Miesięczne archiwum: Kwiecień 2020

Urodziny w czasach zarazy, czyli jak zorganizowaliśmy roczek Klary + idealny prezentownik dla roczniaka

Nowe realia

Jeśli ktokolwiek powiedziałby mi, że z jakiegoś powodu roczek Klary nie dojdzie do skutku, to bym go wyśmiała. Bo niby dlaczego? Wszystko z wyprzedzeniem zostało zaplanowane. Msza święta zamówiona, rezerwacja lokalu wraz z wybranym menu odhaczona, goście zaproszeni. A tu nagle dociera do nas informacja z mediów, że imprezy odwołane, msze święte także, a restauracje mogą serwować jedzenie wyłącznie na wynos. Decyzja była prosta: najwyżej zorganizujemy Klarze drugie urodziny na miarę księżniczki, a teraz zrobimy tyle, ile będziemy mogli.

Planowanie to klucz do sukcesu

Sytuacja w kraju, jak i na świecie rozwijała się dynamicznie. To oznaczało, że nie mamy pewności, czy sklepy zostaną otwarte, a może będzie jeszcze gorzej i nawet usługi kurierskie będą tymczasowo zablokowane. Dlatego, od razu wzięłam się za składanie zamówień. Wiedziałam, że prawdopodobnie będziemy roczek klary spędzać tylko w trójkę: solenizantka, Bartek i ja, ale chciałam, żeby było magicznie. Zatem zamówiłam balony, czapeczki, papierowe talerzyki etc. Nie zabrakło też przeróżnych prezentów, bo pierwsze urodziny ma się tylko raz, prawda?:)

Zabawa na całego!

Przygotowania do „imprezy” szły pełną parą. Okazało się, że nie tylko my jako rodzice zaangażowaliśmy się w to wydarzenie. Od rodziny i przyjaciół sukcesywnie napływały prezenty. Jedne przywoził kurier, drugie były zostawiane na wycieraczce przed drzwiami. Dzień przed przed TYM dniem upiekłam torcik (czekoladowy biszkopt, krem stracciatella i maliny), a także bezę z owocami tak, żeby w niedzielę rano 5go kwietnia wszystko było już gotowe. Zawiesiliśmy też balony i inne ozdoby. Po obiedzie, ubraliśmy się wyjściowo. Klara założyła sukienkę, która była specjalnie kupiona z myślą o jej roczku. Na stole prócz słodkości pojawiły się także chrupki kukurydziane oraz biszkopty.

Tematyka przewodnia imprezy urodzinowej

Od zawsze zachwycam się imprezami tematycznymi organizowanymi dla dzieci. Jednak w przypadku tak małego dziecka, jak Klara bardzo trudno wybrać temat. Klara nie ogląda bajek, więc nie ma swojego ulubionego bohatera. Postanowiłam urządził imprezę w neutralnych kolorach (biel, pudrowy róż, złoto) i przemycić motyw myszki. Nie tylko tej powszechnie znanej Myszki Miki. Podczas naszej podróży do Włoch, gdy Klara miała 5 miesięcy, kupiliśmy jej w sklepie Disney’a maskotkę Minnie. Dodatkowo, Klarcia uwielbia swoją myszkę baletnicę (Maileg). Sami widzicie, motyw ten się przewija i wydałam mi się najbardziej odpowiedni dla tej uroczystości.

Dobre łącze w czasach zarazy

Nigdy nie sądziłam, że dobre łącze internetowe może być tak istotne. Okazało się, że jest bardzo ważne, gdy chcemy zorganizować urodziny online 🙂 Rozmowy wideo przez telefon, czy biesiadowanie przy stole z użyciem skype’a-wszystko po to, aby chociaż trochę pobyć z bliskimi i pokazać im naszą dziewczynkę, która ukończyła pierwszy rok swojego życia. Ale to nie wszystko! Wyobraźcie sobie, że późnym popołudniem oglądaliśmy transmisję mszy świętej w intencji Klary, prosto z naszego kościoła, z naszej parafii w Mysłowicach! Co więcej, część naszych bliskich również uczestniczyła w tym nabożeństwie wirtualnie.

Jakie prezenty dla rocznego dziecka?

Pewnie interesuje Was, jakie prezenty otrzymała Klara? Staraliśmy się, żeby każdy z nich był przemyślany, sprawił wiele radości Klarze, a także był w pewien sposób funkcjonalny. To co? Zaczynamy nasz prezentownik dla roczniaka!  

1) Basen z kulkami – długo zastanawiałam się, czy nie będzie jedynie zbytecznym meblem, zabierającym przestrzeń. Okazał się strzałem w 10! Klara potrzebowała kilku dni, aby się do niego przekonać, ale teraz uwielbia w nim siedzieć. Sama idzie do swojego pokoju, wskakuje do basenu i się relaksuje (dosłownie!:)).

2) 2w1 Jeździk i hulajnoga SCOOTANDRIDE – idealna zabawka dla aktywnych. Klara uwielbia jeździć na swoim różowym „rowerku”. Podoba mi się, że jest to jeździk rozwojowy. Można regulować w nim wysokość siedzenia, ale także szybkim ruchem zmienić na hulajnogę. Dlatego jest idealne dla dziecka w przedziale wiekowym 1-5. Oprócz tego jest ładnie wykonany, stabilny.

3) Jeździk Wheely Bug – my mamy wersję krówkę 🙂 Drewniana podstawa i przymocowane do niej cztery obrotowe kółka, do tego siedzisko z ecoskóry. Nie dość, że ładnie wygląda, to też daje olbrzymią frajdę. Klara uwielbia, gdy wariujemy z nią po całym mieszkaniu, a szybkość jeździka potrafi być dość spora 😀

4) Seria Maileg – powszechnie znana z małych, bawełnianych myszek, do których dostępne są akcesoria. Klara miała już jedną myszkę w walizce oraz drewniany wózek, a teraz dostała jeszcze myszkę motocyklistę (tak jak jej tatuś:D) oraz krzesło metalowe typu tolix.

5) Drewniany wózek dla lalek – ten prezent chyba nikogo nie zdziwi. Jest dziewczynka, jest i wózek. U nas drewniany, w szarym kolorze z białymi dodatkami. Klara wozi w nim nie tylko lalki, ale też wrzuca do niego przeróżne rzeczy. Chowa, wyciąga i tak w kółko 🙂 To też dobry mebel, który pomoże naszemu dziecku w nauce samodzielnego chodzenia.

6) Nie obyło się też bez praktycznych prezentów, które ja bardzo doceniam. Ubranka, to coś co jest potrzebne non stop. Klara jest w wieku, gdy ze wszystkiego szybko wyrasta, a ja jednak zachowuję umiar przy wkładaniu rzeczy do koszyka i staram się nie przesadzać z zakupami dla niej. Dlatego zawsze bardzo docenię, gdy dostajemy ubranka 🙂 Może was to zdziwić, ale Klara dostała również swój pierwszy nocnik. Wybraliśmy ten model, przypominający wieloryba. Chcemy, aby Klara powoli się oswajała z nowym nabytkiem, tym bardziej, że jak wszystko wróci do normy, to pójdzie do żłobka 🙂 Wiadomo, nie obyło się też bez przeróżnych zabawek edukacyjnych (książeczki, karty etc). U nas króluje CzuCzu oraz Pucio 🙂

7) Z bardziej sentymentalnych rzeczy, zamówiłam drewnianą tabliczkę z imieniem Klara (a’la puzzle) i napisaną przeze mnie sentencją na jej tyle. Myślę, że to piękna pamiątka na późniejsze lata.

Jak stworzyć prawdziwą pizzerię w domowym zaciszu?

 

Od zawsze w naszym domu była pizza

Uwielbiamy włoskie jedzenie. Pamiętam, jak na pierwszą randkę Bartek zaprosił mnie właśnie do włoskiej restauracji. Myślę, że ta miłość do Italii była jednym z tych czynników, który nas zbliżył. Temperament, kuchnia, muzyka. Dwa lata temu, w prezencie urodzinowym dałam Bartkowi  domowy piec do pizzy (Optima Electra Pizza Express Napoli). Może niektórzy z was go pamiętają, bo ukazał się wpis na blogu, gdzie opisywałam właśnie ten piec. Dla przypomnienia: post znajdziecie pod tym linkiem. Jego poręczna forma pozwalała również na zabieranie go do domku na wsi czy znajomych. Jednak od pewnego czasu chcieliśmy czegoś więcej…

Zrobiliśmy to!

Po zeszłorocznej wizycie w Neapolu doskonale wiedzieliśmy jak ma wyglądać i smakować pizza neapolitańska. Stołowaliśmy się w najlepszych pizzeriach (Gino Sorbillo oraz L’Antica Pizzeria da Michele), co dało nam wizję tego, co chcemy zobaczyć na talerzu po powrocie do Polski.  Bartek od razu zaczął mówić o nowym piecu, a ja? A ja byłam trochę oporna…Jeden piec już stał, na drugi w zasadzie nie mamy miejsca. No bo kto to widział, żeby mieć wielki piec do wypieku profesjonalnej pizzy w mieszkaniu na Śląsku?

Dałam się przekonać

Bartek z taką pasją wizualizował mi pyszne wypieki rodem z Neapolu, że się ugięłam. W końcu ludzie kupują sterty ubrań, wędki, konsole do gier, setki torebek i znajdują na to miejsce. Więc i my znaleźliśmy miejsce dla naszego nowego pieca. Jest to wersja limitowana pieca EffeUno, którego temperatura pracy sięga 500 stopni. Dzięki tak wysokiej temperaturze pizza wypieka się w około minutę, a na jej brzegach pojawia się charakterystyczny „gepard”. Spód i brzegi są świetnie wypieczone, ranty puszyste jak w Neapolu – o takiej pizzy marzyliśmy.

Miłość w czasie zarazy

Funkcjonowanie w czasie całkowitej izolacji od rodziny i przyjaciół nie należy do łatwych. Nawet, jeśli czas umila nam nowy piec i pyszne pizze, to i tak czegoś nam brakowało. Dlatego postanowiliśmy upiec pizze i zamienić się na jeden dzień w dostawców, żeby uszczęśliwić naszych bliskich i przyjaciół. Zadanie nie należało do prostych, biorąc pod uwagę, że nigdy nie wypiekaliśmy takiej ilości placków (ponad 20 sztuk!!!), a do tego pod nogami wałęsała się nam roczna Klara.

Przystosowanie kuchni na domową pizzerię

Nasza kuchnia nie jest ogromna, ale doskonale się sprawdza w codziennym użytkowaniu. Inaczej jest, gdy w planach mamy pieczenie ponad 20 pizz. Wobec tego, musieliśmy nieco przearanżować nasze kulinarne królestwo. Najpierw postawiliśmy piec na blacie, w takim miejscu, aby swobodnie wkładać i wyciągać z niego pizzę, a także, żeby było łatwe podpięcie do gniazdka. Następnie, nasz stół jadalniany przysunęliśmy do blatu kuchennego i poustawialiśmy na nim wszystkie potrzebne rzeczy tj. akcesoria do wypieku pizzy, składniki. Nie mogliśmy zapomnieć też o kartonowych pudełkach na pizzę i opisaniu ich, aby bez pomyłki trafiły do właściwych osób. Dzień wcześniej Bartek przygotował ciasto na pizzę z dobrych kilku kilogramów włoskiej mąki 00.

Pizzaiolo i jego pomocnik

Ściemniać nie będę…Główną postacią całej akcji jest Bartek, który pełnił funkcję pizzaiolo. On wyrabiał ciasto, obracał nim tak, żeby powstały fenomenalne placki na pizzę. Następnie nakładał składniki i wrzucał pizzę do pieca. Ja imałam się różnych ról. Przede wszystkim byłam odpowiedzialna za aranżację i utrzymanie porządku w naszej kuchni, składałam także pudełka na pizzę i je opisywałam. Do tego relacjonowałam całą akcję w mediach społecznościowych, abyście na bieżąco mogli zaglądać do nas i podpatrywać jak to wygląda. 

Do startu… gotowi… START!

Rozgrzaliśmy piec, zrobiliśmy sos z włoskich pomidorów pelati  i rozpoczęliśmy pieczenie. Na szczęście poszło sprawniej niż myśleliśmy – pieczenie pizzy w zaledwie 60 sekund zwiększa wydajność i w 30 minut upiekliśmy około 12 sztuk. Gdy pizze były już upieczone przyszła pora na dowóz. W pierwszym rzucie brałam udział ja i dowoziłam pizzę do Bytomia, Tarnowskich Gór i Piekar Śląskich. W tym czasie Bartek zajmował się Klarą i przygotowywał ostatnie placki, które miały wjechać do pieca. W drugiej rundzie, to Bartek wsiadł do samochodu i odwiedził Mikołów, Katowice i okolice. Emocje, które towarzyszy nam tego dnia są nie do opisania. Cieszymy się, że chociaż na chwilę mogliśmy zobaczyć się z bliskimi, pomachać im przez okno i zostawić pizzę na wycieraczce. Wieczorem, zmęczeni, ale szczęśliwi usiedliśmy przy stole zjeść ostatnie dwie gorące pizze przy lampce wina. To był dobry dzień!

UWAGA!!!

Na instagramie ukazała się ankieta, w której tłumnie wzięliście udział. Na pytanie, czy chcielibyście poznać przepis na naszą pizzę, aż 99% odpowiedziało: TAAAK! Dlatego pizzaiolo Bartolini z przyjemnością przygotuje dla was nie tylko sam przepis, ale również instrukcje krok po kroku (np. jak wyrabiać ciasto). Bądźcie czujni! 🙂