Miesięczne archiwum: Lipiec 2017

METAMORFOZA SYPIALNI BABCI – historia pewnej meblościanki

Ileż to nas nerwów kosztowało, aby przeprowadzić metamorfozę u dziadków. Babcia dokładnie wiedziała czego chce- usunięcia starej, ciemnej meblościanki i wymiany mebli na białe. A dziadek? Dziadek był nieugięty przez kilka miesięcy. Nie chciał słyszeć o remoncie. Za nic nie dał się przekonać, że meblościanka nie jest wyśnionym meblem babci, a w sklepach można znaleźć coś na prawdę ładnego…

Pewnego dnia, gdy już żyliśmy w przekonaniu, że meblościanka dożywotnio będzie straszyć w sypialni, dziadek dostał olśnienia. Uznał, że meblościanka wcale nie jest w idealnym stanie, że zamek źle działa ( a w sumie to nie działa), że drzwiczki lekko opadają. Nie jesteście w stanie wyobrazić sobie szczęścia mojej babci, która usłyszała od dziadka ” Róża, robimy remont”. 

Meble babcia miała wybrane już wcześniej. Wystarczyło dobrać dodatki, zmienić lampę, dywanik. Co nowego się pojawiło?

  • jasna podłoga – wymiana podłogi była strzałem w dziesiątkę. Jaśniejsze deski sprawiły, że wnętrze wydaje się bardziej przestronne, lekkie;
  • biały stolik na kółkach – pełni funkcję stolika nocnego, ale dzięki swojej mobilnej funkcji z łatwością można go przesunąć na środek pokoju. Dzięki temu, babcia spokojnie może wypić kawę oglądając ulubiony program w tv;
  • narzuta na kanapę – fakt faktem, kanapa zostanie niebawem wymieniona, ale na ten czas zyskała nowe odzienie;
  • szary taboret ze schowkiem – to nie tylko wygoda, ale też dobre miejsce, aby przechowywać np. okulary do czytania;
  • przemalowanie maskownicy karnisza na biało– wcześniejszy kolor pasował pod meblościankę, ale teraz wymagał zmiany. Wystarczyło trochę farby do drewna i pędzel/wałek;
  • szafy PAX – pojemne, wysokie szafy bez problemy pomieszczą wszystko, co znajdowało się w przysadzistej meblościance 🙂
  • chodnik/dywanik – nie tylko sprawił, że na podłodze coś się „dzieje” ale też zrobiło się bardziej przytulnie.
  • dwie półki ścienne – to miejsce, gdzie dziadkowie mogą ustawić ramki na zdjęcia, obrazki;

A jak było? Zobaczcie sami…

Teraz szczęśliwa babcia Róża z uśmiechem pozuje w swoim nowym, odmienionym wnętrzu 🙂 Dajcie znać jak podoba Wam się metamorfoza 🙂 Pozdrowienia dla babci i dziadka również mile widziane! Buziaki!

 

POJEDYNEK POKOLEŃ -KUCHNIA-

Pewnie każdy z nas ma w głowie wymarzony projekt kuchni. Jedni śnią o przestronnej, drudzy o drewnianej, a inni o minimalistycznej. Gusta się zmieniają, potrzebujemy zmian, więc i nasza wymarzona kuchnia często schodzi na drugi plan, a jej miejsce zajmuje coś totalnie odmiennego. Często też mamy ochotę zachować bazę, ale zmienilibyśmy dodatki, kolory.

Dziś chciałybyśmy pokazać Wam, co podoba nam się w naszych kuchniach, czy spełniają nasze oczekiwania, co zmienimy, gdy przyjdzie nam projektować nową zabudowę. Przeanalizujemy też kwestię funkcjonalności, a także sprzątania. Mamy te same kuchnie, ale na pierwszy rzut zupełnie się różnią. Czy wybór kuchni ma związek z naszym wiekiem? Rozpoczynamy nową serię! Pojedynek pokoleń, a na pierwszy rzut idzie: kuchnia!

Miejscem, które kocham najbardziej w moim domu jest kuchnia. Od zawsze uważałam, że jest to serce domu. Ale jak moje kuchnie wyglądały na przestrzeni lat? W naszym pierwszym mieszkaniu kuchnia była raczej nieustawna i daleko jej było od szeroko rozumianej funkcjonalności. Szafek było mało, więc notorycznie zmagaliśmy się z problemem przechowywania garnków, naczyń czy innych pomocy kuchennych.  A jak wyglądała? Była czarno-brązowa, ale kto żył w tamtych czasach ten wie, że wyboru nie było. Moja Mama wystała się w kolejkach, aby ją zdobyć…

Gdy przeprowadziliśmy się do domu, mogłam wreszcie zadecydować o wymarzonej zabudowie. Jaka miała być? Biała! Więc dlaczego finalnie kuchnia w kolorze olchy pojawiła się u nas? Podczas zakupu zmieniłam zdanie. Mąż wraz z moją Mamą przekonywali mnie, że biel nie będzie dobrym rozwiązaniem. Argumentowali, że biały to kolor nijaki, a poza tym biel w kuchni? Przecież  tak nie da się gotować! Dodatkowo, wtedy królowały kuchnie drewniane i kolorowe…No i wybrałam olchę 🙂 Sam układ nie był zły, ale szybko przekonałam się, że lodówka w zabudowie nie była dobrym rozwiązaniem. Była wąska, niepojemna.

Z biegiem lat zaczęłam znowu marzyć o białej kuchni. W prasie, na blogach zaczęły królować białe zabudowy, więc tym razem byłam nieugięta. Chcę białą i koniec! Aktualnie, swoją kuchnię IKEA użytkuję ponad 3 lata. Po tym czasie mogę śmiało stwierdzić, że kuchnia wygląda jak nowa. Nie mam problemu z jej czyszczeniem. Obawy miałam co do blatów drewnianych, ale ten kto mnie zna, ten wie, że bardzo o nie dbam i pilnuję, aby żaden gorący garnek nie wylądował bezpośrednio na blacie 🙂 Nauczona poprzednimi błędami, zdecydowałam się też na lodówkę wolnostojącą.

Co bym zmieniła? Zapewne sam układ kuchni, który nie jest najgorszy, ale zawsze marzył mi się zlew pod oknem. Ponadto, ilość szafek górnych przeszklonych również bym zwiększyła. To dodaje lekkości kuchni.

Bez czego nie wyobrażam sobie mojej kuchni? Po pierwsze, bez zlewu dwukomorowego. Fakt faktem, mam zmywarkę, ale nie używam jej codziennie. Dlatego, ważne jest dla mnie, aby zlew był podzielony na dwie części. Po drugie, kącik z mobilnym barkiem. To tam przygotowuje posiłki. Po trzecie, stół. Wiele osób dziwi się, że uparłam się na mniejszy stół w kuchni, chociaż nieopodal jest duży stół jadalniany. Ale to właśnie przy stole w kuchni rozpoczynam swój dzień. Tu piję kawę, czytam gazetę.I po czwarte, bez mojej elektrycznej płyty, ponieważ mam porównanie z gazową, która tworzyła na meblach tłusty osad.

Nie mam takiego doświadczenia jak Mama, bo kuchnia, którą widzicie jest moją pierwszą. Podczas urządzania mieszkania nie byłam od razu przekonana do bieli. W głowie miałam cały czas stereotyp, że biel w kuchni oznacza albo ciągle sprzątanie albo brud. Początkowo zastanawiałam się nad zwykłą, drewnianą. Ale siła obrazu była tak wielka, że przeglądając inspiracje wnętrzarskie finalnie zdecydowałam się na biel.

Jak na warunki w bloku kuchnię mam dużą. Z tego powodu postanowiłam spełnić moje marzenie o wyspie. Był to strzał w dziesiątkę, bo dzięki temu mogę wygodnie zjeść posiłek, ale także go swobodnie przygotować, z uwagi na szeroki blat.To też dodatkowe miejsce, gdzie przechowuję produkty typu makarony, ryż, opiekacze etc.

Cieszę się, że daliśmy radę zabudować również piec. Jedna, narożna szafka jest trochę dłuższa, ale dzięki temu piec nie razi po oczach.

Co lubię jeszcze w mojej kuchni? Lubię białe kafle, które często były wyśmiewane…bo jak utrzymać czystość, gdy ma się białe kafle nad piecem? Moi drodzy, nie mam z tym żadnego problemu. A jeśli nawet sos pomidorowy wyląduje na tej białej tafli, wystarczy przetrzeć mokrą ścierką i plamy znikają 🙂 Podoba mi się sam układ zabudowy, funkcjonalność szafek a także szerokie 3 szuflady, które bardzo ułatwiają mi życie. Cieszę się też, że nie zdecydowałam się na szafkę z koszem typu cargo. Zwykłe półki są bardziej pojemne. Oczywiście, wymagają większej gimnastyki, jeśli chcę coś wyciągnąć z samego końca, ale coś za coś 🙂

Co bym zmieniła? Po pierwsze, zmieniłabym wysokość szafek górnych. Zdecydowałabym się na zabudowę pod sam sufit. I ładniej to wygląda i można zyskać dodatkowe miejsce do przechowywania. Po drugie, zmieniłabym zlew. Ten, który mam obecnie – srebrny – rysuje się i bardzo brudzi. Wystarczy wylać niedopitą herbatę, a już zostaje osad, który zwalczam wybielaczem. Gorzej jest z rysami, których nie da się pozbyć. Bałam się zlewu, który ma Mama – biały, ceramiczny – ale teraz właśnie chyba taki bym wybrała. Po trzecie, blaty. Obawiałam się drewnianych, bo w naszej kuchni sporo się gotuje, piecze. Teraz chyba bym zaryzykowała i wybrała drewniane.  Po czwarte, nie jestem zadowolona z lodówki. Sama w sobie jest ładna, pojemna, ale jednak dostrzegam na niej rysy, a także drobne wgniecenia. Skąd się wzięły? Pojęcia nie mam, przecież nie celuję w nią jajkami 🙂

Jak widzicie, trochę więcej „ale” mam do swojej kuchni niż Mama. Myślę, że wynika to z tego, że jest to moja pierwsza kuchnia i często nie przemyślałam czegoś, albo po prostu się obawiałam. Czy moja druga kuchnia znowu byłaby biała? Ciężko powiedzieć… bardzo podoba mi się teraz szara i jeśli wnętrze, w którym miałaby stanąć zabudowa byłoby przestronne, to chyba właśnie na ten kolor bym postawiła. Jednak spokojnie mogę obalić mit, że białe kuchnie wymagają ciągłego sprzątania. Wiadomo, szafki myję regularnie, bo np. są zachlapane, ale nie jest to coś co spędza mi sen z powiek 🙂

Jesteśmy ciekawe jak wyglądają Wasze kuchnie! Czy macie już wymarzoną zabudowę, a może wciąż o niej śnicie? Na co zwracacie uwagę? Co dla Was jest Ważne? Jakie błędy do tej pory popełniliście, a może chcecie podzielić się sprawdzonymi radami w zakresie kuchni? Czekamy na Wasze opinie!

Właśnie tutaj powstaje nasz blog!

Tutaj powstaje blog. Okey, no dobrze, jeszcze druga połówka Sisterek działa na swojej powierzchni, ale ja tworzę tu. Nie jest to może miejsce idealne, wyśnione i w 100% komfortowe. Nie mogę wyjść z domu, zamknąć drzwi i mieć święty spokój. Dalej przeszkodzić w pracy może mi  listonosz czy kot, który wskakuje z prędkością rakiety na biurko, wylewa kawę i radośnie kładzie się na klawiaturę komputera. Ale mimo wszystko mogę usiąść przy biurku i obrabiać zdjęcia. Gdy szukam inspiracji, mogę rozłożyć się z czasopismami na dużym stole. Jeśli jestem zmęczona, śmiało siadam na kanapie z komputerem na kolanach. Można? Można!

Każdego dnia staram się dbać o najmniejsze szczegóły. Lubię świeże kwiaty w wazonach. Wiadomo, nie mają łatwego życia, bo mój kot zachłannie wypija wodę z wazonów. Ostatnio robił to z taką pasją, że zrzucił szklaną kulę, którą możecie zobaczyć poniżej. Ładna była, prawda? 🙂
Co jeszcze? Lubię porządek. Nie usiądę do biurka jeśli obok na stole jest sterta brudnych naczyń lub rozwalone notatki z włoskiego. Nie i koniec. Co innego, gdy poniesie mnie proces twórczy. Wówczas nie przeszkadza mi, jeśli czasopisma lądują na ziemi, szkice fruwają nad biurkiem a okruszki czekolady zsuwają się z talerza. Przed pracą musi być błysk, a w jej trakcje – chaos twórczy  🙂 

Dbając o komfort pracy i miły widok dla oczu wreszcie przemalowałam ściany na biało (Dulux EasyCare Nieskazitelna biel). Salon w stylu total white zawsze był moim marzeniem. I chociaż poprzedni kolor – jasny beż – nie był tragiczny, to denerwował mnie strasznie…Chciałam czystą biel i basta!  
Drugim punktem był regał. Starszy model powędrował do rodziców i zajął miejsce w moim (byłym) pokoju panieńskim ( jeśli nie pamiętacie to tutaj jest pokazana metamorfoza pokoju KLIK). Książek wciąż przybywa, więc zdecydowałam się na wyższy regał na nóżkach. Możliwość zamontowania półek o nieregularnej wysokości bardzo mi się spodobała. I najważniejsze: pojemność. Teraz moje namiętne czytanie może wejść na wyższy level. Jestem gotowa na więcej, więcej, więcej! Także, jeżeli ostatnio czytaliście coś ciekawego to dajcie znać, chętnie się zaopatrzę 🙂 

Lubicie pracować w domu? Wolicie wstać z łóżka i udać się bezpośrednio z kubkiem kawy do biurka czy cenicie sobie, że wychodzicie na kilka godzin z domu? Jestem ciekawa co sądzicie o takiej pracy. Home office czy wyjście do biura – co wybieracie?

 

Relacja z Sycylii + przepis na sycylijskie kulki mocy!

Taormina

Sycylia jakoś nigdy nie była numerem jeden na liście włoskich zakątków, które chciałabym odwiedzić. Od zawsze byłam zakochana w północnej części Włoch. Bolonia, Florencja, Mediolan, Bergamo…to miejsca, do których mogłabym wciąż wracać. A Sycylia? Bilety kupiłam spontanicznie, dwa miesiące przed datą wylotu.

Jeśli od wakacji oczekujecie palącego słońca, pysznego jedzenia i ciekawych miejsc do zwiedzania – Sycylia jest miejscem dla Was. Mi dodatkowo podobała się otwartość ludzi. Totalna odmiana! Ludzie z południa zagadują dosłownie wszędzie: w autobusach, nad morzem, w sklepie, na spacerze.

Taormina

Katania, Siracusa, Taormina – te trzy miejscowości udało nam się zwiedzić. Oprócz tego, totalnym must have było wejście na Etnę. Bez przewodnika, bez jechania kolejką czy busikiem. Kilka godzin solidnego marszu, a nawet wspinaczki. Było warto! Chociaż osób, które decydują się na samodzielne wejście jest dość mało, to niech Was to nie zraża. Jeśli będziecie w Katanii, skorzystajcie z autobusu, który odjeżdża o 8.00 i podwozi Was pod sam wulkan, gdzie możecie zacząć wspinaczkę. Najważniejsze to odpowiednie obuwie i coś ciepłego. Im wyżej, tym pogoda bardziej się zmienia. Upał stopniowo zanika wraz z niebieskim niebem, a w zamian pojawiają się chmury i zimny wiatr.

Siracusa

Pizza, makarony, owoce morza…wiadomo, smakują pysznie, ale ja mam innych faworytów. W deserach wygrywa granita, czyli mrożony deser o ziarnistej strukturze lodu. Idealny w upalny dzień! Smaki są przeróżne, ale u mnie sprawdził się najbardziej brzoskwiniowy.

Natomiast na obiad sięgałam po arancini. Sycylijska przekąska na bazie risotto z nadzieniem. Można jeść na ciepło i na zimno.Po prostu idealne, aby zabrać ze sobą na plażę czy wycieczkę! Po przyjeździe z Włoch nie wytrzymałam i musiałam zrobić arancini sama. Poniżej znajdziecie przepis 🙂

Siracusa

Suszone pomidory / Katania / Siracusa / Ulubiony smak lodów? Nocciola!

Siracusa

Siracusa

 

Granita / Etna / Targ warzywny / Siracusa

ARANCINI – sycylijskie kulki mocy (około 8 sztuk)

Ryżowe kule z nadzieniem ( u mnie z mięsem mielonym, groszkiem i sosem pomidorowym) otoczone panierką. Doskonałe na przyjęcia, ale również do pracy, na spacer. Chcecie przepis? Łapcie!

Składniki:

-1,5 szklanki ryżu arborio (taki jak do risotto)
-3 szklanki bulionu warzywnego lub mięsnego
-1 cebula
-3 łyżki oliwy z oliwek
-4-5 łyżek tartego parmezanu
-sól, pieprz
-1 jajko + 2 do panierowania
-mąka do panierowania
-bułka tarta do panierowania
-olej do głębokiego smażenia

Farsz:

-200 g wieprzowego mięsa mielonego
-3/4 szklanki groszku (mrożonego lub z puszki)
-2 pomidory – sparzone bez skórki (mogą być z puszki)
-1 cebula
-2 ząbki czosnku
-świeża natka pietruszki
-sól, pieprz

Przygotowanie:

Zaczynamy od przygotowania risotto. W garnku rozgrzewamy oliwę z oliwek. Kroimy cebulę i podsmażamy. Dodajemy ryż, mieszamy i czekamy aż cały będzie oblepiony oliwą. Dodajemy pół szklanki bulionu i czekamy, aż ryż wchłonie cały płyn. Czynność powtarzamy kilka razy, aż zużyjemy cały wywar. Jeśli risotto jest już gotowe- doprawiamy solą, pieprzem i parmezanem. Zdejmujemy z ognia, odstawiamy do przestudzenia i wkładamy do lodówki.

Następnie przygotowujemy farsz. Podsmażamy pokrojoną cebulę, następnie dodajemy czosnek i po chwili mięso. Smażymy, aż mięso nie będzie surowe. Dodajemy pomidory, groszek i dusimy przez 15 min. Kolejno dodajemy pietruszkę i przyprawiamy solą i pieprzem.

Gdy risotto się schłodzi, dodajemy surowe jajko i całą masę mieszamy. Formujemy kule: najlepiej warstwę risotto kładziemy na rękę, dodajemy farsz i przykrywamy kolejną warstwą ryżu. Gotowe kule schładzamy w lodówce i smażymy przed podaniem.

W garnku lub frytkownicy rozgrzewamy olej do głębokiego smażenia. Kule panierujemy najpierw w mące, później w jajku a na koniec obtaczamy w bułce tartej. Wkładamy do rozgrzanego oleju i smażymy do uzyskania złoto-brązowego koloru.

SMACZNEGO!

Może być jeszcze jaśniej? Może!

Witajcie kochani! Wracam do Was po dłuższej przerwie. Ostatnio skupiam się nad metamorfozą mieszkania moich rodziców. Szykuje się ogromna zmiana w sypialni, więc pewnie pokażemy Wam na blogu małe przed i po.

A co u mnie? U mnie jaśniej! Zdecydowałam się zmienić pokrowce na sofy. Wcześniej były beżowe, a tym razem postawiłam na biel. Bardzo mi się podoba jak ta biel odbija zielone i niebieskie akcenty. Zapewne zastanawiacie się jak z utrzymaniem czystości? Do tej pory, przy beżowych sofach nie bylo z tym problemu, więc podejrzewam, że tu również będzie podobnie. Co najważniejsze, pokrowce można prać, więc jeśli nawet pies wskoczy na sofę z brudnymi łapami, to jest ratunek 🙂

A jak Wam mija letni czas? Skupiacie się wyłącznie na wypoczynku czy też wprowadzacie małe zmiany w Waszych domach? Ściskam!