny. Podoba mi się tym bardziej, że bardzo podobne kafelki mamy w kuchni 🙂 Teraz będą przywoływać paryskie wspomnienia, a nie tylko skandynawskie inspiracje…

W ostatni dzień pojechaliśmy do galerii Lafayette. Skuszeni fotografią, którą znaleźliśmy w przewodniku, musieliśmy tam pojechać. I słusznie, bo takiego widoku się nie zapomina. To najsłynniejszy, paryski dom handlowy, który ozdobiony jest podniebną kopułą. Ciekawostką jest, że galeria, jako instytucja prywatna, ma swoją straż pożarną! Dodatkowo, każde piętro galerii ma swój sejf, a dzienny utarg to około 4 miliony euro…

My trafiliśmy do galerii podczas trwania wyprzedaży. Jeśli myślicie, że kolejki do Zary to coś niebywałego…zobaczcie co się działo w paryskiej galerii.

Elegancka biel&czerń

Paryż to doskonałe miejsce na zrobienie kilku zdjęć. To niezapomniana pamiątka, dlatego na sam koniec zapraszam Was do obejrzenia mini sesji, z której zdjęcia na pewno znajdą swoje miejsce w ramkach w domu… 🙂

Jestem ciekawa czy mieliście okazję zobaczyć Paryż? Jak Wam się podobał? A może marzycie o podróży do Paryża? Dajcie znać jak podoba Wam się relacja z tego miejsca 🙂