Miesięczne archiwum: Maj 2017

Wyprowadzam się do Rodziców!

Pamiętacie jak opowiadałam Wam o moim pokoju panieńskim? Jeśli nie, to z przyjemnością Wam go przypomnę. Mój pokój przechodził kilka etapów, ale na uwagę zasługuję w szczególności dwa z nich: etap afrykański i etap amarantowej ściany. Ten pierwszy charakteryzował się pomarańczowymi ścianami (jakim cudem, jeśli nawet nie lubię tego koloru?!) i obrazkami, bibelotami z motywem np. wielbłąda. To był okres liceum, bowiem na studiach postanowiłam zaszaleć z amarantowym kolorem ściany. Dodatkiem było pokrycie na sofę w kolorze fioletowym  , a to drugi kolor za którym nie przepadam…Jak to się stało? Pojęcia nie mam…

Sami widzicie, było kiepsko. Całe szczęście potem poszłam na swoje i trochę się uspokoiłam. Z sentymentem odwiedzałam moje cztery kąty u Rodziców, ale jakoś niezbyt za nimi tęskniłam. Do czasu. Moja Mama wymyśliła sobie metamorfozę. Szare ściany, zmiana podłogi z wykładziny na panele. Dodatkowo, przemalowany blat i nowe nogi. Zmiana obicia kanapy, kilka dodatków, żółte akcenty, nowe zasłony i stary regał, który wywiozłam ostatnio do Rodziców (tak, tak, tak! niebawem pokażę Wam mój odmieniony salon!).

Jak wyszło? Świetnie! Aż mam ochotę wprowadzić się do Rodziców, popracować, odpocząć…Niedawno wymyśliłam, że kupię sztalugę, jednak nie miałam pojęcia, gdzie ją postawić. Teraz już wiem, że sztaluga spokojnie może stanąć w moim panieńskim pokoju…

Koniecznie dajcie znać jak Wam się podoba : ) Tanim kosztem można odmienić wnętrze totalnie…

Najbardziej wyczekiwany czajnik świata.

Marzenia należy wizualizować, wtedy są większe szanse, że się spełnią. Słyszeliście o tej metodzie na szczęście? Ostatnio to dość modny slogan.

Okazało się, że nie tylko modny, ale i skuteczny. Zacznijmy od początku. Kilka tygodni temu, o świcie (w niedzielę!) bezwiednie, jeszcze z lekko zaspanymi oczami przeglądałam media społecznościowe. Zobaczyłam, że DUKA ogłasza konkurs wraz z marką SMEG. Do wygrania był m.in. czajnik. Napisałam do Mamy szybko SMS i czekałam aż odpowie. To znak, że już nie śpi i mogę spokojnie zadzwonić. Gdy wreszcie nadszedł ten moment, zadzwoniłam i zaczęłam opowiadać z lekką zadyszką w głosie: Mamo, jest konkurs, wygram czajnik, musimy dziś zrobić zdjęcie konkursowe, wreszcie będę miała SMEGa w kuchni. Bla, bla, bla. Mama, jak to Mama, próbowała delikatnie ostudzić mój zapał. Przecież nie ma nic gorszego jak widok zawiedzionego dziecka, któremu przeszedł czajnik koło nosa, prawda?

Zdjęcie zrobiłam, udostępniłam, pooznaczałam, ohashtagowałam, no i zaczęłam wizualizować: jak każdego ranka podgrzewam w TYM czajniku wodę, jak ustawiam sobie temperaturę 80 stopni, aby zalać ulubioną zieloną herbatę. Przebierałam nogami i wyczekiwałam paczki…chociaż wyniki nie były jeszcze znane.

Gdy zbliżał się termin ogłoszenia rezultatów tej całej mojej wizualizacji „nie schodziłam” z facebook’a. Aż nagle zauważyłam, że pojawił się nowy wpis…Ucieszyłam się, podskoczyłam i przeczytałam wyniki, aby mieć czarno na białym, że to do mnie przyjedzie paczka z miętuskiem. Dobrze czytacie, najpierw podskoczyłam, a później przeczytałam (przecież nie było inne opcji, ON musiał być mój!).

Piękne prawda? Uwierzcie, to był najbardziej wyczekiwany czajnik świata. I myślę sobie, że to doskonały przykład na to, że na prawdę warto mocno wierzyć. Dlatego, idąc przykładem   czajnika, każdego dnia będę wizualizować sobie inne marzenia. Mieszkanie we Włoszech z widokiem na morze? Bardzo proszę! Może codzienna, poranna kawa popijana w Portofino? Jasne, dlaczego nie. I na dokładkę śmiganie Vespą na południu Europy. Piękna wizja? 3,2,1…zaczynam marzyć!

A o czym Wy marzycie? Tu i teraz? Ściskam!

 

Małe zmiany w kuchni.

Witajcie kochani! Przychodzę do Was z nowościami. Tym razem zaglądamy do kuchni. Jak zapewne widzicie, nie ma mojej zielonej półki. Jej miejsce zajęła nowa, druciana. Tamta wydawała mi się zbyt rustykalna. Jeśli nie pamiętacie jak to wyglądało wcześniej to zerknijcie do tego wpisu KLIK. I jak? Która wersja lepsza?

Ale to nie wszystko. I nie mam tu na myśli kilku nowych bibelotów, które cieszą oko, ale coś więcej. Po metamorfozie sypialni przyszła również pora na remont pokoju gościnnego x2. Jeden pozostał dalej pokojem gościnnym, a drugi – garderobą. Przygotowuję też dla Was mini poradnik  🙂 Ale to w kolejnych wpisach.

Tymczasem, rozgośćcie się w mojej kuchni. Dla kogo kawka ? 🙂