Miesięczne archiwum: Maj 2016

Włoskie śniadanie || Italian breakfast

 

Ależ mi się taka grafika na ścianie marzyła. Biało-czarna mapa przedstawiająca wybrane miasto. Co wybrałam? Oczywiście mój ukochany Rzym. Dobrze wiecie, że uwielbiam wszystko, co ma chociaż minimalny związek z Italią. Najpierw mapa miała zostać powieszona w sypialni, później znalazłam dla niej miejsce w przedpokoju. Finalnie pojawiła się w salonie  🙂 Muszę sprawę przemyśleć, trochę się nacieszyć włoskim klimatem w salonie, a później chyba zrobię losowanie, gdzie dziury wiercić 🙂  Jeżeli i Wam spodobała się grafika, to wpadajcie do sklepu maptu.pl, gdzie sami projektujecie mapę, wybierając styl, miasto oraz rozmiar.
A jeśli Rzym to i włoskie śniadanie, prawda?:-) Na co dzień króluje u mnie owsianka z owocami, ale od czasu do czasu lubię zjeść słodkiego rogalika. Wiernym towarzyszem moich posiłków jest oczywiście Kitek. A gdy Kitek zobaczy aparat to już w ogóle szaleństwo. Pozowanie, wylegiwanie, wszystko po to, aby załapać się na zdjęcie. Sami zobaczcie…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pikowanie: HOT or NOT ?

Coraz częściej widzę w projektach, że pojawiają się meble z elementami pikowania. Sofy, zagłówki do łóżek, krzesła czy fotele. Podoba mi się, że chcemy przełamywać schematy i do prostych, surowych wnętrz również wybieramy taki rodzaj np. sofy. Korzystając z okazji, przygotowałam dla Was kilka inspiracji. Co ważne, przedstawiają one różne style, co tylko potwierdza, że pikowane siedziska pasują do wielu aranżacji. Co o tym sądzicie? Podoba Wam się zdobienie w postaci pikowania? Jestem ciekawa Waszych opinii.
Dla zwolenników mam małą ściągę. Jeżeli szukacie w sklepach pikowanej sofy czy krzeseł i nic nie rzuca się Wam w oczy-zajrzyjcie na stronę http://kdcmeble.com/ . Przeróżne modele, materiały, kolory- idealny sklep dla piko-maniaków 🙂 A tymczasem zapraszam na  potężną dawkę zdjęć-inspiracji. 

Matka i córka: Jak pogodzić różne gusty?

Życie pod jednym dachem nie zawsze jest łatwe. Ale totalny sajgon pojawia się, gdy w mieszkaniu żyje zarówno matka i córka. Inny gust, różne potrzeby, ale taka sama chęć zarządzania…szczególnie przestrzenią mieszkalną. Jak to połączyć?

 

Gdy mieszkałam z rodzicami rodziło się we mnie wewnętrzne poczucie buntu wobec tego co mnie otacza. Mama utrzymywała nieskazitelny porządek, a test białej rękawiczki przeszłaby wzorowo. Dom urządzała Mama, to ona dobierała meble, dodatki. A ja nie chciałam wszystkiego „pod linijkę”, więc zażyczyłam sobie ścianę w kolorze wściekłego amarantu, a moje ubrania fruwały po pokoju. Było burzliwie…między nami kobietami 🙂 Dopiero, gdy się wyprowadziłam wszystko się wyprostowało. Mama żyje w ogólnej harmonii i wreszcie żadna krzykliwa ściana nie zakłóca tego spokoju.

 

Co się stało ze mną? Nagle doceniłam porządek i sama przynajmniej raz dziennie biegam z odkurzaczem i ścierką. Postawiłam także na bardziej stonowane kolory: biel, czerń, szary. Rzadko decyduję się na kolorowy akcent ( ha! nawet kuchnia mojej Mamy jest bardziej pastelowa!).

 

Nie chcę zmuszać Was do drastycznych kroków i szybkiej wyprowadzki. Problem możemy rozwiązać w całkiem inny sposób. Warto połączyć dwa światy. Klasykę wymieszać z odrobiną nowoczesności, tak aby każda ze stron była zadowolona. Co do porządku…tutaj zaczynają się schody, bo chyba nie ma skutecznej recepty. Do tego trzeba po prostu dojrzeć 🙂

 

Tymczasem, przygotowałam dla Was propozycję urządzenia kuchni oraz salonu, gdzie swoje miejsce znajdzie zarówno matka jak i córka. Są to pomieszczenia, gdzie wspólnie spędzamy najwięcej czasu, dlatego warto zadbać o kompromis.

 

 

Kuchnia Domin [klik]

Chlebak [klik]

Sztućce [klik]

 

Noże [klik]

Dzbanek [klik]

Deska do krojenia [klik]
Koszyk na pieczywo [klik]
Drewniana taca [klik]
Forma do pieczenia [klik]
Biała patera [klik]

 

Meblościanka [klik]
Lampa stołowa [klik]
Taca [klik]
Stolik [klik]
Narożnik [klik]
Patera [klik]
Lampa [klik]
Filiżanka [klik]
Kosz [klik]
Komoda [klik]
Wazon [klik]
Regał [klik]


Jestem ciekawa jak Wam się żyje pod wspólnym dachem? A może macie jakieś wspomnienia z tego okresu? Czekam na Wasze historie 🙂 
 
 
Tekst powstał w ramach współpracy z

Gadżeciara, czyli zestaw moich ulubieńców.

 

Staram się unikać niepotrzebnych wizyt w sklepach, które kuszą, aby kupić kolejną mniej lub bardziej potrzebną rzecz. Jednak przychodzi moment, gdy ulegnę i pojawię się np. w galerii handlowej. Całe szczęście nie jestem osobą, która relaksuje się buszowaniem po sklepach trwającymi kilka dobrych godzin. Zazwyczaj wiem czego chcę, zaliczam 2-3 sklepy, a po godzinie wychodzę. Czasem jednak dam za wygraną i kupię coś, co mnie po prostu urzekło i bez czego powrót do domu stałby się niesłychanie bolesny. Jak było tym razem? Co udało mi się upolować? Tego dowiecie się z reszty wpisu 🙂

 

Serwetnik z Home & You. Drewniana podstawka z ceramicznym psiakiem. Ha! Oprócz tego, że jestem zakochana w kotach, to też ze mnie taka mała psiarka 🙂 Zakup przemyślany, bowiem śledziłam ich stronę od jakiegoś czasu i prawie skakałam z radości jak w sklepie stacjonarnym upolowałam ostatnią sztukę.

 

 

A jeśli serwetnik to muszą być i serwetki, prawda? Biało-czarne znalazłam także w Home & You, ale te miętowe z zabawną pandą upolowałam w Tigerze.

 

 

Kubek ceramiczny z silikonowym wieczkiem, z którym mogę podróżować przeznaczony na herbatę. Herbatę lubię bardzo, więc jestem pewna, że wykorzystam na maxa. Nie ukrywam- prostota i kolorystyka kubka wpasowała się idealnie w mój styl. Gdzie go znajdziecie? W Home & You.

 

 

A to dopiero gadżet! Co te ludziki będą robić w mojej kuchni? Podtrzymywać pokrywkę od garnka. Ileż razy woda z ryżem wykipiała Wam na kuchenkę? Ja tego wolę nie zliczać… Mam nadzieję, że te zabawne, silikonowe ludziki dadzą radę 🙂 Skąd?Home & You.

 

 

Minutnik. Niby nic specjalnego, ale jest czarny…i tak ładnie się prezentuje. Czy w ogóle w tych czasach używa się takich urządzeń? W dobie smartphone’ów? Nieważne! 😀 Znajdziecie go w Tigerze.

 

 

Teraz wyjdzie ze mnie totalna natura gadżeciary. No bo mam otwieracz do wina w domu i to całkiem fajny z Ikei. A ten, czarny, wykończony miedzianymi (różowowo-złotymi?) elementami marki a Tab skradł mi serce. Tak po prostu 🙂 Znajdziecie go w salonach firmowych a Tab, a także w Home & You.

 

Wymiana telefonu to jedno, ale szukanie „skórek” to już całkiem inna bajka. Mój Mąż nie wierzył, gdy mówiłam, że jak nowy telefon znajdzie się w moich rękach to ruszam na poszukiwania case’ów. I znalazłam-psiaka (Bershka).

 

 

Jeśli wychodzę z domu staram się zabierać ze sobą dobrą książkę, która pozwoli zapanować nad nudą. Natomiast często stojąc w kolejce bądź czekając na przyjaciółkę w kawiarni warto umilić sobie czas w nieco inny sposób. Jak ja to robię? Mam w telefonie kilka fajnych aplikacji. Pierwszą z nich jest Evernote, która pozwala na zapisywanie luźnych notatek. Oczywiście nie rozstaję się z moich klasycznym, papierowym kalendarzem, ale taka aplikacja to świetne rozwiązanie w momencie, gdy chcemy coś naszkicować lub dodać zdjęcie. W wolnej chwili lubię  też sobie zagrać 🙂 Numerem jeden jest Quizwanie, które polega na odpowiadaniu na pytania z danej kategorii. Co ważne, możemy wybrać losowego gracza albo znajomego z facebook’a. Strasznie wciąga, ale też przy okazji możemy się czegoś ciekawego nauczyć. Niedawno odkryłam również grę Zgadnij co to?. To coś w rodzaju kalambury. Z przedstawionych obrazków musicie odgadnąć hasło.

 

 

 

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o książkach 🙂 Camilę Lackberg zapewne znacie, bo często piszę Wam, że sięgam po kolejną część z jej serii. O ile „Syrenkę” bardzo szybko się czyta, to „Wszystkie wojny Lary” wymagają zwolnienia tempa, zmuszają do refleksji. Warto przeczytać! No i ostatnia- „Dziewczyna z pociągu„. Polecam trochę w ciemno, bo książkę dostałam na urodziny i czeka na swoją kolej. Zbiera dobre opinie, a w międzyczasie przechwycił też ją mój Mąż, któremu spodobała się pozycja od P. Hawkins.

 

 

Mam nadzieję, że podoba Wam się mój zestaw ulubieńców. Co najbardziej Wam wpadło w oko? No i przyznajcie się, czy tylko ja cierpię na gadżeciarstwo czy może ktoś jeszcze może przybić mi piątkę?:-) Ściskam, Marcelina.

Ikona stylu – lodówka SMEG

SMEG to kto nie chciałby mieć chociaż tostera tej marki?:-) Bardzo podoba mi się ich dizajn.I nie ukrywam-marzyłaby mi się chociaż lodówka… Jestem zwolenniczką wolnostojących lodówek

, więc ta swoim wyglądem załatwiłaby sprawę. Sami zobaczcie jak pięknie się prezentują. Macie je w swoich domach? Marzycie o nich, a może kompletnie nie robią na Was wrażenia? A dla bardziej ciekawych świata – zachęcam do przeczytania artykułu, który znajdziecie na stronie http://www.homesquare.pl/, z którego dowiecie się czegoś więcej na temat marki SMEG:)

Letnie propozycje [balkon, taras, ogród]

Sezon balkonowo-tarasowy można oficjalnie rozpocząć. Za oknem świeci słońce, temperatura z każdym dniem bardziej nas rozpieszcza. Co zrobić, aby umilić przestrzeń na świeżym powietrzu? Kilka dni temu pokazywałam Wam metamorfozę mojego mini balkonu ( możecie ją zobaczyć TUTAJ ). Sami widzicie, wystarczy kilka drobiazgów, aby miejsce było bardziej przytulne.

A dzisiaj przygotowałam dla Was kilka letnich gadżetów. A jak Wasze balkony? Ogrody? Tarasy? 🙂 Buziaki, Marcelina

1. klik / 2. klik / 3. klik / 4. klik / 5. klik / 6. klik / 7. klik / 8. klik / 9. klik / 10. klik / 11. klik 

12. klik / 13. klik / 14. klik / 15. klik / 16. klik/ 17. klik / 18. klik / 19. klik

METAMORFOZA BALKONU- BEFORE & ARTER

Majówka dobiega końca…niestety. Ale mam nadzieję, że miło spędziliście ten czas, chociaż pogoda nie dla każdego była wymarzona. Swój wolny czas poświęciłam na mini metamorfozy w moim mieszkaniu. Nie mogłam pominąć balkonu. Chociaż rok temu na podłodze pojawiło się drewno, to wciąż czegoś było mi mało. Wpadłam na pomysł, że zamontuję na jednej ze ścian kratkę. Strzał w dziesiątkę! Dobrałam oczywiście drzewka i kwiaty i postawiam na minimalizm (zresztą na takiej powierzchni raczej nie ma szans poszaleć:-)).
Wielu z Was pewnie zastanawia się jak sprawuje się drewniana podłoga GUMI. Chociaż od razu wpadła mi w oko, to obawiałam się co będzie z jej jakością. Początkowo miałam ambitne plany, aby ją ściągnąć na okres zimowy i ponownie położyć, gdy za oknem pojawi się więcej słońca. Niestety, olałam sprawę, aż spadł pierwszy śnieg i temperatura spadła poniżej zera. Bałam się strasznie czy nie zmieni koloru, nie popęka i nie wiem co jeszcze. Okazało się, że moje obawy były niepotrzebne. Podłoga wygląda jak nowa! Nic się z nią nie stało 🙂 Uf! Dlatego mogę Wam polecić deski w 100%! Pięknie wyglądają, są łatwe w montażu (samodzielnie kładłam deski na balkonie!) i przede wszystkim są także wytrzymałe.
I tutaj od razu wyjaśnienie. Wiem, że wiele osób podchodzi sceptycznie do kwestii wpisów, które zawierają reklamę…Natomiast ten wpis nie jest sponsorowany. Po prostu uznałam, że warto podzielić się z Wami opinią na ten temat:-) Jak Wam się podoba efekt? Lubicie takie małe zmiany?;-) Ściskam, Marcelina.

 

 

 

 

 

 

 

 

I dla bardziej ciekawskich. Balkon sprzed roku możecie zobaczyć TUTAJ, a sprzed dwóch lat TU 🙂