Archiwa tagu: interior design

Wszystko, co chcecie wiedzieć o naszej kuchni. Sukcesy i porażki projektowania.

Postanowiłam was zaprosić ponownie do naszej kuchni. W ostatnim czasie trochę się tutaj zmieniło. Pół roku temu pojawiły się meble, ale umówmy się-ten wszechobecny minimalizm był trochę przytłaczający. Od momentu, kiedy tutaj zamieszkaliśmy na stałe ( niespełna 3 miesiące temu), kuchnia ożyła, ale dopiero teraz nabrała „tego” klimatu. Te kilka miesięcy, to też dobry czas na zrobienie rachunku sumienia. Co zmieniłabym w kuchni? Czy jej projekt dzisiaj wyglądałby inaczej? Czego żałuję? A bez czego nie wyobrażam sobie funkcjonowania?

Zabudowa

Od samego początku miałam jeden, konkretny plan. Kuchnia ma być otwarta na salon oraz jadalnię, tak aby tworzyć tzw. dzienny openspace. Dlatego fronty szafek miały być gładkie, minimalistyczne, białe, żeby współgrać z całą resztą mieszkania. Zależało mi także na maksymalnej zabudowie, żeby wykorzystać każde miejsce. Udało się. Mam taką kuchnię, jaką sobie wymarzyłam ( seria Voxtorp w macie -IKEA). Cieszę się, że nie pokusiłam się np. o czarną zabudowę, która mi się szalenie podoba. Podoba, ale na zdjęciu lub u kogoś, ale w swoim domu…myślę, że po tygodniu już miałabym jej dość i czułabym się „za ciężko”.
Wysokość szafek również była perfekcyjnie przemyślana. Chociaż bez stołka nie jestem w stanie wdrapać się i sięgnąć do najwyższej półki, to uzyskana przestrzeń i tak jest nieoceniona. Uwierzycie, że niektóre półki dalej mam puste? W niektórych szafkach mam też więcej półek (np. tam, gdzie trzymam kubki, filiżanki), co daje dodatkową oszczędność miejsca.

Drewniane blaty

Bałam się ich okropnie. Od zawsze mi się marzyły, ale perspektywa biegania ze szmatą i podkładkami była dla mnie PRZERAŻAJĄCA. Dlaczego więc zdecydowałam się na drewno? Uznałam, że jeśli coś pójdzie nie tak, to z pokorą wymienię je na zwykłe blaty. Świat się nie zawali, ewentualnie zamiast nowych butów i torebki będę mieć…nowe blaty. A tu niespodzianka! Przy naszym codziennym gotowaniu, częstym pieczeniu – z blatami nie dzieje się nic. Dlatego, jeśli i wy stoicie przed takim wyborem – warto zaryzykować! Uprzedzając pytania- wybraliśmy blaty KARLBY (IKEA).

Zabudowana lodówka

Nigdy nie przepadałam za kuchniami z zabudowanymi lodówkami. Uważałam, ze teraz lodówki są tak ładne, że nie warto ich zakrywać. Poza tym, zabudowana lodówka oznaczała dla mnie mniejszą pojemność. W naszym przypadku, podczas robienia projektu, wolnostojąca lodówka nie prezentowała się dobrze. Decyzja zapadła-wolnostojącego sprzętu nie będzie. Fakt faktem, lodówka jest węższa, ale jej środek został tak rozplanowany, że (o dziwo!) problemów z miejscem nie mamy. Praktyczny okazał się podwieszany uchwyt na butelki, dzięki któremu mleko, sok czy woda nie zajmują miejsca na drzwiach. Co więcej, sprzęt został zabudowany na jednej wysokości z resztą szafek wiszących, zatem nagle dostaliśmy w gratisie dodatkową szafkę nad lodówką, która pełni rolę spiżarki.

Sprzęt IKEA

Często pytacie, czy warto kupować sprzęt w sklepie IKEA. Do tej pory nie miałam zdania, bo sama miałam zawsze sprzęt kupowany indywidualnie. Tym razem było inaczej. Piekarnik i zmywarkę już mieliśmy, a resztę sprzętu z uwagi na wygodę postanowiliśmy zakupić w IKEA. Przy jednym transporcie, cała kuchnia trafiła do naszego mieszkania. Lodówkę opisałam wam w większości powyżej. Jesteśmy z niej bardzo zadowoleni.To model TINAD.  Okap (UTDRAG) oraz płyta indykcyjna- również sprawują się rewelacyjnie. Co do samej płyty (model SMAKLIG) , podoba nam się układ palników (a także ich połączenie), panel dotykowy (suwakowy), a także możliwość ustawienia czasu grzania danej części płyty. Pewnie dopiero za 2-3 lata będę mogła wam powiedzieć dokładnie, jak sprawują się sprzęty, ale na ten moment jesteśmy zadowoleni.

Szuflady – towar deficytowy

To chyba najsłabsze ogniwo naszej kuchni. Mamy tylko 3 szuflady o szerokości 40 cm. Dramatu nie ma, bo się przyzwyczailiśmy, ale teraz myślę, że inaczej podeszlibyśmy do tematu. Ilość szuflad pozostałaby bez zmian, ale postaralibyśmy się o szerokość 60 cm. W tym celu, projektując ścianki w naszym mieszkaniu – kuchenną wydłużylibyśmy o jakieś 20 cm.

Bateria oraz zlew – hit czy kit?

Jednokomorowy zlew (model HALLVIKEN – IKEA)  z dodatkowym miejscem np. na płyn u nas się sprawdził. Dobraliśmy do niego plastikowy durszlak (klik), który ułatwia nam życie. Prawdą jednak jest, że na co dzień używamy zmywarki. Zlew służy nam wyłącznie, aby coś umyć na szybko. Nie wyobrażam sobie, gdybyśmy mieli zmywać po obiedzie w jednokomorowych zlewie. Byłoby to uciążliwe. Ale jeśli, tak jak my, macie w zanadrzu również zmywarkę- polecamy!
Totalnym hitem jest bateria (ALMAREN-IKEA) z wysuwanym wylotem wody. Szczerze? Myślałam, że to niepotrzebny gadżet, ale za namową Bartka wybraliśmy tę opcję i wam również ją polecam.

Wisząca, otwarta półka

Nie chciałam zabudowy szafek wiszących na dwóch ścianach. Uważam, że zabrakłoby wtedy lekkości. Początkowo myślałam o półkach, później o fajnym plakacie. A skończyło się na jednej półce. Dzięki czemu, mogę wyeksponować kilka przydatnych rzeczy, typu: młynki do soli i pieprzu, puszki z herbatą czy cukrem itp. Jest funkcjonalnie i ładnie, czyli tak jak lubię najbadziej.

Sprzęt SMEG

Nie lubię mieć „przeładowanych” blatów. Im mniej rzeczy, tym wygodniejsze gotowanie…i sprzątanie. Ale są rzeczy bez których sobie kuchni nie wyobrażam. Jest to czajnik, a od całkiem niedawna mikser planetarny. U nas prym wiedzie marka SMEG. Jestem oczarowana ich dizajnem, a już totalnie przepadłam, gdy Mama kupiła sobie toster tej marki.
Często pytacie czy sprzęt się sprawdza, czy ozdobne, srebrne litery nie odpadają etc. U nas nic takiego się nie dzieje. A umówmy się- czajnik jest używany mnóstwo razy w ciągu dnia i pomimo wysokiej temperatury, każda z liter jest na swoim miejscu.
Czajnik z regulacją temperatury w kolorze miętowym ( znajdziecie go tutaj KLIK) to komfort przy parzeniu herbat, gdzie nie jest wymagana maksymalna temperatura. Dodatkowym atutem jest dźwięk podczas załączania sprzętu, a także informacja dźwiękowa, gdy nasza woda osiągnęła wymaganą temperaturę.
Mikser planetarny, dla urozmaicenia wybrałam kolor błękitny KLIK, to spełnienie marzeń. Zawsze lubiłam pieczenie, ale teraz jest ona dziesięć razy wygodniejsze. Nie muszę męczyć się z ręcznymi mikserami, wystarczy, że wrzucę odpowiednie składniki i nacisnę funkcje START. Podstawowa wersja miksera składa się z misy (o pojemności prawie 5 l), osłony na misę, haka, mieszadła oraz rózgi. Fantastyczne jest to, że możemy dokupić dodatkowe akcesoria np. maszynkę do makaronu czy mielenia, mocowaną od frontu miksera.

Tło

Kuchnia to nie tylko szafki i sprzęt, ale także całe otoczenie. Podłoga, kafle, oświetlenie, meble towarzyszące- wszystko ma znaczenie. My zdecydowaliśmy się na panele  w całym mieszkaniu (prócz łazienki). Pomysł z kuchnią był ryzykowny, ale póki co się sprawdza i myślę, że do momentu, aż zmywarka nam się nie zepsuje i nie zaleje strefy kuchennej to wszystko będzie dobrze :). Kolor ścian jest taki jak w reszcie otwartej przestrzeni ( jadalnia, salon), czyli biały. Pomiędzy dolnymi a wiszącymi szafkami położyliśmy małe, białe płytki cegiełki. Są proste, bez zaokrąglonych brzegów, co nadaje bardziej nowoczesny charakter.
Co do oświetlenia, wybrałam niebanalną lampę Marjolaine marki Britop. Wybór padł na model czarny, z drewnianymi wstawkami (dąb) i czterema żarówkami. Czerń nawiązuje do sprzętu, a drewno do blatu. Do tego żarówki Edisona i całość wygląda świetnie.
Przy otwartej kuchni ważne są również meble sąsiadujące. Na jednej ze ścian pojawiła się szara komoda z przeszklonymi drzwiczkami (model HAVSTA-IKEA). Wystarczyło kilka dodatków i całość ładnie się komponuje.

Jestem ciekawa, jak podoba wam się nasza kuchnia? Co sądzicie o zastosowanych rozwiązaniach? A jak wyglądają wasze kuchnie? Czy po pewnym czasie byście coś zmienili? A może w tym momencie marzycie o nowej kuchni? Jak będzie ona wyglądać? 

 

Wymarzona łazienka w stylu skandynawskim #czterykątyitaraspiąty

Mogę spokojnie przyznać, że najbardziej wyczekiwanym przez was pomieszczeniem w projekcie MISJA:Cztery kąty i taras piąty jest łazienka. Wciąż zadawaliście pytania, jak idą prace, jak wygląda nasza łazienka i czy w ogóle mam zamiar ją pokazać. Wiem, że musieliście długo czekać, ale uwierzcie, że wykończenie i przeprowadzka nieco się wydłużyły, a to bezpośrednio rzutuje na publikację wpisu. Teraz nadeszła pora odkryć karty!

Od początku trzymałam się założenia, że pomieszczenie to ma być utrzymane w klimacie skandynawskim . Jednak, zależało mi na tym, aby łazienka była ocieplona dodatkami. „Zimne”, zabudowane pokoje kąpielowe podobają mi się na zdjęciach, ale nasza łazienka miała też spełniać inne zadania.

Cechy idealnej łazienki

Rozmiar ma znaczenie

Oprócz tego, że miała być po prostu ładna i cieszyć oko, zależało nam, aby była względnie duża. Co to dla nas oznacza? Ma się zmieścić wanna oraz pralka. Musi się  też znaleźć miejsce do przechowywania łazienkowych przydasiów. Dużym ułatwieniem był dla nas fakt, że mogliśmy zaprojektować swoje cztery kąty od podstaw. My decydowaliśmy jaki metraż będzie miała łazienka, gdzie znajdą się wszelakie podłączenia etc. Zrealizowaliśmy nasz plan w 100%. Mamy wannę, którą możemy wypełnić ciepłą wodą z mnóstwem piany. Na środku stoi sporych rozmiarów szafka (80 cm) z dwiema szufladami. Obok pralka oraz kosz na brudną bieliznę.

Oaza relaksu

Łazienka to dla nas oaza relaksu, dlatego zadbałam o dodatki. Przede wszystkim bambusowy blat, który ociepla wnętrze. W niedalekiej przyszłości, również pralka zostanie obudowana bambusem, żeby zachować harmonię. Z tego samego tworzywa udało się nam dobrać regał, który nie tylko ładnie wygląda, ale również jest miejscem do przechowywania dodatkowych ręczników, papieru toaletowego czy kosmetyków. Jeśli mówimy o relaksie to nie możemy zapomnieć o świecach. Po dwóch stronach wanny mamy murki, na których stawiamy nie tylko płyn do kąpieli, ale także świeczki. Zadbałam także o przyjemny zapach, który wydziela się z dyfuzora postawionego na regale.

Łazienkowe zachcianki

Idealna łazienka to też spełnienie swoich prywatnych zachcianek. I tu szczególnie należy wyróżnić trzy: marokańską podłogę, nablatową umywalkę oraz okrągłe lustro. Zachwycam się wszelkimi mozaikami i uważam, że jeśli wybierzemy właściwą kolorystykę oraz wzór to nie ma szans, aby taka podłoga nam się szybko znudziła. Ja postawiłam na zachowawczy miks kolorów: biel, czerń i szarość. Uważam, że dzięki temu łazienka zyskała niebanalny charakter, a ja totalnie przepadłam i zakochałam się w niej po uszy.
Na umywalkę nablatową zdecydowaliśmy się bardzo szybko. Miała być okrągła, średniej wielkości, tak aby po bokach zostało miejsce na mydelniczkę czy szczoteczki do zębów. Efekt dopełniło lustro Cerchio Z od mcjdesign z funkcją podświetlania. To taki skandynawski must have, którego nie mogło zabraknąć w naszej łazience.

Biżuteria łazienkowa

Przy projektowaniu łazienki zwróciliśmy uwagę na detale. Spore oczekiwania mieliśmy wobec biżuterii łazienkowej. Jak może pamiętacie, wybór padł na markę Deante i serię Hiacynt (więcej pisałam o tym tutaj KLIK). Klasyczna forma wymieszana z nowoczesnością spodobała nam się od razu, a jak baterie sprawdzają się w praktyce? Przede wszystkim są po prostu wygodne w użytkowaniu. Dodatkowo,  wielkim plusem jest system eco-click, dzięki któremu zmniejsza się zużycie wody nawet do 30%. Wystarczy podnieść uchwyt do momentu lekkiego oporu, który informuje użytkownika, że przepływ wody osiągnął 50% maksymalnego wypływu. Podniesienie uchwytu wyżej (usłyszymy kliknięcie) sprawi, że woda popłynie maksymalnym strumieniem. Na komentarz zasługuje również (na pierwszy rzut oka niepozorna) słuchawka natryskowa. Drobnych rozmiarów, prostokątna. Bałam się, że przez jej lekkość będzie skutkować brakiem stabilności,a tu niespodzianka. Idealnie trzyma się uchwytu, nie wypada i jest bardzo poręczna, lekka.

A dlaczego nie…?

Nie zdecydowaliśmy się na dwie umywalki? Mieszkając z rodzicami, w jednej z łazienek były dwie umywalki. I wiecie, że nie przypominam sobie ani jednej sytuacji, gdzie obie były używane jednocześnie? Dlatego nie widziałam sensu, aby na siłę upychać dwie miski. W sytuacji kryzysowej możemy spokojnie umyć zęby w jednej umywalce 🙂

Nie mamy suszarki? Początkowo chciałam dwa sprzęty: pralkę oraz suszarkę, ale musiałyby stać w jednej kolumnie, a ten układ nie bardzo mi odpowiadał. Natomiast do opcji 2w1 byłam nieprzekonana. Wiele osób odradzało ten rodzaj sprzętu argumentując, że ubrania nie są dobrze wysuszone albo po prostu się niszczą. Być może w przyszłości zdecydujemy się na pralko-suszarkę, bo sterta mokrych, dziecięcych ubranek nas przerośnie, ale na ten moment musimy sobie poradzić z samą pralką.

Nie mamy uchwytu na papier? Daleka jestem od wiercenia w kaflach, bo często powstałe dziury są „na zawsze”. A po drugie, u nas kilka rolek papieru znalazło miejsce na murku, nad geberitem, a reszta zapasów schowała się w koszu, w regale.

Jestem ciekawa, co sądzicie o naszej łazience. Może nurtują was jakieś pytania z serii „A dlaczego nie…?, o których zapomniałam wspomnieć? Na koniec, kilka informacji : co i gdzie można kupić 🙂 

lustro: mcjdesign ( model: Cerchio Z)
baterie: dealte (seria: hiacynt)
szafka pod umywalkę: Ikea (model Godmorgon)
regał: Ikea (model Ragrung)
wanna: Riho (model Julia)
umywalka: Ikea (model Tornviken)
zapach z dyfuzorem: Homla
płytki podłogowe: Codicer 95 Jaan 25×25 cm
organizer na płatki kosmetyczne: Jysk
kosz na brudną bieliznę: Jysk

Domowe biuro #czterykątyitaraspiąty

Od dwóch tygodni mieszkamy w Mysłowicach. Bez żalu przeprowadziliśmy się z naszego wynajmowanego mieszkania w Katowicach, w którym zatrzymaliśmy się 4 miesiące. Tutaj przeczytacie więcej o naszym katowickim epizodzie KLIK.

Przeprowadzka

A jak jest teraz? Spokojnie! Chociaż mieszkamy na obrzeżach miasta, to do centrum Katowic mamy 10 minut. To dla nas fantastyczne rozwiązanie. Na codzień otulamy się spokojem, z dala od zgiełku miasta, a jednak jeśli chcemy wyskoczyć do ulubionej knajpki czy spotkać się ze znajomymi-nie ma problemu, wskakujemy do samochodu i za kilka minut jesteśmy na miejscu. Dobre jest też to, że w Mysłowicach nie jesteśmy „odcięci” od świata i nawet bez samochodu zrobimy zakupy w pobliskim markecie, pójdziemy do kościoła, czy w przyszłości zaprowadzimy dziecko do przedszkola czy szkoły.

Od teraz będę was sukcesywnie bombardować kadrami z nowego mieszkania. Powoli kompletujemy meble i dopieszczamy nasze cztery kąty dodatkami. Chociaż jeszcze poszukujemy stołu do jadalni oraz krzeseł, to kącik gabinetowy jest praktycznie skończony. Jak wygląda? I dlaczego w ogóle powstał?

Gdzie znalazło się miejsce na gabinet?

Cztery kąty i taras piąty to 75metrowe mieszkanie w nowym budownictwie. Oprócz sypialni, pokoju dziecka oraz łazienki, resztę mieszkania zajmuje open space. Otwarta przestrzeń została podzielona na strefy: przedpokój, kuchnię, salon, jadalnię oraz kącik gabinetowy. Chociaż sam gabinet znajduje się we wnęce, postanowiłam wyróżnić go również kolorem. I tak, jedna ze ścian została pomalowana na kolor pudrowego różu. Oprócz tego, głównym meblem jest duże biurko (150 cm), wsparte na funkcjonalnej szafce oraz na tzw. koźle. Dzięki temu, oprócz miejsca na dokumenty, znalazło się także miejsce na drukarkę. Obok stanął regał-drabinka od naszedomowepielesze (klik). A dodatki? Pudełeczka, skrzynki, świeczki, organizery – wszystko to jest w kolorze białym, czarnym, złotym, srebrnym oraz drewnie. Pewnie zastanawiacie się, jak można połączyć srebro ze złotem? Osobiście uwielbiam tę kombinację. Dlatego druciany organizer (klik) nad biurkiem również jest w kolorze złotym.

Z problemów z którymi musieliśmy się zmierzyć to okna które są z dwóch stron kącika gabinetowego. Wychodzą one na taras, i jeszcze pracując przy biurku to za sobą mam pola i nikt nie będzie mnie podglądać…ale z lewej strony mamy sąsiadów. Nie chciałam robić tam firan, bo uważam, że i tak by się nie sprawdziły, dlatego postawiłam na drewniane, białe żaluzje (klik)  Strzał w 10! Nie dość, że ładnie wyglądają, to nie muszę martwić się o prywatność.

Po co to wszystko?

Pewnie zastanawiacie się po co w ogóle ten kącik gabinetowy? Już tłumaczę. Dla mnie biurko to bardzo ważny element. Praca zawodowa umożliwia mi częstą pracę z domu, dlatego perspektywa spędzenia 8h na kanapie z komputerem nie wygląda dla mnie dobrze. Lubię mieć swoją przestrzeń biurową, a nie leżeć wygięta na kanapie. Poza tym, blog. Bądź co bądź, ale pisanie wpisów, obrabianie zdjęć czy odpisywanie na wasze wiadomości również zabiera sporo czasu. Oczywiście, czasem biorę komputer do łóżka i pracuję spod koca, ale na dłuższą metę taka aktywność nie jest zbyt efektywna.

Zawsze marzył mi się taki gabinet. Z dużym biurkiem, miejscem do przechowywania, ładnie zaaranżowaną przestrzenią. Kąt jest na tyle szeroki, że planuję jeszcze go z czasem zmodernizować i postawić obok coś w stylu leżanki. To dobry pomysł, jeśli podczas długiej pracy przy biurku chcemy sobie zrobić chwilę przerwy i zrelaksować. Wszystko przed nami. Nowy dom to nieskończona ilość włożonej pracy ( i pieniędzy:)), ale już teraz nasze cztery kąty wyglądają dokładnie tak, jak sobie wymarzyliśmy.

Totalna metamofroza sypialni

łóżko : comforteo.eu

Dosłownie przebierałam nogami, żeby znowu coś pozmieniać w panieńskim pokoju Marceliny. Biorąc pod uwagę, że kanapa, która tu stała dosłownie się zarwała…wiedziałam, że zmiany są nieuniknione. Kanapa swoje wysłużyła, bowiem od momentu przeprowadzki do nowego domu (około 15 lat!) była w tym pokoju. Fakt faktem, kilka razy zmieniłam jej pokrowiec. Sami rozumiecie, Marcelina miała w swoim życiu różne etapy, również ten „fioletowy”. Okres ten był bardzo intensywny i poskutkował tym, że jeśli zapytacie się jej jakiego koloru nienawidzi, odpowie bez wahania: fioletu!

łóżko: comforteo.eu

Jak teraz wygląda pokój?

Główną zmianą jest łóżko. Rozkładana kanapa poszła w niepamięć. Teraz na jej miejscu stanęło łóżko marki Comforteo, obite szarą tkaniną KLIK. Znajduje się ono w centralnym miejscu pokoju. Jeśli śledzicie nas na bieżąco, dobrze wiecie, że Marcelina kilka dni temu przeprowadziła się do Mysłowic. Nie jest to jakaś odległość nie do pokonania, ale jednak pewnie będą dni, szczególnie wtedy, gdy Marcelina z rodziną (która na wiosnę się powiększy:)) zawita do nas na weekend i wówczas potrzebne będzie wygodne łóżko.

łóżko: comforteo.eu

Podoba mi się, że mogłam spersonalizować łóżko pod swoje potrzeby. Wybranie rozmiaru ( u nas 160 x 200 cm), tkaniny ( zdecydowałam się na naturalny kolor szarości: Puerto 04), rodzaju nóżek- to wszystko sprawiło, że jestem zadowolona w 100%. Dodatkowo, dobrałam jeszcze pojemnik na pościel, bo miejsca do przechowywania nigdy dość, prawda?

Od razu zamówiłam w Comforteo także materac. Jego wybór nie ograniczał się jedynie do rozmiaru. Ważne było, aby dobrać taki model, który sprawi, że nasz sen będzie spokojny, a kręgosłup odpocznie po całym dniu intensywnej pracy. Ale o tym, jak wybrać odpowiedni materac przeczytacie w kolejnych wpisach.

tkanina: Puerto 04

łóżko: comforteo.eu

Zamówienie internetowe – obawy

Kupowanie łóżka bez jego wcześniejszych oględzin? Brzmi jak szaleństwo. Oczywiście, że się obawiałam rezultatu. Zaczęłam od wyboru rodzaju łóżka.Od razu wpadło mi w oko materiałowe z zagłówkiem z dwóch poduch, ozdobionych przeszyciami. Na stronie znajdziecie je pod nazwą Gabriela KLIK. Kolejnym etapem była decyzja odnośnie rodzaju i koloru obicia. Postanowiłam zamówić kilka próbek. Ważny był dla mnie zarówno sam materiał (struktura), ale również barwa. Po tym wyborze i decyzji w kwestii nóżek, wysokości zagłówka etc., przyszło wyczekiwanie. I to chyba było najgorsze. Bałam się, że skrawek materiału nie spełni moich oczekiwań, gdy zobaczę obicie całego łóżka. Szybko okazało się, że moje obawy były bezpodstawne. Łóżko przyszło takie, jakie sobie wymarzyłam 🙂 Miłą niespodzianką było także to, że złożenie łóżka nie było skomplikowane. Raz i dwa, wspólnymi siłami z mężem postawiliśmy nowy mebel w pokoju.

To nie koniec!

Prócz samego łóżka, które było niewątpliwie największą zmianą, zadbałam o inne detale. Przede wszystkim – biurko. Zdecydowałam się na mniejszy blat. Do pracy wystarczy, a przy tym przestrzeń w pokoju została zachowana. Trochę nowych bibelotów, tkanin i pokój zyskał nowy wygląd. Nie wiem jak wy, ale mi podoba się efekt końcowy bardzo! Jest przytulnie, funkcjonalnie, wygodnie i ładnie.

A co wy sądzicie o poczynionych zmianach? Lubicie takie metamorfozy?

łóżko: comforteo.eu