Miesięczne archiwum: Wrzesień 2017

Jak sobie radzę z porządkiem

Półki w księgarniach uginają się od poradników, które w około 300 stronach tłumaczą nam jak robić porządki. Niektóre z nich idą o krok dalej i podsuwają nawet rady jak zrobić, żeby ten wyczekany porządek utrzymać. To samo zobaczyć możemy spotkać w telewizji.

To dość dziwne, bo personalnie spotykam się z innym scenariuszem. Znajomi i nieznajomi wypytują mnie jak sobie radzę z porządkiem. Jak nie wiecie, to teraz Wam powiem: wysprzątane na błysk mieszkanie to syndrom nieszczęśliwego życia. Dobrze radzę, rozejrzyjcie się w prawo, w lewo, spójrzcie na podłogę. Czysto? No to źle! Zróbcie coś…nie wiem, może okruszki na blacie i kilka kropli rozlanego soku na podłodze załatwi sprawę?

Szczerze? Chcecie wiedzieć jak żyje mi się w takiej sterylnej czystości? Krótko. Zdecydowanie za krótko. Ale mam na to sposób. Jak posprzątam chatę z góry na dół, od sufitu aż po podłogę to pędzę po aparat i robię zdjęcia. Duuuużo zdjęć, aby mieć co wspominać przez najbliższe dni.

Potem idzie szybko. Sami zobaczcie, biała kuchnia lśni…A ja włączam włoską muzykę, wyciągam oliwę z oliwek, pomidory, makaron, oliwki, zrywam świeże listki bazylii (jeśli bazylia nie jest zasuszona). Po chwili moje białe kafle moczą się od sosu pomidorowego, a szafki ociekają rozlaną oliwą. Uwielbiam to!

Ale, żeby nie było – pokornie łapię później za szmatę i wycieram. Może kuchnia nie lśni jak na początku, ale to nic straconego, za tydzień nowe rozdanie, nowe sprzątanie, nowe lśnienie. A póki co- beztroskie życie!

Dajcie koniecznie znać jak kwestia sprzątania wygląda u Was! Lubicie tańczyć z mopem po mieszkaniu czy wystrzegacie się odkurzacza jak wroga? Staracie się utrzymać czystość, a może nie zwracacie na to uwagi? Jak Wasi domownicy zapatrują się na czystość w Waszych domach? 

Historia pewnej miłości.

Ostatnio przytrafiła mi się historia miłosna. Dosłownie jak z taniego romansidła. Taka miłość od pierwszego wejrzenia. Patrzysz, nogi się uginają, serce zaczyna bić mocniej, a ty kompletnie nie wiesz co zrobić. Wejść w to czy może odwrócić się w drugą stronę i zostawić wszystko tak jak jest? Ja wybrałam.

Ale zacznijmy od początku. Zaczęło się od tego, jak wraz z Mamą pojechałyśmy na premierę katalogu IKEA do Warszawy. Mnóstwo nowości, nowych rozwiązań, kolorów, aranżacji. A gdzieś w oddali one. Zasłony. Wisiały niewinnie kusząc swoim wzorem w klimacie urban jungle. Od razu wpadły mi w oko.

Fascynacja nie była chwilowa. Wertowałam katalog, oglądałam na stronie internetowej….i tylko utwierdzałam się w przekonaniu, że są idealne. Wreszcie podjęłam decyzję o zakupie. Wybrałam się do sklepu i rozpoczęłam poszukiwania. I co? Znalazłam! Znalazłam ostatnią sztukę! Sami zobaczcie…przeznaczenie 🙂 One musiały być moje!

Oprócz zasłon pozmieniałam kilka dodatków tak, aby motyw miejskiej dżungli był bardziej widoczny. Po różu, który zdobił mój salon nie ma śladu ( dla przypomnienia KLIK). Jak Wam się podoba? Jak podchodzicie do takich miłości od pierwszego wejrzenia? Idziecie za głosem serca (oczu?) czy skrycie marzycie o danej rzeczy w zaciszu domowym? 

 

Pokoje gościnne – METAMORFOZA

garderoba

Zapewne dobrze wiecie, że minimalistką nie jestem. Lubię zakupy i gdy zobaczę ładną rzecz to wiem, że muszę ją mieć. Nie lubię również pozbywać się ubrań, bibelotów, mebli…w przeciwieństwie do Marceliny, której przychodzi to z niebywałą lekkością 🙂  Przez krótki czas z mężem mieszkaliśmy w kawalerce…wyobraźcie sobie jak było mi ciężko 🙂 Dobrze, że wtedy nie było bibelotów na wyciągnięcie ręki, bo nie wiem jak bym sobie poradziła.Później było lepiej, bo przeprowadziliśmy się do mieszkania, gdzie do dyspozycji mieliśmy 3 pokoje. Ale to dalej nie było to…

Planując budowę wiedziałam, że dom musi być przestronny i wygodny. Przez pierwsze lata było w porządku, ale z biegiem czasu wiedziałam, że potrzebuję zmian. Po wyprowadzce Marceliny, zrobiłam remont w jej pokoju, który stał się małym biurem (KLIK). To jednak nie rozwiązywało wszystkich problemów. Dalej brakowało mi miejsca. Chociaż na piętrze są jeszcze dwa pokoje gościnne, to skłamałabym mówiąc, że były funkcjonalne.

Kilka miesięcy temu zdecydowałam się na metamorfozę sypialni. Tutaj możecie przypomnieć sobie jak wygląda teraz (KLIK), a tu (KLIK) jak było kiedyś. Przyznam szczerze, że meble były w idealnym stanie, więc nie chciałam się ich pozbyć. Wpadłam na pomysł zrobienia remontu w dwóch pokojach gościnnych i tam umieścić meble ze starej sypialni. Oprócz tego, przemalowałam ściany na biało i zmieniłam podłogę – z wykładziny na panele.

Jedno pomieszczenie dalej pozostało pokojem gościnnym, a drugie przeobraziło się w garderobę. Z garderoby cieszę się najbardziej. Teraz mam miejsce, aby swobodnie poupychać ubrania spoza sezonu czy nadwyżkę ręczników, pościeli etc. To też doskonałe miejsce, aby spokojnie rozłożyć deskę do prasowania.

Cieszę się, że meble dostały nowe życie i dalej nam służą. Co sądzicie o takiej zmianie? Co robicie ze starymi meblami? Pozbywacie się ich na dobre, czy jednak szukacie dla nich nowego miejsca w Waszym domu? Ściskam mocno!

garderoba

garderoba

pokój gościnny

pokój gościnny

pokój gościnny

pokój gościnny

pokój gościnny