Jak postanowiliśmy zamieszkać w mieszkaniu babci mojego Bartosza skakałam ze szczęścia widząc wielką kuchnię. Wiedziałam, ze na środku stanie duża wyspa, bo przecież jest tyle miejsca. Mój nastrój pogarszał się, gdy rzucałam okiem na łazienkę. Dlaczego? Zacznijmy od początku. Mieszkając z rodzicami mogłam korzystać z dwóch łazienek. Pierwsza, ta mniejsza, była wyposażona w prysznic. Natomiast ta druga była moim domowym SPA. Ogromna, narożna wanna, dwie umywalki, bidet i fotel, na który mogłam beztrosko rozrzucać ubrania, gdy brałam kąpiel. A teraz moja łazienka ma (prawie!) 4m2. Mikro, mini, mała-określam ją na różne sposoby.
W rezultacie znaleźliśmy wannę z najwęższymi brzegami, udało się umieścić umywalkę z szafką i nawet regał. O bidecie mogłam zapomnieć, a pojęcie „zakorkowanej łazienki” stało się bardziej namacalne. Chociaż miałam szalony pomysł burzenia ścian i powiększania mojej łazienki, to w rezultacie ją zaakceptowałam 🙂 Basenu raczej tu nie urządzę, ale widzę też dobre strony. Np. okno, które w warunkach mieszkaniowych jest bardzo rzadko spotykane:-) A jakie są Wasze łazienki? Buziaki, Marcelina