Miesięczne archiwum: Kwiecień 2018

Minimalizm: tradycyjny czy totalitarny? Do której grupy należysz?

Od kilku lat obserwuję modę na minimalizm. Poradniki piętrzą się na sklepowych półkach i krzyczą do nas nagłówkami typu: Zredukuj swoją szafę lub Potrzebujesz tylko 2 par spodni i 3 koszule. Nie mogę opisać słowami… jak bardzo to do mnie nie przemawia.

Wydaje mi się, że samo pojęcie „minimalizm” zyskało przynajmniej dwa odłamy. Mianowicie, wyróżniłabym minimalizm tradycyjny oraz totalitarny. Czym one się różnią? Do której grupy się zaliczam? A może nie mam nic wspólnego z popularnym ostatnio minimalizmem? 

Kiedyś nikt się nie zastanawiał nad formą minimalizmu. Ludzie dzielili się na tych, którzy mają mało rzeczy i na tych, którzy się nie ograniczają w pozyskiwaniu nowych dóbr. Obecnie sprawa się skomplikowała. A to wszystko za sprawą dwóch (mam wrażenie-wojujących ze sobą) grup.

Minimalizm tradycyjny to ten, który znamy od lat. W tej grupie są osoby, które nie lubią gromadzić bibelotów, ubrań i innych, wszelkiego rodzaju pierdół (potocznie nazywanych gadżetami). Drugi team jest bardziej restrykcyjny. Filozofia minimalizmu totalitarnego zakłada ciągłe dążenie do ograniczania się pod względem ilości. Bardzo popularne są akcje, których celem jest pozbycie się np. ubrań, tak aby cała garderoba składała się z max. 30 sztuk. Motto jest proste: maksymalnie ogranicz swój pociąg do ubrań, mebli, bibelotów, gadżetów etc.

Przerażeni? Ja tak. Szczególnie, gdy podpatruję wszystkie tego typu „ograniczające” akcje w mediach społecznościowych. Patrząc na moje upodobania przez pryzmat minimalizmu totalitarnego, spokojnie mogę stwierdzić, że żadna ze mnie minimalistka. Mało tego, uciekam od takich akcji daleko, aby przypadkiem w zasięgu mojego wzroku nie pojawiła się publikacja zachęcająca do tak drastycznych zmian.

Z drugiej strony, nie gromadzę rzeczy. Tutaj dobrym przykładem jest moja garderoba. Chyba nie jestem typową kobietą, bo z dużą dozą pewności mogę stwierdzić, że ja zawsze mam się w co ubrać. Czy to oznacza, że moja szafa zajmuje jeden wielkich pokój i można w niej znaleźć 40 sukienek czy 50 par szpilek? Nie! Ale mam dwie zasady: lubię mieć wybór, dlatego w swojej garderobie mam kilka par szpilek, nie ograniczam się do jednej pary adidasów, mam z 10 sukienek letnich i kilka par spodni. Lubię też torebki i nie wstydzę się, gdy dobieram je do każdej stylizacji a nie biegam po mieście z jedną sztuką przez kilka lat. Druga kwestia to porządki. Średnio 3 razy do roku robię gruntowny przegląd szaf. Jeśli w czymś nie chodziłam w poprzednim sezonie to nie ma zmiłuj- taka rzecz wylatuje z mojej garderoby na zawsze. 

Jest jednak coś co nie przechodzi przez moją selekcję NIGDY. Co to takiego? Książki. Lubię jak się piętrzą na regale i nie wyobrażam sobie, żebym miala się ich pozbyć. Każda z pozycji, która leży na półce łączy się z jakąś historią. Jedną zabrałam na wyczekane wakacje, drugą czytałam podczas pisania pracy magisterskiej, a jeszcze inną kupiłam, gdy czekała mnie długa podróż pociągiem. Mam do nich sentyment. Usprawiedliwiam się tym, że czasem jestem „przyjacielską biblioteczką”, bo znajomi chętnie przypatrują się zbiorom i pożyczają książkę.

Minimalizm? Hit czy kit? Lubicie kontrolować ilość rzeczy w szafie czy macie naturę zbieracza? Uważacie, że faktycznie obecnie mamy do czynienia z dwoma odłamami minimalizmu, a może to tylko brednie i tak na prawdę nie widzicie różnicy pomiędzy tym co było kilka lat temu? Dajcie znać, do której grupy się zaliczacie!

Ściskam!

Marzec w obiektywie. 03/2018

Każdego roku wyczekuję aż rozpocznie się marzec. Kojarzy mi się on z początkiem wiosny, zrzuceniem ciężkich, zimowych ubrań, a także z naszymi urodzinami. Bowiem zarówno Mama jak i ja świętujemy w marcu. Z tą różnicą, że Mama ten okres rozpoczyna (zodiakalna rybka), a ja kończę (baran ze mnie:)) W tym roku marzec okazał się dość intensywny. Wyjazdy, spotkania ze znajomymi, nawet na blogu pojawiło się aż 6 wpisów. To co? Jesteście ciekawi, co się działo w marcu?

W pierwszej połowie miesiąca pojechałyśmy do Poznania na targi wnętrzarskie. Mnóstwo wystawców, pięknych mebli, uroczych dodatków i energetycznych spotkań. Miałyśmy okazję zobaczyć nowe kolekcje marek, które dostępne będą na rynku dopiero za kilka miesięcy. I juz teraz możemy Wam zdradzić, że w sklepach znajdziecie na prawdę świetne rzeczy.

Ale od początku. W Poznaniu spędziłyśmy aż 3 dni. Podróż ze Śląska nie należy do krótkich, ale ten kto nas zna ten wie, że przemieszczanie się nie stanowi dla nas problemu. Raz dwa pakujemy walizki i wybywamy.
Do Poznania jechałyśmy w 3, razem z Zoyką i również w tym składzie zakwaterowałyśmy się w apartamencie na starym mieście. Rozmawiałyśmy do późna, zajadając pyszne ciasto marchewkowe, którym ugościła nas Zoyeczka 🙂
Kolejny dzień rozpoczął się intensywnie. Z samego rana wyruszyłyśmy na targi, aby pojawić się na śniadaniu prasowym, aby porozmawiać z dyrektorami imprez : Natalią Tarachowicz (Home Decor), Małgorzatą Czubak (Arena Design), Józefem Szyszką (Meble Polska). Potem czekało na nas bieganie po stoiskach w poszukiwaniu inspiracji. Późnym popołudniem wróciłyśmy do pokoju, ale tylko na chwilę, bo w planach miałyśmy Domówkę organizowaną przez markę VOX.

Drugi dzień rozpoczął się także w biegu. Tym razem, śniadanie prasowe marki Black Red White i odwiedzanie kolejnych stoisk. Klasycznie, stoisko Belldeco ugościło nas rześkim prosecco i przemiłym towarzystwem. Atrakcją były dla nas warsztaty z zapachu prowadzone przez jedynego, polskiego senseliera- Martę Siembab. A wszystko działo się w stresie strefie blogerów wnętrzarskich Bloggers Zone. Dziewczyny jak zawsze dały radę i urządziły przestrzeń wedle najnowszych trendów. Ula, Dagmara, Kasia, Ania, Marta – świetna robota! 

Drugą noc w Poznaniu spędziłyśmy w innym miejscu. Nie byłoby w nim nic spektakularnego, ale antresola, jak i sam układ małego mieszkania urzekł mnie do potęgi! Cała przestrzeń została urządzona w przytulnym klimacie w towarzystwie cegły, drewna i jasnych kolorów. Niestety nie zobaczycie tego na zdjęciach, ale łazienka została ukryta za przesuwnymi drzwiami, a jej środek na pierwszy rzut oka był bardzo minimalistyczny. Jednak pod płytami skryły się pojemne szafki, które nie zabierały miejsca. A Wy jesteście zwolennikami antresoli? Macie je w swoich domach?

Nie mogło zabraknąć urodzinowej Mamy 🙂 

Jezeli szukacie miejsca w Katowicach, gdzie można dobrze zjeść i nacieszyć oko, to właśnie znaleźliście. Cztery kąty i smak piąty to miejsce, w którym zjecie pyszny lunch, spotkacie się ze znajomymi, skosztujecie pysznego deseru. Polecam! 

A teraz hit marca! Obudowa na laptopa, w formie naklejki, która może być także kompatybilna kolorystycznie z etui na telefon. Oprócz klasycznych marmurków, czy motywu dżungli, w mojej kolekcji znalazła sie także różowa, kwiatowa, w totalnie wiosennym klimacie. Sami zobaczcie…lubicie takie gadżety ( bądź co bądź- funkcjonalne, bo chronią sprzęt:)) czy nie zwracacie na takie rzeczy uwagi? Dla chętnych – tutaj możecie je zamówić Caseapp KLIK.

W marcu udało mi się złapać samolot do Palermo na Sycylii. Potrzebowałam kilku dni, aby naładować się energetycznie i wejść z przytupem w wiosenne obowiązki. Dobrze wiecie, że Italia to moja niezmienna miłość i zawsze, gdy tam jadę, to jestem pewna, że na miejscu zastanę pyszne jedzenie, świetną atmosferę i dobrą pogodę.

Nie będę Wam opowiadać, co warto zwiedzić, bo do bloga podróżniczego mi zbyt daleko, ale śmiało mogę Wam polecić stronę weekendowi.pl, gdzie znajdziecie cenne rady pt. co/gdzie/za ile. KLIK.

Będąc w Palermo, musiałam pojechać do Cefalu. To nadmorska miejscowość, do której warto się udać, tym bardziej, że pociągiem jedziemy niecałą godzinę. Widoki cudowne. Domyślam się, że w sezonie plaża jest tłumnie zajmowana przez turystów, natomiast o tej porze roku turystów praktycznie nie było. 

A co się działo na blogu w marcu? Sami zobaczcie, jeśli coś Wam umknęło. Teraz jest najlepszy moment, żeby nadrobić zaległości.

1.Moje TOP 9 przyjemnego podróżowania KLIK.

2. Relaks przy lampie – wiosenna odsłona mojego salonu KLIK.

3. Wielkanoc – moment przesilenia fizycznego czy rodzinny spokój? KLIK.

4. Moja słabość – gdy jeden kosz to zdecydowanie za mało KLIK.

5.Aranżacja pokoju dla dzieci KLIK.

6. Rozmowy (nie)kontrolowane. Sisters About ujawniają prawdę o sobie KLIK.